konto usunięte

Temat: Mały piłkarzyk

Mały piłkarzyk –Bartosz Traczykowski

Pewnego razu w czepku urodził się 5 kg, chłopczyk był tak zdrowy i tak duży, że podziwiało go pół szpitala i to było jego pierwszym wrażeniem na tej ziemi. Trzeba przyznać, że debiut udany aczkolwiek potem zaczęły się schody. Ale, że chłopczyk był dzielny i samodzielny to stawał oko w oko, ze światem. Najpierw raczkował był tak słodki i kochany, taka przytulanka, że już wtedy wzbudzał zachwyt oraz zazdrość. Dzięki swojej śmiałości podbijał serca koleżanek i coś pokochał. To coś poznał podczas letniej zabawy w przedszkolu na placu zabaw zobaczył bramkę i turlającą się piłkę – zauroczył się. Przyłączył się do gry i zastanawiał się dlaczego dziesięcioro dzieciaków biega w tą i z powrotem, kąpiąc bez sensu skoro tam jest bramka. I tak przez przypadek trafiła do niego piłka, kopnął z całej siły i trafił. Strzelił gola! Poczuł ogromną radość był najlepszy, najwyższy i taki radosny. Cieszył się czuł się dumny taki wartościowy patrzył na wychowawczynie i dostawał komplementy. Bardzo to lubił. W podstawówce grając na boiskach szkolnych wykazywał się talentem przywódczym i zwrócił na Siebie uwagę skauta, został zaproszony na testy gdyż miała zostać utworzona klasa piłkarska. Trochę się denerwował ale zmierzył się z wyzwaniem. Wypadł dobrze ale uprawianie tego sportu zostało mu zakazane. Popłakał się chodził smutny ale nie umiał tego przejść…zrezygnował. Grał z kolegami na podwórku ale był kiepski bo mu zakazano być Sobą. Jak tylko próbował dostawał lanie bo się wyróżniał osobowością ale, że był małym-dużym twardzielem to się otrzepywał i brał Swoją motykę i walił w słońce. Zaczął się trochę bać, uciekał w popłochu przed nie znanym wtedy silniejszym. Grając w Swoją ukochaną piłeczkę zastanawiał się dlaczego tak się dzieje, że jak ma chwilę gdzie mu nikt nie przeszkadza potrafi zagrać i wzbudzić zachwyt tak po prostu intuicyjnie. Dlaczego czasami znajdzie takie rozwiązanie, które wydaję się być niemożliwe do wykonania aby potem zrobić takie szmaty, które powodują, że nie może być Sobą. Zastanawiał się biedaczek dlaczego się tak dzieje, dlaczego nie umie zawsze grać tak jak chce, dlaczego się denerwuję traci pewność, ucieka, chowa głowę nie umie się obronić. Raz w podstawówce został wybrany kapitanem klasy do zawodów gdzie były łączone 2 klasy, jako kapitan wyselekcjonował drużynę najlepiej jak potrafił bo chciał abyśmy wygrali, niestety wiązało się to z niedopuszczeniem połowy zawodników ze Swojej klasy, wziął na Siebie tą odpowiedzialność i poniósł druzgocącą klęskę 4 -1 ale bramkę honorową strzelił samodzielnie. Potem nastąpił bunt i jego kochany zazdrośnik, który przybył nie wiadomo skąd nie wiadomo po co, a gdy zasmakował sławy mojego dzielnego bohatera na samym początku, postanowił go pobić. Stanął przede nim i mało co mój dzielny chłopczyk się nie posikał ze śmiechu ale ON czyli tamten był ambitny po wspomnianych zawodach postanowił wystąpić w opozycji i iść na skargę do wychowawczyni. Wtedy mój dzielny bohater dumnie wstał i słuchając zarzutów popłakał się, przyjął z godnością karę odebrania berła kapitana i oczywiście kto został kapitanem? Wiadomo. No ale mój bohater zastanawiał się dlaczego popełnia tak straszliwe błędy, które są dla Niego druzgocące. I wtedy postanowił, że się dowie dlaczego się tak dzieje. Wziął Swój tobołek i ruszył w świat. Dostał się na statek i pracował w kuchni. Nie znał, języka, nie umiał gotować. Szybko zdobył sympatię, na początku było mu trudno ale Oni w Niego wierzyli bo widzieli potencjał dał rade, mógł zrobić karierę ale nie widział się w tej roli, zaspokoił Swoje ambicję ale nie czuł Miłości. Postanowił, że musi iść Swoją drogą i zmierzyć się ze swoim największym wrogiem był już nieco starszy i bardzo przerażony. I tak gdy dopłynęli do wyspy skarbów załoga pożegnała go szampanem i wysadziła. Poszedł dalej szukać Swojego skarbu, kupił piłeczkę biegał, zawsze z nią chodził. Zastanawiał się kim tu być w życiu i jaki to będzie miało wymiar. Bardzo chciałby być po prostu Sobą ale mu zakazano. Ale wtedy coś ODKRYŁ Zdenerwował się i postanowił wrócić i zapytać wszystkich dlaczego mu zakazali i zakazują. Chciał zobaczyć czy mają racje. Błądził szukał sprawców zmienił się walczył z Nimi, przegrywał, dostawał lanie, ale znowu wstawał i dzielnie bronił Swojego posterunku. Zdawał Sobie sprawę, że może nie jest idealny ale to jest JEGO posterunek. Chciałby na nim zasiać zboże, hodować konie, łowić ryby bawić się z psem ale nie może bo cały czas ktoś mu podrzuca zanieczyszczenia i musi to sprzątać. Postanowił, że wyłapie wszystkich i ich nauczy co to znaczy być człowiekiem ale nie dał rady bo posterunek został sam i zalęgły się karaluchy. Wywiesił flagę postawił działo i teraz będzie strzelał z daleka do nieprzyjaciela. Dorósł!