konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Stosujecie, stosowaliście? Czy to i co daje, dało pożądane efekty?

Nie chodzi mi o polemikę między osobami, które uważają to za bzdurę,a między tymi, którzy w to wierzą, tylko proszę o wypowiedzi osoby, które miały z tym do czynienia.

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Patrycjo ... wraca jak bumerang inny aspekt z innego forum ...

Poruszasz sie w sferze tak rozleglej ... Kazdy "przypadek" jest inny i czesto indywidualnie nieporownywalny ... Jednak, z mych wieloletnich, nie tylko profesjonalnych doswiadczen (osobiste okolicznosci z 2002 r., o ktorych wspominasz) wynika stale to samo! Tak tez, np., przez dobrych kilka lat, majac bezposrednio do czynienia w hospicjach z roznymi osobami, przekonywalem sie o niepodwazalnej sile woli, ktora w tych okolicznosciach moze byc zaliczona do aktow w ramach MN ...
Gdybys doprecyzowala swe watpliwosci ...

Gdyby spytac, dlaczego MN nie jest tak powszechna, skoro czesto jej metodologia jest tak prosta a skutecznosc zadziwiajaca ... moze nalezy w tym kontekscie zauwazyc, ze zaufanie do "autorytetu" czesto przewyzsza zaufanie do skutecznosci ... podam taki przyklad:
dwu niezaleznie pytanych grupom respondentow zadano pytanie na okolicznosc skutecznosci nowego leku, przy czym pierwszej z grup lek ten przedstawial prawdziwy lekarz ubrany typowo jak przedstawiciel "sprzedazy obnosnej", podczas gdy kolejnej specyfik prezentowal nieprofesjonalista, ale ubrany w bialy kitel medyczny ... - jakie wg Ciebie - procentowo - byly wyniki tego badania?

Dalej ... ignorancja i wiara w utarte, schematyczne metody rozwiazywania problemow, powszechna niechec do "samodzielnego myslenia" czy nawet zwykle lenistwo lub brak wytrwalosci ... to, jak wynika z mych obserwacji jedne z najczestrzych przyczyn niepowodzen stosowania MN ...

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Mirocester naprawdę nie chodzi mi o polemikę ....

Interesują mnie wypowiedzi Osób, którzy stosują, stosowali, bądź ktoś z ich środowiska miał z tym do czynienia, i w grę wchodzi każdy możliwy rodzaj medycyny niekonwencjonalnej.

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Ja stosowałem na sobie różne metody przez wiele lat. Nie wiem czy z dobrym skutkiem e chyba tak. Przez długi czas używałem Koci Pazur obecnie znany jako Vilcacora, na wzmocnienie układu odpornościowego, plus medytacje, taichi oraz medycyna tybetańska. Zdarzyło się parę wizyt u bioterapeutów i raz u Fiipińczyka. Przez 16 lat chroby pomimo że była w bardzo zaawansowanym stadium to jednak stała w miejscu. Oprócz tego żyłem tak jakbym był zdrowy, niestety po kilkunastu latach rak dał o obie znać tyle że przez ostatnie parę lat w ogóle nie stosowałem żadnych metod a nawet prowadziłem bardzo niezdrowy tryb życia, zbyt dużo pracowałem, piłem i żarłem niezdrowe jedzenie. Można by więc stwierdzić że MN pomaga.
Darek S.

Darek S. Raz się żyje potem
się tylko straszy!

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Patrycja K.:
Mirocester naprawdę nie chodzi mi o polemikę ....

Interesują mnie wypowiedzi Osób, którzy stosują, stosowali, bądź ktoś z ich środowiska miał z tym do czynienia, i w grę wchodzi każdy możliwy rodzaj medycyny niekonwencjonalnej.

W listopadzie dwa lata temu moja przyjaciółka na tyle źle się czuła, że zdecydowała się na badania. Okazało się, że przyczyną uporczywych bólów głowy jest guz mózgu(wskazanie - bardzo pilny zabieg chirurgiczny).

