konto usunięte

Temat: Leszek Miller w szczerym wywiadzie o żałobie po śmierci...

Leszek Miller w szczerym wywiadzie o żałobie po śmierci syna: Wywyłem się z rozpaczy.

- Pojechaliśmy w Alpy Francuskie do miasteczka, do którego syn bardzo lubił jeździć - albo z nami, albo ze swoimi przyjaciółmi - i wjechaliśmy na jego ulubioną górę. Tam rozsypaliśmy prochy syna - mówi w rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Dzienniku Gazecie Prawnej" były premier Leszek Miller.

Leszek Miller, były premier, a obecnie kandydat Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" opowiedział o żałobie po śmierci swojego syna, Leszka Millera juniora. Syn byłego premiera popełnił samobójstwo w sierpniu ubiegłego roku.

Polityk zdradził, że prochy jego syna zostały przesypane do jednej dużej urny i dwóch mniejszych.

- Pojechaliśmy w Alpy Francuskie do miasteczka, do którego syn bardzo lubił jeździć - albo z nami, albo ze swoimi przyjaciółmi - i wjechaliśmy na jego ulubioną górę. Tam rozsypaliśmy prochy syna - powiedział Leszek Miller.

- Gdy rozsypaliśmy prochy, to zrobiło nam się lżej na duszy, mieliśmy poczucie, że nareszcie mogliśmy go w pełni pożegnać. I jednocześnie został z nami... - dodał. Druga z urn została pochowana, trzecia stoi w domu byłego premiera "przy przepasanej kirem fotografii syna i świeczce".

Były szef rządu stwierdził, że zdążył się "nie tyle wypłakać, ile wykrzyczeć". - Po tym wszystkim kilka razy poszedłem do Lasu Kabackiego trasą, którą chodziłem na spacery z synem. Tam miałem wrażenie, że on jest koło mnie i wykrzyczałem się, a raczej zawyłem. Wywyłem się z rozpaczy - mówił w rozmowie z Robertem Mazurkiem.

- Pojechaliśmy w Alpy Francuskie do miasteczka, do którego syn bardzo lubił jeździć - albo z nami, albo ze swoimi przyjaciółmi - i wjechaliśmy na jego ulubioną górę. Tam rozsypaliśmy prochy syna - mówi w rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Dzienniku Gazecie Prawnej" były premier Leszek Miller.

Leszek Miller, były premier, a obecnie kandydat Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" opowiedział o żałobie po śmierci swojego syna, Leszka Millera juniora. Syn byłego premiera popełnił samobójstwo w sierpniu ubiegłego roku.

Polityk zdradził, że prochy jego syna zostały przesypane do jednej dużej urny i dwóch mniejszych.

- Pojechaliśmy w Alpy Francuskie do miasteczka, do którego syn bardzo lubił jeździć - albo z nami, albo ze swoimi przyjaciółmi - i wjechaliśmy na jego ulubioną górę. Tam rozsypaliśmy prochy syna - powiedział Leszek Miller.

- Gdy rozsypaliśmy prochy, to zrobiło nam się lżej na duszy, mieliśmy poczucie, że nareszcie mogliśmy go w pełni pożegnać. I jednocześnie został z nami... - dodał. Druga z urn została pochowana, trzecia stoi w domu byłego premiera "przy przepasanej kirem fotografii syna i świeczce".

Były szef rządu stwierdził, że zdążył się "nie tyle wypłakać, ile wykrzyczeć". - Po tym wszystkim kilka razy poszedłem do Lasu Kabackiego trasą, którą chodziłem na spacery z synem. Tam miałem wrażenie, że on jest koło mnie i wykrzyczałem się, a raczej zawyłem. Wywyłem się z rozpaczy - mówił w rozmowie z Robertem Mazurkiem.



Potrzebujesz pomocy?



Potrzebujesz pomocy?