Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja codzienności

Adam Ziemianin

* * *


Wychodzimy z zimy
trochę bladzi
trochę jakby
z zaspy zamyślenia

Uczymy się chodzić
po trawie
kaczeńcom
patrzymy prosto w oczy

Jabłko z zimy
co nam zostało
dzielimy na dwoje
na dwoje babka wróżyła

Może przejdziemy razem
do lata i dalej
może jest nam to
dzisiaj pisane

A może po prostu
nasza miłość
w wodę rzucony
kamień

W tramwaju

Został im tramwaj
siódemka chyba
tulą się do siebie
na przednim pomoście

Ona nic nie mówi
bo jest szczęśliwa
motorniczy wiezie
ich miłość na oślep

Wracają z wykładu z ekonomii
on kwiaty jej kupił
bukiet kaczeńców
w nim parę listków nadziei

Ile jeszcze przejadą przystanków
zanim wysiądą po latach
przed swym mieszkaniem
em trzy lub em cztery

Nosi mnie

Nosi mnie, wodzi mnie
Na pokuszenie mnie nosi
Po ogródku wodzi mnie, po lesie i po asfalcie
W środę, piątek i niedzielę
Nawet wcale nie wiem, po jaką cholerę
Nosi mnie i wodzi mnie na pokuszenie
A może to tylko pospolite ruszenie?
Zbieram kaczeńce i półszlachetne kamienie
Ale dalej mnie nosi
Rzucam się, miotam się
I tak mnie wodzi że idę przed siebie
A tu puste kieszenie
Więc jeszcze bardziej wodzi mnie - nic tutaj nie zmienię
Kiedyś zbierałem znaczki i etykiety zapałczane
Nawet w sobie się zbierałem
A teraz wodzi mnie, nosi mnie na pokuszenie
Nawet po wodzie mineralnej
Wodzi mnie i kusi mnie
Zwłaszcza nad ranem
I amen w pacierzu.
Choć mówię do siebie - i nie wódź mnie na pokuszenie
Nosi mnie, wodzi mnie.
Słońce po bożemu wstaje a ziemia dziwna mi jest
Bo mnie nosi i wodzi koło kiosku "Ruchu"
Przy telewizorze, o Boże,
A nawet przy stole też mnie nosi
I wodzi
W radiu coś mówią, że mnie nosi i wodzi
W telewizji nawet mówią i pokazują więc tęskno mi
Bo mnie nosi i wodzi
Na zatracenie i na pokuszenie
Po całym domu i po strychu też mnie nosi...
Tylko czekać jak mnie rozniesie.

Wciągnęła babę robota

Kupiła baba sokowirówkę
I już wiruje białko z żółtkiem
To jest taka babska próba - zobaczymy czy się uda
Wirówka ładna z wyglądu, trzeba ją włączyć do prądu
Jak się rozkręci to wam pokaże bo jest z epoki marzeń
Ruszyła maszyna, hołubce wywija
I kręci się, kręci, koło za kołem,
Nagle: pisk!
Baba w ryk,
Przestała zajmować się nawet rosołem.
Wciągnęła szalenie babę ta robota
Najpierw kawał fartucha
A potem żabota
Już babie z wirówki wystają buty
- dwudziesty wiek jest bardzo okrutny.
Nie będzie już baba robić żadnych soków
I chłop wreszcie będzie miał święty spokój.


Obrazek

Adam Ziemianin czyta swoje wierszeRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 03.08.12 o godzinie 09:10
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Poezja codzienności

Jarosław Iwaszkiewicz

Piosenka z Pass Lueg


Nie kuś mnie, pomywaczko zielonych talerzy,
Bo dziś jestem zmęczony, trzeba spocząć trocha,
Bo jeśli ja chcę kochać, to już jak należy -
Bo kto nie całkiem kocha, ten wcale nie kocha.

Lecz kochać - to się wiązać. A ja muszę w drogę
I nie możesz się nawet o to na mnie gniewać,
Że cię całować nie chcę i pieścić nie mogę -
Bo chcę iść coraz dalej - coraz głośniej śpiewać.
Agnieszka H.

