Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: APPOGGIO - JAK ROZUMIEĆ TO POJĘCIE? PROBLEMY Z...

Witam i przy okazji życzę Wszystkim Wesołych, pięknie przeżytych - może nawet śpiewająco? - Świąt Wielkanocnych, pełnych radości i szczęścia.

Proponuję wyodrębnić ww. temat, jako osobny problem z uwagi na jego powagę i znaczenie w nauce śpiewu. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że ze zrozumieniem "tajemniczego" pojęcia "appoggio" są duże problemy i to do tego stopnia, że nawet niektórzy absolwenci wyższych studiów wokalnych i uczący się wiele lat śpiewu, nie wiedzą czym tak naprawdę to pojęcie jest i jak je praktycznie zastosować?

Na początek przytoczę wypowiedź na ten temat znanego nam, Pana mgr Tomasza Sadownika, który poświęcił bardzo dużo uwagi na łamach tego forum, przy okazji odpowiadania na pytania zawarte w rubryce "pytania i odpowiedzi".

Pisał On na temat appoggia w ten sposób:

„Po pierwsze muszę po raz kolejny zaznaczyć, że w sferze odczuć fizycznych, dotyczących zarówno samej fonacji, jak i oddechu i wielu innych elementów śpiewu nie ma jednoznacznej terminologii i każde określenie opisujące zjawiska dziejące się wewnątrz naszego ciała z założenia jest subiektywnym. W nauce oddechu wokalnego zasadnicza praca do wykonania to oczywiście nie nauka wdechu (ten łatwo zaobserwować stosując różnorakie ćwiczenia, jak choćby oddychanie przy ścianie czy leżąc na płaskiej powierzchni, np. stole), lecz OPANOWANIEM FAZY WYDECHU. CZYMŻE JEST BOWIEM ODDECH WOKALNY? /to i dalsze powiększenia czcionki - dop. PP/. Wydłużeniem fazy wydechowej i OPANOWANIEM WYDECHU w taki sposób, ażeby zapewnić optymalne ciśnienie powietrza pod głośnią i maksymalnie wydłużyć moment wydechu. Opisany przeze mnie w poprzednim poście belly breathing to tylko jedna z propozycji, nie koniecznie zresztą najlepsza. Fizycznie i fizjologicznie brzuchem przecież nie oddychamy, więc takie uproszczenie nie daje często pożądanego efektu. Prawidłowy oddech wokalny to głęboki oddech, w którym poprzez poszerzenie otwartych żeber (niepołączonych z mostkiem) oraz poszerzenie przestrzeni brzusznych mających na celu obniżenie przepony, robimy miejsce na większą ilość powietrza, która łatwiej może być zassana przez nasze płuca. Ja wyobrażam sobie przy tym coś w rodzaju beczki – tak, ażeby doszło również do „poszerzenia przepony” z tyłu. Otóż antagonizm mięśniowy, o którym mowa powyżej polega na tym, ażeby do pewnego stopnia (elastycznie, nie na sztywno) zatrzymać mięśnie oddechowe – wdechowe i wydechowe – w pozycji wdechowej. Tyle teoria, zaś praktyczne wykonanie nie musi być u każdego identyczne, jeden może oddychać trochę wyżej, inny niżej. Ja biorę oddech bardzo nisko, jeśli mogę tak powiedzieć, znam jednak przypadki zwłaszcza głosów koloraturowych, gdy panie biorą oddech bardzo wysoko – tzn. tuż pod mostkiem (w żadnym wypadku pod pojęciem wysokiego oddech nie należy rozumieć oddechu piersiowego, czyli tzw. szczytowego, który w każdym przypadku jest zabroniony). Na tak stworzonej „ramie” należy oprzeć dźwięk. Stąd używane przeze mnie pojęcie oparcia a nie podparcia. Cały system jest oczywiście elastyczny i aktywnie działa. Nie ma jednak być wypychaniem dźwięku. Czy to jednak będzie „oparcie” czy „podparcie” – wszystko zależy wyłącznie od tego, jak rozumieją to pojęcie nauczyciel i uczeń. Najważniejsze oczywiście, aby oboje rozumieli je tak samo (…) Zmiana, jaką proponuje w powyższej kwestii wynika z moich doświadczeń pedagogicznych i nie jest to jedyna właściwa metoda (…) skrótowo używam porównania do "beczki', jaką tworzę sobą po wzięciu oddechu. Oznacza to właśnie, że rozszerzają się zarówno klatka piersiowa (głównie w dolnej partii, na wysokości wolnych żeber), ale również brzuch i podobne odczucie towarzyszyć powinno z tyłu, na odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Tym etapem zamykam fazę wdechu. Natomiast KWESTIA WYDECHU, TO NIC INNEGO JAK PRÓBA UTRZYMANIA CAŁEGO TEGO APARATU W TEJ POZYCJI PODCZAS CAŁEJ FONACJI. Ja odczuwam to jako stałe "rozpieranie' się we wszystkich kierunkach. Ani nie myślę o parciu. Naturalnym jest, że w momencie po fazie wdechu, część mięśni międzyżebrowych jak i przepona będą chciały wrócić do pozycji wyjściowej - czyli wykonać wydech. My mamy za zadanie świadomie sterowanymi grupami mięśni (międzyżebrowymi, brzucha) powstrzymywać ten proces, owo zapadanie się klatki piersiowej i brzucha, tak więc sądzę, że zasadniczo ściana brzucha od mostka w dół winna być napięta podczas fonacji. Jednak każdy będzie odczuwał to inaczej.” (Pan Tomasz Sadownik, prawnik, artysta, Absolwent Akademii Muzyczna im. Karola Szymanowskiego w Katowicach (2001-10 - 2006-06) wydziału wokalno-aktorskiego; http://sadownik.art.pl. ).

