Temat: Gwiazdy, planety, kosmos w poezji...
Harry Martinson
Aniara (fragm.)
2.
Golonder Aniara zamknięto, znak syreny
do startu z kosmodromu utartą rutyną
i żyrowirnik zaczyna już holować
golondier w górę ku światłom zenitu,
gdzie magnetriny znoszą siłe przyciągania,
sygnał: „pozycja zero!” - i odpalenie z pola.
Niczym ogromna ważka i nieważka
żyrowiruje bez drżeń Aniara
i bez przeszkody odchodzi z ziemi.
Start rutynowy, czysty, bez zakłóceń,
żyromatyczne odpalenia z pola.
Kto mógł przypuścić, że to tej wyprawie
sądzono stać się dziwnym lotem w kosmos,
co nas oddzieli od słońca i ziemi,
Marsa i Wenus i doliny Doris?
tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski
5.
Piloci spokojniejsi są niż my,
to fatalistów całkiem nowy ród
i tylko pusty przestwór mógł ich stworzyć
z hipnozy gwiazd pozornie tak niezmiennych,
z tęsknoty ludzkiej duszy za zagadką.
Śmierć również wchodzi całkiem naturalnie
w ich kalkulacje jako wartość stała.
Lecz mimo to znać teraz, w szóstym roku,
że też w dół patrzą ze stromizny strachu.
Gdy się nie strzegą chwilę, ja spostrzegam
bacznie w ich rysach twarzy czytający -
Troska rozbłyska jak płonący fosfor
w tych oczach wiecznie coś wypatrujących.
Kobieta pilot zdradza wyraźnie,
gdy siedzi w Mimę uważnie wpatrzona
i nagle piękne jej oczy się zmienią,
zaszklą połyskiem nieodgadnionego,
niewyraźnego, a tęczówce oka
tańczy już pełno żałosnych ogników,
głodnego ognia, co szuka paliwa
dla światła duszy, by światło nie zgasło.
Jakiś rok temu powiedziała kiedyś,
że osobiście już by to wolała,
żebyśmy wzięli w dłonie łyżkę śmierci,
aby ostatni obiad zjeść i zginąć.
Wielu myślało tak samo – lecz goście
i wszyscy ci naiwni emigranci
nie wiedzą jeszcze, jak jest z nami kiepsko,
odpowiedzialność kładą na dziób statku -
odpowiedzialność ta stała się wieczna.
tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski
13.
Szóstego roku mknęła Aniara
z nie zmniejszoną szybkością ku gwiazdozbiorowi Liry.
Główny astronom wygłosił dla emigrantów
odczyt o głębi przestrzeni kosmicznej,
unosząc w ręku piękna czarę ze szkła:
Zaczynamy powoli przeczuwać, że ta przestrzeń,
w którą wnikamy, jest innego rodzaju
niż to, co przez to pojęcie rozumieliśmy
na Ziemi, oblekając je naszą fantazją.
Zaczynamy przeczuwać, że nasze zagubienie
jest jeszcze głębsze, niż mogliśmy sądzić,
że wiedza jest świętą naiwnością,
która z odmierzonej miary myślowej wizji
wykoncypowała, że Zagadka ma strukturę.
Już teraz przeczuwamy, że to, co zwiemy przestrzenią,
ta idealnie krystaliczna próżnia wokół kadłuba Aniary,
jest duchem, wiecznie niepojętym duchem,
że zatraciliśmy się w morzu ducha.
Nasz statek kosmiczny Aniara mknie
w coś, czego żadna puszka czaszkowa nie ma
i czego żadna substancja mózgowa nie potrzebuje.
Mknie w coś, co istnieje,
lecz co nie musi wędrować drogą myśli:
duch, będący czymś więcej niż światem myśli.
Tak, poprzez Boga i Śmierć i Zagadkę
mknie bez celu i śladu nasz kosmiczny statek.
O, gdyby się dało powrócić do naszej bazy,
teraz kiedy odkryliśmy, czym nasz statek kosmiczny jest:
w szkle Bożego ducha małym pęcherzykiem gazu!
Opowiem, co słyszałem o szkle
i wówczas zrozumiecie. W każdym szkle,
które wystarczająco długo stoi w bezruchu,
przemieszcza się stopniowo gazowy pęcherzyk
nieskończenie powoli ku innemu punktowi
w ciele szkła i po tysiącu lat
podróż pęcherzyka dobiega kresu.
Tak samo dzieje się w nieskończonej przestrzeni,
gdzie otchłań lat świetlnych wysklepia się
wokół przemieszczającego się pęcherzyka Aniary.
Albowiem mimo iż prędkość statku jest wielka -
dużo większa od szybkości jakiejkolwiek planety -
mierzona miarą trzeciego stopnia
odpowiada dokładnie prędkości,
z jaką przemieszcza się pęcherzyk w tej czarze ze szkła.
*
Przerażony tą jasnością uciekam zmarznięty
od hallu Mimy do czerwonych świateł
tanecznego salonu, gdzie znajduję Daisi.
