Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Motyw wieży

Wieża jest jednym z najstarszych archetypów, często przywoływanym przez artystów różnych epok. Obraz wieży kryje w sobie wiele odniesień symbolicznych i wpisuje się w bogate konteksty kulturowe. Ucieleśnia różnorodne, często skrajnie odmienne znaczenia; z jednej strony symbolizuje kaźń, niewolę, stracenie, grób, śmierć, zdradę, więzienie, samotność, z drugiej strony – oczyszczenie, wolność, ukojenie, spokój, piękno, majestat, wspaniałość, nadzieję, schronienie, bezpieczeństwo, medytację, przemianę.


Obrazek


Pieter Bruegel (starszy) Wieża Babel, 1563


Obrazek


Wieża Eiffla


Obrazek


Latarnia morska na Helu Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 21.06.09 o godzinie 11:32
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Motyw wieży

Jacek Kaczmarski

Wieża Babel


Spójrz w dół Gabrielu Archaniele
Gdzie tłum swój nowy wznosi chram
Na bezprzykładny ich wysiłek
Gdy chcą w nadludzkim arcydziele
Dorównać nam przez chwilę

Gdy w dół biegają i do góry
Spajając ciężkie głazy krwią
Na swym wspaniałym wspólnym kopcu
Bez żadnej kłótni awantury
Radośni są i mocni

Że wszyscy mają język jeden
By nim wyrazić jedną myśl
Tacy się widzą piękni mądrzy
Zbyt szybko chcą osiągnąć Eden
I miarą swą świat sądzić

Nie muszę nawet palcem ruszyć
By w prochy ziemi wetrzeć proch
Bo piorun rękę moją zdradzi
Człowiek zagładę nosi w duszy
Wystarczy go przerazić

Odbiorę bratu brata język
I koniec zgody Tłumiąc głos
Będę się zdradzać śledzić kumać
Na mnie polegać we mnie wierzyć
Wszak to ich los i duma

Patrz teraz Dłonie im opadły
I już nie rozumieją słów
Wieża osuwa się w mrowisko
Niech cię nie mierzi ich szkaradność
Spójrz znów
Już czysto

1979

utwór zarejestrowany na płycie "Raj" 1980

Wieża Babel –
słowa Jacek Kaczmarski
muzyka Przemysław Gintrowski
wykonanie Przemysław Gintrowski, Jacek Kaczmarski, Zbigniew Łapiński
Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 20.06.09 o godzinie 11:39
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Motyw wieży

Katarzyna Boruń

Wieża


Wznosimy ją.
Możemy jeszcze przedłużać
tę chwilę
zanim
poplączą się języki
ostre i twarde jak u kota.
Wspinamy się coraz wyżej
zanim poplączą się języki
Niech pozostanie tylko ten.
Lżejszy od dymu
wspólnie wypalonego
papierosa.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Andrzej Mogielnicki

Nowa Wieża Babel


Świat się wokół nas wciąż mniejszy staje,
Kontynenty na odległość dłoni są,
Samoloty jak z dziecinnych bajek,
Ponad głową coraz szybciej niebo tną.
Ludzie wciąż wędrują wielkim, głośnym stadem,
Z pomieszania mowy słychać jeden głos
Zbudowano drugą, większą Wieżę Babel,
Kto pamięta tamtej, pierwszej wieży los?

Świat się kurczy jak przekłuty balon,
Człowiek też maleje szybko razem z nim,
Przerażony swą niewielką skalą,
Coraz bardziej samotnieje w tłumie tym.
Stąd ucieczki nieprzytomne pustą drogą,
Jakby gdzieś coś za zakrętem było tam
I te wiersze napisane dla nikogo,
I te płótna pełne nostalgicznych plam.

Wieża Babel,
Piękny, choć nieludzki ląd,
Coraz dalej,
Czy to postęp, czy to błąd,
Coraz dalej
Coraz trudniej uciec stąd.


