Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze miejsca

Moje miejsca

Każdy ma takie swoje, ukochane,
jeśli nie może tam być ciałem,
wędruje w myślach.
Czasem pomagają mu sny,
przynoszą znajome obrazy, barwy,
wspomnienia pozostawionych dni.

Ktoś mnie zapytał,
czy zacząłem już opisywać swoje miejsca?
Nie myślałem o tym, ale kilka punktów
na mojej mapie już zaznaczyłem.
Pozostały inne, które chciałbym ocalić
dla siebie i tych, co przeglądają się
w mych oczach i widzą w nich miasteczko,
drzemiące u podnóża sędziwych gór.

Mam tu swoje miejsca, bliskie od lat,
gdzie mogę rozmawiać ze sobą ,
słuchać gór i lasu.
Odwiedzam dzieciństwo, niepoprawną młodość,
przysiadam na brunatnym, miękkim dywanie
i czekam na jesień, która pomoże mi
zmęczonemu zasnąć.

26. 01. 2008Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.07.12 o godzinie 06:45
Arkadiusz Kasprowskich

Arkadiusz Kasprowskich Szwajcaria
Ubezpieczenia

Temat: Nasze miejsca

cisza
lubie cisze
cisza
zgielk dnia slychac
w ciszy
teraz
rzrzrz jarzeniowka lampy
sciany jakies inne, kolorowe
slysze belkot dnia glosny
w ciszy
czuje cisze, mam cie
jestes moja, masz zapach
masz smak
cisza
krew dudni w uszach
cichutenko sobie ukladam mysli
nie spowiadam sie
nie tlumacze sie
nie zobowiazuje sie
nie ma nic
cisza
cisza moje miejsce
teraz i tu
daj mi sie nasycic soba
cisza jaka ty jestes specjalna.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze miejsca

Arkadius Kasprowski:
cisza
lubie cisze
cisza
zgielk dnia slychac
w ciszy
teraz
rzrzrz jarzeniowka lampy
sciany jakies inne, kolorowe
slysze belkot dnia glosny
w ciszy
czuje cisze, mam cie
jestes moja, masz zapach
masz smak
cisza
krew dudni w uszach
cichutenko sobie ukladam mysli
nie spowiadam sie
nie tlumacze sie
nie zobowiazuje sie
nie ma nic
cisza
cisza moje miejsce
teraz i tu
daj mi sie nasycic soba
cisza jaka ty jestes specjalna.


Witaj Arku jako autor, bo wiem przecież, że duchem byłeś tu dużo wcześniej. Cieszę się, że mogę znów czytać Twoje wiersze. Może nie pamiętasz tego, ale ja dokładnie, minął właśnie rok, jak spotkaliśmy się na forum "Poezji". Pamiętam dlatego, że wpisałem wtedy swój pierwszy wiersz na GL, tuż pod Twoimi wierszami. Wiersz nosił tytuł "Golden Line na Wielkiej Sowie" i zadedykowałem go pewnej sympatycznej grupie z GL, którą spotkałem w moich rodzinnych Górach Sowich i od których dowiedziałem się o istnieniu portalu GL.
Twój wiersz przeczytałem z dużą przyjemnością. Pozdrawiam - Ryszard.
Arkadiusz Kasprowskich

Arkadiusz Kasprowskich Szwajcaria
Ubezpieczenia

Temat: Nasze miejsca

Ryszard Mierzejewski:
Witaj Arku jako autor, bo wiem przecież, że duchem byłeś tu dużo wcześniej. Cieszę się, że mogę znów czytać Twoje wiersze. Może nie pamiętasz tego, ale ja dokładnie, minął właśnie rok, jak spotkaliśmy się na forum "Poezji". Pamiętam dlatego, że wpisałem wtedy swój pierwszy wiersz na GL, tuż pod Twoimi wierszami. Wiersz nosił tytuł "Golden Line na Wielkiej Sowie" i zadedykowałem go pewnej sympatycznej grupie z GL, którą spotkałem w moich rodzinnych Górach Sowich i od których dowiedziałem się o istnieniu portalu GL.
Twój wiersz przeczytałem z dużą przyjemnością. Pozdrawiam - Ryszard.