Agnieszka H. Kierownik Wydziału
Planowania i Analiz
Finansowych

Temat: Poezja codzienności

Przepis na zupę z codzienności***

Składniki

Ona
ubrana w codzienność
z włosem rozwianym przez wiatr
zatroskana o dzieci i męża
nie traci wiary w świat

On
niedojrzały życiowo Jak jabłko za wcześnie zerwane z drzewa
i tak jak pogoda różne nastroje miewa

Dodatki:
dzieci, dom, samochód, ogród, kot i pies
czasem sąsiad, czasem sąsiadka
koper włoski, liście lubczyku

Wykonanie:

Ogrzać uśmiechem lecz nie powodować aby wrzało,
bo tę zupę gotuje się pomału.
Połączonych dwoje w jednym garnku życia się gotuje.
Trzeba dużej ostrożności, aby nie przypalić jej/jemu serca
z nadmiaru miłości.
Dokładać po kolei dodatki, zważając na jakość a nie na ilość.
Aby uniknąć niestrawności mówiąc „ to smutek i rozczarowanie”
dodać należy koper włoski, lepsze będzie danie.
Liście lubczyku na koniec co sprawi, że zupa nabierze aromatu
i znów uśmiech życia pokażecie światu.

Życzę wielu uśmiechów życia.

Napisany 2007.07.25

Agnieszka HajecAgnieszka Hajec edytował(a) ten post dnia 27.01.09 o godzinie 19:09
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Poezja codzienności

Witaj Agnieszko. Zaciekawiłaś mnie swoim przepisem na zupę z codzienności. Bardzo życiowy i inspirujący. I promieniujący optymizmem. Pozdrawiam. Jola
Agnieszka H.

Agnieszka H. Kierownik Wydziału
Planowania i Analiz
Finansowych

Temat: Poezja codzienności

Jolanta Chrostowska-Sufa:
Witaj Agnieszko. Zaciekawiłaś mnie swoim przepisem na zupę z codzienności. Bardzo życiowy i inspirujący. I promieniujący optymizmem. Pozdrawiam. Jola


Witaj, cieszę się bardzo ze znalazłaś choć odrobinę optymizmu w tych słowach i mam nadzieję, że na twej twarzy pojawił się uśmiech. Pozdrawiam cieplutko. Agnieszka

PS mam więcej przepisów .....zapraszam do kontaktu
Zofia Szydzik

Zofia Szydzik wolna jak wiatr -
emerytura

Temat: Poezja codzienności

Ewa Lipska

Karta gwarancyjna

Nasza maszynka do małżeństwa
zacięła się nagle.

I chociaż dalej
obieramy pomidory,
drobno kroimy czosnek,
nadziewamy wieczór
rozmową o seksie
i zjadamy wspomnienie
za wspomnieniem,

to rozglądamy się nerwowo
za dotrzymującą słowa
kartą gwarancyjną.Zofia Szydzik edytował(a) ten post dnia 31.01.09 o godzinie 11:48
Małgorzata B.

Małgorzata B. Ale to już było.....

Temat: Poezja codzienności

***
Kurz wdziera się wszędzie
Świetny naśladowca istnienia
Dopasowuje się z łatwością do każdego kształtu
Każda wklęsłość czy wypukłość jest mu bliska
Kurz mistrz szarości, ciszy, spokoju
Bliski przyjaciel alergii na wszystko
Kochanek pajęczyn w nierozerwalnym z nimi uścisku
Codzienny towarzysz mej roli -
gospodyni domowej z odkurzaczem w ręku, jakby zaklinaczem kłębiących się wyroków
Codzienna z Nim walka przegrana
Włazi drzwiami i oknami, jak natrętny petent – w jakiej sprawie?
Wytrwale z dostojną lekkością i gracją
jak puszek opada na wszystko, co skrzętnie ukrywam przed światem
na wszystko co bliskie i kochane
Zbratany z czasem
Jedyna pozostałość tego co było…..