Przypomniałem sobie przyjaciela sprzeda lat - wybitnego energoterapeutę. Oprócz tego staraliśmy się o dobry humor, wiele zabawy, myślę, że w tym okresie daliśmy się wielu osobom we znaki. :)

Efekt jest taki - po około półrocznej terapii lekarze podarli poprzednie wyniki twierdząc, że to najwyraźniej pomyłka - guz okazał się nieoperacyjny zmniejszając do rozmiarów "mikro".

W międzyczasie poznałem przedsiębiorcę z Krakowa, który swoja umierająca na raka żonę przywiózł na wózku (listopad 2007, lekarz na pytanie co ma zrobić powiedział mu, że teraz to juz ma się modlić), kilka tygodni temu rozmawiałem z nią, zaprzyjaźniliśmy sie - aktualnie sama prowadzi samochód, normalnie chodzi (był etap, że wstała z wózka i chodziła ale o kulach).

Dziewczyna ok 25 lat, - kilka lat temu w śpiączce, dziś żyje normalnie dzięki zabiegom tego samego człowieka.

20 lat temu widziałem u niego dwie grube księgi z dziesiątkami opisów przypadków, w tym najcięższych. Dziś już nie wykłada tych ksiąg bo byłoby to z 20 tomów.

To co widziałem i słyszałem, to czego sam doświadczyłem sprawiło,że ... sam zacząłem uczyć się bioterapii u kolegi, i... mam dyplom mistrza. Moja przyjaciółka zresztą też, teraz sama pomaga innym.

Warto przyjrzeć się również: terapia Simontonów (rezultaty potwierdzone naukowo), chyba sa w Polsce przedstawiciele i terapeuci.Darek Świerk edytował(a) ten post dnia 12.04.09 o godzinie 14:24

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Takie historie napełniają optymizmem. Oby były prawdziwe.

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Alez, Patrycjo ... To nie polemika a odpowiedz na Twe pytanie: korzystajac z metody, ktorej podstawa jest - jako atut - umiejetne stosowanie technik wizualizacyjnych, wspomagajacych wolitywnosc jednostki, uzyskujesz pozadane efekty, zahamowanie badz tez uwstecznienie procesu chorobowego.
Chyba ze metode te nie zaliczasz do MN, stad tez zalozenie, ze moja uwaga byla proba polemiki ...

Czy oczekujesz, ze bede opisywal Ci kolejne przypadki? Moge, ale co to da, skoro ... jak mniemam, nie uznajesz tej techniki za skuteczna.

Patrycja K.:
Mirocester naprawdę nie chodzi mi o polemikę ....

Interesują mnie wypowiedzi Osób, którzy stosują, stosowali, bądź ktoś z ich środowiska miał z tym do czynienia, i w grę wchodzi każdy możliwy rodzaj medycyny niekonwencjonalnej.

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Nie sugeruj sie tym, czy ja uznają ją za skuteczną czy też nie. Jeżeli są to autentyczne przykłady to bardzo prosze
Darek S.

Darek S. Raz się żyje potem
się tylko straszy!

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Zygmunt Piekorz:
Takie historie napełniają optymizmem. Oby były prawdziwe.

Przyjedź, sam się przekonasz. Pokażę o kogo chodzi, oczywiście wcześniej zapytam przyjaciół czy mogę.

Myślę, że księgi z opisami przypadków wyleczeń tez gdzieś są, bo np. znajomy z Krakowa jak mi powiedział umieszczał tam swój wpis.

Andrzej Lewandowski - specjalista od przypadków uznanych przez medycynę za beznadziejne. Wybitny energoterapeuta i jasnowidz.

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Wszystkim osobom szukajacym nowoczesnych metod terapii nowotworowej polecam goraco prywatne specjalistyczne kliniki w niemczech.
Gdyby ktos byl zainteresowany uzyskaniem szczeglowych informacji prosze o kontakt.

Tel.0 518 917 985

Grzegorz Halkiew

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
Renata C.