Dzieki Mistrzu!
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze miejsca

Marek Grechuta

Widok z balkonu (Lanckorona)


Widok z balkonu willi w Lanckoronie
to panorama bitwy zwyciężonej
pola przez które nie popędzą konie
póki nie będzie zboże wykoszone

Na pochyłościach rozłożone paski
żółto-zielone wstążki od orderów
których nie noszą - jedyne oklaski
to skrzydła wrony wśród zboża szpalerów

Lanckorona Lanckorona
rozłożona w dzień osłona
od spiekoty i od deszczu
od tupotu szybkich spraw

Stół nakryty wyostrza łyżki profil
a cerata pod nią błyszczy się w kratkę
kształty i wzory dla których chlorofil
to jest dzbanek na miętową herbatkę

Widok na stronę dojrzałej przyrody
przesila się w oku w nawałnicę ziół
dmą aromatów przezroczyste kłęby
rozległa forpoczta wyplecionych buł

Lanckorona Lanckorona
rozłożona w dzień osłona
od spiekoty i od deszczu
od tupotu szybkich spraw

Stroma uliczka wiedzie do piekarni
stygnie na półkach owoc żmudnej pracy
młoda dziewczyna sypie dla ptaszarni
pachnące okruchy z resztek na tacy

Z okien piekarni zapach się roznosi
jaki znajdziecie w dawnych wspomnień niebie
wchodzisz do środka no bo aż się prosi
spełnić marzenie o prawdziwym chlebie

Lanckorona Lanckorona
rozłożona w dzień osłona
od spiekoty i od deszczu
od tupotu szybkich spraw

Lanckorona – słowa, muzyka i wykonanie Marek Grechuta

Kraków

Marek:

Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś
nie miał w sobie takiej siły i
może to ten deszcz, może przez tę mgłę
ale w każdej twarzy ciągle widzę cię
wśród turystów rynek tonie znów
ktoś zakrzyknął głośno, błysnął flesz
na Gołębiej twój płaszcz zaczepił mnie
w wystawowym oknie w tłumie gdzieś

widzę cię tak wiem
nie zrobię więcej zdjęć tak wiem
nie będę prosił, lecz tak wiem
to przecież żaden grzech tak wiem

Myslovitz:

Kraków hejnał gra tak wita mnie
patrzy na mnie jakby wiedział, że
wracam po to by
choć na kilka chwil zamknąć oczy i móc uwierzyć,
że
widzę cię tak wiem
nie zrobię więcej zdjęć tak wiem
nie będę prosił lecz tak wiem
to przecież żaden grzech tak wiem

Marek:

widzę cię tak wiem
nie zrobię więcej zdjęć tak wiem
nie będę prosił lecz tak wiem
to przecież żaden grzech tak wiem

Kraków – słowa Marek Grechuta,
muzyka i wykonanie Marek Grechuta i zespół„Myslovitz”


Utwór jest też w temacie Kraków - miasto poezjiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 28.01.12 o godzinie 12:13
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

A wyjedź stąd wyjedź
za jakieś lądy niczyje
za błędne oceany
by na własne zobaczyć
tę obcą sytość bogatych
i sprawdzić tę nie swoją
nędzę biedaków

ale czy oczy nasycisz
doliną Liwca?
czy woda tam bardziej czysta?
a krajobrazy -
czy dość zieleni
czy tylko tubylcy mocniej opaleni?
a ptaki -
czy ptaki tam koncertują?
czy się jesienią na odlot zwołują?

a ludzie -
serdecznie cię przyjmują?...

kiwasz głową
ale to przecież nie nasi -
za czym więc ta pogoń
na koniec świata
za czym?

