konto usunięte

Temat: prawa autorskie

temat zastanawia mnie od dawna...każdy z nas coś pisze ;-)

pisząc artykuł dla pana X korzystając z takich portali jak oferia, zpn i wiele wiele innych
zleceniodawca wybiera pana Y do realizacji zlecenia
zlecenie zrealizowane, zapłacono

i nagle pojawia się w internecie tekst pana Y podpisany nazwiskiem kogoś innego
lub zostaje zmieniony we fragmentach

czy w związku z tym autor może domagać się wyjaśnień?
przecież nie podpisał umowy w której zrzeka się praw autorskich

co o tym myślicie?
bo jak widzę zleceniodawcy (niektórzy) uważają, że jak napisze się tekst to po zapłaceniu nawet 10zł
upoważnia ich do podpisania się pod tekstem autoraJoanna Ł. edytował(a) ten post dnia 06.03.12 o godzinie 20:40

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Rozwiązanie jest proste- odpowiednia umowa. Ja nie wyobrażam sobie, żebym miał zrobić jakieś zlecenie bez wcześniejszego podpisania umowy. A w takiej umowie można zawrzeć stosowany paragraf- jeśli Klientowi zależy, to go po prostu dopisuję. Mówiąc szczerze, to mnie osobiście jest wszystko jedno, kto się podpisuje pod tekstami przeze mnie stworzonymi. Napisałem też niejednego e-booka i latają sobie one po sieci pod różnymi nazwiskami. Klient płaci- niech z tym robi co chce. Tyle, że nie biorę zleceń za 10 PLN-ów;)

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Więc o tym mówię Maćku,

umowy nie było żadnej więc prawa autorskie mam ja.
Nie rozumiem zleceniodawcy, który twierdzi, że płacąc 10zł za artykuł ma do niego pełne prawa
i jeszcze mnie straszy sądami.

Piszę artykuły w których się praw zrzekam ale są to zwykle znacznie wyższe kwoty.
To chyba normalne.

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Cóż, idiotów nie brakuje- widocznie trafiłaś na jednego z nich. W tej konkretnej sytuacji- ja bym odpuścił, bo szkoda nerwów. Chyba, że masz czas i ochotę na dochodzenie swoich praw, ale przy artykule za 10 PLN...;)
Patryk Rykała

Patryk Rykała copywriter, Słowa
trafiają w cel

Temat: prawa autorskie

Dla mnie jest czymś autentycznie niepojętym jak można napisać tekst za 10 zł.
Nie rozumiem, nie potrafię zrozumieć.

Jaką krzywdę robi sobie człowiek wykonując pracę za taki pieniądz (jest to przecież produkt biznesowy)!

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Patryk R.:
Dla mnie jest czymś autentycznie niepojętym jak można napisać tekst za 10 zł.
Nie rozumiem, nie potrafię zrozumieć.

Jaką krzywdę robi sobie człowiek wykonując pracę za taki pieniądz (jest to przecież produkt biznesowy)!

W takim razie kiepsko z Twoją wyobraźnią, co nie wróży dobrze, biorąc pod uwagę, że pod Twoim nazwiskiem widnieje słowo 'copywriter'. Ponoć tacy ludzie powinni mieć dużą wyobraźnię. Ale ja nie o tym.

Napisałem tysiące (dosłownie) tekstów za mniej niż 10 zł i bynajmniej nie uważam, że zrobiłem sobie krzywdę. Powiem więcej - jestem z tego bardzo zadowolony, moi klienci i osoby, które ze mną współpracują również.

Uprzedzając pytanie - to nie były precle ani teksty do katalogów, tylko 'wartościowe' (cokolwiek to znaczy) artykuły, opisy i w mniejszej części zapleczówki.