Renata C. Kierownik Działu
Personalnego Firma
farmaceutyczna

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Mam pytanie. Czy metoda dr Ashkara jest bezpieczna? Moja mama ma raka woreczka żółciowego. Bierze befungin i zestaw ziół (od bonifratów), do tego jeszcze olej lniany (omega 3)- połączone to wszystko z terapią dr Gersona (bez lewatyw - bo odradzono mi). Od przyszłego tygodnia czeka nas chemia i kazano odstawić "zioła". Jestem w kropce. Czy ktoś może coś mi poradzić. Czy ktoś zna jakieś metody antybólowe (te z terapii Gersona nie bardzo na nią działają niestety)?

Grzegorz Halkiew

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Grzegorz Halkiew

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
Darek S.

Darek S. Raz się żyje potem
się tylko straszy!

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Serwis www znajomej z Warszawy, jakoś tak się porobiło, że jako bioterapeutka specjalizuje się w najcięższych przypadkach nowotworów:

http://WinWithCancer.com

I kilka studiów przypadków - jak mówi kazdy do weryfikacji.

=======================

Andrzej K. - w trakcie leczenia

Rozpoznanie raka prostaty. Pacjent w przededniu operacji. W wyniku biopsji stwierdzone komórki nowotwora złośliwego dającego przerzuty. Bardzo wysoki wskaźnik PSA. W trakcie leczenia regularne badania wskaźnika wykazywały wyraźną tendencję spadkową. Po leczeniu ok. 5 miesięcy wykonano kolejną biopsję. Nie wykryto komórek nowotworowych. Został jeszcze mały guzek ale bez śladów komórek niewiadomego pochodzenia. Jakaś uśpiona tkanaka. Wskaźnik PSA zbliża się do normy.

Jerzy F.

Rozpoznanie- oponiak mózgu. Pacjent zgłosił się z rozpoznanym w rezonansie magnetycznym dużym oponiakiem mózgu. Zanik zmysłu smaku, zapachu oraz początki jaskry, silne bóle i zawroty głowy. Wyznaczony termin operacji za 2 miesiące.

Po 2 miesięcznym okresie regularnych zabiegów bioterapeutycznych zgłosił się do szpitala. Bóle głowy i zawroty minęły bezpowrotnie oraz oponiak wykazał oznaki zmniejszania. W związku z powyższym neurochirurg postanowił przełożyć termin operacji o kolejne 6 miesięcy.

Pacjent po kilkumiesięcznej terapii czuje się dobrze. Nie ma oznak choroby chociaż nie wszystko jeszcze do końca zostało wyleczone. Nie poddał się operacji ponieważ kolejny resonans magnetyczny wykazał tylko namiastkę guzka. Taką decyzję podjął w porozumieniu z neurochirurgiem, pod którego kontrolą znajduje się cały czas podczas przebiegu choroby i leczenia.

