Eddie Saunders

Eddie Saunders Audytor,
edmund.saunders@wp.p
l

Temat: Kościół vs koronawirus. "Kiedy uciekano od trędowatych i...

Kościół vs koronawirus. "Kiedy uciekano od trędowatych i chorych na dżumę lub cholerę, duchowieństwo wiernie pełniło swoja posługę".

Czy z powodu zagrożenia koronawirusem należałoby zamknąć kościoły albo przynajmniej odwołać msze święte? - Nawet w godzinie poważnych epidemii zawsze byliśmy z wiernymi, o ile ci tylko tego chcieli. Ksiądz jak lekarz - jest przeznaczony do bycia z ludźmi w każdych okolicznościach - mówi w rozmowie z Gazeta.pl ks. dr hab. Robert Nęcek.


Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zaapelował o zwiększenie liczby mszy świętych, dzięki czemu na każdej z nich będzie mogła być mniejsza liczba wiernych, co miałoby minimalizować ryzyko zarażenia się koronawirusem. Od razu podniosły się głosy, że to nie do końca odpowiedzialny sposób walki z zagrożeniem epidemiologicznym.

KS. DR HAB. ROBERT NĘCEK: W mniejszych parafiach pewnie byłoby to możliwe. Natomiast w wielu większych parafiach przypada nawet po dziewięć nabożeństw dziennie i księża nie wyobrażają sobie dodania jeszcze kilku. Tu, gdzie jestem ostatnie nabożeństwo kończy się o godzinie 21:00. Po prostu nie byliby w stanie wyrobić się z ich celebracją, nawet gdyby zajmowali się tym od świtu do północy.

Skoro to niewykonalne, to co zostaje?
Niektórzy proboszczowie rozważali chociażby nabożeństwa pod gołym niebem, jeśli byłoby to realne. Jednak Kościół w swojej posłudze sakramentalnej pozostanie aktywny, bo od początku istnienia chrześcijaństwa zawsze tak było przy różnego rodzaju pandemiach. Jesteśmy jak lekarze ducha, a wierni jak pacjenci - nie możemy zostawić chorych na pastwę losu. Lekarz dba o ciało, a duchowny o ducha. Obie rzeczywistości są bardzo ważne. Chodzi o to, żeby z jednej strony racjonalnie podchodzić do zaleceń wskazywanych przez ekspertów i rządzących, a z drugiej - co również podkreśla rząd - nie wywoływać niepotrzebnej paniki. Panika jest złym doradcą.

Nie chodzi o panikę, ale o środki ostrożności. Może należałoby rozważyć konieczność rezygnacji z mszy, bo jako wydarzenia o charakterze zbiorowym niosą ze sobą ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa?
Realia włoskie pokazują, że w tej trudnej sytuacji wszystko można sobie wyobrazić. Osobiście nie wyobrażam sobie, by zamykać kościoły, w których modlitwa dodaje otuchy wiernym. Oczywiście da się przykładowo przenieść rekolekcje na bezpieczniejszy czas, jak to zrobił metropolita łódzki. To bardzo roztropne posunięcie. Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić zamknięcie możliwości celebracji mszy, kiedy wierni tego chcą i potrzebują. Także z punktu widzenia księdza trudno wyobrazić sobie, żeby nie odprawiać mszy i nie czynić posługi sakramentalnej w czasie, gdy wierni najbardziej - obok lekarza - potrzebują Boga i modlitwy.

Stanowisko Episkopatu jest chyba jasne. Jego rzecznik, ks. Paweł Rytel-Andrianik, stwierdził w "Sednie sprawy" Radia Plus: "W związku z tym, że jest już koronawirus w Polsce, przewodniczący episkopatu wydał komunikat, który mówi chociażby, że jest niewyobrażalne żebyśmy nie modliliśmy się w kościołach".

Punkt widzenia księdza rzecznika również jest w pełni uzasadniony, dlatego że Kościół, rozumiany również jako duchowni, nigdy nie separował się od ludzi. A już zwłaszcza w obliczu sytuacji kryzysowych. Nawet w godzinie poważnych epidemii zawsze byliśmy z wiernymi, o ile ci tylko tego chcieli. Ksiądz jak lekarz - jest przeznaczony do bycia z ludźmi w każdych okolicznościach.

Wiele wskazuje na to, że kościelni hierarchowie będą musieli stanąć przed wyborem: wiara i tradycja czy rozsądek i bezpieczeństwo. Może miejsca wiary powinny podlegać dokładnie tym samym ograniczeniom, co inne miejsca publiczne (kina, teatry, galerie handlowe etc.)?

Ani wiara, ani rozum się tutaj nie wykluczają. Te dwie rzeczywistości wzajemnie się uzupełniają i równoważą. Księża sami mówią, że jak ktoś czuje się słabiej czy jest chory, to niech lepiej zostanie w domu i uczestniczy w mszy telewizyjnej. Ale jeśli ktoś czuje się dobrze i chce przyjść do kościoła na mszę - a mnóstwo wiernych w ostatnich dniach mówiło nam, że nie wyobrażają sobie, żeby w takich okolicznościach zamykać kościoły - to zawsze jesteśmy do ich usług. Nie jest też tajemnicą, że duchowni robią zakupy obłożnie chorym i samotnym, współpracując w tym zakresie z lekarzami, pielęgniarkami i siostrami zakonnymi. Księża zawsze byli tam gdzie są wierni i zawsze stwarzają im możliwości uczestnictwa w nabożeństwach.

https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/koronawirus/ko%c5%...