Nowa Wieża Babel - słowa Andrzej Mogielnicki,
muzyka Romuald Lipko, śpiewa Krzysztof Cugowski z Budką Suflera,
z albumu "Nic nie boli, tak jak życie", 1997


Utwór jest też w temacie W zamieci słowa...Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 28.12.10 o godzinie 11:25
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Tadeusz Żurawek

Wielka Sowa


Samotni strażnicy
kamiennej wieży
rozsupłują więzy wiatrów
szamoczących się za
kurtyną mgły lubią ludzi
niosących góry na
swych plecakach choć czasami
gniewa ich pośpiech z
jakim tamci przewracają
kartki lasu zapatrzeni w
bezgraniczną łagodność
brązowego pyska łani
samotni strażnicy
kamiennej wieży
starają się nie pamiętać
o równie kamienno-samotnych miastach

z tomiku "Pobocza", 2008

Obrazek

Autor wiersza i samotny strażnik kamiennej
wieży widokowej na Wielkiej Sowie w jednej osobie
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.06.09 o godzinie 11:22
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Wieża na Wielkiej Sowie

Od stu lat spogląda
z najwyższej góry wyniosła
i majestatyczna
pozwala też turystom
wdrapać się na siebie aby
mogli podziwiać
te same bajeczne widoki.

Kiedyś w niełasce
okaleczona przez wichry
i deszcze
jak staruszka chyliła się
ku ziemi
wbiegaliśmy na nią
po zniszczonych schodach
mijając po drodze
uśpione w jej zakamarkach
duchy przeszłości
kiedy wracaliśmy do domu
zostawała sama
jak nocny stróż czuwający
na posterunku.

Dzisiaj w nowej białej szacie
ma u boku młodszą siostrę
pomagającą w komunikacji
wokół stoły ławy latarnie
kilka kamer
patrzy na nią nieustannie
inne rozglądają się
po okolicy.

A kiedy ostatni wędrowca
żegna się z nią wieczorem
i schodzi z wielkiej góry
odwiedzają ją
lisy dziki sarny i jelenie
no i oczywiście
sowy
imienniczki i gospodynie
tych pięknych sędziwych gór.

29. 01. 2008


Obrazek
Autor wiersza (w drugim rzędzie drugi od lewej) jako drużynowy ZHP
ze swoimi podopiecznymi u stóp wieży na Wielkiej Sowie, wiosna 1972 r.

Wiersz jest też w temacie Góry, poezja i my
Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.03.14 o godzinie 14:56
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Motyw wieży

Wisława Szymborska

Na wieży Babel


- Która godzina? Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach.
Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu. I natychmiast potem
niebo pękło w stubłysku.
Jakże mogłam wejść,
przecież nie byłeś sam. Ujrzałem nagle
kolory sprzed istnienia wzroku.
Szkoda,
że nie możesz mi przyrzec. Masz słuszność,
widocznie to był sen.
Dlaczego kłamiesz,
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,
kochasz ją jeszcze? O tak, chciałbym,
żebyś została ze mną.
Nie mam żalu,
powinnam była domyślić się tego.
- Wciąż myślisz o nim? Ależ ja nie płaczę.
- I to już wszystko? Nikogo jak ciebie.
- Przynajmniej jesteś szczera. Bądź spokojny,
wyjadę z tego miasta. Bądź spokojna,
odjadę stąd.
Masz takie piękne ręce.
- To stare dzieje, ostrze przeszło
nie naruszając kości
. Nie ma za co,
mój drogi, nie ma za co. Nie wiem
i nie chcę wiedzieć, która to godzina.


z tomu "Sól" 1962Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 21.06.09 o godzinie 11:04
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Motyw wieży

Nikos Chadzinikolau

Wieże


Wieże wyrastają jak lonty rąk
wyższe o zachwyt ptaków,
w każdej nucie dzwonów.
Powraca szerokość widnokręgu
od trwogi do miłości
od prawdy do czynu.

Zegar pełza cichutko,
pod stopami czuję kroki trębacza,
wzrok znajduje schronienie
w kamiennej ciszy,
w której kochali się poeci
i architekci.

z tomiku "Wyzwolenie oczu", 1967r.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Ewa Najwer

Wieża strażnicza


Pamięci ks. Jerzego

Widzieliśmy z jej lunet każdy wóz,
nawet maskoty w kabinach i ściegi tapicerki,
policzyć mogliśmy każdy worek i skrzynię
Cokolwiek szło przez most – mieliśmy na wizjerze.

Widzieliśmy wzdłuż rzeki dymiące kominy, osiedla i lasy,
i mrówki ludzkie, i drobny śrut samochodów.

Byliśmy tu, aby strzec tamy i bezpieczeństwa
na obu brzegach. W razie czego dawaliśmy znać.