Temat: Poezja codzienności

Deklinacje

rzeczownik z naprzeciwka odkręca po nocach
żarówki bo oszczędność sąsiedzki priorytet

czasowniki spod czwórki wciąż się odmieniają
przez osoby i liczby corocznych proroków

drobna wdówka kieruje celownik na związek
rządu z pewnym przyimkiem brzmiącym cudzoziemsko

w łazience słychać głosy bo stara przydawa
z dołu gości u siebie jakiś trudny wołacz

kto co kogo czego przez judasza lubi
podpowiadać przypadki niezgodne z zasadą
Małgorzata B.

Małgorzata B. Ale to już było.....

Temat: Poezja codzienności

z cyklu
Pamiętniczek - nieudaczniczek

Dzisiaj sobota w domu!!

Kurczę nigdzie mnie nie poniosło.....
Pogoda-niepogoda zwyciężyła,
ale już czuję smutek i żal,
że tam.... gdzieś.......
a ja cholera w domu,
mam niby nadrobić trochę zaległości w praniu, sprzątaniu itp.
większość żonek i matek to wie.
Z dietą nie najlepiej, trochę się trzymam, trochę nie
ogólnie cielsko niewiele chudnie
i myśli krążą jak sępy nad padliną,
że mój czas szczupłości już minął
że teraz tylko rozmiar XXXXXXXL
i że tych X-ów nie będzie mniej…
To prawda, to moja wina,
to przecież ja diety nie trzymam
przecież do żarcia nikt mnie nie zmusza
więc czemu jęczy moja dusza,
że coraz większa moja tusza?????
Trzymajcie się wszystkie Te, co jak ja
walczą o gramy każdego dnia - SPADAJMYYYYYYYY!!!!!!!!!

Trzeci poniedziałek mojej diety

Rozpoczęty trzeci tydzień odchudzania
niestety nic się nie dzieje
apetyt mi dopisuje,
jak mówi moja teściowa - jestem okazem zdrowia
a ja nie mogę siebie odnaleźć....nie lubię siebie.
Teraz poszukuję ubranka na wesele.
Odwiedziłam wiele sklepów i sklepików,
ciuchów pięknych dużo,
ale gdy przyszło do mierzenia -to skóra mi cierpnie,
o jak boli- wizerunek tłuściocha
gapiącego się na mnie z lustra przebieralni,
fałdy, buły,brrrr
niedopinająca się sukienka, zmarszczki itp.,
koszmarna karykatura kobiety.
I co tu mówić o jakimkolwiek guście,
kiedy wszystko za wąskie w biuście
i gdzie tu marzyć o stylu,
gdyś w bioderkach szersza od Nilu?
I jak wglądać z klasą,
gdy oponki na brzuchu straszą!!!!!!!!!
O mój Boże pragnę być bardziej przejrzysta niż powietrze!
Czy poczuję się kiedyś sobą jeszcze????

Załamka i bezsensik...

Znowu szukam swojej drogi…
A moja mamcia zrobiła takie pyszne pierogi,
palce lizać
i jak tu się nie poddać?
Szkoda słów!!!!Nie mogę sobie poradzić
i nawet mi się nie chce nic pisać
i powtarzam błędy po stokroć już popełnione,
za zwałami tłuszczu znika moje ciało wyśnione,
rozum w jedną, a reszta mnie w drugą idzie stronę.
Błądzę znowu w innym wymiarze
i coraz rzadziej o niedawnym celu marzę,
znika moja determinacja
wszystko zaćmić potrafi tłusta kolacja
i nawet myśl, że obżarstwo jest grzechem
przyjmuję dziś z gorzkim, szyderczym uśmiechem…Małgorzata B. edytował(a) ten post dnia 08.03.09 o godzinie 20:41
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja codzienności

Robert Bly

Wielkie społeczeństwo


Dentyści polewają swoje trawniki, nawet kiedy pada deszcz.
Ręce rozwinięte straszliwym wysiłkiem przez małpy
Zwisają z rękawów misjonarzy.
W żarówkach przed kinem siedzą zamordowani królowie.
Trumny ubogich zimują na stosach nowych opon.

