Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Zachód nie akceptuje nieuchronnego przesuwania się...

Co z tą wizją?

Krzysztof Rybiński

http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=21596

Co jest ważniejsze dla rozwoju gospodarczego - autostrady czy pomysły? Innowacje! W globalnej gospodarce opartej na wiedzy wygra ten, kto potrafi budować kapitał intelektualny, a nie nowe stadiony.

Jeszcze dziesięć lat temu trzeba było wybrać się do kiosku, żeby przeczytać gazetę, a w zasadzie tylko nieliczni mieli regularny dostęp do poglądów przedstawianych przez światowe autorytety w poszczególnych dziedzinach. Minęło raptem dziesięć lat i świat zmienił się nie do poznania.
Dzisiaj nie ruszając się z domu, regularnie czytam ponad dwadzieścia gazet - tytuły europejskie, amerykańskie, azjatyckie, z rejonu Zatoki Perskiej. Czytam też gazety po chińsku, japońsku, koreańsku, hiszpańsku i francusku, mimo że nie znam tych języków. Używam do tego darmowego oprogramowania, które na żywo tłumaczy strony internetowe z chińskiego i innych języków na angielski. Regularnie przeglądam blogi internetowe prowadzone przez wybitnych ekonomistów. W tym blog Daniego Rodrika (na stronie http://typepad.com, którą co tydzień odwiedzają dwa miliony czytelników), profesora Uniwersytetu Harvarda i jednego z najlepszych specjalistów od globalizacji na świecie. W ten sposób codziennie można mieć lepszą prasówkę od tej, którą otrzymują premierzy. A minęło zaledwie dziesięć lat.