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Karol Leszczyński:
W takim razie kiepsko z Twoją wyobraźnią, co nie wróży dobrze, biorąc pod uwagę, że pod Twoim nazwiskiem widnieje słowo 'copywriter'. Ponoć tacy ludzie powinni mieć dużą wyobraźnię. Ale ja nie o tym.

Napisałem tysiące (dosłownie) tekstów za mniej niż 10 zł i bynajmniej nie uważam, że zrobiłem sobie krzywdę. Powiem więcej - jestem z tego bardzo zadowolony, moi klienci i osoby, które ze mną współpracują również.

Uprzedzając pytanie - to nie były precle ani teksty do katalogów, tylko 'wartościowe' (cokolwiek to znaczy) artykuły, opisy i w mniejszej części zapleczówki.

Rozumiem, że po prostu po rozbiciu całości zlecenia na pojedyncze teksty wyszło, że jeden prosty i nieskomplikowany kawałek kosztuje około dychy. Bo tego, że profesjonalny copy siada do zlecenia które w całości opiewa na kwotę 10 PLN też nie mogę sobie wyobrazić... Toż to nawet na Guinessa w dobrym pubie nie starczy:p

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Maciej Binkowski:
Rozumiem, że po prostu po rozbiciu całości zlecenia na pojedyncze teksty wyszło, że jeden prosty i nieskomplikowany kawałek kosztuje około dychy. Bo tego, że profesjonalny copy siada do zlecenia które w całości opiewa na kwotę 10 PLN też nie mogę sobie wyobrazić... Toż to nawet na Guinessa w dobrym pubie nie starczy:p

Masz rację - pojedyncze sztuki wychodzą za mniej około 10 zł, a całość zlecenia obejmuje właśnie setki i tysiące takich tekstów, więc nie jest tak, że siadam do jednego artykułu, wysyłam go klientowi i czekam na przelew w kwocie 8 zł :-)

Poza tym nie wiem, czy mogę się nazwać 'profesjonalnym copy', ale skoro od kilku lat zarabiam na życie wyłącznie poprzez pisanie tekstów, to chyba tak.
Patryk Rykała

Patryk Rykała copywriter, Słowa
trafiają w cel

Temat: prawa autorskie

Karol Leszczyński:
Patryk R.:
Dla mnie jest czymś autentycznie niepojętym jak można napisać tekst za 10 zł.
Nie rozumiem, nie potrafię zrozumieć.

Jaką krzywdę robi sobie człowiek wykonując pracę za taki pieniądz (jest to przecież produkt biznesowy)!

W takim razie kiepsko z Twoją wyobraźnią, co nie wróży dobrze, biorąc pod uwagę, że pod Twoim nazwiskiem widnieje słowo 'copywriter'. Ponoć tacy ludzie powinni mieć dużą wyobraźnię. Ale ja nie o tym.

Napisałem tysiące (dosłownie) tekstów za mniej niż 10 zł i bynajmniej nie uważam, że zrobiłem sobie krzywdę. Powiem więcej - jestem z tego bardzo zadowolony, moi klienci i osoby, które ze mną współpracują również.

Uprzedzając pytanie - to nie były precle ani teksty do katalogów, tylko 'wartościowe' (cokolwiek to znaczy) artykuły, opisy i w mniejszej części zapleczówki.

Jak miło. Zacznijmy od wycieczek osobistych - jak wiadomo, to wróży bardzo źle, jeśli chcemy prowadzić jakąkolwiek sensowną dyskusję. Zacznę i skończę na tym, że do nazwy zawodu dowala się ktoś, komu zabrakło słów, by wypełnić swój profil. Mam świadomość, że piszę do pustego profilu :)
Ale ja nie o tym.

Jaką trzeba mieć wyobraźnię, a nawet rozum jaki mieć trza, by chcieć się mądrzyć w kwestii rzeczywistych stawek branżowych, nie znając ich zupełnie, nie mając świadomości, że punkt odniesienia jest na wyciągnięcie Google'a.
Tym punktem odniesienia jest stawka godzinowa za pracę dużej agencji:

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/jakie-sa-zarobki-...