Dozorca martwi się, że bojler nie działa.
Kierownik hotelu przegląda karty obłąkanych.
Prezydent marzy o inwazji na Kubę.
Kraty w bramie zarastają gałęźmi krzewów.
Dzikie wino kłębi się nad jachtem i skórzanymi siedzeniami.

Miasto czuwa nad zbiornikami z popiołem i ciemniejącym wapnem.
Na odległym brzegu Coney Island czarne dzieci
Bawią się na stygnącej plaży; gałązka sczerniałej trawy morskiej,
Muszle, ptaki na niebie,
A tymczasem burmistrz siedzi z twarzą ukrytą w dłoniach.

z tomu "The Light Around the Body", 1967

tłum. z angielskiego Julia Hartwig

wersja oryginalna pt. „The Great Society” w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.03.14 o godzinie 05:14
Wanda Jaworska

Wanda Jaworska Prezes Fundacji
Przyjaciel Dziecka,
Organizacja
pozarządowa

Temat: Poezja codzienności

Witajcie milutko. Ja tak czasem bawię się słowem, trochę grafomańsko, ale .... . Ten "pasztecik" powstał pod wpływem wzburzenia, które na co dzień towarzyszy wielu z nas i tak dla poprawienia Waszego humoru pozwalam sobie go przytoczyć.. . Wątek obserwuję i czytam od początku jego powstania i dziękuję Wam za dostarczanie uczty duchowej.

CHOCHOLI TANIEC XXI WIEKU

Historia koła zatacza
Tu i teraz coś się dzieje
Lecz ludowi od tego nie jest lepiej
Lud od tego nie mądrzeje

Jedni wierzą w to (???), inni w tamto (???)
Jedni buntują się, drudzy dają sobą kierować
Jedni donoszą, kłamią, śledzą
Inni biedę klepią, pokutują
W depresje wpadając - dołują

Ani się leczyć
Ani żyć, spokojnie i godnie
Za to w spotach i gadkach partyjnych
Dobrze! optymistycznie! pogodnie!
Jedni drugich oskarżają
I mocno, wygodnych i sytych
stołków się trzymają

Ludek pospolity głupotami karmią i zastraszają
A swymi urzędy, urzędziki, posadki obsadzają
Innych (choć to już było) za mordę trzymać się starają
Teraz Ci co rządzą (jedni po drugich),
Ze swymi rodzinami nieżle się mają.

Niby opozycja głośno protestuje i krzyczy
Bo w niedalekiej przyszłości
Na głosy ,otumanionych wyborców, liczy

Ludzie zaś bardzo zagubieni
Przestają wierzyć i mieć nadzieję
Że cokolwiek na lepsze się zmieni
Widzą przed sobą - zaklęty krąg
Władza przechodzi z rąk do rąk
I co? I nic!
To wszystko jest wielki pic.

A błazny: z Sejmu, Senatu - nie widzą nic złego
Poprą kolesi, ofukną kolesia
W fałszu, kłamstwach, obłudzie-myśląc
Nie oddam tak łatwo niczego
Nie będę podpadać, ani ustępować
I swej kariery - dla nikogo i niczego rujnować
Oni maluczcy, niemocni
Słuchają chama, nieuka, pijaka
- przebranego za chochoła

Kiedy? pospołu krzykniemy
Dość tego! to wszystko o pomstę woła!!!
Gdzie nasza duma? gdzie nasza wola?
My maluczcy jesteśmy jak psy
Tańczące wokół własnego ogona.
Zapędzeni w matnię przez grających na scenie życia

Oni w szaleństwie, chaosie, błocie się taplają
I wcale nieżle na tej powtarzalności wypadają
Mogą - eliminując, usypi9ając przeciwnika
W swalce o siebie i swoje - odnosić sukcesy
I wszelkim osądom się wymykać.