Wypowiedź ta jest bardzo podobna do tego, co przed wielu, wielu laty pisał w publikacji pt.: „Technika śpiewu” /powstała w l. 1939-1944/ wybitny polski śpiewak operowy swoich czasów /bas/ – Pan Włodzimierz Kaczmar. Pełny tekst tego opracowania zawarty jest na naszym forum, a poniżej przytaczam jego fragmenty dot. appoggia.
Posłuchajmy:

„(…) Kształcenie głosu ludzkiego musi mieć za podstawę, oddech. Tu rozpoczyna się nauka śpiewu. Przedwczesna utrata wielu pięknych głosów jest spowodowana złym stosowaniem i użyciem oddechu, wskutek:
a. nieznajomości praw fizjologii przez nauczającego;
b. brak uwagi i pieczy w tym zakresie w początkach nauki;
c. fałszywego pojmowania oddechu, jego możliwości i siły.
Błędne oddychanie może przynieść wielkie szkody. Proces ten, tak prosty, naturalny, wykonywany ciągle, dzień i w noc, na jawie i we śnie bez specjalnej uwagi, mechanicznie - może stać się powodem przykrych rozczarowań dla niebacznego, który nie zajmował się dostatecznie i właściwie tą podstawą nauki śpiewu. (…) Powietrze, które potrzebne jest człowiekowi do życia, wprowadzamy do organizmu dzięki nieustannej czynności płuc. Czynność ta składa się z dwóch ruchów rytmicznych, następujących po sobie - z wdechu i WYDECHU. 0 wdychiwaniu powietrza przeponą wspominałem wyżej. Przy wydechu zaś powietrze uwolnione z pęcherzyków płucnych odbywa drogę powrotną, a płuca z klatką piersiową wracają do normalnego stanu. Oddychanie zatem najnaturalniejsze z fizjologicznego punktu wiedzenia jest takie, które wykonujemy przez całe życie, a które przez to odpowiada najbardziej śpiewakowi; chodzi o oddychanie diafragmą. Oczywiście trzeba ową czynność naturalną a nieświadomą urobić na świadomą, lecz nadal wykonywaną bez żadnego wysiłku.
Wydech nie jest niczym innym, jak tylko rezultatem ciągłej działalności klatki piersiowej chcącej wrócić do pozycji normalnej, tj. do spoczynku. Na tę drugą czynność funkcji oddechowej, tj. wydechu musimy zwrócić specjalną uwagę; właśnie wydech skłania do wibrowania wiązadła głosowe, które pobudzone naporem oddechu do drgania wydają ton, dźwięk. Oddech zatem zmienia się za pośrednictwem warg głośniowych w dźwięk, który koncentruje się i wybrzmiewa w rezonansie. Nie wystarczy jednak tylko nabrać prawidłowo oddechu za pomocą przepony; TRZEBA JESZCZE TEN oddech /właściwie WYDECH/ ZATRZYMAĆ I ZAMKNĄĆ, wówczas sprawa energii pobudzającej wiązadła głosowe do pracy będzie załatwiona. Jak pisze cytowany już prof. J.Szczepkowski należy następnie: "Po chwilowym zatrzymaniu powietrza w płucach uwięzionego, intonować lekko a stanowczo, wydychając bardzo powoli. Ekonomia bowiem powietrza na wydechu stanowi prawdziwy a poszukiwany nervus rerum" (…) Napisałem powyżej, że sprawa oddechu Jest załatwiona... Wygląda to na pozór całkiem prosto i żadnemu laikowi nie przyjdzie na myśl, że w istocie "załatwienie" tego oddechu jest sprawą bardzo trudną, szczególnie dla początkującego śpiewaka.. Jak już napisałem, oddychanie składa się z dwóch części, z dwóch ruchów rytmicznych: wdechu i wydechu. ŚPIEWAMY na oddechu zamkniętym, a RACZEJ NA ZAMKNIĘTYM WYDECHU (…) Śpiąc, mówiąc, wykonując jakiekolwiek zajęcie nikt nie myśli o wdechiwaniu czy wydechiwaniu; to sam organ oddechowy bez naszej ingerencji wykonuje swą czynność; tak też winien zachowywać się nadal w czasie stulania wiązadeł głosowych podczas śpiewania. Uczeń powinien odczuwać w gardle to samo, gdy powietrze uchodzi bezgłośnie /tj. w czasie wdechu/, jak i kiedy uchodzi dźwięcznie /tj. w czasie wydawania głosu/, czyli nie powinien odczuwać niczego specjalnego; powietrze bowiem ma wchodzić i uchodzić zupełnie niedostrzegalnie, co służy także do utrzymania miękkości i swobody gardła przy śpiewaniu (…) Głos wydawany przy pomocy zwykłego, normalnego, przeponowego oddechu, nabiera cechy spokoju i naturalności, która stanowi o jego głównym uroku. Taki głos nazywa się postawionym, a odnośna nauka ustawianiem głosu. Prof. Guetta wolał tę nazwę zmienić i zastąpić ją: ułożeniem głosu. Ustawienie nasuwa - wedle Guetty - myśl o czymś narzuconym, sztucznym, wymagającym użycia jakiejś specjalnej