Marcin Majzner z CupSell.pl: Praca ma sprawiać przyjemność

Moi pracownicy, z tego co wiem, lubią swojego szefa. Podoba im się niestandardowe podejście do zarządzania oraz luźna atmosfera. Dodatkowo przez upublicznianie właśnie tej luźnej atmosfery, z domieszką profesjonalizmu sprawiłem, że bardzo dużo ludzi chce u nas pracować – mówi Marcin Majzner, twórca CupSell.pl

Marcin Majzner – Prezes CupSell Sp. z o.o., pomysłodawca i twórca serwisu CupSell.pl, odpowiada również za strategię rozwoju oraz działania promocyjne. Od 8 lat w szeroko pojętym biznesie internetowym. Lubi niestandardowe działania marketingowe, jak i niestandardowe podejście do biznesu. Jako jeden z kanałów komunikacji z klientami świetnie wykorzystuje YouTube. Uwielbia pracować z ludźmi, pomagać i rozmawiać. Pasjonat internetu.

Pod koniec ubiegłego roku stwierdziłeś, że firma wciąż się rozwija, a ograniczeniem przy zatrudnianiu nowych osób jest czasami pojemność samego biura. Czy wciąż rekrutujecie na taką skalę jak na przełomie roku? Jak bardzo angażujesz się w proces rekrutacji?

MM: Już nie rekrutujemy. Powód prozaiczny – skończyło się nam miejsce w biurze. Dopóki nie zmienimy biura, musimy zatrzymać rozrost zespołu.

W proces rekrutacji angażuję się bardzo – od początku do końca. To ludzie stanowią siłę firmy i to ludzie są najważniejsi. Dlatego osobiście staram się trzymać nad tym pieczę.

Internauci odbierają Twoją obecność w serwisach społecznościowych za naturalną. Czy wynika ona również z wizerunkowej strategii firmy? Czy może jest odwrotnie – to strategia została podporządkowana pod Twoje osobiste doświadczenia z mediami społecznościowymi?

MM: Zarówno jedno, jak i drugie. Wizerunek jest zgodny ze mną i z moim podejściem do mediów społecznościowych. Firma to ja, więc gdy obierałem swoją strategię na wizerunek, musiał on być prawdziwy, czyli taki jaki jestem. Wystarczyło tylko zadbać o spójność wizerunku i takie szczegóły jak np. to, że zawsze chodzę w krawacie i dżinsach. Musiał również uwydatnić moje naturalne cechy: uśmiech, pozytywne podejście do życia i odrobinę szaleństwa.

W jednym z wywiadów stwierdziłeś, że filmy, których jesteś bohaterem, oprócz szumu w sieci przyniosły, przede wszystkim zadowolenie i fun prezesowi. Jak poza tym wpłynęły na markę pracodawcy?

MM: Moi pracownicy, z tego co wiem, lubią swojego szefa, podoba im się niestandardowe podejście do zarządzania oraz luźna atmosfera. Dodatkowo przez upublicznianie właśnie tej luźnej atmosfery z domieszką profesjonalizmu sprawiłem, że bardzo dużo ludzi chce u nas pracować. Moje motto: Praca ma sprawiać przyjemność. Ludzie lubią takie podejście.

Dużą popularnością cieszył się nabór na grafika/graficzkę rozpoczęty kilka miesięcy temu za pośrednictwem filmu na YouTubie – w odpowiedzi otrzymaliście aż pół tysiąca aplikacji! Czy taka forma zamieszczenia ogłoszenia wpłynęła na ich jakość? Czy ogłoszenie trafiło do tej grupy potencjalnych pracowników, na której w pierwszej kolejności zależało firmie?

MM: Sprawdziła się zasada 80/20. Na 500 CV zaledwie 20% było wartościowych, to i tak daje bardzo dobrą skuteczność ponieważ ze zwykłych ogłoszeń o pracę mieliśmy zwykle 10-20 zgłoszeń o podobnych proporcjach wartości. Moje niestandardowe ogłoszenie, czyli film, sprawdziło się wyśmienicie, bo dotarło do ludzi nieczytających ogłoszeń o pracę, czyli freelancerów, którzy mają co robić i na brak zleceń nie narzekają.

Jak wyglądał proces wyboru kandydata podczas następnych etapów rekrutowania grafika/graficzki?

MM: W pierwszej kolejności kandydat został poczęstowany smażonym bekonem i czekoladkami. Potem odbywała się standardowa rozmowa rekrutacyjna. Do drugiego etapu przechodziły wyłącznie osoby, które się poczęstowały bekonem… w tego typu sprawach trzeba być konsekwentnym.

Ogłoszenie w formie wideo, to wciąż rozwiązanie niestandardowe. Czy będzie stosowane w przyszłości? A może masz nowe pomysły na rekrutację?

MM: Jeżeli będzie taka konieczność, to oczywiście użyję wideo jako nośnika informującego o zapotrzebowaniu na specjalistę. Na dzień dzisiejszy, na szczęście, nie narzekamy na brak kandydatów.