banito
ta ziemia
tęskni za tobą
i jak matka z obiadem
czeka...

wracaj -
nie zwlekaj!
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

Zachwycać się
podziwiać
i słowami kochać -
to wciąż za mało

trzeba temu miastu dawać siebie
dzień w dzień po kawałku
jakby się bochen chleba krajało
i rozsądnie dzieliło
aby do końca starczyło
pajdę po pajdzie
chleba uczciwie zarobionego
bez czekania na darmochę
ani trochę
(nigdy nic mi łatwo nie przychodziło)

za tę hojność
z jaką mnie Węgrów przyjął
niegdyś obcą niczyją
za przygarnięcie do serca -
te strofy wiersza
w podzięce!
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

Ziemio najbliższa -
Matko przybrana
chociaż ze swego łona
mnie nie wydałaś
(sama tu w dolinę Liwca
przywędrowałam)
lecz przygarnęłaś jak wygnańca
i kochasz miłością trudną
bez obłudy

Ziemio Węgrowska -
czasem nieprzyjazna i szorstka
w dawaniu
nie zawsze sprawiedliwa do końca...
klękam przed Tobą
z pokorą się pochylam
nad przodków heroizmem
i kocham Cię
bo drugiej takiej - nigdzie...

Ziemio ukochana -
jak hojnie mnie obdarzasz
słońcem poranka
górą pracy
uśmiechem dziecka
przyjacielem serdecznym

tu dach nad głową
stół chleb i kwiaty
czasem myślę
że to zbyt wiele
tak za nic dostać
ale Matka nie rachuje zasług

bywa - srogo doświadczasz
po matczynemu skarcisz
ale na wszystko się zgadzam
jak ufne dziecko
bo Matce
zawsze się przebacza

Ziemio Węgrowska
jak dzwon przeszłości
którego serca się czepiam
by dalej rozbrzmiewał
głosząc
na cześć Twoją pean!
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze miejsca

Stara kapliczka

Stoi w parku miejskim, na górce
przy drodze do sąsiedniej wioski.
Z daleka widać ją tylko w zimie
gdy nie jest już osłonięta
zieloną kotarą liści. Kiedy biegam
o poranku jest dla mnie krótką
przystanią. Tu wyciszam oddech
uspokajam serce.

Patrzę w oczy Matce Niebieskiej
wyliczam grzechy i proszę o opiekę.
Po drugiej stronie Jej Syn na krzyżu
rozpięty, wznosi w ogromnym bólu wzrok
ku Niebu. Całuję zakrwawione stopy
przybite do drzewa, kreślę w powietrzu
znak krzyża.

Byłem tu pamiętnego poranka, kiedy
w pobliskim szpitalu konał mój Ojciec.
Z modlitwą wyleciały wtedy z ust słowa
aby skrócić Mu cierpienia.
Bóg mnie wysłuchał i po kilku godzinach
Ten, który dał mi życie, wędrował już
po nieziemskich drogach.

Stara kapliczka w miejskim parku
słucha codziennie wielu żalów i próśb.
Wdzięczni rozmówcy przynoszą jej za to
świeże kwiaty, kładą je u stóp Matki
i Jej konającego Syna.

23. 01. 2008


Obrazek
Stara kapliczka w Pieszycach, fot. Ryszard Mierzejewski

Wiersz jest też w temacie Świątki, kapliczki przydrożne...
Ten post został edytowany przez Autora dnia 24.07.14 o godzinie 03:07
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Nasze miejsca

Ryszard Mierzejewski:
Stara kapliczka

Mała stara kapliczka w miejskim parku
słucha codziennie wielu żalów i próśb.
Wdzięczni rozmówcy przynoszą jej za to
świeże kwiaty, kładą je u stóp Matki
i Jej konającego Syna.
Wiersz bardzo osobisty, refleksyjny. Daje otuchę, gdy się go czyta, nawet nie mając obrazu z fotografii. Rysiu! Wzruszyłem się podczas lektury. Jakże ważne w życiu codziennym wyciszenie na jedną chwilkę - od razu dzień staje się piękny, jak Twój wiersz.
Za oknem: żar leje się z nieba - wróciło lato ze wszystkimi atrybutami. Pozdrawiam serdecznie, Michał.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Nasze miejsca