Era innowacji
Historia gospodarcza świata opisuje wiele okresów postępującej globalizacji i następujących po nich czasów wzrostu protekcjonizmu. Jednak do tej pory globalizacja dotyczyła przede wszystkim wymiany handlowej. Na skutek silnego rozwoju technologii komputerowych i telekomunikacyjnych, spadku cen połączeń i transportu pod koniec XX wieku wymianę towarową zastąpiła wymiana procesów biznesowych, obejmująca outsourcing (zlecanie ich wykonania na zewnątrz) i offshoring (przeniesienie procesów biznesowych za granicę), zaś import został zastąpiony sourcingiem, czyli strategią zaopatrzenia wykorzystującą efektywność globalnych producentów.
Niestety w wielu krajach, w tym również w Polsce, elity polityczne jeszcze nie zrozumiały, jak bardzo zmienił się świat w ostatnich dwóch dekadach. Nastąpiła "śmierć odległości" i "śmierć czasu". Nie tylko rynek towarów, także usług, pracy i wiedzy stał się globalny (przykładem jest projektowanie i produkcja nowoczesnych samolotów pasażerskich). Dlatego globalizacja dokonująca się w XXI wieku nie ma precedensu, a sukces odniesie tylko ten, kto zrozumie, że żyjemy w globalnej gospodarce opartej na wiedzy. Nawet jeżeli dana firma ma świetny produkt lub usługę, to z dużym prawdopodobieństwem w innym kraju na innym kontynencie wkrótce pojawi się innowacja, która pozwoli wytwarzać ten produkt lub usługę lepiej, taniej i szybciej. A ponieważ coraz bardziej obniżają się koszty transportu i bariery handlowe, te tańsze i jakościowo coraz lepsze towary wkrótce trafią na rynki lokalne lub eksportowe, zagrażając egzystencji firmy, a w dalszej perspektywie - pozycji danego kraju.
Dlatego w globalnej gospodarce opartej na wiedzy każde przedsiębiorstwo musi stosować dwie reguły:
- mark-to-market: trzeba nieustannie obserwować, czy w danej dziedzinie pojawiają się innowacje, które mogą spowodować gwałtowne załamanie się popytu na produkty danej firmy. Przykłady z ostatnich lat to koniec tradycyjnej fotografii i początek fotografii cyfrowej, koniec telefonii stacjonarnej i początek telefonii komórkowej, koniec tradycyjnych procesów biznesowych i początek ery outsourcingu i offshoringu. Być może z powodu wysokich cen ropy właśnie obserwujemy koniec ery samochodów napędzanych benzyną i początek czegoś nowego, co powstanie w najbliższych latach. Jeżeli firma z branży przegapi ten moment zmiany, to w skrajnym przypadku grozi jej bankructwo lub przejęcie przez firmę, która zareagowała na czas.
- time-to-market: zmiany w XXI wieku dokonują się o wiele szybciej niż kiedykolwiek w historii. W ciągu kilku lat przedsiębiorstwo może rozwinąć się z etapu garażowego w globalnego giganta, którego kapitalizacja giełdowa sięga kilku lub kilkudziesięciu miliardów dolarów. Jeżeli na czas nie zareagujemy na zmieniającą się rzeczywistość, wówczas inna firma, być może na innym kontynencie, zrobi to szybciej i błyskawicznie odbierze nam rynek. Pamiętajmy, że tygodnik "The Economist" pracował na swoją pozycję i ponadmilionowy nakład 150 lat, blog Daniego Rodrika istnieje raptem od siedmiu miesięcy, a strona, na której jest publikowany - od kilku lat.
