Wypowiedzi
-
Witam, bardzo mi milo wlaczyc sie w ten temat. Uczestniczylam przez rok w zajeciach prowadzonych przez Radka Korsaka we Wroclawiu pod koniec lat osiemdziesiatych (rowniez w obozie zimowym i letnim), potem jednak zapisalam sie na Kurs Pazdziernikowy organizowany przez Mirka Zwanego Boskim w ramach Akademii Przygody. Kurs ten byl zorganizowany po lecie w ktorym odbyl sie slawetny oboz w Bieszczadach. Pozostalam w Akademii Przygody przez kilka lat, nie opuszczalam zadnego wyjazdu i mam bardzo mile wspomnienia. Najpierw baza byla w Starej Kuzni, potem w Srebrnej Gorze.
Pamietam kiedy jeszcze w Starej Kuzni planowalismy zalozenie szkoly “lesnej”. Ja mialam w niej uczyc biologii... bralam te plany bardzo powaznie.
Az pewnwgo razu spoznilam sie na pociag, ktorym ekipa jechala na oboz (raczej na wedrowke) w Bieszczady. Szukalm ich po okolicy zalewu solinskigo i spotkalam tam dwuch chlopakow z pod Opola, ktorzy znali Boskiego (uczestniczyli bowiem w tym dzikim obozie bieszczadzkim przed kilkoma laty), wedrowalismy razem przez jakies 10 dni szukajac Boskiego z ekipa i znalezlismy. Zastalam ich w grobowych nastrojach, milczacych i smutnych. Nikt sie nie ucieszyl na moj widok. Oboz sie konczyl. Jedzilam jeszcze do Srebrnej Gory na wypady , ale bylo jakos inaczej. Wszyscy byli mili, normalni ale w grupie nie bylo dziewczyn. Potem przyszla wiosna i musialam sie uczyc do matury itd.
Dopiero po 15 latach dowiedzialam sie ze tego dnia kiedy dolaczylam w Bieszczedach do grupy, Boski podziekowal zenskiej czesci Akademii Przygody za wspolprace...
Nie mniej jednak byly to wspaniale czasy. Fantastyczne przygody.
CHetnie wracam w te miejsca i zdazylam jeszcze zaprowadzic mijego 9cio letniego syna do galerii w wewnetrznej fosie don dzona i do studni ktora zjezdzalismy do poziomu wody, zanim strefa zostala przystosowana do zwiedzania.