Ale tej nocy październikowej widocznie zadrzemaliśmy.
Było wilgotno i ciepło jak pod stosem liści. Psy szczekały
jakby czuły z daleka wilka. Ociemniałe miasto spało.

Lśniła wężowa skóra asfaltu,
natłuszczona światłem wysokich mostowych lamp. Kolejarz
rowerem wracał z pracy. Klucząc błąkał się kundel. Nic
nie było godnego uwagi.
Nie dojrzeliśmy samochodu
z przyćmionym, jak mówią, światłem, mężczyzn, co wydobyli
z bagażnika ładunek związany sznurami i wór. Głucho
zrzucili to na asfalt. Nie słyszeliśmy głosów, tylko ich
zdyszane oddechy. I jęk.
Ciężar wora szarpnął za sznury
balot oparty na barierze. Poszło to w dół i w głąb.
Gdzieś pod tamę, w kotłowisko ciemności.

Pies podbiegł do balustrady węsząc krew
i zawrócił ze zjeżoną sierścią.
Ich już nie było.
Stan porządku i ciemność trwały nie naruszone –
od tej chwili – na pewno – utrwalone na zawsze.

Nie ma w księdze wieży strażniczej zapisu.

Myśmy nic nie widzieli.

wiersz ten jest też w temacie Przemoc w majestacie prawaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.07.09 o godzinie 21:37
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Marian Jachimowicz

Wieżo pochylona


Wieżo
biegnąca kolumnami
coraz wyżej ku niebu bez granic

Wieżo
lecąca do Boga

Wieżo
z kararyjskiego marmuru

Białymi ramionami łuków
zagarniasz
przestrzeń lazurową

Otwierasz
przezroczyste skrzydła aniołów
kolumn
uniesionych nad sobą

Uniesionych wiarą
Zachwytem
Modlitwą

Ponad ból i troskę i małość
Ponad trud i zwątpienie i gorycz
Ponad zło i zawiść i mściwość

Nad choroby ułomność i rozkład
Nad pozory i wielkość

Nad samotność i pustkę i ciemność
Zabłąkanie i śmierć

Wieżo
pochylona nade mną

Wieżo ze ściśniętym gardłem
Wieżo ścięta u nieba
Wieżo zdyszana schodami

Wieżo nad własną przepaścią

Wierząca
w piękno i dobroć i mądrość

I w siłę ducha dźwigającą z podziemia

Któż cię przerósł
i ramieniem przywarłszy do siebie

pochyla
pochyla

ku ziemi.

Piza, 25 IX (- 14 X) 1980

z cyklu „Idziesz biały”, w : „Jaskółki jutra”, 1996


Obrazek
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.08.09 o godzinie 10:13
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Wieża Babel w miasteczku

Nikt się jej tu nie spodziewał
zwłaszcza w tych
czasach i z takiego błahego mało-
wymownego powodu

Na kilku skromnych plakatach
i ogłoszeniu w lokalnych mediach
syn urodzony nieopodal
tutaj wychowany który przed laty
wyemigrował daleko
za ocean ale więzi trzymał mocno
pisał tęsknił sławił
za co otrzymał tytuł honorowy
jak sędziwy weteran
wojenny i wielki szanowany duchowny

Ten syn skromny jak go tu
zapamiętano odwiedził swoje rodzinne
strony i zapraszał
chętnych na rozmowę w języku umiłowanej
przez lata rozłąki poezji

W miasteczku od wieków mówiono
różnymi językami
polskich i czeskich chłopów
kupców żydowskich niemieckich
fabrykantów i robotników
najemnych sowieckiego wojska
i ludowej władzy
a potem te wszystkie języki
powróciły
po latach tułaczki do starej
słowiańskiej polszczyzny nic więc
nie zapowiadało tej budowli

Pierwszy zjawił się język
wrodzonego kalectwa nie mówił dużo
pokazał sparaliżowane
od dziecka nogi i usiadł cicho potulnie
w kącie sali
Potem zaczęły napływać inne
języki stare zmęczone długim życiem
i najemną pracą w fabrykach
włókienniczych te rozumiały się doskonale
Przyszły też języki młodsze lepiej
wykształcone zasłużone w pracy biurowej
handlu nauce i oświacie
I na koniec przybiegło jeszcze kilka
młodych
wychowanych już na telewizji i internecie

