Temat: nie Jesz Burger
No to ja się wypowiem jako konsument...
Ja bym zjadł w Jesz Burgerze ale tylko gdybym był mega głodny, miał smak na burgera i akurat przechodził obok tej restauracji, bo taką knajpę uważam za ciekawą. I tutaj ostatnie 5 min z Kuchennych Rewolucji nie specjalnie mnie rusza. To, że mięsa nie trzymali w tej lodóweczce - bardzo fajnie się tłumaczą tym, że idiotyzmem byłoby trzymanie mięsa na 30stopniowych upałach;
to że burder śmierdział trupem - no litości, gdyby smażony burger śmierdział trupem to z restauracji musiałoby "walić" na ulicę. A to że coś M. Gesller nie zasmakowało no to trudno. Kilka odcinków wcześniej zachwycała się zupą rybną, której ja bym nie tknął. Więc jej zdanie mnie nie rusza.
Natomiast co mnie zszokowało to to, że jeden z właścicieli przyznaje, że nie mieli kasy na mięso podczas gdy drugi jakieś głodne kawałki sprzedaje, nie płacą ludziom na czas a jednocześnie... mają dwie restauracje!!! Co jak co ale żeby powiedzieć przed kamerami "nie mieliśmy kasy na kawałek mięsa" to trzeba mieć nie tak z biznesowym i pr-owym deklem.
Bo to że coś tam było nieświeże, to że teraz dostali mandat od sanepidu, to że komuś nie smakowało.Trudno. Mogliby zwinąć uszy i iść za przykładem Constaru. Ale stwierdzenie, że mając dwie knajpy nie mają kasy na kawałek mięsa to jest jasny sygnał: kombinujemy jak możemy, tniemy koszty i używamy jak najtańszych produktów. Tak na prawdę to jestem sobie w stanie wyobrazić, że oni kupują mięso gdzieś na placu bez badań byle było parę złotych tańsze. To mnie zniechęca... Poza tym, gdybym był właścicielem knajpy i wpadła do mnie ekipa TVN a nie miałbym złotówki na mięso to jeszcze zanim kamerzysta by zamknął za sobą drzwi to ja już bym kombinował jak tu załatwić dukaty.