Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KOTY
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Kobiety Przedsiębiorcze
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Kobiety
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Kobiety
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Kobiety Przedsiębiorcze
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Kobiety Przedsiębiorcze
-
A! zapomniałam!
Moją ostatnią zmorą jest reklama jakiegoś medykamentu na zgage: ZABIŁEM ZGADE CÓŻ TO DLA MNIE JEST!
porażające. -
wg mnie jest aż uwłaczająca..
poraża mnie to, że reklamy kierowane do kobiet są tak idiotyczne.
niby jak kobiety mają się identyfikować z czymś takim? wg mnie działają dokładnie odwrotnie, bo ja np. stworzyłam sobie listę produktów, których nigdy nie kupię zaczynając od Perwolu (nienawidzę pasjami tego kretyńskiego wyciągania płynu zza pazuchy), tena lady to u mnie spalony brand, always jest za przeproszeniem dla pustogłowych idiotek (tak przynajmniej wygląda wzorcowy model użytkowniczki prezentowany w reklamie), herbal essences z wrzeszczącą pod prysznicem laską, tic tac z mega sztucznym i robioną na siłę niby śmieszną sceną jak dziewczyna się wygina przed windą i to niby ma nas bawić..
niestety z mojego doświadczenia często gęsto jest tak, że z ciekawym, naprawdę zabawnym pomysłem ciężko się przebić u decydenta marki - łatwiej i bezpieczniej jest iść ogranym stereotypem idiocopy. -
;) popieram.
kolega Adam raczej się nie wstrzelił w temat ;) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KOTY
-
coś zamarł ten temat. może do niego wrócimy?
luty to kiepski termin na wypady (za zimno), ale od marca możnaby coś planować. -
A ja chętnie pojadę do Holandii np ;)
-
wywiązała się bardzo długa dyskusja z małymi różnicami poglądów, więc chciałabym coś dodać od siebie:
nikt tu nie neguje sensowności wywiadu przedadopcyjnego, bo ważne jest żeby sprawdzić jakim właścicielem i w jakich warunkach będzie żył adoptowany zwierzak.
krytykowana jest nadgorliwość i fanatyzm, bo, jak każda skrajność, szkodzi sprawie.
wywiad powinien być prowadzony umiejętnie i być dostosowywany do poziomu rozmówcy.
krew mnie zalewa jak "wszystkowiedząca" pani z fundacji uczy mnie jak się z psem czy kotem obchodzić, a nie przyjmuje do wiadomości, że jestem osobą bardzo doświadczoną w pracy ze zwierzętami i o zabezpieczeniach, zdrowiu i pracy ze zwierzakiem wiem conajmniej tyle co ona, jeśli - z całym szacunkiem - nie wiem więcej.
nikt nie lubi jak ktoś traktuje go protekcjonalnie, nikt nie lubi ingerencji w swój prywatny teren jakim jest mieszkanie, więc powinno to być uszanowane.
inaczej prowadzić wywiady i rozmawiać z ludźmi doświadczonymi,a inaczej z zielonymi - tu jest potrzebna dawka edukacji i ostrzeżeń, większa niż w przypadku osób doświadczonych, gdzie wystarczy wybadać poglądy. -
co za dużo to nie zdrowo.
rozumiem ankietę i wizytę przedadopcyjną - na jej podstawie dotychczasowy opiekun podejmuje decyzję.
ja akurat jestem w temacie opieki, ratunku, DT, schronisk, azyli i adopcji, ale powiem szczerze, że ostatnio podjęta przeze mnie akcja adopcyjna wyczerpała nawet moje spore pokłady cierpliwości i zniechęciła mnie do fundacji i ludzi w nich pracujących.
robili wszystko, żeby mnie do adopcji zniechęcić, a zaliczyłam ankietę, wizytę przedadopcyjną (notabene pani spóźniła się skromne 2 godzinki), wyjazd za miasto celem zapoznania psa (tu pani się spóźniła tylko godzinkę), którego chiałam adoptować i 3 godzinny spacer z nim, kolejną rozmowę z panią z fundacji w trakcie spaceru zaczynającą się od "miałam nadzieję, że się przestraszycie i nie będziecie go chciały", a wreszcie "sugestia" zmian architektonicznych w ogrodzie - czyli budowa kojca, którego ja nie uznaję, i wizytę behawiorysty. no błagam.
dodam, że znam się na psach, nie jest to moja pierwsza adopcja i umiem się obchodzić z psami trudnymi, wymagającymi pracy czy agresywnymi. dałam nawet namiary na naszego weta, żeby panie z fundacji mogły się upewnić. czyli wykazałam maksimum dobrej woli.
nie wiem co jeszcze panie by chciały - deklaracji pisemnej "nie oddamy psa choćby ugryzł"? dałam taką deklarację! jednak ostatecznie staneło na innym psie, bo już się nam nie chciało użerać, a panie dalej były nieprzekonane.
szkoda w tym wszystkim tylko psa, bo ciężko będzie znaleźć "odważnego", który wypełni wszystkie wymagania.