I wszedł ten najważniejszy
dzisiaj na tym kulturalnym spotkaniu
który był kiedyś
językiem wojskowego osadnika
i matki prostej tkaczki
i dzieciarni wymieszanej bez względu
na pochodzenie na tych samych
zrujnowanych po wojnie podwórkach
na kwitnących
wielobarwnie podgórskich łąkach
i w czereśniowych sadach

I zaczął mówić czytać opowiadać
swoje na emigracji
pisane doświadczenia i poematy
i szydzić
z kraju i miasteczka z którego wyjechał
lecz z dumą nosił uniform
honorowy
I mówił dzielił na biednych i bogatych
na tych co klepią swą biedę
daleko za oceanem
i tych co tu z nią na całe życie zostali

I nikt nie umknął jego
przenikliwej skrupulatności
emigranta
obracającego w palcach z troską
po wielokroć
swą ciężko zarobioną monetę
I smagał biczem pogardy
wyniosłości
i tego z którym się razem
wychował w tym samym domu
rodzinnym
i tego co w puszce piwa pod murem
topił swoje smutki
i tego którego konkurencji
najbardziej się obawiał choć
przemawiał do niego protekcjonalnie
z nieporadnie malowaną
przyjaźnią

Tak ją tu szybko i nieoczekiwanie
wybudowano
wieżę babel w miasteczku

wiersz ten jest też w temacie Być poetą...Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.06.13 o godzinie 17:42
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Ryszard Mierzejewski:
Wieża Babel w miasteczku
Ryśku, Twój wiersz - prima, wielowarstwowe przenikanie i uniwersalny przekaz, doskonała obserwacja, gratuluję. Zainspirowałeś mnie, napisałem więc swoją "Wieżę Babel", wpisuję pod tym postem.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Wieża Babel

Wznoszona ramieniem milionów pokoleń ludzkości
wapnem zmieszanych słów
litością i wzniosłym widzeniem tłumów
pogardą zlepionych warg
mułem przywartym do ścieków
tkanina ryta zębami bezdźwięcznych odgłosów
słyszalna tylko sumieniem

Oko za oko ząb za ząb
Nienawiść wzgarda i poniżenie
Trzy siostry zwarte przymierzem

Mowa wasza niech będzie tak - tak
Słyszeli lecz nikt z nich nie słuchał
W uszach zostało na zawsze nie - tak
bo wciąż egoizm wskazówką życia

Wieża glinianych myśli zardzewiałego wszechświata podłości
egocentryzmów i chamstwa
oczu wybitych jednym wyniosłym spojrzeniem

Słowo cóż znaczy
jeśli jak mydło do zmycia brudu
kiedy pokrywa piana gęstego mułu
siebie samego nie widzi w lustrze

I idą
i szarpią się plują wraz z nienawiścią
kto pierwszy osiągnie tron wielkiej wieży

Ludzie dzieleni na jednych i drugich
swoich i obcych przyjezdnych
na lepszych gorszych
i na podludzi

Aleja milionów pokoleń bożków
i samozwańczych królów carów cezarów
despotów tyranów i barbarzyńców
wznosi swe ramię do bliskich gwiazd mgławic
lecz nie ma drogi do serca drugiego
Człowieka
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Michał M.:
Ryszard Mierzejewski:
Wieża Babel w miasteczku
Ryśku, Twój wiersz - prima, wielowarstwowe przenikanie i uniwersalny przekaz, doskonała obserwacja, gratuluję. Zainspirowałeś mnie, napisałem więc swoją "Wieżę Babel", wpisuję pod tym postem.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał

Dziękuję, Michale, Twoja "Wieża" też mi się podoba i pomyśleć, ile już wierszy o tym powstało, a temat wciąż aktualny i inspirujący. Pozdrawiam - RyszardRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 27.08.09 o godzinie 15:20
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Rainer Maria Rilke

Wieża

Tour St.-Nicolas, Furnes

Wnętrzności ziemi. Jakbyś ciasnym, śliskim
ujściem dopiero pełzł na jej powierzchnię,
oślep, potoków skośnym wyrobiskiem,
tropiąc bieg nurtu, aż niespiesznie pierzchnie,

tryśnie z łożyska mroku, poprzez który
porze się wzrok twój, jakby zmartwychwstał
aż nagle ujrzy go, jak gdyby z góry
runąć miał z tej otchłani, której nawał

ciąży nad tobą, skoro ją po ciemku,
kiedy się w ławkach obraca pochyło,
poznasz wyczuciem, w przerażeniu, w lęku:
a gdy jak byk nawiśnie czarną bryłą -:

Z ciasnoty końca na jaw cię wydziera
wietrzyste światło. Tu nieomal w locie
znów niebo widzisz, tu olśnienia sfera,
a tam się głębia krząta przy robocie

i szare dzionki jak u Pateniera,
chwila przy chwili, jednoczesne trwanie,
przez które mosty, wyciągając nogi,
skaczą jak psy na tropie jasnej drogi,

aż wśród koślawych domków w złej pogodzie
schroni się, klucząc, i na dalszym planie
zaszyje się w zaroślach i w przyrodzie.

przeł. Adam PomorskiMichał M. edytował(a) ten post dnia 21.09.09 o godzinie 06:34
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Wieża

Na straży cieni przedmurza
W koronie attyki
Stoi wsłuchana w bicie dzwonów gotyku
W podcieniach ubiczowania

Schylona wierzba swych wieków
Ludzkich odgłosów rozmów
Sporów i skarg
Na drodze do zamkowych komnat
Krzywa szyja śląskich dożów
Widnokrąg z niej wcześnie zacienia swe wrota
Nie szczędzi zachwytu
Dla wygiętych w przestworzach
Oddechów spłoszonych wnet ptaków
Pod kołyską wieczoru

Spleciona legendą obłędu kaprysów człowieka
Po nocy samotnej wśród zgliszczy pamięci


Obrazek
Ząbkowice Śląskie (d. Frankstein) - Krzywa Wieża,
fot. Michał Maczubski

Wiersz znajduje się także w temacie Poezja i fotografia - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 06.10.09 o godzinie 23:48
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Motyw wieży

Blaise Cendrars*

Wieża


1910
Castellamare
Na kolację jadłem pomarańczę w cieniu drzewa pomarańczowego
Kiedy nagle...
To nie był wybuch Wezuwiusza
To nie była chmara szarańczy jedna z dziesięciu plag egipskich
Ani Pompeja
To nie były ryki zmartwychwstałych potężnych mastodontów
Ani Trąba Ostateczna
Ani ropucha Pierre’a Brisseta
Kiedy nagle
Ognie
Wstrząsy
Skoki
Iskry symultanicznych horyzontów
Mój penis

O wieżo Eiffla!
To nie ja ubrałem cię w złoto
To nie ja kazałem ci tańczyć na kryształowej posadzce
To nie ja ofiarowałem cię Pytonowi jak kartagińską dziewicę
To nie ja włożyłem na ciebie grecką szatę peplum
To nie ja kazałem ci błądzić pomiędzy menhirami
To nie ja nazwałem cię gałązką Dawida ani Drzewem Krzyża
Lignum Crucis
O wieżo Eiffla
Wielki sztuczny ogniu wystawy światowej!
Nad Gangesem
W Benares
Pomiędzy kukłami onanistów ze świątyń hinduskich
Ponad kolorowymi okrzykami plebsu Wschodu
Pochylasz się urodziwa Palmo!
To ty w legendarnych czasach hebrajskich
Pomieszałaś ludzkie języki
O wieżo Babel!
I tysiąc lat potem językami płomieni opadłaś na głowy Apostołów
zgromadzonych w twym kościele
Na otwartym morzu jesteś masztem
A na biegunie północnym
Lśnisz swoim telegrafem bez drutu w majestacie północnej zorzy
W eukaliptusy wplatają się liany
Kiedy stara kłodo płyniesz Missisipi
I
Rozwierasz pysk
To kajman chwyt udo Murzyna
W Europie jesteś jak szubienica
(Chciałbym być wieżą wisieć na wieży Eiffla!)
Gdy słońce zachodzi za tobą
Głowa Bonnota stacza się spod gilotyny
To ty w sercu Afryki gonisz
Żyrafę
Strusia
Boa
Równik
Monsuny
W Australii zawsze byłaś tabu
Jesteś bosakiem którego kapitan Cook używał aby sterować
statkiem awanturników
O niebiańska sondo!
Dla Symultanisty Delaunaya któremu dedykuję ten wiersz
Jesteś pędzlem zanurzonym w świetle

