Wypowiedzi
-
Artur Lundkvist
Poranek
Nad morzem leży wioska o białych domach
pod zastygłymi ciemnymi falami lądu...
Ku wiosce zdąża młoda para
z porannym słońcem w oczach,
spotykają starego rybaka, szarego wilka morskiego,
niesie na plecach kosz
pełen zielonych wijących się węgorzy...
przychodzi z morza,
pachnący listowiem i zaróżowieni miłością...
Oto dwie strony życia w ten poranek.
ze szwedzkiego tłum. Zygmunt ŁanowskiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.03.10 o godzinie 08:39 -
Topienie Marzanny
Wrocław 21 marca 1978 roku
kładka przez Odrę
za Ogrodem Zoologicznym
topimy rytualnie Marzannę
dla studentów
każdy powód był dobry aby
przenieść zajęcia
w miejsce bardziej atrakcyjne
niż sala wykładowa
Od lewej
Klaudia – mądra uzdolniona
zginęła w wypadku samochodowym
we Francji dwa lata później
ja - żyję jeszcze
Bożena - nic nie wiem o niej
gdzie się podziewa
nie pamiętam imienia – cicha była
skromna
Małgosia – obiekt westchnień
połowy uniwersytetu znana dziennikarka
pisarka kobieta sukcesu
Anita – zmarła po długiej i ciężkiej chorobie
tej też nie pamiętam – nic nie wiem
dalej ktoś tam jeszcze stał ale
czas ich wymazał
i na dole nie pamiętam kto
i Jurek z wywalonym jęzorem
Szliśmy ulicami z kukłą
uosobieniem zimy
po drodze minęliśmy grupę
przedszkolaków idących topić
swoją kukłę
ten obraz pozostał mimo upływu
lat studenci i przedszkolaki
rozbawieni radośni
idący w tym samym celu święcić
pierwszy dzień wiosny
witać odradzające się życie
kwiaty drzewa ludzie
Klaudia i Anita nie powitają już
swej wiosny inni
idą jeszcze
w barwnym roześmianym pochodzie
21. 03. 2010
wiersz jest też w temacie Wiersze jak kartki z pamiętnikaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.11.11 o godzinie 10:07 -
Aleksander Puszkin
Zbiór owadów
Proszę popatrzeć – oto śliczna
Kolekcja entomologiczna.
Jak pstrokata to kompania!
Ilem się za tym nauganiał!
A jaki dobór! ani słówka!
Oto X, proszę, boża krowka,
Tu Y – pająk jadowity,
Z – żuk krajowy znakomity,
Tu N – maluśka czarna muszka,
A tutaj N – stonóżka.
O, jakie mnóstwo preparatów!
W ramach, pod szkłem, równiutko, schludnie
Sterczą, na wskroś przebite cudnie,
Na szpilkach mych epigramatów.
1829
tłum. Julian Tuwim
w wersji oryginalnej pt. „Собрание насекомых”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
Chmura
O chmuro ostatnia na niebios lazurze!
Ty jedna wędrujesz, choć wiatr rozwiał burzę,
Ty jedna na ziemię posępny cień rzucasz,
Ty jedna radosny dzień sobą zasmucasz.
Niedawno na całym rozparłaś się niebie,
I wił się błyskawic zły blask wokół ciebie,
I grom wydawałaś tajemny za gromem,
Dżdżem pola poiłaś wilgoci łakome.
Dość! Zniknij! Godzina twa już przeminęła,
I świat się odświeżył, i burza przemknęła.
I wiatr, w swym powiewie pieszczący liść drzewa,
Na niebie już cichym i ciebie rozwiewa.
1835
tłum. Mieczysław Jastrun
w wersji oryginalnej pt. „Туча”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
* * *
Exegi monumentum
Dźwignąłem pomnik swój, nie trudem rąk ciosany,
Wydepcą ścieżki doń miliony ludzkich stóp,
Łeb buntowniczy wzniósł i wyżej w chwale stanął
Niż Aleksandra pyszny słup.
Nie wszystek umrę, nie! Duch, w lutnię wklęty, przecie
Znikomy przetrwa proch, nie będzie w ziemi gnił,
I w sławę będę rósł, póki w podgwiezdnym świecie
Choć jeden pieśniarz będzie żył.
Słuch o mnie pójdzie w dal przez całą Ruś w języki
I nazwie imię me jej każdy lud: i Fin,
I dumny Słowian wnuk, i Tunguz jeszcze dziki,
I Kałmuk, wolny stepów syn.
I naród w sercu mnie po wieczny czas utwierdzi
Za to, żem lutnią w swój nielitościwy wiek
Wysławiać wolność śmiał i wzywał miłosierdzia,
I szlachetności uczuć strzegł.