Zbigniew Herbert

Moje miasto


Ocean układa na dnie
gwiazdę soli
powietrze destyluje
błyszczące kamienie
ułomna pamięć tworzy
plan miasta

rozgwiazdę ulic
planety dalekich placów
ogrodów zielone mgławice

emigranci w załamanych kaszkietach
skarżą się na ubytek substancji

skarbce z dziurawym dnem
ronią drogie kamienie

śniło mi się że idę
z domu rodziców do szkoły
wiem przecież którędy idę
po lewej sklep Paszandy
trzecie gimnazjum księgarnie
widać nawet przez szybę
głowę starego Bodeka

chcę skręcić do katedry
widok się nagle urywa
nie ma dalszego ciągu
po prostu nie można iść dalej
a przecież dobrze wiem
to nie jest ślepa ulica

ocean lotnej pamięci
podmywa kruszy obrazy

w końcu zostanie kamień
na którym mnie urodzono

co noc
stoję boso
przed zatrzaśniętą bramą
mego miastaMichał M. edytował(a) ten post dnia 20.08.08 o godzinie 22:18
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

Czas tu przeżyty -
opoka mojego wczoraj i dzisiaj

kolebka tolerancji
ostoja tradycji
chlubna przeszłość
heroizm przodków
absolutne piękno
miasto moje - Węgrów
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

Moje serce jest rozdarte
jak połać płótna
na dwa krwawiące strzępy

na tam – gdzie korzenie
i tu – gdzie osiadłam...

jak mogę rosnąć
taka rozdwojona?

Gdy tam moje wczoraj
gdzie grób ojca
i matka stęskniona

a tu moje teraz
więc żyję taka niepewna –
czy temu wczoraj
czy dzisiaj
mam pozostawać wierna?
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

Płaszczyzna pól
otoczona
dywanem łąk
lasów szpalery
aksamitne zielenią
sznureczki rzek
i rozlewisk –
etos nadziei...

może przetrwa
oddalone od metropolii
jedyny azyl –
echo pradziejów
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

TO MOJE MIASTO, TU ZOSTANĘ


Przybyłam tu pamiętnym sierpniem
(niejeden powie: stare dzieje).
Niech takich sierpni nigdy więcej!
Choć tamten sierpień niósł nadzieję...

Gdzieś tam rodzina pozostała,
przyjaciół twarze czas zamazał;
tęskniłam, potem już przestałam -
tu swoje miejsce odnalazłam.

Wszystko, co odtąd w życiorysie,
dziwnym koktajlem wymieszane:
Węgrów ze splotem swych uliczek,
w Gdańsku - „Solidarności”szaniec.

Te puste sklepy i kolejki,
i zamęt w głowie: o co chodzi?
Dziś już jak banał brzmi, a wtedy
niełatwo było się z tym godzić.

Czas jednak pędził jak szalony -
za siebie zerknąć nie zdążyłam
ani rozejrzeć się na strony,
jak jubileusz mi wybiło...

Wspominam kręte tu uliczki,
bo na początku...pobłądziłam!
Śmiali się wtedy ze mnie wszyscy -
cóż, z przybyszami już tak bywa.

Lecz szybko pokochałam Węgrów,
trudne uliczki wnet poznałam.
Chłonęłam sercem jego piękno
duszą poety zabarwiane.

Lat dwie dziesiątki już z okładem,
jak gród nad Liwcem za swój wzięłam,
więc dziś mu hołd swój skromny składam:
Węgrów to miasto - arcydzieło!

To on kolebką tolerancji
w dobie tułaczki innowierców.
Nie tylko czasy reformacji
powodem chluby - takich więcej.