Pani Hanna G. – 75 lat

Wiosną 01.04.2009r kobietę przywiózł syn do mnie do gabinetu. Była świeżo po operacji pęcherza moczowego. Diagnoza z epikryzy wypisu ze szpitala: wykryto nowotwór złosliwy , po operacji wystąpiły narośla ( guzki) na ściankach pęcherza, przerzuty na jelito cienkie i trzustkę. Przestała przyjmować pokarm, żyła na kroplówce, chudła potwornie, nie sypiała wogóle. Kazano jej czekać aż stan się poprawi to wówczas przeprowadzą kolejną operację. Wyznaczono jej termin za 3 miesiące. Za 3 miesiące bo miała znajomego profesora, który miał się podjąć tejże operacji. Wcześniej nie było sensu bo był zbyt słaby organizm.
No to do dzieła. Rozpoczęłam intensywne zabiegi energetyczne. Wg mojej diagnozy miała duże szanse na przeżycie i co więcej – wyzdrowienie. Ani ona ani też jej syn nie wierzyli , że się uda. Podeszli do tego jak desperaci: „tonący brzytwy się chwyta”. Ja dobrałam odpowiedni rodzaj zabiegów dla jej organizmu i stosowałam na początku min 3 razy w tygodniu po dwa zabiegi.
Po tygodniu kobieta zaczęła normalnie sypiać, po dwóch jeść samodzielnie i nabierała apetytu. Dla mnie to dużo bo uwierzyła w swoją szansę i bardzo chętnie przychodziła i poddawała się leczeniu.
Po trzech tygodniach wsiadła do metra i pojechała w odwiedziny do wnuków. Wracała do zdrowia dosyć szybko. Mijały jej bóle, które towarzyszyły jej od wielu miesięcy. Poprosiłam o zrobienie badań kontrolnych po miesiącu. Wykonała je w szpitalu Niestety nie było idealnie ale była już znacząca poprawa. Nie wykryto już komórek nowotworowych.
Postanowiłam przyspieszyć proces leczenia wprowadzając nowe zabiegi i rzeczy im towarzyszące ( np.. picie kodowanej, energetyzowanej wody i inne ).
Okazały się być skuteczne bo po 2,5 miesiącach zrobiłam diagnozę i stwierdziłam, że pacjentka jest całkowicie zdrowa. Nie uwierzyła. Zbyt długo chorowała i rodzina już liczyła na spadek po niej głośno ją informując.
Poprosiłam więc aby wykonała szereg badań kontrolnych po kilku dniach przerwy od ostatniego zabiegu. Napisałam na kartce jakie i wykonała je.
Zadzwoniła do mnie po 3 dniach, że odebrała wyniki badań i są bardzo dobre. Nie wskazują absolutnie na żadną chorobę.
Powiedziałam: Pani Hanno skoro tak to proszę nie poddawać się żadnej operacji. Ona odrzekła: Pani Halino dostałam miejsce w szpitalu po znajomości i jak nie pójdę to obrażę taką sławę. Poza tym nie wierzę, że można było całkowicie wyleczyć trzustkę.
Jak to się mówi: „nasz klient nasz pan”. Poprosiłam ją aby zaproponowała kontrolne badania tuż przed dniem wykonania operacji bo minęło sporo czasu więc niech sprawdzą stan faktyczny – aktualny.
Nie miałam żadnych wątpliwości, że pacjentka jest całkowicie wyleczona.
W dwa dni po pobycie w szpitalu odbieram telefon od jej syna i słyszę:” Dziękuję Pani Halino za wszystko. Mama jest najzdrowszą staruszką na świecie i z takim stanem lekarze wróżą jej sto lat.”
Nie przedłużałam rozmowy bo miałam akurat pacjenta w gabinecie. Ucieszyłam się , że nie zrobili jej krzywdy.
Wieczorem zadzwoniła Pani Hanna z prośbą o pomoc. Zapytałam co się stało bo syn twierdził, że czuje się pani znakomicie.
Tak, odpowiedziała ale robiąć badania przez całe dwa dni leżała w łóżku na korytarzu i nieźle się przeziębiła.
Żałowała, że tam poszła. Pani Hanno- mówię, przeziębienie minie podając jej naturalne metody leczenia ale proszę się cieszyć, że ma Pani dowód na to, iż jest całkowicie zdrowa. Tak, odpowiedziała profesor powiedział, że z takim zdrowiem dożyję 100 lat. No to go zapytałam , czy przypadkiem nie wie co się stało, że nastąpiła taka radykalna zmiana? Odpowiedział, że zdarzają się cuda i przypadki samoleczenia i tu właśnie taki miał miejsce.
Po tygodniu zaprosiła mnie na obiad, dała kwiaty w podziękowaniu i oznajmiła, że wraca do pracy zawodowej bo czuje się doskonale. Jest architektem i rozpoczęła nowe projekty osiedli.

Aleksander Piotr K. – ur. 19.12.1997r

Zgłosił się do mnie 30.04.2009r po operacji czerniaka złośliwego skóry i pierwszej dawce chemioterapii.