energii. Także wielu innych pedagogów odczuwa niedostateczność powszechnie używanej nomenklatury, bo zamiast o "stawianiu" mówią o "OPARCIU" GŁOSU. W szkole rosyjskiej używa się określenia "ŚPIEWANIA NA OPORZE". Jest to określenie słuszne, bo przecież ŚPIEWAMY NA ZATRZYMANYM WYDECHU; nagromadzona energia stara się wydobyć, a my przez umiejętne zamykanie, regulowanie wydechu stawiamy jej opór. Dawni Włosi używali słowa "pozatezza" zanim zastąpili je przez "1'impostazione". Ponieważ dźwięk nie jest niczym innym, jak wynikiem działania oddechu na wargi głośniowe, więc OPARCIE GŁOSU MOŻNA BY - moim zdaniem - NAZWAĆ TAKŻE UŁOŻENIEM ŚPIEWU NA ODDECHU (…) Ustępy muzyczne, z których składa się okres melodyczny, następują po sobie, a GŁOS, PŁYNĄC Z WYDECHEM, domaga się od śpiewającego, by odnawiał w przerwach zapas powietrza. Chwila, którą kompozytor przeznaczył na wdech może być krótsza lub dłuższa i zależnie od tego oddycha się wygodnie lub szybko. Zachodzi więc konieczność uzyskania łatwości poboru powietrza; musi ono przepływać przez krtań bezszelestnie, tak aby słuchacz nie zauważył dokonywanego wdechu. Garcia /"Traktat kompletny o sztuce śpiewu"/ pisze: "Przejście powietrza przez gardło nie śmie wywoływać najlżejszego szmeru, który by zaćmił wrażenie śpiewu i spowodował suchość i stępienie gardła". Grupa dźwięków, którą kompozytor zamknął w ramach jednego oddechu musi być nieprzerwana, a poszczególne dźwięki winny być spojone ze sobą jak ogniwa łańcucha. Owa grupa dźwięków może być dłuższa lub krótsza; zależnie od tego wydech będzie się odbywał wolniej lub szybciej, toteż trzeba, aby i tej czynności towarzyszyła jak największa łatwość. Muskuły zajęte wdechem mogą chwilowo zaprzestać pracy 1 wracać do stanu spoczynku. Tak więc rytm ruchów oddechowych nie może podlegać wyłącznie instynktowi. W śpiewie musimy utrzymać rytm, kierować, w miarę potrzeby zwalniać go lub przyspieszać; aby tego dokonać bez zmęczenia i trudności musimy stosować oddech przeponowy (…) Przypominam: najobszerniejszą, najbogatszą w komórki, najmiększą częścią płuc jest ich podstawa, a najniższe żebra tworzą ze stosem pacierzowym układ jednostronny, tj. są przymocowane do kręgów jednym tylko końcem, zaś drugim łączą się ze sobą za pomocą ścięgien chrząstkowych. Przepona składa się z włókien mięśniowych, a wnętrzności zawarte w jamie brzusznej są też budowy mięsnej, czyli ustępują pod najlżejszym naciskiem. Narządy te są przywykłe do działania, nie będą więc stawiały oporu, zwłaszcza gdy zmiany rytmu ich pracy zachodzić poczną nieznacznie, bez przemocy, ćwiczone spokojnie, nieprzerwanie, stopniowo. Dojdziemy do tego, że będziemy mogli czas ruchu tych mięśni przedłużać dowolnie. Przy tego rodzaju oddechu zarówno ŚCIANY KLATKI PIERSIOWEJ, JAK KRTAŃ, TCHAWICA, POZOSTAJĄ W ZUPEŁNYM SPOKOJU; WDECH I WYDECH NIE WYWOŁUJĄ W NICH ŻADNEGO NAPRĘŻENIA, a po wdechu aparat wokalny będzie zdatny do wykonania wszystkich ruchów potrzebnych dla emisji głosu (…) Nie będzie przesadą powtórzyć raz jeszcze: KAŻDY WYDECH ZBYT GWAŁTOWNY WYSILA ŚCIANY ORGANU GŁOSOWEGO I WYTWARZA DŹWIĘK NIEMIŁY DLA SŁUCHAJĄCEGO, Wprawdzie zarówno jama ustno-gardlana, jak i samagłośnia powiązane są z aparatem oddechowym, ale tylko specjalne ćwiczenia i specjalna nauka potrafią kontakt ten uczynić świadomym, rozumnym, zależnym już nie tylko od instynktu, ale od naszej woli. Przy braku starania oddech raz większy, raz słabszy będzie powodował w obu wymienionych organach /jamie ustno-gardlanej i głośni/ skurcze, usztywnienia, będzie wiązadła głosowe i całą muskulaturę gardła napinał niedostatecznie albo przesadnie, przeszkadzał w ich należytym i prawidłowym funkcjonowaniu. Kończąc pierwszą część swej pracy, o pierwszym elemencie nauki w technice śpiewu, chciałbym przytoczyć powiedzenie znane od wieków w świecie śpiewaczym Italii: „CHI NON SA RESPIRARE - NON SA CANTARE", "KTO NIE UMIE ODDYCHAĆ - NIE UMIE ŚPIEWAĆ". Umiejętność oddychania to oczywiście cała technika nabierania oddechu, zamykania go i rozdzielania. Przysłowie wyżej zacytowane pozostało aktualnym, ale i późnym memento do dzisiejszych czasów.”

