konto usunięte
Temat: Jak tu singlem nie być?
Cześć,Przejrzałem większość ostatnich topików na forum, i skonstatowałem że jak zwykle jestem nietypowy. Single to najczęściej ludzie którzy albo ostatnio nie byli w związku, albo dawno nie byli w związku, albo bywają w bardzo przelotnych związkach i nie wiążą ich wcale z czuciem się singlem. W moim przypadku sprawa ma się inaczej - nigdy nie byłem niczym innym, i nie jestem pewien czy byłbym w stanie, chociaż czegoś niokreślonego mi w życiu brakuje.
Zawsze byłem indywidualistą, wolałem własne zdanie i dochodziłem do niego powoli, nie poddawałem się presji otoczenia. Zakochany w książkach, poznawaniu świata przez nie, nauce tego czego faktycznie próbują uczyć w szkołach przebyłem moje dzieciństwo nie zwracając większej uwagi na równieśników. Nie ufałem moim znajomym na tyle by chodzić na jakiekolwiek imprezy, kiedy już poszedłem na parę, nie czułem się na nich dobrze, nie rozumiałem co się dzieje, źle znoszę muzykę którą czuć w żołądku, i nigdy w życiu nie tańczyłem, więc nie sądzę bym to umiał. Nie trafiła mi się przez długi czas dziewczyna która byłaby mnie w stanie sobą zainteresować, a kiedy raz wreszcie spotkałem taką, sam okazałem się nie być dla niej interesujący. Ale to był tylko jeden pik w długim ciągu zainteresowań i zauroczeń różnymi rzeczami - książkami, grami komputerowymi, anime, grami massive-multiplayer, itp. Zakochałem się przejściowo w japońskim anime i języku, mocniej w angielskim języku i kulturze, polskie filmy, seriale i książki przesiąknięte są dla mnie atmosferą kultury zanurzonej w bezsensownej religii, i martyrologią patriotyczną i z trudem je znoszę. Spędzałem czas od świtu do nocy pasjonując się rzeczami. Przebyłem studia, zdobyłem pracę i doświadczenie w programowaniu gier w językach niskiego poziomu, zaspokoiłem wszystkie moje małe marzenia, kupiłem co chciałem posiadać. Obecnie pracuję w domu, prawie wszystkie osoby z którymi "rozmawiam" pisują na Facebooku, G+, przeróżnych angielskojęzycznych forach internetowych, i praktycznie nie mam powodu do wychodzenia gdziekolwiek i cokolwiek, pomijając może wyprawy na basen żeby mechanicznie ponapinać mięśnie i zrzucić w ten sposób trochę wagi, czy długie spacery by urozmaicić zmieniającym się otoczeniem wykład słuchany w audiobooku.
Ale z upływem lat wszystkie moje rozrywki zaczęły mi się nudzić. Czytanie książek, nawet historycznych, słuchanie wykładów, nawet z MIT i Oksfordu, po jakimś czasie wnosi tylko niewielką poprawkę do mojej wiedzy o świecie i światopoglądu, i nie rozpala już moich emocji tak jak kiedyś. Coraz częściej zacząłem się zastanawiać czy coś tracę przez to że nie tracę czasu na próby uwodzenia kobiet, spotkania na kawie, wyprawy do kina na straszliwie nudne mainstreamowe filmy czy przesiadywanie w knajpach, w dymie i hałasie.
Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Być może, skoro te zajęcia nie przyciągały mnie nigdy, nie jestem po prostu osobą która byłaby w stanie czerpać przyjemności z bycia w związku - jeśli knajpy i prezentowanie siebie przed widownią drugiej osoby to wszystko o co miałoby w nim chodzić. Widzę związek jako rozumienie się, ufanie sobie, podziwianie siebie i pobłażanie sobie wzajemnie - ale jak czytam rozmowy osób w wątkach takich jak ten, czy też profile osób na portalach internetowych, wyczuwam w nich raczej przepychanki słowne, instynktowną obronę przed wyimaginowanymi obrazami które spotkały ludzi kiedyś, chęć by zwrócono na nie uwagę, ale bez uporządkowanego spojrzenia na życie.
Mój przeciętny dzień zaczyna się od czytania wiadomości z wielu portali internetowych, przejrzenia co zostało napisane na forach internetowych i partycypacji w dyskusjach, potem praca, w tym samym pomieszczeniu, wieczorem książka elektroniczna, audiobook czy film dostępny przez sieć, sen i dzień kolejny. Nigdy nie nauczyłem się jeździć samochodem, bo nigdy nie potrzebowałem znaleźć się w żadnym odległym miejscu na tyle często by się to opłaciło. Czy teraz, gdy mam już prawie 34 lata, jest sens spróbować zmienić się diametralnie, na tyle by wychodzić w miejsca które nie stanowią części mojego normalnego życia, spotykać się z kobietami, skoro nigdy nie byłem stanie prowadzić lekkiej konwersacji i najczęściej potrafię brać rzeczy tylko w ich dosłownym sensie, i poza stricte naukowymi uwagami znajduję tylko najbanalniejsze słowa by powiedzieć czy robią na mnie wrażenie czy nie bardzo? Przecież nie szukam nikogo komu podobałyby się glównie tańce, samochody, stroje czy podróże, a raczej osoby z własną osobowościa, która jednak byłaby w stanie zrozumieć i rzeczowo skrytykować moje myśli, zmusić mnie do refleksji, skłonić bym szerzej otworzył oczy i spojrzał na nią, zadziwił się jej słowami i uśmiechnął. Taka osoba równie dobrze może siedzieć gdzieś w swoim domu i nie ma najmniejszej chęci się stroić, malować czy wychodzić - więc sie nie spotkamy. Taka osoba może nie istnieć, to może być tylko kartonowy ideał, obraz który maluję w swoim umyśle bez jakiegokolwiek praktycznego doświadczenia na ten temat. Albo też, mogę się zauroczyć, związać, a potem okaże się, za późno, że to nie to, i stworzyłem sobie tylko osobiste piekiełko.
Być może powinienem raczej popracować nad umiejętnością odprężania się, odpoczywania bez potrzeby obecności innej osoby by wywołać wrażenie że jestem na właściwym miejscu w świecie, zapominania o rzeczach do wykonania by utrzymać się na powierzchni życia we własnym zakresie. Czuję się za leniwy (za stary?) by czynić cokolwiek więcej w celu poszukiwania partnerki niż tylko pisanie postów na sieci. Za leniwy nawet na przeglądanie profili na serwisach randkowych, po przejrzeniu 200 pierwszych, wysłaniu paru "oczek" czy "uśmiechów" i braku jakiejkolwiek reakcji. Swoją drogą, dlaczego portale randkowe nie zamieszczają próbek głosu? Filmików z mimiką twarzy? Znałem dziewczyny o przeciętnej urodzie, których głos potrafił mnie zauroczyć, albo to sposób w jaki się poruszały czy uśmiechały był tym czymś. Ale czy to coś starcza na lata? Nie sądzę, a charakter który mnie dopełnia byłby na całe życie.
W każdym razie, sądzę że przeciętna osoba która szuka, odrzuca, nie znajduje ale szuka wciąż na nowo ma o wiele więcej szans na powodzenie w tym zakresie niż ktoś z takim nastawieniem jak ja, nie przekonany że wysiłek jest wart podejmowania. Myślę że to powinno poszukujących podnosić na duchu. A sam liczę na minimum zainteresowania i krytykę w tym wątku. Co zapewne oznacza że nikt nic nie powie :)