Wyniszczony organizm chemią , słaby, z brakiem chęci do życia. Matka przywiozła go ze łzami w oczach.
Czerniak był na lewym przedramieniu, wycięty głęboko. Słaba możliwość ruchowa rączki dziecka.
Po pierwszej diagnozie wiedziałam, że przeżyje wszystko pod warunkiem, że będę go regularnie widywać robiąc zabiegi.
Oczywiście nigdy nie powiedziałam matce aby zrezygnowała z zabiegów podawania chemii chociaż jestem temu przeciwna. Wybór zawsze należy do pacjenta. Ja mogę tylko wspierać.
Przyjeżdżał regularnie. Częściej szczególnie przed podaniem chemii i po tym zabiegu. Już po jednym moim zabiegu czuł się na tyle dobrze, że wracał od razu do szkoły i funkcjonował jak zdrowe dziecko. I ciekawostka , nigdy nie wypadły mu włosy co zazwyczaj towarzyszy chemioterapii. Trzeba dużo więcej się napracować aby doprowadzać do normy to co wyniszcza chemioterapia.
Miał dobrane dobrze zabiegi energetyczne, rodzaj, jakość i częstotliwość.
Opowiadał mi w trakcie leczenia jak wyglądają jego koledzy w szpitalu, którzy nie są pod moją opieką. O tym jak bardzo są osłabieni, załamani i bez włosów. I co gorsza nie chodzą do szkoły bo nie maja siły.
Po jakimś czasie kontynuowania leczenia chłopiec przyjechał jak zwykle na wizytę i rzucił mi się na szyję dziękując za uratowane życie. Powiedziałam, żeby podziękował Bogu bo to Jego zasługa a nie moja. Mama Alka szepnęła, że właśnie odebrali wyniki badań i wszystko minęło, nie ma już komórek nowotworowych a chłopiec czuje się doskonale. Płakałam ze wzruszenia razem z nimi.
Może zbyt mocno zżywam się z pacjentami a potem szybko mnie opuszczają. To dobrze, że mogę przyczynić się do ich zdrowia i szczęścia.