Powyższe zasady dotyczą również całych krajów. Nawet jeżeli dane państwo cieszy się bardzo wysokim poziomem zagranicznych inwestycji bezpośrednich, to jeśli te inwestycje są ulokowane w sektorach o niskiej wartości dodanej (np. w przemyśle spożywczym lub produkcji sprzętu AGD), wówczas w perspektywie kilku lat mogą przenieść się do innej części świata, gdzie cena pracy i ziemi jest niższa lub gdzie procesy biznesowe mogą być sprawniej zorganizowane. Decydenci w Europie Środkowo-Wschodniej powinni wziąć sobie do serca dane, które mówią, że przeciętnie w Polsce, Czechach, na Słowacji i Węgrzech udział towarów wysokich technologii w eksporcie wynosi około 12 proc., co jest najgorszym wynikiem na świecie, niższym nawet niż średnia dla Ameryki Łacińskiej. Ten wskaźnik dla Chin osiąga 30 proc., a w przypadku nowo uprzemysłowionych krajów Azji (Korea Płd., Hongkong, Singapur, Tajwan) przekracza 40 proc. Innymi słowy, zagraniczne inwestycje bezpośrednie w krajach naszego regionu zostały zlokalizowane w sektorach, które są podatne na przeniesienie produkcji do tańszych krajów i ryzyko, że tak się stanie, szybko rośnie.
Odpowiedzią na to jest rozwój produkcji i usług o wyższej wartości dodanej (np. informatyka, telekomunikacja, ochrona zdrowia i farmacja, finanse). Niestety, w dziedzinie tworzenia innowacji i przekładania ich na konkretne produkty lub usługi kraje naszego regionu są na końcu światowych rankingów. Wydajemy bardzo mało na badania i rozwój, bardzo mało inwestujemy w technologie teleinformatyczne (ICT), a na patentowej mapie świata po prostu nas nie ma. O ile na początku lat 90. naukowcy z czterech krajów naszego regionu publikowali łącznie w liczących się międzynarodowych pismach naukowych dwa razy więcej artykułów niż naukowcy z wyżej wymienionych czterech państw Azji, to po piętnastu latach transformacji te proporcje się odwróciły. Zamiast szybko budować kapitał intelektualny, który decyduje o długoterminowych perspektywach rozwoju, zostajemy z tyłu.
Co to jest kapitał intelektualny? Pojęcie to obejmuje trzy obszary: kapitał wiedzy, kapitał strukturalny (zwany alternatywnie organizacyjnym) i kapitał relacji. Kapitał wiedzy to wiedza pozyskana w szkole i na studiach, ale także doświadczenie zdobyte w pracy i wiedza życiowa (ang. tacit knowledge) zarówno w przypadku jednostki, jak i całego społeczeństwa. Kapitał strukturalny dotyczy procesów biznesowych w organizacji gospodarczej i obejmuje kapitał innowacji (w tym posiadane patenty), kulturę organizacyjną, np. chęć pracowników do dzielenia się wiedzą. Kapitał relacji określa stosunki klientów i dostawców. Kapitał intelektualny można mierzyć w odniesieniu do jednostek, firm, urzędów, miast i krajów.
Otóż jeżeli sytuacja nie zmieni się radykalni w najbliższych latach, jeżeli proces oddalania się od liderów w dziedzinie kapitału intelektualnego nie zostanie odwrócony, wówczas okres przyspieszenia wzrostu gospodarczego po akcesji do Unii Europejskiej może się skończyć za kilka lat i kraje naszego regionu będą miały poważne trudności z dalszą poprawą poziomu życia. Zaś taki scenariusz grozi tym, że kolejne setki tysięcy młodych ludzi będą opuszczały Polskę. Wiele państw, szczególnie w Azji, już dawno zrozumiało, że kapitał intelektualny kraju zdecyduje o sukcesie w XXI wieku.