Gong tam-tam zanzibar zwierzę w dżungli promienieje X ekspres
lancet symfonia
Jesteś wszystkim
Wieżą
Antycznym Bogiem
Nowoczesnym zwierzęciem
Słonecznym widmem
Tematem mojego wiersza
Wieżą
Wieżą świata
Wieżą w ruchu

sierpień 1913

tłum. Kazimierz Brakoniecki

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.05.11 o godzinie 14:58

konto usunięte

Temat: Motyw wieży

Anna Piwkowska*

Wieża Babel


Bywam pusta jak ul i pełna jak ul.
Złote pszczoły tańczą w moim brzuchu,
opite nektarem i słońcem,
kiedy wszystkie moje-nie-moje-córki
wychodzą mi na spotkanie.
Wysiadają z pociągów o 4.20 rano,
z mokrymi włosami i niezaspokojonym blaskiem
w szmaragdowych, czarnych i niebieskich oczach.
Moje córki marzą o sławie nieśmiertelnej
i wszystko jest jeszcze możliwe.
Nikt nie jest w stanie pozbawić ich złudzeń,
kiedy tak biegną, Olbrzymki o złych sercach,
Dydony, Wlkirie, Sakuntale.

Można być złą kobietą i dobrym człowiekiem, prawda?
powiedziała przekornie ta najmłodsza,
kiedy mierzyłyśmy kolejne płaszcze,
a ona wybierała uważnie i z namysłem:
długi, czarny, z kapturem, podobny do habitu,
i zielony, podszyty wojskowym sznytem,
a także niebieski, jedwabny.
W każdym z nich była inną kobietą.
Jej zwielokrotniona sylwetka odbijała się
w rytm tańczących, obrotowych luster.
Lśniła i zbroiła się jak na wojnę, na wielką ciszę, na bal.
I choć jeszcze wiele razy zgubi podczas kąpieli pierścień,
zawsze odnajdzie go jakiś rybak,
w ciemnym i mokrym brzuchu wyłowionej ryby.
To ona powije syna, a król odzyska pamięć,
choć teraz myśli, że będzie rodzić tylko odważnie córki.


Bo moje córki chcą mieć swoje córki:
Dydony, Walkirie, Sakuntale.
Chcą rodzić dzieci, pisać książki, mieć dom nad oceanem,
leczyć, uzdrawiać, ocalać.
Chcą stworzyć sens choćby z miseczki ryżu
i patrzeć, jak fale uderzają o brzeg,
obmywają ziarenka piasku do kości,
do samego jądra istnienia, aż zostają tylko bursztynowe korale
albo perły, które lśnią zwycięsko na ich młodych szyjach.
Bo one wyszły z morza, z otchłani, z głębi, z ciepła i z ciemności.
Wieczność jest ich prawdziwym życiem:
ta chwila, kiedy nawlekają srebrną igłę,
żegnają na zawsze, pieką pierniki, całują,
malują jajka na piękny szkarłatny kolor,
kupują sukienki, książki i pończochy.

Wyjdź na balkon, powiedziała ta średnia,
kiedy spadł deszcz na świeży, puszysty ogród.
Burza łamała gałęzie różowych kasztanów,
a grzmoty schodziły w głąb ziemi.
Za nami, w bibliotece, trwał koncert.
Ale ona już nie słyszała fletów, smyczków i waltorni.
Widziała, jak przez ogród przejeżdżają zbrojne dziewczęta,
konno lub na rydwanach zaprzężonych w wilki,
tratując granatowe, podbite złotem bratki.
Ale ogród i tak był piękny, pełen poległych bohaterów
odprowadzanych prosto do Walhalli.
Patrzyłam, jak ta średnia płynie w łodzi, w krwawej ulewie.
Można być zła kobietą i dobrą matką, prawda?
zapytała przekornie, kładąc rękę na swoim ciepłym brzuchu.


W takim dniu jestem pełna jak ul i nie ma przy mnie mężczyzn,
którzy przecież są zawsze. Odjechali na wojnę
albo właśnie świętują powrót ze zwycięskiej wyprawy.
Tańczą wokół ognia, który rozniecili
z suchego drzewa i kryształowego węgla.
Tańczą z medalionami na sercu,
w których przechowują wizerunki kobiet.
Kochają te Dydony, Walkirie, Sakuntale
tak samo, jak one kochają ich:
bohaterów powracających do domu.
Moje córki-nie-córki wiedzą to wszystko,
ale muszą na chwilę odejść.
Chcą być same, aby iść przez las,
przenieść ogień, słowo, tajemnicę.