Znając taką stawkę, jesteśmy w stanie nabyć pewną wiedzę odnośnie wartości rynkowej każdego produktu marketingowego/biznesowego.

Załóżmy, że ktoś (średniego wzrostu klient) domaga się od nas sloganu promocyjnego. Jesteśmy frilanserami, ustalamy stawkę na ok. 1/5 wartości pracy agencyjnej. Powiedzmy, że to będzie 40 zł netto za godzinę Efektywnej Pracy. Praca nad sloganem ma kilka etapów, wraz z drugą turą (a więc eksploracją w odpowiedzi na feedback) może się rozłożyć na 4-5 dni, to będzie ok. 5h efektywnej pracy dziennie, co daje ok. 25 godzin. 25 x 40 = 1000 zł netto. Cena za slogan do kampanii promocyjnej. Trudno obliczyć?

Druga sprawa - bardzo fajnie, że korektor zabiera głos w dyskusji. Pani w obuwniczym też ma coś do powiedzenia w tej sprawie :)

No i jeszcze kwestia "krainy tysiąca tekstów".
Jeśli założymy, że będziemy pisać prawdziwie wartościowe artykuły, teksty PR-owe, może też advertoriale - to obliczmy ile możemy ich napisać w ciągu roku.
Minimalny czas (zgodnie z właściwą metodologią pracy nad tworzeniem artykułów) na pracę nad tekstem (max. 3 strony A4, średnia to pewnie z 2 strony) to ok. 3 dni.
Zakładam, że zdarzy się cud i zlecenia będą spływać kaskadami, nieprzerwanie.
Nie piszemy w niedziele, mamy jakieś "prześwity", co odejmuje nam te 65 dni w roku. Mamy 300 dni. Możemy napisać max. 100 tekstów rocznie. Jeśli założymy, że wiemy, o czym piszemy! Tysiąc tekstów osiągniemy w ciągu 10 lat :)

To jest odpowiedź na "jakość tekstów", o którą niektórzy walczą tutaj niezłomnie. Słusznie wojując z trzepaczkami do tekstów, którzy nawet nie wiedzą, o czym piszą. Po prostu napychają teksty szablonowymi związkami frazeologicznymi. Ze szkodą dla odbiorców tej komunikacji!

A na koniec - szczypmy, skoro to lubimy :)

http://www.maturalneprace.pl/ - Szanowny Karolu, a prokuratura wie?

konto usunięte

Temat: prawa autorskie

Patryk R.:

Jaką trzeba mieć wyobraźnię, a nawet rozum jaki mieć trza, by chcieć się mądrzyć w kwestii rzeczywistych stawek branżowych, nie znając ich zupełnie, nie mając świadomości, że punkt odniesienia jest na wyciągnięcie Google'a.
Tym punktem odniesienia jest stawka godzinowa za pracę dużej agencji:

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/jakie-sa-zarobki-...

Znając taką stawkę, jesteśmy w stanie nabyć pewną wiedzę odnośnie wartości rynkowej każdego produktu marketingowego/biznesowego.

Załóżmy, że ktoś (średniego wzrostu klient) domaga się od nas sloganu promocyjnego. Jesteśmy frilanserami, ustalamy stawkę na ok. 1/5 wartości pracy agencyjnej. Powiedzmy, że to będzie 40 zł netto za godzinę Efektywnej Pracy. Praca nad sloganem ma kilka etapów, wraz z drugą turą (a więc eksploracją w odpowiedzi na feedback) może się rozłożyć na 4-5 dni, to będzie ok. 5h efektywnej pracy dziennie, co daje ok. 25 godzin. 25 x 40 = 1000 zł netto. Cena za slogan do kampanii promocyjnej. Trudno obliczyć?

