Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: Ewolucja w zgodzie z Bogiem Dowodem jest choćby latanie:...

Ewolucja w zgodzie z Bogiem
Teoria Darwina nie tylko nie kłóci się z religią, ale jest jej potwierdzeniem – uważa Francisco J. Ayala, laureat Państwowej Nagrody Naukowej Stanów Zjednoczonych. Bo czyż założenie, że Bóg stworzył niedoskonały świat, który nie ma potrzeby ulepszania się, nie brzmi jak bluźnierstwo?


La Vanguardia: Czy musi pan jeszcze bronić w USA ewolucji przed religiami, które ją negują?

Francisco J. Ayala: Stany Zjednoczone mają społeczeństwo ukształtowane przez kolonistów wygnanych z Europy właśnie za swe przekonania religijne. To przeświadczenie stanowiło fundament dla populizmu religijnego, który tłumaczy znaczną część amerykańskiej kultury.

I tenże właśnie populizm religijny zanegował naukowe dowody ewolucji.

Tak, często mówi się o konflikcie między religią i ewolucją...

A jakie jest pańskie zdanie?

Że ten konflikt nie istnieje. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie: teoria ewolucji łatwiej daje się pogodzić z osobowym Bogiem niż kreacjonizm czy teoria inteligentnego projektu.

Dlaczego?

Kreacjonizm czy teoria inteligentnego projektu to w rzeczywistości przekonania bluźniercze...

?

Bo gdyby stanowiły pewnik i gdyby ewolucja była czystym wymysłem, Bóg ponosiłby ostateczną odpowiedzialność za błędy w konstrukcji człowieka i na przykład za okrucieństwo niektórych drapieżników czy pasożytów, by wymienić tylko niektóre z mnóstwa oczywistych niedoskonałości.

Czy ten kryzys zakończy się w sposób darwinowski? Przetrwają najlepsi?

Ideolodzy dzikiego kapitalizmu chcieli widzieć w darwinizmie i selekcji najlepiej dostosowanych osobników naukowe alibi usprawiedliwiające nadużycia i niesprawiedliwość społeczną.

Czy można to przełożyć na rynek przedsiębiorstw, gdzie utrzymują się tylko najlepsi, i czy to samo dotyczy najbardziej przydatnych pracowników?

Darwinizm społeczny nie jest teorią ewolucji, lecz zwykłym usprawiedliwieniem skąpstwa.

Czy ewoluujemy dlatego, że współpracujemy i ratujemy najsłabsze jednostki, czy też dlatego, że rywalizujemy i je tępimy?

Rozróżniam altruizm biologiczny i moralny. Ten biologiczny stanowi kalkulację genetyczną: jednostka poświęca się jako nosiciel, by jej geny przetrwały w innych osobnikach.

W filmach dokumentalnych roi się od samic, które umierają za swoje potomstwo.

Altruizm moralny jest natomiast właściwy tylko ludziom. Nie kieruje nami chęć utrwalania własnych genów: działamy na rzecz innych nawet ze szkodą dla siebie samych, bo chcemy, by nasze działania miały konsekwencje i by te konsekwencje były dobre dla innych.

Czy nie jest to poświęcanie naszych ciał, by przetrwały nasze idee?

Nie uważam, by ekstrapolowanie procesu biologicznego na kulturalny było dobrym pomyłem. Dobór naturalny to sposób przystosowywania się organizmów do środowiska i nie ma on odpowiednika w sferze społecznej.
Dawkins sugeruje, że istnieją geny biologiczne i memy (idee) kulturalne: utrzymują się tylko te najbardziej przydatne dla społeczeństwa.

Mój przyjaciel Dawkins jest wielkim propagatorem nauki, ale nie wierzę w tę paralelę. Co więcej, jest ona niebezpieczna: przypomina poglądy darwinistów społecznych uzasadniające kapitalistyczny wyzysk.

A zatem?

Ewolucja kulturalna wykroczyła poza tę genetyczną. Aby się przystosować do zimna na Syberii nie posiadając kultury, trzeba by czekać, aż nasze geny przejdą ewolucję – czyli tysiące lat. Tymczasem nasza kultura w kilka pokoleń wymyśliła ogrzewanie, które jest formą adaptacji.

Dokąd zmierza ta ewolucja?

Ewolucja kulturalna jest procesem ciągłego postępu. Nie ma celu.

Skąd pan to wie?

Bo im więcej wiemy o wszystkim, tym lepiej rozumiemy, że jeszcze dużo musimy się nauczyć.

Na przykład...

Zaledwie 50 lat temu nie potrafiono wskazać różnicy między genomem człowieka i szympansa, bo nie wiedzieliśmy nawet, że ta informacja jest zapisana w DNA.

To prawda.

Wiedza naukowa jest niczym powoli rosnąca wysepka na oceanie niewiedzy: im większe jest jej wybrzeże, tym bardziej mieszkańcy zdają sobie sprawę, ile oceanu pozostało do odkrycia.

Co pana najbardziej fascynuje w ewolucji?

Niezwykła transformacja, jaką przechodzi człowiek. (…) Jakim sposobem tekst z pełną informacją, czyli kod DNA, przeistacza się w dorosłego osobnika?

Wraz z instrukcjami – niestety – starzenia się.

Jak chemiczne i bioelektryczne sygnały w mózgu stają się myślami i emocjami w taki sposób, że powstaje z nich ego, samoświadomość i umysł, dzięki czemu jesteśmy jedynymi zwierzętami istniejącymi jako jednostki?

Być może nie jesteśmy jedynymi, którzy mają świadomość „ja”.

Jesteśmy. Nasze psy, choć darzymy je wielką czułością, nie mają świadomości, że istnieją jako jednostki.

To im oszczędza wielu problemów.

A trzecia transformacja to przejście od małpy do człowieka: jaki sposobem jesteśmy aż tak różni od szympansów, choć dzieli nas zaledwie 1 proc. genów zawierających kody protein?

Ja tam się nie uważam za aż tak odmiennego.

A ja tak. Gdzie jest małpia technologia? Miasta, samochody, samoloty?

Czasem nie wydaje mi się to dużą przewagą.

Dowodem jest choćby latanie: latamy, chociaż ewolucja nie dała nam skrzydeł.