Krzyczą, że w dobrą stronę idziemy!!!
O Matko Najjaśniejsza - zaświeć, daj znak maluczkim
Czy to prawda? kiedy od tego chocholego tańca odpoczniemy?

Bo tak tańczymy wokoło, bez końca
Jak nam chochoły grają,
Bez światła bez promyka słońca
Zabierają nam nadzieję, wpędzają w niemoc działania
I do błędnego koła nas spychają

Polsko, dokąd zmierzasz?
Fałsz, kłamstwo, obłuda, nienawiść
- piekielne gniazdko, na każdym poziomie sobie mości
Kiedy czarę przepełni: niemoc i grzech
Nadejdzie kres - który całe zło zmieni
I poprowadzi nas , ku nadziei i prawdziwej wolności

Polsko nie czakajmy
Przestańmy dreptać w miejscu
Zakończmy taniec chocholi
Ukażmy Światu swą narodową dumę
Nie gódżmy się na to - co nas boli....

Pozdrawiam cieplutko
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja codzienności

Charles Bukowski

Afryka, Paryż, Grecja


2 kobiety
które znam które są
dość podobne

prawie w tym samym
wieku
obeznane
w literaturze

z każdą z nich kiedyś
spałem
ale teraz to już
skończone

jesteśmy przyjaciółmi

były w Afryce
Paryżu
Grecji

tu i tam

pieprzyły kilku znanych
facetów

jedna żyje teraz z
milionerem
jakieś kilka mil
stąd chodzi z nim na
śniadania
i kolacje
karmi jego rybki jego koty i
jego psa
kiedy się upije dzwoni do
mnie

ta druga ma
trudniejsze życie
sama w małym mieszkaniu w
Venice (Kalifornia)
słuchająca bębenków
bongo

sławni mężczyźni wolą chyba
młode kobiety

młodej kobiety łatwiej się
pozbyć: mają więcej miejsc
do których mogą
iść

kobietom które były kiedyś
piękne
trudno się
zestarzeć

muszą stać się
inteligentniejsze (jeżeli
chcą
utrzymać swojego faceta) i
robić
więcej rzeczy w łóżku i poza
nim

te 2 kobiety które znam
są dobre w łóżku i poza
nim

i są inteligentne
wystarczająco inteligentne
by wiedzieć
że nie mogą do mnie przyjść
i zostać
dłużej niż
godzinę lub dwie

są dość
podobne

i wiem
że jeśli przeczytają ten
wiersz
zrozumieją
go
tak samo jak rozumieją
Rimbauda i Rilkego

czy Keatsa

w międzyczasie spotkałem
młodą blondynkę z
Fairfax

kiedy ogląda moje obrazy
na ścianach
ja skrobię spody
jej stóp.

tłum. z angielskiego Katarzyna Chmielewska

Listy

siedzi na podłodze
przegląda zawartość kartonowego pudła
czyta mi listy miłosne które do niej pisałem
a jej czteroletnia córka leży na podłodze
owinięta w różowy koc i
w trzech czwartych pogrążona jest we śnie

zeszliśmy się po rozstaniu
siedzę w jej domu w
niedzielny wieczór

samochody za oknem wjeżdżają pod górę i zjeżdżają
kiedy będziemy dzisiaj razem spali
usłyszymy świerszcze

co się dzieje z głupcami którym nie żyje się tak
dobrze jak mnie?

kocham ściany jej pokoju
kocham jej dzieci
kocham jej psa

będziemy słuchali świerszczy
obejmę ramieniem jej biodro
palcami dotknę jej brzucha

jednak taka noc jest lepsza niż życie,
serce przepełnione uczuciem zadba o śmierć

lubię moje listy miłosne
są prawdziwe

ach, jaką ona ma piękną pupę!
ach, jaką ona ma piękną duszę!

tłum. z angielskiego Andrzej SzubaTen post został edytowany przez Autora dnia 29.03.14 o godzinie 05:19
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja codzienności

Robert Hass

Czym jest rozumienie?

1.