Można być złą kobietą i dobrą władczynią, prawda?
zapytała przekornie ta najstarsza,
kiedy odprowadzałam ją na dworzec.
Miała plecak i rower: starą damkę z Amsterdamu,
na której zamierzała przemierzać świat.
Była nomadką, podróżniczką, cyganką
i niegdzie nie potrafiła zapuścić korzeni.
Ale wiedziałam, że to właśnie ona, najstarsza,
użyje podstępu, potnie skórę ofiarnego zwierzęcia na drobne paski,
założy stolicę, zapanuje nad miastem
i nigdy już nie pozwoli się z niego wygnać.


W dniu kiedy jestem pusta jak ul, moja prababka boi się.
Umiera w szpitalu w Milanówku i zapomina ojczystego języka.
Albo przeciwnie: przypomina sobie język słodkich łąk,
ciemnych borów i tajemniczych bóstw.
Język ptaków i dzikich zwierząt,
rwącej, rozgrzanej od upału Żejmiany
i gadających, suchych żagarów,
wrzucanych do ognia w zimowe wieczory.
Gdy mój ojciec wbiega po schodach, pielęgniarki szepczą:
mówi w jakimś dziwnym języku, którego nie można zrozumieć.
Ale ona jest na trzy dni przed śmiercią
i wypowiada ostrożnie, ważkie słowa już tylko po litewsku.
Może modli się, a może wspomina.
W każdym razie szykuje się do przeprawy.
Moja babka rozumie ją i rozumie ją także moja matka.
Ale we mnie nie ma żadnych słów, którymi mogłabym ją pocieszyć.
Znam tylko jedno jedyne, wyniesione z dzieciństwa: apelsina.
Okrągła oranżowa pomarańcza, soczysta i pachnąca.
Ale to za mało i moja prababka odchodzi ode mnie bez pożegnania.
Ul jest pusty. Więź zostaje zerwana.

Jednak kiedy przychodzą do mnie moje trzy córki,
wierzę, że już nigdy żadna z nas nie będzie mówiła
w jakimś dziwnym języku, którego nie można zrozumieć.
Wierzę, że zgłębimy tajemnicę wieży Babel, poznamy języki.
Mówię do nich przez pamięć mojej babki i prababki: apelsina.
I wyciągam owoc: okrągła oranżową pomarańczę.
Nie jabłko, nie żebro, nie drzewo, tylko to dziwne słowo z dzieciństwa.
Apelsina okrągła i życiodajna jak słońce.

Wilno-Warszawa, 2007

z tomu „Farbiarka”, 2009

*notka o autorce w temacie Samotność
Marta K. edytował(a) ten post dnia 23.10.09 o godzinie 14:29
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Jarosław Iwaszkiewicz

Wieże


I

Witaj arko wysoka, wieżo wspaniałości,
Taka jakąm cię widział o wschodzącym słońcu,
W dnie kiedy ON powitał jak zwyczajnych gości
Nas w progu Watykanu, u progu wieczności

Biała arko przymierza pomiędzy światami,
Pomiędzy wieżą, w której cieniu tkwi moja kolebka,
A cmentarną wieżyczką - zmiłuj się nad nami -
Gdzie cały świat spoczywa pod żałobnym czepkiem.

Na białych wysokościach błękitne imadła
W rozbłysku wspominają losy zakończone,
O pozwól mi raz jeszcze, Ty, gwiazdo upadła
Zaświecić sercem w moje własne strony.

Człowiek jak pies bezradny czeka przeznaczenia,
Nad jego głową linie planety się łączą,
Naszych gwiazd nie odróżnia od innych promieni,
Już zgasły. Sprawy ludzkie tak oto się kończą.