1) Nie mądrzę się, tylko wypowiadam własną opinię na temat ceny za teksty.
2) Co mnie obchodzą 'stawki branżowe'? Dla mnie one nic nie znaczą i nie są żadnym wyznacznikiem ceny. Tę kwotę określają moje potrzeby życiowe, konkurencja, budżet klienta oraz umiejętności, jakie posiadam. Poza tym, jak nietrudno było zauważyć, odnosząc się do ceny za teksty, nie miałem na myśli sloganów reklamowych, o których mowa powyżej, tylko artykuły tematyczne.
Patryk R.:
>
No i jeszcze kwestia "krainy tysiąca tekstów".
Jeśli założymy, że będziemy pisać prawdziwie wartościowe artykuły, teksty PR-owe, może też advertoriale - to obliczmy ile możemy ich napisać w ciągu roku.
Minimalny czas (zgodnie z właściwą metodologią pracy nad tworzeniem artykułów) na pracę nad tekstem (max. 3 strony A4, średnia to pewnie z 2 strony) to ok. 3 dni.
Zakładam, że zdarzy się cud i zlecenia będą spływać kaskadami, nieprzerwanie.
Nie piszemy w niedziele, mamy jakieś "prześwity", co odejmuje nam te 65 dni w roku. Mamy 300 dni. Możemy napisać max. 100 tekstów rocznie. Jeśli założymy, że wiemy, o czym piszemy! Tysiąc tekstów osiągniemy w ciągu 10 lat :)

To jest odpowiedź na "jakość tekstów", o którą niektórzy walczą tutaj niezłomnie. Słusznie wojując z trzepaczkami do tekstów, którzy nawet nie wiedzą, o czym piszą. Po prostu napychają teksty szablonowymi związkami frazeologicznymi. Ze szkodą dla odbiorców tej komunikacji!

Ponownie - co mnie obchodzi 'właściwa metodologia tworzenia artykułów' (proszę, rozwiń, bo mimo wszystko może być to ciekawe, jeśli to nie tylko Twój wymysł)? Jeżeli klientowi pasują moje teksty i chce dać za nie cenę, która mi odpowiada, to nie ma w tym nic złego, a już na pewno nie robimy sobie krzywdy. Widocznie taka jakość tekstów, jaką oferuję, mu odpowiada i nie potrzebujemy do tego żadnej 'właściwej metodologii tworzenia artykułów'.
Małgorzata  Kalbarczyk-Leonc zuk

Małgorzata
Kalbarczyk-Leonc
zuk
Freelance Copywriter
| Verbal Fairy

Temat: prawa autorskie

Prawa autorskie to dość ciekawy temat.

Każdy na pewno na swojej drodze spotkał kogoś, kto był także przekonany o tym, że po uiszczeniu należności na koncie bankowym ma pełnię praw do napisanego przez nas tekstu.

Jeśli ktoś podpisał umowę o świadomym zrzekaniu się praw autorskich (oczywiście za wyższe pieniądze) to wg mnie obie strony powinny jej otrzymać.

Są sytuacje, w których zleceniodawcy szukają tak zwanych laików dających się wycyckać za marne 10 zł za tekst. Myślą, że jak zapłacą to prawa autorskie są po ich stronie - nawet gdy nie było podpisywanej umowy.

To chyba normalne, że jeśli nie ma umowy pomiędzy stronami, a zlecenie zostało wykonane i opłacone to prawa autorskie są nie po stronie zleceniodawcy lecz po stronie twórcy tekstu.

Mnie też osobiście to drażni, jak ludzie myślą, że prawa im się takowe należą, bo przecież oni płacą! (Widać, tacy nawet nie zapoznali się z tematem praw autorskich i trzeba ich wysłać na drzewo).
Ania S.