Dom – stary, z miękkiego drewna, szary, błyszczący od soli,
Okna wychodzą na zieleń wydm i plażę.
Żona pracuje na górze w swoim gabinecie,
Kiedy ktoś dzwoni do drzwi. Młody człowiek w progu,
Świadek Jehowy, ma jabłko Adama
Tak sterczące, że aż na granicy flirtu
Z deformacją. Starając się na nie nie gapić
Doznaje naraz panicznego przeczucia,
Że żona potrzebuje pomocy, i jeszcze silniejszego,
Że nie ma żony, i że nigdy nie miał,
I że coś złego stało mu się z głową.
Młody człowiek o oczach twardych od niejasnej pazerności
Opowiada mu o tym, co nazywa „pierwszym przebudzeniem”.

2.

Kiedy światło zgasło, pojechała do miasteczka
I kupiła masę świeczek. Cała wioska
Była w sklepie – ludzie kupowali latarki,
Baterie, lampki oliwne, klosze do nich i paliwo.
Podniosły ją nieco na duchu wysłuchane
Opowieści sąsiadów, o tym gdzie byli,
Kiedy wszystko zgasło.
Gdy wróciła do domu, nastąpił ponowny dopływ energii.
Tak powiedziano w radiu: nastąpił dopływ energii.

3.

Obudziła go, by mu powiedzieć, jak wszędzie jest głośno:
Śpiew nocnego ptaka, biel stokrotek
W ogrodzie w ciemności. Obudziła go, żeby
Mu opisać reflektory na drodze po drugiej stronie zatoki:
Wydają się tak samotne jak świat. Powiedział
O tej porze to musi być jakiś rybak,
Który pewnie zastawia liny przeciw rekinom.
Kiedy tak rozmawiali, zasnął wyobrażając sobie,
Jak ten człowiek ustawia linę, nalewa kawy z termosu,
Chucha w dłonie, trzęsie się od chłodu.
Leżała obok niego nie śpiąc, w panice, jak we wietrze.

tłum. z angielskiego Magda HeydelTen post został edytowany przez Autora dnia 29.03.14 o godzinie 05:23
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Poezja codzienności

Urszula Kozioł

* * *


talerz wypada mi z rąk
............sklejam skorupy
wiersz wypada mi z rąk
............czy pochwycić go w locie?
życie wypada mi z rąk
............odwracam się do ściany

niczego już nie utrzymam
nic więcej z mych rąk nie uleci

nasłuchuję przez sen
jak niebo wypluwa pustkę
skrzypi cisza jak śnieg
którym nicość się skrada
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Poezja codzienności

Adam Ziemianin

Muszyna


Dzień już krótszy o krok burmistrza
Głupi Gienek z lipą znowu gada
Nad rzeką stoi miejscowy Heraklit
Ziemia nosi jeszcze sąsiada

Panna z dzieckiem szuka ojca w lesie
Tu w miasteczku wszyscy się znamy
Sąsiad dostał list aż z Ameryki
A piekarz jest znowu pijany

Czasem koń Wielki Wóz przeciągnie po niebie
Czasem pies poskarży się do księżyca
Czasem góra pochyli się nad tobą
Czasem wiatr na trawie zagra bluesa

Przez miasteczko nie da się na skróty
Przez miasteczko trzeba przejść Rynkiem
Tu cię zaraz wezmą na języki
Bo tu każdy jest coś komuś winien

Dzień krótszy o dwa kroki burmistrza
I jesień z gór schodzi po leszczynach
Powoli zapada w sen zimowy
Razem ze swym bluesem - Muszyna
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Poezja codzienności

Kasia Nosowska

Pea sorela


Ulubiony kotek wokalistki przepadł.
Jasnowidze otrzymali zdjęcie kotka.
Znana fotografka z Ameryki będzie matką.
Dumnym ojcem dziecka znany w branży John Invitro.

Modelka z Niemiec nie poślubi producenta.
Modelce z Niemiec marzy się kariera w filmie.
Czarnoskóra piosenkarka przemycała haszysz.
Innej pękła podczas śpiewu wkładka z silikonem.

