Temat: i co? :)

I co z tymi Polakami?
Jacek M.

Jacek M. it-create/
it-security/
it-helpdesk

Temat: i co? :)

Oto co napisął na ten temat Dariusz Ratajczak

Polski ślad na Haiti

W 1802 r. przebrani we francuskie mundury Polacy ruszyli na 16 stateczkach na San Domingo (Haiti). Ich zadanie polegało na uśmierzeniu murzyńskiego buntu, który od wielu już lat skutecznie kwestionował francuskie władztwo nad tą wyspą. W ciągu 2 miesięcy ciężkich walk z powstańcami Polacy ponieśli straszliwe straty. 2 polskie bataliony uległy niemal całkowitej zagładzie. Kolejne posiłki przysłane na wyspę w marcu 1803 r. nie wpłynęły znacząco na rozwój wydarzeń. Ostatecznie Francuzi zostali wyparci z części San Domingo, wszelako niektóre oddziały broniły się aż do roku 1809.

Historycy obliczają, ze podczas nieszczęsnej wojny Francuzi stracili 40 tysięcy ludzi. Z 6 tysięcy Polaków aż 4 tys. znalazło grób na Haiti, 200 wywędrowało na Kubę, Jamajkę i do Stanów Zjednoczonych, 330 powróciło do Francji. Natomiast- i to jest dla naszych rozważan istotne- 400 uzyskało obywatelstwo niepodległego Haiti.

Jest rzeczą oczywistą, ze podczas pobytu na wyspie nasi dzielni żołnierze nie pozostawali obojętni na wdzięki miejscowych czarnych kobiet. Często były to związki przelotne, według zasady: wojak „zrobił swoje” i za chwilę poległ lub zmarł na żółtą febrę (niestety, chorobom sprzyjał niehigieniczny tryb życia Europejczyków , którzy w koszmarnym klimacie marnowali dodatkowo siły na całonocnych pohulankach zakrapianych napojami spirytusowymi), niektóre jednak okazywały się trwałe, a już na pewno dotyczyło to owych kilkuset Polaków, którzy zdecydowali się pozostać na Antylach.

No właśnie, czy Polacy pozostawili zauważalny, własny „ślad genetyczny” na wyspie? Czy do dnia dzisiejszego żyją tam potomkowie „polskich Haitańczyków”? I owszem- żyją. Dwa przykłady: jeden sprzed 80 lat; drugi- nieomal współczesny.

Swego czasu wydano w Nowym Jorku książkę zatytułowaną: „Biały Król Gonave” (The White King of Gonave). Opisywała ona niesamowite losy amerykańskiego Polaka, niejakiego Faustyna Virkusa z „U.S marines”, który stacjonował w II połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku nieopodal haitańskiego Gonave. Otóż pewnego dnia nasz rodak podsłuchał 2 towarzyszących mu tubylców klnących po... polsku: „ do jasnej i ciezkiej cholery”. Nazywali się swojsko: Jasinski i Polyniec.

Potomkowie polskich legionistów zaprowadzili go do pobliskiej wioski. Wkrótce miejscowa ludność podniosła Virkusa do godności monarszej.Stał się Faustynem II, Królem Gonave. Celem poznania zwyczajów wieśniaków przydano mu 2 młode dziewczyny do pomocy- Marię Korzel i Andreę Rybak. Faustyn poczynał sobie wcale rozsądnie. Napisał konstytucję, zakładał szkoły, wprowadzał nowinki rolnicze. Po pewnym jednak czasie przypomnieli sobie o nim Amerykanie, a konkretnie Kongres, który oskarżył żołnierza o utrzymywanie haremu (co być może nie było dalekie od prawdy).Zmuszono go ostatecznie do abdykacji. Gdy umarł, jego ciało pochowano z honorami właściwymi władcy na Arlington Cemetery. Podobno dopilnowali tego wdzięczni „polscy Haitańczycy”.

Kilkanaście lat temu na Haiti pojawił się amerykański przedsiębiorca polskiego pochodzenia, Jerzy L.Pujdak. Wprawdzie jego plany wybudowania hotelu na wyspie okazały się niewykonalne, ale dzięki uprzejmości najwyższych władz haitańskich udało mu się odwiedzić wioskę zamieszkaną przez potomków polskich legionistów. Konkretnie chodziło o miejscowość Cazai położoną 70 mil powietrznych na północny-zachód od stołecznego Port-au-Prince.

Po przybyciu na miejsce helikopter Pujdaka otoczyło mrowie osobników obojga płci. Wielu z nich miało jaśniejszą niż w sąsiednich osadach karnację skóry, takoż jaśniejsze włosy (czasami proste) i niebieskie oczy. Ponadto nie można było nie zauważyć na ich twarzach słowiańskich wyróżników. Pujdak opisuje na przykład pewnego rolnika z zadartym nosem, krótkim wąsikiem i wydatnymi policzkami, który wyglądał tak, jak gdyby przed chwilą jeszcze siedział sobie na ławeczce przed swym domostwem pod Krakowem. Albo piękną i dumną Zofię Grochowski przypominającą postawną polską góralkę. Wprawdzie jego rozmówcy nie pamiętali już o polskich korzeniach, niemniej jednak byli świadomi swej „inności”. Co więcej, fakt ten napawał ich dumą.
Jacek M.

Jacek M. it-create/
it-security/
it-helpdesk

Temat: i co? :)

Małe niedopatrzenie,powyższy artukuł pochodzi z http://www.krajski.com
Pozdrawiam autora :)

Stan K.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Temat: i co? :)

Zainteresował mnie ten temat poszukałem w sieci i
napisano na

"Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne GNIAZDO -
Do dziś w górskich wioskach: Cazale, La Valee de Jackmel, Fond des Blancs, Port Salut i St. Jean du Sud czarne jak smoła dzieciaki mają niebieskie oczy, orle nosy i poprzekręcane polskie nazwiska"

i kilka linków dla zainteresowanych
http://karaiby.reggaenet.pl/haiti/22.php
http://www.angelfire.com/mi4/polcrt/PolesinHaiti2.html
http://picasaweb.google.com/jordanpyda/ArmatyIForty?au...

Temat: i co? :)

i to jest jescze dośc ciekawe ze względu na miejsce prowadzenia zbioru
http://www.swisspass.ch/p_ewiden/lacin/Haiti_lista.pdf



Wyślij zaproszenie do