Ania S. Specjalista ds.
Marketingu i PR

Temat: prawa autorskie

Witam Was!
Nie wiem, czy wątek wciąż żyje ale zapytać nie szkodzi...........:)
Pracując kilka lat na etacie w firmach wykonywałam prace copy głównie na strony www czy do materiałów POS. Współtworzyłam również grafikę ale na poziomie koncepcji.
Obecnie jestem na etapie przygotowań do własnej działalności i kompletowania portfolio.
Cokolwiek robiłam, było to wyłącznie na potrzeby mojego pracodawcy nie dla zewnętrznych klientów (obowiązki działu PR/marketing).
Z zapytaniem o zgodę byłego pracodawcy o umieszczenie tych próbek na www nie bardzo jest mowa...W umowie nie miałam żadnych zastrzeżeń o prawach do wykorzystania a w ostatniej nie miałam nawet zakresu obowiązków.......

Czytałam dokładnie wątek ale nie znalazłam odpowiedzi.
Czy macie może jakieś doświadczenie w tym temacie?

Z góry dziękuję!
Jarosław K.

Jarosław K. senior copywriter

Temat: prawa autorskie

Najpierw pierwszy temat.

Pytanie - za co było zapłacone te 10 zł. Za samo napisanie tekstu (wykonanie zlecenia), czy za przeniesienie praw. Rozumiem, że umowy o przeniesienie praw nie było - więc teoretycznie należą do autora. Tylko, jeżeli zechcesz odszkodowania, będzie to wyglądać na celowy "wkręt" klienta, więc możesz sobie popsuć opinię. Zalecam w umowie dokładnie opisywać, za co jest honorarium.

Sprawa druga - prezentacja portfolio. Problem jest arcyciekawy, ponieważ stoimy dokładnie na granicy dwóch sprzecznych przepisów.

Jeśli nie podpisywałaś zrzeczenia się praw majątkowych na rzecz agencji lub Klienta (w um. o pracę lub um. o dzieło), to jesteś w sytuacji z punktu pierwszego, czyli nie tylko możesz publikować, ale nawet mogłabyś zażądać od Klienta odszkodowania za publikację bez praw. Jeśli zaś nie były publikowane, to prawa autorskie po prostu należą do Ciebie i innych współtwórców dzieła.

Jeśli zaś podpisałaś zrzeczenie się majątkowych praw autorskich, to istnieją jeszcze tzw. prawa osobiste, które są niezbywalne. Jednym z nich jest prawo do oznaczenia dzieła nazwiskiem twórcy (twórców). Na podstawie tego właśnie przepisu dopuszczalna jest prezentacja Twojego portfolio, gdy np. przychodzisz do potencjalnego pracodawcy i wręczasz mu swoje prace np. nagrane na płycie.

Ale wrzucenie portfolio do internetu to już nieco inna sprawa. I właśnie to jest ta granica - bo z jednej strony realizujesz swoje prawo do oznaczenia autorstwa. Z drugiej - jest to publikacja, a ta leży w gestii praw majątkowych (rozpowszechnianie) - czyli prawo łamiesz. I tu zdania prawników są podzielone, choć skłaniają się zazwyczaj do stwierdzenia, że jakiś Twój zawzięty były pracodawca lub Klient taki proces prawdopodobnie by wygrał.

Oczywiście więc najlepiej mieć zgodę właściciela praw autorskich na publikację - to rozwiązuje kwestie. Można też zastosować jakiś trik, np. zakodować stronę www i przesyłać potencjalnym pracodawcom hasło do niej (a przynajmniej części z portfolio) - wtedy możesz argumentować, że nie jest to publiczne udostępnienie. Albo liczyć, że nikt nie będzie marnował swojego czasu, żeby akurat Ciebie ścigać.

Najlepszym, co możesz zrobić jest odżałowanie kilkuset złotych i wizyta u prawnika specjalizującego się w prawach autorskich. On dokładnie podpowie Ci, co zrobić, żeby zminimalizować prawdopodobieństwa wpadki.



Wyślij zaproszenie do