Tak oto mamy za sobą dwie bardzo cenne moim zdaniem wypowiedzi dwóch Artystów - praktyków, które w jakimś stopniu przybliżają nam problematykę appoggia. Jednak jej nauczenie się na pewno wymaga ćwiczeń, na początku pod okiem dobrego nauczyciela. Technika ta bowiem opiera się na pewnych wyuczonych mechanizmach, odruchach i towarzyszących im odczuciach, czuciach swego ciała, a w tym mięśni biorących udział w oddychaniu. Uważam, że w bardzo dużym stopniu jest ona uzależniona, czy też powiązana przede wszystkim z tym co nazywa się tzw. "otwarciem gardła" ale o tym szerzej w innym miejscu. Teraz zaś o tym kilka słów.
Otwarcie gardła to według mnie poczucie bardzo swobodnego, luźnego, przyjemnego przepływu oddechu (pobranego powietrza) przez gardło, czy jak inni mówią przez krtań. W odczuciu śpiewającego sprawia to wrażenie, że oddech w swoim przepływie sięga wysoko aż przed czoło, po drodze bezboleśnie, swobodnie, miękko płynąc właśnie poprzez gardło, w którym nie czuje się żadnych zacisków, czy usztywnień, blokad. Oddech sięga przy tym zarazem i w głąb ciała, po podbrzusze i zapewne jeszcze niżej, po przeponę miednicy (tj. umięśniony obszar między odbytem a narządami płciowymi, spód ciała).Tego typu niski a zarazem i wysoki (= pełny) oddech automatycznie sprawia, że obniża sięprzepona, lekko naciskając na niżej położone części ciała. Cóż, sam Luciano Pavarotti mówił, że oddech bierze się z brzucha. W swojej biograficznej książce pisał On:

"Przy wydobywaniu dźwięku konieczna jest praca całego tułowia, a to dlatego, że struny głosowe, które decydują ostatecznie o jego wysokości i barwie, są małą i słabą membraną w porównaniu
Z potężnym i wytrzymałym organem, jakim jest przepona. Jeśli zostaje w dodatku umiejętnie użyta, zamienia się w niezwykle silny mięsień. Gdy wydobywaniu dźwięku towarzyszy wspomaganie przeponą, można śpiewać znacznie dłużej bez większego wysiłku - zarówno w ciągu jednego wieczora, jak i całego życia. Najlepszą ilustracją tej teorii jest płaczące dziecko. Małe dziecko może płakać praktycznie całą noc i to z tym samym natężeniem bez śladu zmęczenia. Wytłumaczenie tego „zjawiska” jest bardzo proste - dziecko płacze przeponą, a nie gardłem. Oczywiście dziecko ma w tym przypadku pewną przewagę nad dorosłym śpiewakiem: wydaje tylko jeden dźwięk określonej wysokości i to mu w zupełności wystarcza. Mimo to można się od niego czegoś nauczyć. W rzeczywistości bowiem głos nie wydobywa się z gardła, a z okolic brzucha i płuc. To przecież takie proste, a jednak wielu śpiewaków zapomina o tym. Należy ćwiczyć tak długo, aż wydobycie dźwięku przeponą stanie się naturalnym odruchem. Trzeba przy tym pamiętać, by usunąć wszelkie przeszkody stojące przed słupem drgającego powietrza między przeponą a strunami głosowymi. Ponadto struny głosowe różnych ludzi różnią się między sobą. Stąd właśnie niektórzy mają piękne głosy, a inni niestety nie. Poza tym wszyscy jesteśmy zbudowani mniej więcej tak samo. Krótko mówiąc, odpowiednimi ćwiczeniami można pomóc naturze i rozwinąć odpowiednio przeponę. Nawet najbardziej niebiański głos nie zabrzmi w pełni, jeśli jego właściciel lub właścicielka nie opanują trudnej sztuki oddychania i wspomagania głosu przeponą. Tylko wytrwałymi ćwiczeniami można dojść do odpowiedniej biegłości, a wtedy ów słup powietrza między przeponą a strunami głosowymi zamienia się w swoiste pudło rezonansowe, dostarczające głosowi energii i nadające mu odpowiednią siłę i brzmienie.".

Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do udziału w dyskusji, refleksji.
WESOŁYCH ŚWIĄT:) !!!Przemysław Ponczek edytował(a) ten post dnia 14.12.12 o godzinie 22:53
Przemysław Ponczek

Przemysław Ponczek Inspektor, Urząd
Miejski, prawnik

Temat: APPOGGIO - JAK ROZUMIEĆ TO POJĘCIE? PROBLEMY Z...