Tu wszystkie zrywy narodowe
wyryły niezatarte znamię;
szczególnie zaś bój pod Węgrowem
później Termopilami zwany.

Gdy po Węgrowie się przechadzam,
zabytków zliczyć nie potrafię.
Tu o historii mury świadczą,
a trzeba świętą czynić pamięć.

Pięćset sześćdziesiąt lat historii
wyobrażenia wprost przerasta,
co się z wysiłku składa przodków
na twarz dzisiejszą tego miasta.

Historia plotła się i plecie;
przecież jej biegu nie zmienimy.
Mój Boże! - to dwudziestolecie
mych śladów na węgrowskiej ziemi.

Wierzę, że ślad ten pozostawiam
rysując kreską dość naiwną
w sercach już dwu pokoleń prawie.
I satysfakcję czuję dziwną!

Nauczycielski trud swój wplotłam
w dzieciństwo setek kilkulatków...
Chociaż dwadzieścia lat - w przedszkolu,
to przecież czas nie stanął dla mnie!

Rośnie mi drugie pokolenie;
chwalę się: mam tu swoje wnuki!
powody do zadowolenia,
ale też - troski, straty, długi.

Tych jednak lepiej nie rachować,
urojeń licznych nie pomnażać
i nie użalać się nad sobą
tylko z powodu... kalendarza.

Choć magia liczb wprost jak u wieszcza:
tych lat czterdzieści już i cztery...
A błękit wciąż ten sam – niebieski,
serca na drobne nie rozmienisz.

A moje tutaj lat dwadzieścia
mignęło, jakby z bicza strzelił;
w tej obecności - ileż treści!
Upadków, wzlotów i nadziei.

Wrosłam w ten pejzaż i ulice.
Choć chyli się ku ziemi postać,
galopem mknące lata liczę -
w Węgrowie zawsze chcę pozostać!

Biegnący czas z rozpaczą chwytam,
porywy serca w strofy wkładam
wiersza, co nikt nie będzie czytał,
wśród innych spocznie więc w szufladzie.

Choć czasem mówią: nie jesteś stąd,
powtarzam jak w piosence znanej -
tu moje miejsce, tu mój dom,
w Węgrowie zawsze pozostanę!
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Nasze miejsca

To była tylko szczelina
jak mgła między jawą a snem
chciałam ją przejść
przekroczyć mój Rubikon nadziei
łudząc się
że zaglądanie za kurtynę zakazanego
może ujść bezkarnie

przebyłam tę maleńką przestrzeń
zaraz brzeg

ugrzęzłam...

tonę!
zachłystuję się wodą –
ratunku!

ktoś wyciągnął...

gdy oprzytomniałam
byłam na tym samym brzegu
tamta strona pozostała nieznana

zabrakło sił
na przekroczenie siebie

Jadwiga Zgliszewska
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Nasze miejsca

Pieszycki Pałac

Nazywaliśmy go Zamkiem
rozkrzyczana dzieciarnia z poniemieckich
podwórek pędziła tu
po szkolnych lekcjach szukać przygód
odkrywać skarby
ukrywać własne tajemnice
buszowaliśmy
po ciemnych pustych komnatach
wdrapywaliśmy się
na taras widokowy i wieżę
wygrzebywaliśmy
spod gruzu i przegniłej podłogi
strzępy historii
niemieckie książki gazety
pożółkłe zdjęcia dawnych właścicieli
stare monety
ja chlubiłem się szczególnym trofeum
posrebrzaną łyżeczką
z wygrawerowaną hitlerowską wroną
i swastyką
to były ślady po ostatnich rezydentach.

Tutaj biegaliśmy i graliśmy w piłkę
na dziedzińcu między starymi dębami
tutaj co rok
zajeżdżała jarmarczna karuzela
która kiedyś wystrzeliła jak z procy
pijanego Cygana
a ten na swoje szczęście wpadł
prosto
do pobliskiego bajora
z którego dna wyrastała zmurszała
nieczynna fontanna.

