Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: ......jakie mamy Zapasy ?Agresywne działania jednego...

Podczas II Wojny Światowej dostawom żywności do Wielkiej Brytanii zagroziły niemieckie U-boty, na co rząd zareagował plakatami wzywającymi społeczeństwo do "kopania dla zwycięstwa" i uprawy warzyw. Można by sądzić, że tego rodzaju obawy przeszły do historii, ale wydaje się że tak nie jest.
Znów na porządku dziennym znalazła się kwestia bezpieczeństwa żywnościowego.
http://biznes.onet.pl/gdy-narody-zbieraja-zapasy,18491...

Wcześniej w tym miesiącu brytyjski minister ds. żywności i wsi Hilary Benn wystąpił z przemówieniem, w którym utrzymywał, że "prawda stała się obecnie widoczna... Nie możemy już uważać bezpieczeństwa żywnościowego za z góry przesądzone. Jest ono równie ważne dla dobrobytu tego kraju, jak bezpieczeństwo energetyczne". W odniesieniu do energii, jeszcze bardziej niż żywności, Brytyjczycy zaczynają kwestionować swe uzależnienie od kupowania dostaw na otwartych rynkach światowych. W tym miesiącu dostawy gazu ziemnego spadły do tak niskiego poziomu, że przejściowo odciętych zostało blisko 100 dużych użytkowników przemysłowych.



Nie jest to jedynie przejaw narodowej ekscentryczności. Przeciwnie, fakt, że nawet będący wyznawcami wolnego handlu Brytyjczycy niepokoją się dostawami żywności i energii, jest oznaką znacznie szerszego globalnego trendu. Na całym świecie największe mocarstwa podejmują działania na rzecz zapewnienia sobie dostępu do energii, żywności, a w niektórych przypadkach wody. Wiara w oparty na handlu system globalizacji – w którym kraje mogą zawsze kupić to, czego potrzebują na otwartych rynkach światowych – ustępuje miejsca wysiłkom poszczególnych państw aby zapewnić sobie dostawy. Podobnie jak osoby pragnące umożliwić sobie przetrwanie poprzez gromadzenie konserw w piwnicy, poszczególne kraje przygotowują się na najgorsze.

Chińskie państwowe firmy naftowe wdają się w bezpardonowe wojny z zachodnimi firmami naftowymi w zabiegach o dostęp do tych samych złóż ropy i gazu, zwłaszcza w Afryce. Dążenie do "niezależności energetycznej" stało się ponadpartyjnym marzeniem w USA, prowadząc do znacznego zwiększenia produkcji biopaliw otrzymywanych ze zboża, co z kolei przyczyniło się do wzrostu cen żywności. Inwestorzy z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza Saudyjczycy i Arabowie z regionu Zatoki, dzierżawią duże obszary gruntów w Afryce dla upraw zarezerwowanych na potrzeby ich własnych państw. W Europie znów ożywili się zwolennicy protekcjonistycznej Wspólnej Polityki Rolnej.


Tę nową globalną paranoję wokół bezpieczeństwa żywnościowego i energetycznego podsycają cztery czynniki: gospodarka, demografia, środowisko i geopolityka.

Szybki wzrost gospodarczy w zwiększył popyt na żywność i energię oraz przyczynił się do destabilizujących skoków cen. Chińskie zapotrzebowanie na ropę wzrosło ponad dwukrotnie w ciągu minionej dekady. Tuż przed światowym kryzysem finansowym ceny żywności i ropy gwałtownie rosły, skłaniając niektórych dużych producentów żywności do ograniczenia eksportu. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton stwierdziła ostatnio, że w ciągu ostatnich dwóch lat w ponad 60 krajach doszło do zamieszek wynikających z niedoborów żywności.

Dzisiejsze obawy dotyczące żywności i energii nabierają ostrości, gdy rządy spoglądają na trendy demograficzne i klimatyczne. ONZ szacuje, że ludność świata może w 2050 roku przekroczyć 9 mld, wobec dzisiejszych około 6,6 mld. Zaznacza, że może to spowodować konieczność zwiększenia produkcji żywności o około 70 procent w stosunku do obecnych poziomów.
Paranoję wzmagają obawy o środowisko. Nawet jeśli okaże się, że lodowce w Himalajach pozostaną z nami dłużej niż przewidywał panel ONZ ds. klimatu, politycy w rodzaju Brytyjczyka Benna regularnie przywołują zagrożenie, iż zmiany klimatu zniszczą niektóre spośród najważniejszych terenów rolniczych świata.

I wreszcie, obawy natury geopolitycznej. Zaniepokojenie szlakami żeglugowymi w erze internetu brzmi anachronicznie. Jednak zglobalizowany system handlu jest wciąż uzależniony od przemieszczania dużych ilości żywności i energii droga morską – i istnieją co najmniej trzy wąskie gardła, gdzie mogłoby dojść do zakłóceń. W chwili obecnej cała uwaga koncentruje się na Zatoce Adeńskiej niedaleko na południe od Kanału Sueskiego, gdzie duża wielonarodowa flotylla zwalcza zagrożenie ze strony somalijskich piratów. Cieśnina Hormuz, przez którą musi przedostać się większość ropy z Zatoki Perskiej, może łatwo zostać zablokowana w przypadku konfliktu z Iranem.

Więcej z branży Energetyka i Surowce
Tymczasem rząd chiński publicznie utyskuje nad swoim "dylematem Malakki" – faktem, że większość ropy importowanej przez Chiny z Bliskiego Wschodu musi przepłynąć przez cieśninę Malakka, wąską drogę wodną pomiędzy Indonezją a Malezją. Chiny mają niepokojącą świadomość, że są w ostatecznym rozrachunku uzależnione od utrzymania otwartości tych kluczowych szlaków żeglugowych przez marynarkę USA – co może tłumaczyć chińskie wysiłki na rzecz rozbudowy własnej marynarki

Większość tych obaw prawdopodobnie okaże się przesadzona i paranoiczna. Już od czasów Thomasa Malthusa w XVIII wieku pesymiści prognozują, że populacyjny boom doprowadzi do głodu – i postęp technologiczny zawsze zadawał im kłam. A co do geopolityki, to sprawy musiałyby naprawdę przybrać zły obrót, aby brytyjskie klasy średnie odwróciły się od Tesco i zaczęły znów uprawiać dla siebie ziemniaki.

Jednak kłopot ze straszeniem brakami energii i żywności polega na tym, że powstaje ryzyko samospełniającej się przepowiedni. Jeśli kraje wybiorą protekcjonistyczną politykę żywnościową, wzrośnie prawdopodobieństwo destabilizujących skoków cen. Agresywne działania jednego mocarstwa na rzecz zabezpieczenia sobie dostaw energii mogą uruchomić dzwonki alarmowe gdzie indziej.

Zagrożony będzie w końcu system zglobalizowanego handlu i otwartych rynków, do którego świat przyzwyczaił się ciągu minionych 30 lat. I tę myśl powinni przeżuwać światowi przywódcy, gdy zbiorą się z końcem tygodnia przy suto zastawionych stołach w Davos.

Autor: Gideon Rachman