Tytułem dodatku pragnę poniżej - na potrzeby niniejszego tematu - przywołać i przypomnieć wypowiedź Pana Marka Ziemniewicza, wieloletniego Nauczyciela śpiewu o bardzo dużym doświadczeniu wokalnym, który zechciał wspaniałomyślnie podzielić się swoją wiedzą z czytelnikami naszej grupy.

Oto obszerniejsze fragmenty Jego wypowiedzi:

"W pełni popieram zdanie Pani Agaty, że "jednakową trudność stanowi oddech wokalny zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. A czas jego przyswojenia jest osobniczy, chociaż nie szybki". Oj, czasami bywa (...) że i trzy lata to za mało... :). Sam śpiewam zawodowo już 36 lat, a uczę śpiewu ponad 25 lat, więc udało mi się sporo w tym względzie zaobserwować, i to zarówno u siebie (a bywałem czasami wielce grzeszny pod względem oddechu - i natychmiast była kara w postaci niedyspozycji a w następstwie oddania spektaklu koledze) jak też później u moich uczniów. Kto wie, może to, że sam niegdyś błądziłem, uwrażliwiło mnie na to, by chronić powierzoną mi dziatwę przed popełnianiem podobnych błędów? Ale to taka moja osobista refleksja, przejdźmy "do rzeczy". Otóż sądzę, że istnieją pewne podstawowe zasady prawidłowego oddechu (...) ale aparat głosowy człowieka, w tym oddechowy, to żywy element organizmu ludzkiego - u każdego człowieka ten sam, ale bynajmniej NIE TAKI SAM. Wspólne podstawy prawidłowego oddechu to jedynie fundament, czy może nawet fragment fundamentu olbrzymiej i niezmierzonej budowli, jaką (moim zdaniem) jest śpiew człowieka (...) Otóż myślę, że to odczucie OPARCIA (nie podparcia! bardzo staram się unikać w mojej praktyce nauczycielskiej tego sformułowania)[...]jest "odczuciem większości" (chodzi o odczucie oparcia oddechowego na powłoce brzusznej w okolicach pępka oraz na dolnych żebrach - u mnie osobiście owo "brzuszne odczucie" umiejscawia się nawet nieco niżej). Spotkałem w swej praktyce uczniów, którym najlepiej oddech "sprawdzał się" w działaniu, gdy go odczuwali z tyłu, w okolicach krzyża. A ja bynajmniej nie usiłowałem ich "nawracać" na odczuwanie "brzuszne" - i jakoś, z tego co wiem, głosu nie stracili, wręcz przeciwnie, dobrze śpiewają (cóż z tego, że w chórze - lepiej być dobrym chórzystą niż kiepskim solistą). Dlatego będę, póki żyję i jeszcze zachowuję resztki świadomości, upierał się przy zdaniu, że kwestia odczuwania oddechu w śpiewie jest sprawą indywidualną śpiewaka. Natomiast nauczyciel śpiewu powinien być, owszem, drogowskazem dla ucznia - lecz nade wszystko bacznym obserwatorem i słuchaczem (musi zatem posiadać tzw. "słuch wokalny"). Uczyć podstawowych zasad - lecz nade wszystko słuchać i patrzeć - i elastycznie reagować na zauważone nieprawidłowości. No i oczywiście - w każdym przypadku stosować zasadę Hipokratesa: PRZEDE WSZYSTKIM NIE SZKODZIĆ (…)Pani Wanda Wermińska miała świętą rację (a właściwie to ta śpiewaczka, która Ją niegdyś pouczała w kwestii oddechu) - plecy odgrywają bardzo ważną rolę w prawidłowym oddychaniu! Wszelkie usztywnienia korpusu, w tym oczywiście pleców, bardzo przeszkadzają nie tylko skracając oddech, ale - każde, jak to nazwałem, usztywnienie ciała jest niepotrzebną stratą energii (usztywnienie to nic innego jak niepotrzebny skurcz mięśni - a każdy skurcz mięśni, a tym bardziej utrzymywanie ich w stanie skurczu w przeciągu jednostki czasu, potrzebuje wiele energii od organizmu). Śpiew, jak