II

Hölderlin całe życie
Spędził w wieży
I udawał obłąkanego

Myśmy byli obłąkani
I szaleni, i zagubieni,
Ale nasza wieża
Istniała w imaginacji

Gdy zasypiam
Odlatuję na wieżę
I sypię płatki kwiatów
Na ciebie

Gdy budzę się
Wieża wali się
I jestem znowu sam
Jak w chwili stworzenia

I krzyk mimowolny
Wykwita mi w gardle
I myślę:
Wszystko już było

I wszystkie płatki kwiatów
Którymi ciebie zasypałem
Zdarte są ze mnie

Z mego czoła
Z mego serca
Z moich lędźwi

I bolą bardzo...

III

Kulejąc na kosturze zrąbanym z gorąca
Garbi się wiecznie człowiek nad jałową glebą
I jak znaki tragiczne, runy nieznaczące
Rozstawił wszędzie wieże sięgające w niebo.
Idą więc gromadami lub stoją osobne
Gdzieś z morza wyrastają, nad skałami stoją,
Gotycko wyrzeźbione, albo nieudolnie
Świecą łatami cegły lub tłumem się roją
Strącając potępionych, unosząc wybranych
Na skrzydłach ptaki-liry, wróblich i bocianich
W obłoki mierzą, w gruz się rozpadają
Kamieniem w kamień biją, cegłą cegłę gonią
Aż się wszystko zaciera i niknie w konturze,
I widać tylko stopy co pną się ku górze.
Pośrodku stepu jak żuraw wyrasta
Obfita w dzwony, ptaki i poblaski,
Im wyżej wieża sięga tym step bardziej płaski
Tym dalsze chmurne miasta,
Zacierające ostrowy, mogiły, burzany.
Księżyc czasem czerwony przez obłoki chore
Proroczym palcem mierzy w Wernyhorę
I w stepie cichym jak wielki parawan
Ptaszyna poranna, rozkrajany kawon,
I sierp połyska,
Niby na głowie starca trójmistyczna mitra
Cała kryta rzeźbami świątynia Dymitra
Nożów i krwawych koszul błękitna kołyska
Obłoków tych kopuła, kopuła wyniosła,
Nagle się w jasny obraz przeaniela
I rozumiem zatajone w gąszczach i zaroślach
Przemieniające się słowa proroka Daniela.
Mickiewicz szukał takiej wieży Tabor
Gdzie by mu się kręgosłup przeistoczył w ducha
Jeszcze tam gdzieś po stepach przystaje i słucha
Bo mu się ton wysoki w listowie zagrzebał.
A liście wiatr cmentarny po polu przegania
I słychać tylko wycie. I nie słychać grania.

Paryż 20-30 stycznia 1980

z tomu "Muzyka wieczorem",
Czytelnik, 1980
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Motyw wieży

Pablo Neruda

Wieża


W tej wieży myślącej
już po bitwach:
mgła, powietrze i światło dnia
oblegały ją i odeszły.
Zostałem wobec nieba i kartki papieru,
ze słodyczą samotną i z powinnością.

Z czystej ziemi ta wieża
nienawiścią i morzem odległym
wstrząsana,
falami nieba,
więc w linii, w słowie
ile sylab? Czy coś powiedziałem?

Piękna jest niepewność rosy,
gdy spadając o świcie
oddziela
noc od poranka
i trwa w swej lodowatej ofierze
z drżeniem, aż ostrze słońca
rozrani ją śmiertelnie.
Wciąż nie wiemy,
czy to my zamykamy oczy,
czy noc
w nas otwiera innych oczu gwiazdy
i czy drąży w murze naszych przylśnień,
aż otworzą się jakieś drzwi.
Ale sen
jest ubraniem pośpiesznym,
które strzępi się, gdy żywiej zadrży
jakiś cień
i u stóp nam opada, bezludne.
Gdy znów się ruszy, dzień już przez nas
płynie.

Taka jest wieża, z której widzę jasno
to, co między światłem a podskórną wodą:
czas ze swoim mieczem.
Pędzę wtedy do życia,
chwytam w nozdrza powietrze
i ponosi mnie hen pustynia,
która narastała nad miastem,
sam z sobą mówię, nie wiedząc, z kim mówię,
liście ciszy obrywam
wysokiej.

tłum. Krystyna Rodowska

z tomu "Pełnomocnictwa", 1962

notka o Autorze oraz linki do innych wierszy
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
linki do pozostałych wierszy w temacie Oda
Michał M. edytował(a) ten post dnia 22.02.10 o godzinie 23:12

Następna dyskusja:

Angelologia i dal..., czyli...




Wyślij zaproszenie do