Ty tam byłeś.
Wino piłeś.

Annę z Łodzi znaleziono leżącą nago.
Na pseudoperskim dywanie dumie Anny mamy.
Nie było Anny w Annie dokąd ta dziewczyna poszła?
W niezbyt ciepłą kwietniową noc. Z ciała rozebrana

Gdzie Ty byłeś? Gdzie ja byłam? Gdzie byliśmy?
Zofia Szydzik

Zofia Szydzik wolna jak wiatr -
emerytura

Temat: Poezja codzienności

Nie licz lat i dni

nie licz lat i dni – dawna dziewczyno
ich nurtu nie zatrzymasz
niech płyną...
bądź jak stare dobre wino
zatrzymaj słodki jego bukiet
i w zachwycie łap chwile
jak piękne motyle
nie pozwól im
uciec

bo w zachwycie ci bardzo do twarzy
i w szalu nadziei na ciepłe dni i lata
jeszcze wszystko może się zdarzyć
niech unosi cię na fali myśl skrzydlata !

śpiewaj piękna dziewczyno mimo deszczu
i przetaczających się burz
w duszy posiej kwiaty
niech pokryją pamięci kurz
i śpiewaj...
a jutro uśmiech przyjdzie w swaty
jak kochanek
z bukietem pąsowych
róż

bo z uśmiechem wyglądasz ładniej
bo uśmiech - to ust twoich kwiat
z uśmiechem wyglądasz powabniej
taka właśnie możesz zdobyć świat !

tańcz dziewczyno do póki dusza
wiosnę pamięta...
póki usta pamiętają pocałunków smak
szal nadziei zarzuć na ramiona
i tańcz harmonijnie – w takt
niech zwiędłe spojrzenie
w lustrze skona
uwierz w jutro
w wyznaczony sercem
trakt

bo z nadzieją ci bardziej do twarzy
z nią możesz marzyć, śpiewać, żyć
bez niej nie wiesz, co się wydarzy
zgubisz drogę do szczęśliwych wysp !

nie licz lat – dziewczyno !
nie licz dni !

Zofia SzydzikZofia Szydzik edytował(a) ten post dnia 02.05.09 o godzinie 23:03
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Poezja codzienności

Sead Vrana*

Codzienny hymn


wracasz z pracy
otwierasz drzwi do pustki domu

na twoich oczach
magia z papierowej torebki
zmienia wodę fabryczną
w niskokaloryczny posiłek

podczas popołudniowej sjesty
witalne funkcje przełączasz na stand by

kawą rozpuszczalną wskrzeszasz
własny system operacyjny

dziennik o wpół do ósmej
wytycza ci nowe dyrektywy

resztę wieczoru spędzasz
przebierając jak paciorki różańca
guziki na pilocie

idziesz spać
programową samotność
przewijając na kolejny poranek

Noworoczny song

Już po bitwie
o sylwestrową noc,
znowu wygraliśmy.
Na chodniku resztki
pirotechniki i butelek
które dodawały nam
animuszu.
W szybie wystawy
jak rozprasowany płomyk
migoce zasłona
z ozdobnych lampek.
Opuchła sprzedawczyni układa
na wystawie skrzynki owoców południowych.
Skacowanemu policjantowi
ze śladami bogoojczyźnianego
kaca na twarzy
zgłaszają przez krótkofalówkę
strategiczne wieści.
Na asfalcie rozjechana
czapa dziadka Mroza.
Tych co przeżyli odwozi taksówka.
Sprzątacz ulic odwraca się
jakby szukał lepszego jutra
we wczorajszych wiadomościach.


