Temat: Gdzie kończą się nasze granice i zaczynają granice...
Hmmm... granice... ciężki temat, twardy orzech.
Sprawa jest niejednoznaczna. Czym w ogóle są granice? Konstytutywnymi wolnościami drugiego człowieka, czy wolnościami, jakie on sam sobie nadał?
Jeśli napiszę, że są to wolności konstytutywne - to kto ma prawo je nadać? Jeśli napiszę, że człowiek sam je sobie nadaje, to czy nie nada sobie zbyt wielkich wolności i granic?
Kiedy pobiję człowieka A, który akruat bije człowieka B, to przekroczyłem granice człowieka A. Ale on wcześniej przekroczył wolności i granice człowieka B. No chyba, że człowiek B jest masochistą i to lubi. :P
Tutaj odpowiedź jest prostsza niż w sytuacjach terapeutycznych, bo czyjaś granica została przekroczona i żeby temu zaradzić, trzeba przekroczyć granicę agresora.
W sytuacji terapeutycznej mamy często człowieka, który sam się niszczy i trzeba przekroczyć jego granice, dla jego dobra.
I kolejna zagadka. Kto dał mi (czy innemu terapeucie) prawo do oceniania, co dla drugiego człowieka jest dobre, a co jest dla niego złe? Religia? Nauka? Imperatyw kategoryczny Kanta? Doświadczenie? Intuicja? I czy któreś z tych ma rację?
Jak już mówiłem - trudny temat. Wiele pytań, mało logicznych i naukowych odpowiedzi.
Ja kieruję się intuicją, doświadczeniem (swoim i innych) oraz pewnym światopoglądem, dzięki któremu wyznaję kilka ponadczasowych (oczywiście wg tego światopoglądu) wartości.
Ale jeszcze co do terapii i przekraczania granic. Podobno Edison bał się ciemności i dlatego próbował łatwo, lekko i przyjemnie rozświetlić nam życie. Co byłoby, gdyby jakiś psychoterapeuta stwierdził, że tę fobię zlikwiduje?
Ciężka sprawa, twardy orzech...
Michał Maksymilian Przyborowski edytował(a) ten post dnia 30.10.09 o godzinie 01:13