Małgorzata T. - 42 lata

Lato 2009r. Zgłosiła się do mnie jej sąsiadka z prośbą pomoc dla chorej koleżanki w szpitalu. Powiedziałam, że nie jeżdżę na zabiegi do szpitala ale mogę wesprzeć ją na odległość mając jej zdjęcie i „świadka z jej energią”. Dowiozła mi wszystko jeszcze tego samego dnia.
Okazało się, że kobieta już od 2 tygodni leży nieprzytomna dostaje kroplówki i morfinę w dużych dawkach 4-y razy na dobę.
Nie prosiłam o szczegóły bo sama chciałam ją zdiagnozować. To co zobaczyłam było straszne. Rozsiany nowotwór złośliwy w całej jamie brzusznej, cały układ pokarmowy w tym przełyk, pęcherz, brak funkcji nerek, przerzuty na płuca.
Nie widziałam jeszcze jej śmierci. To ciekawe w takim stanie. Zrobiłam zabieg na odległość i runę zdrowotną, przyspieszającą proces leczenia.
Wiedziałam, że dużo nie wskóram na odległość ale może przynajmniej będzie mniej cierpiała.
Wieczorem miałam telefon od jej mamy z prośbą o przyjazd do szpitala – odmówiłam. Później zjawił się u mnie w gabinecie jej brat błagając o pomoc bo już nie mają do kogo się zgłosić a lekarz daje jej może 2, 3 dni życia i chce oddać na ten czas do hospicjum.
Twardo odmówiłam, bo nie chcę jeździć do szpitali, szczególnie w takich przypadkach, kiedy właściwie nie ma już żadnych szans na przeżycie.
Namówił mnie i zrobiłam wyjątek ale z podkreśleniem żeby nie oczekiwali cudu ode mnie skoro tak późno przychodzą.
Powiedziałam, że pojadę zbadać, zrobić zabieg jeden może dwa i zobaczymy co dalej.
Gdy zjawiłam się w szpitalu zobaczyłam nieprzytomną dziewczynę z sondą , przez którą spływa 2 do 3 l na dobę czarnego , śmierdzącego płynu, cewnik z czerwono-czarnym moczem w worku. Przeczytałam też epikryzę lekarską: rozsiane przerzuty nowotwora złośliwego po resekcji woreczka żółciowego, „sito z guzów na jelitach”, przerzuty na płuca, żołądek, jelito grube, brak funcji nerek bez żadnego rokowania na poprawę. Leczenie: morfina 4 razy dziennie.
Poprosiłam o zostawienie mnie z pacjentką sam na sam i pilnowanie aby nikt nie przeszkadzał. Wszyscy wyszli i czekali pod drzwiami. Przygotowałam wszystko jak należy do zabiegu i wiedziałam, że muszę użyć tego najsilniejszego.
Ważną rzeczą jest wiedza, że bez względu na to co się będzie działo nie wolno przerwać zabiegu!
Rozpoczęłam i po minucie tak silna energia przepływała przez moje ciało do jej, że zaczęło rzucać nami jakbyśmy były podłączone pod prąd wysokiego napięcia.
To straszne ledwie mogłam to opanować. Nagle moja pacjentka otworzyła oczy, zobaczyła mnie i zaczęła wzywać pomocy. Bardzo się wystraszyła. Rodzina nie wytrzymała za drzwiami, wbiegł mąż i gdy zobaczył co się dzieje wycofał się i pozwolił dokończyć mi zabieg. Byłam zlana potem, ręce i nogi drżały tak , że w żaden sposób nie mogłam tego opanować. Pacjenta dalej z przerażeniem wzywała pomocy. Odeszłam od łóżka, poszłam się obmyć zimną wodą i ochłonąć a rodzina zajęła się pacjentką. Odprowadził mnie jej brat do poczekalni abym odpoczęła. Przez co najmniej godzinę mój organizm walczył z tym co przejęłam zanim przestałam cała drżeć. Odwieziono mnie do domu bo nie byłam w stanie prowadzić auta. Tego dnia odwołałam wszystkich innych pacjentów. Nie byłabym w stanie wykonać żadnego zabiegu więcej. Przez całą dobę byłam ciężko chora.
Postanowiłam podjąć wyzwanie i pomóc tej dziewczynie w walce z czymś tak strasznym. Pojechałam następnego dnia do szpitala ale ona na mój widok zaczęła krzyczeć. Wiedziałam, że nikt jej nic nie powiedział. Poprosiłam jej męża aby usiadł przy niej i wziął ją za rękę.
Ja usiadłam z drugiej strony i poprosiłam aby przestała się mnie bać. Opowiedziałam jej o tym, że była 2 tygodnie nieprzytomna i że musiałam ją wyciągnąć z mroku a inaczej się nie dało. Opowiedziałam jej o sobie i o tym co robię a także o tym , że jestem wierząca ( dla niej to było bardzo ważne) i zapytałam czy chce abym jej pomogła. Zapytałam, bo jeśli jest już świadoma to nie rodzina decyduje tylko ona. Więc jeśli chce to spróbuję jej pomóc walczyć z chorobą.
