Temat: KSIĄŻKOWA FANTAZJA, recenzja z 27 stycznia 2014

https://www.facebook.com/groups/690390371032117/

Rok 1970 zapisał się na kartach historii tragicznymi wydarzeniami, o których dziś się nie pamięta. Dlatego też pokrótce pozwolę sobie przybliżyć dzień 17.12.1970, kiedy to strajkujący robotnicy wychodzą na ulicę, nie godzą się na dotychczasowe życie, jakie oferuje im ustrój komunistyczny. Niestety władza przekracza swoje uprawnienia i otwiera ogień do ludzi, którzy zostali ranni i ponieśli śmierć. Wspominam o tym, ponieważ właśnie te wydarzenia, autor wybrał sobie na tło swojej powieści "Marynarka", przy czym trzeba zaznaczyć, iż lektura nie ma charakteru historycznego.

Rok 2005. Pewnej nocy do domu podstarzałego fotografa ma miejsce włamanie. Bandyci żądają wydania tajemniczej koperty oznaczonej szyfrem ZO-171270. Kiedy tylko ją dostają, mordują jedynego świadka. Po upływie kilku miesięcy od tego zdarzenia, do Redakcji "Dziennika Bałtyckiego" zgłasza się Witek Skalski, który zleca redaktorowi naczelnemu - Janowi Badowskiemu, napisanie książki o wydarzeniach, które miały miejsce na Wybrzeżu w 1970 roku. Ale to nie koniec atrakcji jakie serwuje czytelnikowi, bowiem na kartach powieści poznajemy niejakiego Karola Jarczewskiego - sześćdziesięcioletniego biznesmena prowadzącego firmę "Karo", jego córkę Magdę oraz znienawidzonego zięcia Witka. Jest jeszcze Adam, były lider kapeli punckowej, który to stracił ojca w wydarzeniach z lat siedemdziesiątych i który po dzień dzisiejszy nie jest w stanie otrząsnąć się z traumatycznych przeżyć. Ale lekarstwem na jego smutki może okazać się dziennikarka Nina, tylko czy nie chodzi jej tylko i informacje, które mogłaby wykorzystać?

Autor bardzo umiejętnie lawiruje między wydarzaniami z roku 1970, a współczesnością. Ponadto atutem powieści jest jej wielowątkowość, co czytelnika dodatkowo intryguje. Pozytywnym zaskoczeniem jest kreacja bohaterów, którzy są bardzo różnorodni, nie pozbawieni wad. Może zacznę od Adama, którego najbardziej polubiłam za wrażliwą duszę, a zarazem za bezsensowną egzystencję w jakiej tkwi, nie dostaje nic od życia, ale też nic od niego nie wymaga. Karol to z kolei stary wyjadacz, który wie czego chce i za wszelką cenę, chce sobie podporządkować wszystkich. Ale tu pojawia się Witek karierowicz, który jest w stanie się ożenić i udawać miłość, jak łatwo zauważyć relacja tych panów nie układa się pomyślnie.

Mirosław Tomaszewski w swoim dziele przedstawia dwa różne spojrzenia, zarówno ofiar, jak i "katów". Podoba mi się, że autor nie podejmuje się osądzania, czy stawiania po którejś ze stron barykad, ale sili się na obiektywizm. Czytelnik zatem nie ma nic narzucone, wręcz musi dojść samemu do swoim przemyśleń i refleksji. Za zbędny element uważam nadużycie do nawiązań muzyki, a konkretnie tytułów konkretnych kawałków. Z jednej strony był to element potrzebny, w końcu postać Adama jest muzykalna, ale z drugiej strony stanowi to niepotrzebny zapychacz. Wydźwięk powieści ma charakter typowo męski i w takim tonie też prowadzona jest narracja, a język, jakim posługuje się autor jest prosty i pozbawiony patetycznego tonu. Osobiście, dla mnie najciekawszymi fragmentami okazały się te, które ściśle dotyczyły wydarzeń z grudnia 1970.

"Marynarka" to powieść, która sprawiła mi problem w ocenie, gdyż posiada zarówno wady, jak i zalety. Jednak po głębokim zastanowieniu, tych drugich według mnie jest więcej. Ponadto, uważam, że to ważna powieść, gdyż przypomina nie tak odległe bolesne, wydarzenia. W szczególności poleciłabym ją młodszym czytelnikom, którzy być może nie słyszeli o wydarzeniach z grudnia 1970 roku, ale także osobom dorosłym, którzy chcieliby sobie odświeżyć ówczesny panujący ustrój i skutki ich działań.

Mirosław Tomaszewski to urodzony w 1955 roju, w Gdyni pisarz i dramaturg. Z wykształcenia inżynier. Popełnił takie tytuły jak: "Pełnomocnik", "Ulgi" i "Marynarka".