Temat: Czas na podsumowanie
A zapomnialem sie wrazeniami podzielic tutaj :)
Jesli chodzi o moje generalne wrazenie to najlepszym koncertem tegorocznego Opener'a byl... Radiohead w Berlinie ktory zaliczylem zaraz po Gdyni.
Mimo wielu nowych atrakcji na tegorocznym Opener, skupilem sie jednak tylko na tych koncertowych. Niestety spogladajac teraz z dystansu nie bylo nic co by mnie zachwycilo i o ile nie mialem problemu z wytypowaniem najlepszych koncertow o tyle az trzy zespoly polskie potwierdzaja ze tegoroczny sklad "gwiazd" nie byl jakos strasznie atrakcyjny (podejrzewam ze po Off rozklad w top 5 bedzie zupelnie inny)
5 koncertow ktore w moim subiektywnym odczuciu uwazam za najlepsze to: Interpol, Hatifnats, California Stories Uncovered, Massive Attack, Rotofobia
Pokrotce wrazenia z koncertow ktore widzialem (w kolejnosci chronologicznej):
- L.Stadt - drugi raz widzialem, poprzednio na Offie w poludnie, teraz w namiocie wiec sceneria bardziej sprzyjajaca, ale znow bez historii i jakis wiekszych wrazen - 3/10
- Mitch & Mitch Big Band - tylko 0,5 h bo to juz ktorys ich koncert, jak zwykle super - 7/10
- Muchy - moim zdaniem obronili sie na duzej scenie (bardziej niz TCIOF w zeszlym roku). Piosenki odegrane praktycznie tak samo jak na plycie, zabraklo repertuaru na bisy, ale przynajmniej przebojowsc tego co maja spowodowala ze publika sie dobrze bawila i spiewala. - 6/10
- Editors - widzialem ich w zeszlym roku w Stodole i moze dlatego tez nie sa w moim top 5 bo w porownaniu tam wypadli lepiej. Grali krotko i bez bisow, repertuar oczywiscie swietny, profesjonalne wykonane, ale zabraklo mi jakiegos pierwiastka magii, improwizacji, szalenstwa (mimo ze Tom Smith szalal na scenie). Ja w kazdym razie bawilem sie swietnie - 6/10
- Devotchka - wybralem ten koncert a nie The Raconteurs, nie wiem czy dobrze bo wg. wielu ten drugi byl najlepszy na Opener, tyle ze mnie na plytach nie przekonali. Co do Devotchka to naprawde bardzo udany koncert. Bylo duzo klimatow do potanczenia w rytmach balkansko-cyganskich ale tez kilka kawalkow z ktorych przebijal smutek, melancholia i byl to chyba jedyny koncert na ktorym chwilami odplywalem w zamysleniu. Widac ze muzycy wkladali w to duzo serca i jakos mialo sie wrazenie ze ta ich muzyka i wokal plyna prosto z serca. - 7/10
- Fischerspooner - namiot nabity jak na Beastie Boys w zeszlym roku i... kompletnie ten koncert mnie nie porwal. Jako ze stalem mocno w srodku i mialem problemy z wyjsciem, odsluchalem wiekszosc koncertow ktory nie porwal mnie swoim show, przebierankami a i muzyka po 20 min. stala sie denerwujaca, a wystukiwane rytmy monotonnne i nuzace. Sluchajac mp3 spodziewalem sie troszeczke czegos innego, tanczenego ale bardziej klimatycznego niz "dyskotekowego" - 3/10
- Fujiya & Miyagi - przyjemny set, ale moze ze wzgledu na zmeczenie po pierwszym dniu i wczesniejszej podrozy nie potrafilem w pelni docenic - 5/10
- Rotofobia - no zaskoczyli mnie. Bardzo porywajacy, emocjonalny i bardzo dobrze wykonany technicznie set. Ze sceny mnostwo energii, charyzamtyczny wokalista, sporo improwizacji i rozbudowanych wersji utworow, fajne sciany dzwięku. Przebojowo, mrocznie, perwersyjnie. Zrobili mi apetyt na album ktory mam nadzieje niedlugo nagraja. - 8/10
- New York Crasnals - bylo sielankowo i piknikowo, ze 100 osob siedzialo sobie na trawie, leniwie saczac piwo a oni grali i... chyba nie do konca sie udalo. Nie ta scena, nie ta godzina, nie ta atmosfera dla takiej muzyki - w klubie bylo zdecydowanie lepiej (chociaz CSU pokazalo ze mozna) - 5/10
- California Stories Uncovered - piekny koncert, piekna muzyka, piekne momenty, ciary na plecach - i to o 20-ej na scenie Mlodych Talentow na chwile przed Interpolem. - 9/10
- Interpol - nie ukrywam ze na nich najbardziej czekalem i pewnie tez dlatego odbieralem ten koncert bardziej emocjonalnie niz jakis inny mnie zaangazowany widz. Wiem ze bylo statycznie na scenie, podobnie jak na plytach jesli chodzi o muzyke. itd. Ale dla mnie to ponad godzina swietnej muzyki, mozliwosci spiewania na glos w tlumie tekstow i przezywania na nowo jeszcze raz tych chwil kiedy pierwszy raz sluchalem pierwszej plyty.