Zgodziła się ale pod warunkiem, że mąż będzie przy niej bo się boi. Nie przeszkadzało mi to. Żaden zabieg nie wyglądał już tak jak ten pierwszy.
Jeździłam do szpitala dwa razy dziennie i robiłam po dwie serie zabiegów za każdym razem.
Była przytomna, rozmawiała z bliskimi, nawet ze mną się zaprzyjaźniła i nabrała zaufania. Po 3 dniach płyn z sądy zmniejszył się do 1,5 l i zmieniał kolor na jaśniejszy, Nerki zaczęły pracować i odstawiono cewnik , oddawała mocz na basen.
Zmniejszono dawkę morfiny o połowę. Rodzina była szczęśliwa. Ja nie. Czekałam na inne rezultaty.
Po 8 dniach usiadła sama na łóżku i chciała pójść do łazienki. Oczywiście nie miała siły ale wszyscy z tego się cieszyli. Muszę zaznaczyć, że od 2 miesięcy lub dłużej nie usiadła samodzielnie. Marzyła już o wyjściu do domu, zaczęła martwić się o innych. Mówię tu o dzieciach, mężu a nawet o mnie. Opowiadałyśmy sobie co zrobimy gdy będzie zdrowa. O tym, że zostaniemy przyjaciółkami.
Tempo było duże, zabiegi intensywne i częste ale mało czasu na proces zdrowienia. Nawet lekarze zauważyli rezultaty mojego leczenia i nie przeszkadzali. Zrobili badanie płynu z sondy i zauważyli , że spływa dużo martwych komórek nowotworowych.
Było coraz lepiej dopóty dopóki lekarz prowadzący nie wpadł na genialny pomysł ponownego założenia cewnika. Nie wiem po co bo mocz oddawała normalnie na basen bez żadnego problemu. Było to w dziesiątym dniu od rozpoczęcia mojej terapii. Tłumaczył rodzinie, że nie będzie się ona męczyć ani oni z podawaniem basenu.
Co się stało to się nie odstanie. Zrobione ale nie najlepiej bo podczas wkładania cewnika skaleczono dziewczynę i zaczął się stan zapalny pęcherza, pochwy i zaczęły rozmnażać się bakterie. Już po dobie dostała temperatury. Przyszła pani doktor i powiedziała osłuchując ją że to na pewno zapalenie płuc bo rzęzi w nich i zleciła wykonanie prześwietlenia. Poprosiłam aby zbadali mocz bo to jest ta przyczyna i żadna inna. Oczywiście zgodziła się bez problemu. Podała od razu antybiotyk zapobiegawczo na zapalenie płuc.
Cóż prześwietlenie wykazało, że płuca są całkowicie zdrowe. Ja się ucieszyłam bo przecież były tam wcześniej przerzuty nowotworowe.
Antybiotyk nie pomagał , gorączka rosła i nie malała nawet na chwilę.
Zapytałam czy zrobili antybiogram bo te bakterie, które się rozmnożyły mogą być oporne na podany antybiotyk. Pobrali mocz po raz drugi bo nie pomyśleli o tym wcześniej. Jak wykazał wynik badań antybiotyk kwalifikował się natychmiast do zmiany.
Było to 13 –tego dnia mojej terapii. Pacjentka słabła w mgnieniu oka. Co jest? Komórki nowotworowe giną, ratujemy po kolei organa a głupie bakterie zniszczą wszystko.
Nie mogliśmy zbić temperatury nawet o jedną kreskę. Podano ten właściwy antybiotyk w dużej dawce ale nie zadziałał jeszcze.
Wspierałam ją tak mocno energetycznie , że bardziej już się nie dało. Poprosiłam moich znajomych terapeutów z Europy aby robili to wraz ze mną na odległość. Wiele osób mi pomagało.
Rano 14 dnia rozpoczęcia terapii moja pacjentka odeszła. Temperatura doszła do granicy ścięcia białka. Zastałam puste łóżko w sali szpitalnej.
Był to dla mnie szok. Tak bardzo chciałam przeskoczyć tę wysoką poprzeczkę
i wygrać dla niej życie. Wygrać walkę z chorobą w najgorszym wydaniu.
Nie wiem jak by się to skończyło gdyby nie incydent z cewnikiem.
Schudłam w tym czasie 5 kg. Jak widać nie jest to obojętne dla mojego organizmu również.
Nie da się oszukać przeznaczenia. Teraz to wiem. Mogę pomóc na tyle na ile Stwórca pozwoli.
Rodzina Małgosi do dzisiaj przychodzi do mnie na zabiegi a po jej śmierci dziękowali mi za dwa tygodnie, które były im jeszcze dane aby móc z nią utrzymać świadomy kontakt. Czas na wspomnienia, refleksje, marzenia czy pożegnanie?
Mnie do dzisiaj to nie zadowala . Wiem ile może zdziałać energia , którą leczę ale muszę być świadoma że ktoś nad tym wszystkim czuwa. I jest to Bóg.