Rano

fabryka zapala cygaro,
ku dziurze ozonowej wydmuchując dym.
śmieciarka
przechyla kontener
jak filiżankę porannej kawy.

trolejbus sunie po ulicy
obmytej kwaśnym deszczem.

ciepły smog zakrada się przez okno
zostawiając na mnie odciski.

zaczyna się kolejny dzień

wszystkie wiersze w przekładzie Agnieszki Łasek

* Poeta bośniacki;urodził się w 1975 roku w Sarajewie, gdzie nadal mieszka, pracuje i studiuje literaturę. W czasopiśmie "Lica" publikuje prozę, jest członkiem redakcji literackiej grupy Omnibus, współpracuje z magazynem "Urban bug".Zofia M. edytował(a) ten post dnia 05.05.09 o godzinie 19:51
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Poezja codzienności

Vlado Bulić*

* * *


siedzieliśmy w tej knajpie
osiem godzin. sami.
najpierw opowiadała o facecie,
którego wczoraj wieczorem złapała na stopa.
zabił jakiegoś glinę rok-dwa temu.
mówi, że wystraszyła się, jak jej to powiedział,
ale że w końcu wypadł OK.

potem graliśmy w bilarda.
wygrała 6:4.
w piwach tak samo.

no i przydarzył nam się brak tematów i
nuda, mętnia, dołek, dno.

potem sobie przypomniała.
"mój ostatni facet był Anglikiem. choć będziemy nienanwidzić Anglików."

no i przez ostatnich parę godziń
nienawidziliśmy Anglików

* * *

w centrum miasta.
w trzypokojowym mieszkanisku
ważnego gościa z partii na władzy
która lubi mówić o
wartościach rodzinnych i
chrześcijańskich ideałach
skręcałem dżointa.

jego syn ma zawsze
najlepszy dymek
na tych terenach.

i uwielbia tanią symbolikę.

dlatego dżointy przypala
ZIPPO'em z wygrawerowanym znakiem MSW
którego
jego ojcu
podarował
minister spraw wewnętrznych.
osobiście.


Wiersze w przekładzie Łukasza Szopy

*Urodzony w 1979r. w Splicie.Absolwent filologii chorwackiej i informatologii na katedrze filozofii w Zagrzebiu. Poeta i prozaik,mieszka w Zagrzebiu.Jest jednym z redaktorów pisma literackiego „Libra libera".W 2003r.jego manuskrypt wygrywa na konkursie pierwszej książki Centrum Studenckiego w Zagrzebiu, dzięki czemu publikuje tomik poezji „100 komada” („100 sztuk.")W 2006r. publikuje powieść „Putovanje u srce hrvatskog sna” („Podróż w serce chorwackiego snu") i zbiór blogów „Pušiona Denis Lalića".
Zofia Szydzik

Zofia Szydzik wolna jak wiatr -
emerytura

Temat: Poezja codzienności


Obrazek


mów do mnie

spotkałam ciebie u schyłku dnia,
idąc bez celu przed siebie,
a dusza we mnie, jakby mdła,
zwietrzała, odziana zgrzebnie.

mówiono mi, że o tej porze,
zaspokoić można bliskości głód.
ruszyłam zatem bezdrożem
na spacer i zdarzył się cud !

na skraju wzroku, majaczył w oddali
twój cień, lub zarys postaci może,
by widok ten i marzenia ocalić,
przyspieszyłam kroku, przez zboże.

połączyła nas pieśń przedwieczorna,
rozbrzmiewająca wokół - cykadą
i tęsknota szara, niepozorna,
spływająca na duszę – kaskadą.

ten krótki czas, który jest nam dany,
dzielmy na przemian między siebie
podam tobie pejzaż z gwiazdami,
a ty - księżyc na nocnym niebie,

a przed nami wieczór rozmarzony,
zachód słońca w purpurę majętny,
i nieboskłon nocny rozgwieżdżony,
ze złotym denarem, aż do jutrzenki.

mów do mnie, że tej miłości ci brak,
tych gwiazd, spadających luźno,
wspólnej chwili, co czereśni ma smak,
i że dla nas - nie jest za późno!

Zofia SzydzikZofia Szydzik edytował(a) ten post dnia 29.08.09 o godzinie 20:42

Następna dyskusja:

Góry, poezja i my




Wyślij zaproszenie do