Żebrzę u jej zbawiennych objęć o spotkanie,
błagam o wejście w owłosione łono,
gdzie zimna jasność śmierci nie istnieje.
Tam życie trwa w dolinach Mimy,
doliny Doris żyją w łonie Daisi,
kiedy wnikając w siebie ciepło i bezpiecznie
zapominamy, że Aniara pędzi w czarną bezdeń.
tłum. ze szwedzkiego Janusz B. Roszkowski
53.
Jedenastego roku ujrzeliśmy widok,
najbardziej znikomy ze wszystkich widoków:
oszczep, który poruszał się we Wszechświecie.
Przybył z tego samego kierunku co nasz goldoner
i nie zbaczał, lecz trzymał się kursu.
Jego szybkość była większa od szybkości goldonera,
co sprawiło, że oszczep
prędko przemknął obok nas.
A później długo staliśmy w grupkach
i z rosnącym podnieceniem mówiliśmy
o oszczepie, jego drodze i jego pochodzeniu.
Lecz nikt nie wiedział, nikt nie mógł wiedzieć.
Ktoś domyślał się, lecz nikt nie wierzył.
Nie było to coś, w co można by wierzyć,
zbyt bezsensowne jako przedmiot wiary.
To tylko szybowało poprzez Wszechświat.
Oszczep pustki mknął bezsensownie swoim torem.
A jednak widok ten miał sprawić,
że zaszły zmiany w mózgach bardzo wielu z nas:
trzech oszalało, jeden odebrał sobie życie,
a jeszcze inny związał się z jakąś sektą,
strasznie jałową i wyzutą z marzeń,
co długo zamęt wzniecała w Aniarze.
W ten sposób oszczep wszystkich równo trafił.
tłum. ze szwedzkiego Janusz B. Roszkowski
79.
Przyszliśmy z Ziemi, kraju Doris,
klejnotu w naszym systemie słonecznym -
glob to jedyny, gdzie Życie dostało
krainę mlekiem i miodem płynącą.
Opisz krajobraz ten, który tam istniał,
dni, które rano wstawały w tym świecie.
Opisz człowieka, który w wspaniałości
swego gatunku przykrawał całuny,
aż Bóg i Szatan idąc ręka w rękę
w zniszczonej, jadem zatrutej krainie
nie zbiegli poprzez góry i strumienie
przed ludźmi, co są królami popiołu.
tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski
85.
Galaktyka obraca się
jak koło ze świetlistego dymu,
bo dymem są gwiazdy.
To jest mgiełka od słonecznego żaru,
wirujący pył w świetle słońca.
Jeśli z braku innych słów mówimy „spiekota”,
oznacza to jedynie, że język nie wystarcza
do opisania tego, co zawiera w sobie ten widok.
Najbogatszy ze wszystkich język, jaki znamy,
ksynombryczny, zawiera trzy miliony słów,
a galaktyka, w którą właśnie wglądasz,
ma więcej niż dziwiećdziesiąt miliardów słońc.
Czy jakikolwiek mózg zdołał opanować wszystkie
słowa z języka Ksynombry?
Żaden.
Zaczynasz coś pojmować.
I nie pojmujesz nic.
tłum. ze szwedzkiego Janusz B. Roszkowski
100.
Nie było więcej świec do zapalenia.
Samotna lampa oświeca grób Mimy -
tu się zebrali ostatni, aby zwrócić
w bezradnej nędzy grzbiet ku morzu śmierci.
Ostatnie chwile epoki człowieczej
zwracały w płomień pytające oczy.
Tak siedział więzień niejeden na ziemi
przy swej ostatniej lampie patrząc w płomień,
słuchał, jak oto ustawia się pluton
tam za twardymi kamieniami muru,
gdzie wkrótce błysną płomienie wystrzałów.
Srogość kosmosu nie większa niż ludzka.
Twardość człowieka równa jest i większa.
Na ziemi pustka obozowej celi
kamiennym niebem więzi ludzką duszę,
słychać jak zimny kamień odpowiada:
tu władza człowieka. Tu jest Aniara.
tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski
103.
Przykręcam w lamie knot i nakazuję spokój.
Nasza tragedia skończona. Oddałem
prawem posłańca i koleją czasów
nasz los odbity w głębinach galaktyk.
Ku Liry gwiazdom mknął niepowstrzymanie
goldonder przez lat piętnaście tysięcy -
muzeum rzeczy i człowieczych kości
i suchych ziół i roślin z lasu Doris
Zamknięci w naszym wielkim sarkofagu
Mknęliśmy dalej w to pustynne morze
gdzie noc przestworzy od dnia oderwana
grób nasz sklepiała metaliczną ciszą.
Przy grobie Mimy legliśmy tu kręgiem
w wolny od winy proch już przemienieni
i wyzwoleni od gwiazd gorzkich ukłuć.
I już ogarnia nas fala Nirwany.
tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski
z tomu „Aniara”, 1956
Wszystkie części w wersji oryginalnej pt. „Aniara”
w temacie Poezja skandynawskaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.12.11 o godzinie 13:21