Kilka słów od samej mistrzyni uzdrawiania

Pomimo podawania tej samej energii, z tą samą siłą istnieje jeszcze – przeznaczenie. Jeden z przykładów podaje właśnie taki aby nikt nie pomyślał, że „jestem Bogiem i czynię cuda”. Jestem człowiekiem i posługuję się boską energią ale zgodnie z wolą Boga. Stąd biorą się te różnice. Na szczęście istnieje nikły procent ludzi, których nie można wyleczyć. Kiedy widzę człowieka wiem co mu dolega i wiem jak mam mu pomóc. Czasami pomocą jest przygotowanie do przejścia na drugą stronę.Darek Świerk edytował(a) ten post dnia 24.11.10 o godzinie 10:50
Asia Wysoczanska

Asia Wysoczanska j.niemiecki w
biznesie,
zarzadzanie,
administracja

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Temat przerabialam na sobie , tak podchodzilam do tego na poczatku dosc sceptycznie, az do momentu kiedy moj stan zdrowia zaczal sie polepszac :) moj przyjaciel nowotor... wiec gdybym nie wierzyla w medycyne alternatywna pewnie nie robilabym tego co robie:) A kto wie moze wogole by mnie tu nie bylo :)
Teraz ciesze sie z tego doswiadczenia.
Krzysztof T Dudziński

Krzysztof T Dudziński COACH,
Psychoterapeuta,
Hipnoterapeuta,

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Z moich doświadczeń wynika, że większość odmian raka należy do tzw.
Chorób psychosomatycznych
psyche: dusza; soma = ciało
W definicji wyrazu psychosomatyka kryje się więc twierdzenie o wzajemnej zależności dwóch elementów - psychiki (duszy) i ciała. Przysłowie "w zdrowym ciele zdrowy duch i odwrotnie" w sposób fenomenalny obrazuje tą zależność. Zwolennicy holistyki, holizmu, holistycznych metod uzdrawiania traktują człowieka jako niepodzielną całość obejmującą ciało i psychikę i zakładają podobnie jak ja, że leczenie objawów nie powoduje wyleczenia choroby tylko co najwyżej jej zaleczenie. Dlatego całościowe leczenie ciała (objawów) i duszy ( psychicznego podłoża choroby) daje szansą całkowitego wyleczenia nawet "nieuleczalnych" chorób.W praktyce stosuję analizę psychosomatycznę aby znaleźć podłoże i przyczynę wybuchu.Potem przy pomocy sesji terapeutycznych i nagrań terapeutycznych mobilizuję własne siły organizmu,
Szczegóły terapii na psychotherapie-live.de
Agnieszka Wagner

Agnieszka Wagner językoznawca,
Uniwersytet im.
Adama Mickiewicza w
Poznaniu

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Medycyna alternatywna, terapie naturalne to najlepszy sposób, żeby wyzdrowieć.
Od samego początku stawiałam tylko na siebie, dość sceptycznie podchodząc do leczenia konwencjonalnego, no bo jak można polegać na czymś, co nie daje szans na powrót do zdrowia?
Dzięki chorobie zmieniłam moje życie, ma ono teraz nową, lepszą jakość. Nauczyłam się dbać o ciało, umysł i ducha - stosuję makrobiotykę, uprawiam jogę, biegam na dystansie do 10 km, uprawiam medytację, stosuję wizualizacje, poświęcam się moim pasjom.
Mam zdiagnozowany 4 stopnień raka piersi, statystyki są w takim przypadku bezwzględne (nie będę ich tutaj cytować, bo nie uważam, żeby w jakikolwiek sposób miały się do mnie odnosić). Na przekór temu, czuję się jak nowo narodzona i jestem szczęśliwa jak nigdy przedtem. A to wszystko dzięki temu, że uświadomiłam sobie, że aktywnie brałam udział w powstawaniu choroby, a skoro tak, to mogę też kontrolować proces powrotu do zdrowia.
Obecnie studiuję terapie naturalne w Studium Edukacji Ekologicznej we Wrocławiu. Jestem żywym dowodem na to, jakie "cuda" potrafią one zdziałać. Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Agnieszka

konto usunięte

Temat: Medycyna niekonwencjonalna

Grzegorz H.:
Renata C.:
Mam pytanie. Czy metoda dr Ashkara jest bezpieczna?

Jest bezpieczna, stosuję ją prewencyjnie od kwietnia 2010. Terapię planuję zakończyć wraz z końcem tego roku.
>i gdzie masz Pan te swoje rewelacje dotyczące stosowania tej "metody" i jej bezpieczeństwa ?
Dlaczego Pan nie napiszesz,że zarabiasz na rozpowszechnianiu tego oszustwa !?

Ryszard Zielinski

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Następna dyskusja:

Medycyna niekonwencjonalna




Wyślij zaproszenie do