W zeszlym roku takie wrazenia towarzyszyly mi Sonic Youth w tym roku Interpol - 8/10
- Sex Pistols - na Cocorosie sie juz nie wciskalem wiec spoza namiotu trudno mi ocenic koncert ale podczas wymiany publiki zdecydowalem sie obejrzec "dinozaurow". Zrobilo sie naraz pelno wokol podtatusialych, z brzuszkami punkowcow (tzn. zapewne kiedys) po 40-tce i 50-tce i zdecydowanie wiekszy % jarających fajki w namiocie. Atmosfera gesta, ze jeszcze przed koncertem powoli nie bylo widac sceny, ale w sumie dodawalo to klimatu. Sam koncert - no coz. Z jednej strony utwory-legendy ktore spiewali wszyscy lacznie ze mna, z drugiej spiewane teraz przez Rottena pewnie smiesza. Z jednej strony podtatusiali panowie na scenie, z drugiej strony publika szalejaca. Generalnie jednak oceniam na plus - po prostu 1,5h bezpretensjonalnej zabawy. - 6/10
- Everything Is Made In China - post-rock, nie bylo nudno ale takze nie jakos porywajaco - 5/10
- Hatifnats - na zeszlorocznym Off jakos nie zaskoczyli w mojej glowie, ale zaraz pozniej po przesluchaniu na Myspace kilku utworow stalem sie ich fanem Smile i generalnie mam do nich slabosc. Ich utwory, te sciany dzwieku, typ gitar i wokal powoduja u mnie wejscie w wyzsze stany emocjonalne. Koncert w namiocie naprawde swietny, szkoda ze publiki nie za duzo ale mam nadzieje ze beda mieli okazje grywac przed wieksza. Widac ze sa coraz bardziej zgrani, zaczynaja komibnowac na koncertach z efektami i rozbudowanymi przejsciami. Tak jak Muchy maja za malo repertuaru ale z przyjemnoscia wysluchalem na bis jeszcze raz tego samego utworu Smile - 8/10
- Bajzel - czlowiek-orkiestra. Co prawda wiekszosc muzyki puszczana z automatu ale podziwiam wyobraznie i energie goscia. Generalnie koncert ktory pozostaje w pamieci - 6/10
- Goldfrapp - dobry koncert. Z tym ze o ile na plytach preferowalem ze wcielenie klimatyczne to na koncercie bardziej podobalo mi sie to wcielenie electro popowe. - 6/10
- Massive Attack - poczatek jakis taki bezplciowy, ale gdzies tak od momentu chyba "Angel" fantastyczny koncert, ekstaza podsycana dodatkowo wizualizacjami w postaci napisow takze w jezyku polskim bedacymi tekstami rodem z tabloidow (bohaterami byly i Cichopek i Herbus itd.) sentencjami nt. ludzkosci itd. - 8/10
- The Chemicals Brothers - wytrzymalem 45 min. To nie byl koncert. To byl set DJ-ski z fantastyczna to trzeba przyznac wizualizacja ktora momentami zapierala dech w piersiach. Ale ja glownie oczekuje wrazen muzycznych i myslalalem ze beda we wcieleniu bardziej z pierwszych plyt. A dostalem kawalek dyskoteki przy ktorej zaczalem zasypiac. Aha, i co ciekawe, poza wizualizacjami, to co lecialo ze sceny z plyty podczas przygotowan do koncertu praktycznie niczym sie nie roznilo od tego co lecialo podczas koncertu. - 4/10