Zamek Pieszycki Pałac
nazywany w książkach i przewodnikach
Wersalem Śląska
był naturalną częścią mojego dzieciństwa
równie ważną
jak przydomowe podwórko i szkolne boisko
gdy wracam dzisiaj i patrzę na
odrestaurowane mury
nowy lśniący dach
widoczną z daleka wieżę
pomalowaną na kolor jesiennych liści
w oczach mam wciąż
przechowane stare obrazy
a na nich
odrapane ściany
puste głuche
zamieszkałe tylko przez duchy
komnaty
ziejące oczodoły po oknach
wydłubanych
przez czas do świata przeszłości
tajemnic
i nieokiełznanej dziecięcej wyobraźni.

25. 09. 2008
Wiersz ten jest też w temacie Pałace, zamki, dworki



Obrazek
Pieszycki Pałac kiedyś i obecnie, fotomontaż z fot. Emiliana PałygiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.12 o godzinie 07:37
Beata Aleksandra Gutocka

Beata Aleksandra Gutocka Życie jest piękne

Temat: Nasze miejsca

Piekna i poetycka wizja przeszłości, z której przebija miłośćdo dawnych miejsc i żąl, że nie są już tymi z dzieciństwa. Rozumiem Cię doskonale, bo ja też wolę Pałac Paulinów z Jeleniej Góry sprzed renowacji, z jego aurą tajemniczości i festonami dzikiego wina.
Piękny wiersz, pobudzający(jak widać) do wspomnień. Pozdrawiam - Beata

konto usunięte

Temat: Nasze miejsca

Władysław Broniewski

Miasto rodzinne


Nie uszedłem w życiu pół drogi,
A już zewsząd czai się rozpacz...
O dalekim, minionym, drogim
powiedz, serce, albo się rozpłacz,

wskrześ na chwilę tych lat urodę,
kiedy na świat patrzyłem dzieckiem...
Stał nad Wisłą stary dom z ogrodem
na wysokiem wzgórzu mazowieckiem...

Wy nie wiecie, jak tam biją dzwony,
stare dzwony o cichym zmierzchu,
kiedy słońca język czerwony
liże fale, rude po wierzchu,

gdy już ciemnym brzegiem po równinie
niosą lasy sosnową zadumę,
a poważny ton nad wszystkim płynie,
w czarnym jęku stada wron za Tumem...

Wydzwoń, serce, ostatnie podzwonne
tej starzyźnie, co w ziemię wrasta.
Ja poszedłem stamtąd na wojnę
i nie wrócę do tego miasta,

ale miło mi o tamtej ziemi
myśleć czasem, idąc przez życie,
żem nauczył się tam słów, któremi
umiem kochać i cierpieć, i bić się.

Dzięki, dzięki za każde słowo,
dobrzy ludzie z dziecięcych wspomnień,
niech wam szumi wiślanie, sosnowo
wiatr, co ślady tam zamiótł po mnie.

konto usunięte

Temat: Nasze miejsca

Jan Lechoń

Mokotowska piętnaście


Nad obce wielkie miasto zmrok zapada obcy.
Stoję w oknie i patrzę, jak wolno śnieg prószy.
Ach! było to tak dawno, kiedy, mali chłopcy,
Biegliśmy przez Warszawę, rozcierając uszy!

Po tylu odtąd latach czyż jestem tak inny?
Gdy wszystko leży w gruzach, mnie zdaje się tylko,
Że znowu się otworzy nasz pokój dziecinny
I powiem: "Ja stąd przecież wyszedłem przed chwilką".

To przecież moja Matka szyje ręką drobną,
I widzę pochylony cień Ojca na ścianie,
Co nocami odrabia robotę osobną,
Za którą dla nas wszystkich ma kupić ubranie.

Następna dyskusja:

Nasze wiersze - do poczytan...




Wyślij zaproszenie do