Tygrysy atakują
W opracowaniu Boston Consulting Group z grudnia 2007 roku po raz drugi przedstawiono listę 100 firm z dynamicznie rosnących krajów rozwijających się, które w ocenie BCG mogą stać się globalnymi zwycięzcami. Wiele firm z tej listy w ciągu najbliższej dekady rzuci wyzwanie obecnym globalnym gigantom, które swoje korzenie mają w krajach rozwiniętych. Jest na niej ponad 40 firm z Chin (np. Johnson Electric
- producent małych silników elektrycznych czy Lenovo, wytwórca komputerów), 20 z Indii (w tym informatyczne grupy Infosys i Wipro oraz producenci leków Ranbaxy i Dr. Reddy's Laboratories), 13 z Brazylii (w tym producent samolotów Embraer i kosmetyków Natura), po kilka z Turcji, Rosji i Meksyku.
Wiele z wymienionych firm bardzo aktywnie buduje kapitał wiedzy, organizacji i relacji w skali globalnej. Przykładem takich działań jest globalizacja marki (np. Huawei, producent sprzętu telekomunikacyjnego z Chin, czy wspomniane Infosys i Wipro), rozszerzanie sprawdzonego lokalnie procesu biznesowego na inne rynki (operator telekomunikacyjny z Meksyku America Movil), osiąganie globalnego przywództwa w danym segmencie rynku, skuteczna strategia fuzji i przejęć pozwalająca na radykalne przyspieszenie budowy globalnej bazy klientów (na przykład Cemex - producent materiałów budowlanych z Meksyku). Z Polski na liście jest tylko Orlen, a z Węgier MOL (na poprzedniej nie było żadnej firmy z Europy Środkowej ). To dobrze, że weszły na listę, ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby znalazły się na niej firmy z sektorów lepiej rokujących niż nafta, np. przemysłu maszynowego, nowych technologii lub sektora usług. Dlatego ten ranking świadczy o tym, że nie potrafimy skorzystać z szans, jakie stwarza globalna gospodarka oparta na wiedzy.
Te szanse wykorzystują doskonale wspomniane kraje azjatyckie. Na przykład Chiny są bardzo aktywne w Afryce, budując kapitał relacji. Dzięki temu uzyskują dostęp do surowców, a w kolejnych dekadach będą czerpały korzyści z dywidendy demograficznej Afryki. Chińskie firmy uzyskają bowiem dostęp do powiększających się rynków zbytu w Afryce i będą mogły korzystać z szybko rosnącej liczby tanich pracowników. W kolejnych dekadach XXI wieku należy oczekiwać drugiej fali przesuwania produkcji. Pierwsza fala, rozpoczęta pod koniec XX wieku, polegała na przenoszeniu produkcji i usług do Chin i Indii. Pojawiło się nawet sformułowanie Chindia na określenie rosnącej roli tych dwóch krajów w globalnej gospodarce. Wydaje się, że w XXI wieku słowem lepiej oddającym globalne przemiany stanie się Chinafrica, które będzie opisywało liczne powiązania gospodarcze Chin i Czarnego Lądu, w tym również outsourcing produkcji i usług o niskiej wartości dodanej z Azji do Afryki.
W 1950 roku ludność Europy wynosiła 550 milionów, Azji - 1,4 miliarda, a Afryki - 220 milionów. Według prognoz demograficznych w 2050 roku ludność Europy wyniesie 650-700 milionów, Azji ponad 5 miliardów, a Afryki prawie 2 miliardy. Temu będzie towarzyszyć znacząca poprawa poziomu wykształcenia społeczeństw w Azji i Afryce, a co za tym idzie, wzrost wydajności pracy i dochodu na mieszkańca. Jest bardzo prawdopodobne, że w XXI wieku centrum gospodarcze świata będzie stopniowo przesuwało się do Azji, zaś oś gospodarcza Chiny - Afryka okaże się równie istotna lub nawet istotniejsza od osi gospodarczej Europa - Ameryka. Zrozumienia tego zjawiska brakuje w Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Zmiany w globalnej gospodarce w XXI wieku będą też dotyczyły rynków finansowych. Już dzisiaj widać, że w perspektywie 10-20 lat rynki finansowe w Hongkongu, Szanghaju i Shenzhen rzucą wyzwanie Nowemu Jorkowi i Londynowi. Jest prawie pewne, że wraz z szybko rosnącym potencjałem gospodarek azjatyckich na tych rynkach będą pojawiały się największe emisje akcji i w perspektywie najbliższych 10 lat to właśnie one zanotują rekordowe obroty.
Stopniowo zmienia się też siła finansowa poszczególnych regionów. Chiny i kraje eksportujące ropę naftową zgromadziły olbrzymie rezerwy walutowe, zarządzane przez banki centralne lub fundusze przyszłych pokoleń (sovereign wealth funds). Według szacunków firmy konsultingowej McKinsey aktywa zarządzane przez banki centralne i fundusze przyszłych pokoleń w Azji i w krajach eksportujących ropę naftową przekroczą 12 bilionów dolarów w 2012 roku. Obecnie poczynania tych instytucji są bardzo uważnie obserwowane i wpływają na ceny aktywów na całym świecie. Już dziś informacje o inwestycjach chińskich w jakimś kraju prowadzą do umocnienia jego waluty.
Niestety, wydaje się, że Zachód nie akceptuje nieuchronnego przesuwania się centrum gospodarczego świata do Azji. W Europie i w Stanach Zjednoczonych pojawia się wiele inicjatyw, które mają powstrzymać napływ chińskich towarów oraz chińskiego kapitału do krajów rozwiniętych. Gdyby protekcjonizm zdominował politykę tej dekady, wówczas globalną gospodarkę czeka okres znacznego spowolnienia wzrostu, co może prowadzić do jeszcze szybszego ukształtowania się osi gospodarczej Azja - Afryka.
Opisywane powyżej zjawiska dotyczące znaczenia kapitału intelektualnego w XXI wieku, zmian w globalnym układzie sił i na rynkach finansowych rzadko są dostrzegane przez polityków w krajach naszego regionu. Zamiast na dalekosiężnej wizji strategicznej regionu, która uwzględniałaby te uwarunkowania, środkowoeuropejscy politycy skupiają się na krótkoterminowych działaniach w ramach czteroletniego cyklu politycznego. To dotyczy także Polski. A przecież sukces naszej gospodarki w globalnej gospodarce XXI wieku nie zależy od tego, ile i w jakim czasie zbudujemy dróg lub stadionów. Kluczowa będzie nasza zdolność do budowy kapitału intelektualnego. Wzorem wielu innych krajów proponuję więc rozpocząć od sporządzenia raportu na temat kapitału intelektualnego Polski. Równocześnie ze stanowiskiem koordynatora piłkarskiego Euro 2012 powinno powstać stanowisko koordynatora ds. budowy kapitału intelektualnego kraju. To drugie jest znacznie ważniejsze dla przyszłości.

Krzysztof Rybiński jest wiceprezesem Narodowego Banku Polskiego i członkiem Komisji Nadzoru Finansowego. Tezy przedstawiane w artykule są prywatnymi poglądami autora
Więcej na temat problemów globalizacji: http://rybinski.eu

http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=21596