by na to nie patrzeć, jest przecież (choć tylko w pewnej części) pracą fizyczną, więc jeśli chcemy zwiększyć efektywność tej pracy w postaci pięknego brzmienia naszego głosu, to nie wolno nam marnować energii bezużytecznie: na jakieś tam usztywniania, skurcze, " nerwowe przyruchy" i tym podobne "cuda niewidy". Luźne plecy to większa pojemność płuc i swobodniejsza praca oddechu! Jeśli chodzi o (...) pytanie, czy przy braniu "góry" skali należy maksymalnie "otworzyć" płuca poprzez rozszerzenie żeber na boki i możliwie najniższe oparcie oddechu, to odpowiem, że większości śpiewaków taki głęboki oddech bardzo pomaga, ale jest tu warunek: trzeba ten głęboki oddech "zamknąć" i utrzymać, a to wymaga dużej siły mięśni brzucha i podbrzusza (słynnej "tłoczni brzusznej", o której wiele razy mówiła śp. Pani Profesor Stanisława Marciniak - Gowarzewska (...)] Przy dużym, głębokim oddechu występuje niebezpieczeństwo "nieutrzymania" go - a wtedy "kogut" gotowy! Dlatego uważam (ale to jedynie moje prywatne zdanie) że śpiew jako cały proces dość wyczerpuje siły śpiewaka, by sobie jeszcze dokładać dodatkowy tzw. "pukiel na plecy" - a zatem nasz kochany oddech powinien nam przede wszystkim dawać odczucie komfortu, czyli po prostu SPRAWIAĆ PRZYJEMNOŚĆ! Jeśli to osiągnęliśmy - to bierzmy go sobie (oddechu), ile wlezie, ale zawsze pamiętajmy: nie wolno nam go "puścić"! (…) I znowu wrócę do oddechu(...)całe "schody" tej czynności polegają na tym, by to wszystko UMIEJĘTNIE DAWKOWAĆ - według stopnia trudności frazy wokalnej czy branego dźwięku w skali (zwłaszcza ta "góra" dla tenora - to jest wyzwanie). Pamiętajmy zawsze o tej "złotej zasadzie": nawet ciężki wysiłek powodujący ogólne (nie głosowe) zmęczenie musi mi sprawiać przyjemność (jak pewien mój znajomy stary pedagog mówił: "od śpiewania bolą nogi i brzuch - ale przyjemnie bolą")[...] w temacie Maestry Ady Sari i Jej metody pedagogicznej (...)spróbuję podjąć się "streszczenia". A więc:
- po pierwsze: żadnych "zacisków" i "usztywnień"! dźwięk głosu śpiewaka winien być wyemitowany luźno i naturalnie;
- po drugie: bezwzględnie trzeba opierać głos na oddechu (wprawdzie Maestra używała sformułowania "podeprzyj głos oddechem", ale jakoś "dziwnym trafem" chyba nikt z Jej uczniów nie zrozumiał tego źle, czyli nie "parł" głosu oddechem);
- po trzecie: "miejsce" czyli "punkt czuciowy" - i tutaj właśnie każdy musi ten "punkt" dla siebie znaleźć sam, a pedagog ma być "drogowskazem"; Maestra Ada Sari była właśnie w tej mierze drogowskazem GENIALNYM.
Zresztą - ale to już moje prywatne odczucie - cała tajemnica sukcesów pedagogicznych Ady Sari tkwi nie tyle w samej metodzie, ile raczej w genialnej umiejętności przekazywania tajników sztuki wokalnej swoim uczniom, a także - i to chyba najważniejsze - w wielkiej osobowości Maestry jako Artystki i jako Człowieka. Można być wybitnym znawcą wielu metod czy też teorii nauczania śpiewu - i nie osiągnąć wielkich sukcesów. Można też być wyłącznie "pedagogiem-praktykiem" bez "bazy" teoretycznej i odnieść sukces pedagogiczny; to w ogromnej mierze zależy od dwu rzeczy: talentu ucznia oraz WZAJEMNEGO ZROZUMIENIA I PEŁNEGO ZAUFANIA na linii uczeń - pedagog, a także od czegoś, czego "językiem naukowym" nie potrafię zdefiniować, więc powiem "po chłopsku": musi trafić "swój na swego"! (...)".



Wyślij zaproszenie do