Temat: Przełęcz ocalonych
Anna S.:
Renata Ż.:
Po obejrzeniu trailera stwierdziłam że na pewno nie wybiorę się na ten film. Mel Gibson jak zwykle ocieka patosem. Nie dla mnie. Wojna to nie patos.
Mnie tez to zniechęca. O ile bardzo mnie zaskoczyło (pozytywnie- Apocalypto, Pasja no i.... Braveheart ;)), to jakos obawiam się "przełęczy...". Dla mnie trailer jest niezjadliwy :( i pomimo tego, że Gibsona jako reżysera (i aktora) lubię, to ten film biorę na dystans.
Braveheart jest ładnym filmem, dopóki sobie nie uświadomisz jakie sa nagięcia i przegięcia, które kreują szlachetnego, jak kryształ doskonałego w swej niezłomnej postawie, głównego bohatera. Oraz grube rozminięcia się z faktami, ale to już zostawmy, who cares co sie naprawde wydarzyło w Anglii ponad 700 lat temu.
Apocalyptyco to ok, Pasja no tu juz różnie, ale jeśli mowa o inny ociekający patosem film Gibsona to Patriota tez jest w czołówce. Zresztą ktoś z filmowych krytyków kiedys stwierdził, że Amerykanie coś nie mają szczęścia do ekranizacji własnej historii odzyskiwania niepodległosci - wszystkie filmy, które powstały o tym temacie poniosły klęskę. Patriota też coś nie bardzo się udał w box office'ach.
Mnie ten temat jaki jest w Przełęczy Ocalonych odrzuca też z innego powodu. Dla mnie to powielenie starego pomysłu na film wojenny, produkcja chyba angielsko-australijska, akcja dzieje sie podczas I wojny światowej i tam jest IDENTYCZNY PRZYPADEK. Zołnierz - pacyfista, który odmawia strzelania, ale za to doskonale sobie radzi jako bohaterski i ofiarny sanitariusz wyciągający towarzyszy broni spod wybuchających granatów, szrapneli, pocisków i w ogóle kul wszelakich. I jednocześnie ten bohater jest najbardziej irytujący w całej opowieści. Niestety nie pamiętam tytułu tego filmu, niemniej wszystko jest wg tego samego schematu co u Gibsona.
Oczywiście to rzecz gustu, ale mnie jednak bliżej jest do takiej estetyki, jak w Stalingradzie z 1993 (produkcja niemiecka), Pianista Polańskiego, Na Zachodzie bez zmian, O jeden most za daleko (klasyk wojenny) Ściezki chwały, czy Bitwa o Algier, no ale to nie są typowe amerykańskie produkcje o IIWW, które wszystkie są według podobnego schematu. Dlatego nie dla mnie jest ten film.