Posłusznie, muzo, czyń, co boży duch rozkaże,
Niech cię nie nęci laur, nie straszy obelg chór,
Jednaką miarą mierz pochwały i potwarze,
A z głupcem się nie wdawaj w spór.
1836
tłum. Julian Tuwim
w wersji oryginalnej pt. „***[Я памятник себе воздвиг
нерукотворный...]” w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 18:05 -
Aleksander Puszkin
Wolność
Oda
Uchodź, sprzed oczu mych się skryj,
Gnuśnej Cytery pani piękna!
Gdzieś ty, przed którą władca drży,
Muzo wolności nieulękła?
Przyjdź, z czoła zerwij wieniec mój
I strzaskaj lirę zniewieściałą...
Pragnę wolności śpiewać chwałę
Z królewską zbrodnią stoczyć bój.
To ty mnie musisz teraz wieść
Śladami natchnionego Gala,
Któremuś dała śmiała pieśń,
By ducha w czasach klęsk rozpalał.
Tyrani świata! Drżyjcie dziś,
Płochego losu faworyci!
A wy powstańcie, niewolnicy,
Niech was odważna wiedzie myśl!
Gdzie spojrzeć – pełno strasznych spraw:
Kajdany wszędzie, wszędzie bicze
I zgubna hańba carskich spraw,
I łzy niemocy niewolniczej.
Wszędzie przesądów gęsta mgła,
Niesprawiedliwość wszystkim włada,
W złowieszczej chwale się rozsiada –
Niewolniczego geniusz zła.
Tam tylko ponad władców tron
Jęki narodów nie dobiegą,
Gdzie świętych swobód z wszystkich stron
Troskliwe moce prawa strzegą.
Gdzie są jak niezawodny szczyt,
Jak miecz ujęty w dłoń surową,
Co waży się nad równych głową,
Aby nie wymknął mu się nikt.
Gdzie na przestępstwo spada miecz
I w sprawiedliwym tnie rozmachu,
Gdzie każdą zbrodnię pędzi precz
Dłoń nieprzekupna i bez strachu.
Władcy! Korona, sławy blask
Wam dane są nie przez przyrodę,
Wysoko wy ponad narodem,
Lecz wieczne prawo wyżej was.
Biada! Nieszczęsny taki ród,
Gdzie ono drzemie nieopatrznie,
Gdzie albo władca, albo lud
Sam ponad prawem rządzić zacznie!
Na świadka cię przyzywam dziś,
O męczenniku błędów sławnych,
Któryś w zamęcie burz niedawnych
Na śmierć za przodków musiał iść.
Kres twój, Ludwiku, bliski już.
W obliczu potomności bladej
Swą rozwieńczoną głowę złóż
Na okrwawiony szafot zdrady.
Rychło zbrodnicza spadnie stal...
Lud zamarł – prawa moc zamarła
I oto już w haniebny szkarłat
Przyoblekł się skowany Gal.
Przeklinam samowładczy tron,
A ciebie, łotrze, nienawidzę!
Twą zgubę, twoich dzieci zgon
Z uciechą bezlitosną widzę.
Na czole twoim hańby ślad
Czytają ludów pokolenia,
Tyś wyrzut Bogu, wstyd stworzenia,
Lękiem przejmujesz cały świat.
Gdy nad posępną Newy toń
Gwiazda północy wzejdzie blada,
Gdy błogo ociężała skroń
Z wolna w spokojny sen zapada,
Wtedy – na groźny, śpiący w mgłach
Pomnik tyrana zapomniany
Spogląda pieśniarz zadumany
I widzi pusty, mroczny gmach –
I muzy Klio straszny glos
Grzmi spoza murów w pustce ulic.
Pieśniarz – tyranów widzi los,
Ostatnie chwile Kaliguli.
Ostróg, orderów słyszy brzęk,
Mordercy idą sprzysiężeni,
Winem i gniewem upojeni,
W ich oczach zemsta, w sercu lęk.
Zwodzony opuszczony most,
We mgle milczące straże sterczą.
Idą przez mrok, we wrota wprost,
Otwarte ręką przeniewierczą.
O wstydzie! Zgrozo naszych dni!
Rozżarte wdarły się janczary!...
Padną niesławne ciosy kary –
I zginął uwieńczony zbir.
I dziś, o cary! Wiedzcie, że
Ni gniew, ni laska, ni szaleństwo,
Ni krew katowni, ani msze
Nie zabezpieczą was przed zemstą.
W pokorze pierwsi chylcie skroń
Przed prawem i sprawiedliwością,
A szczęściem ludu i wolnością
Po wieki się ostoi tron.
1817
tłum. Seweryn Pollak (strofy 1-8)
Julian Tuwim (strofy 9-12)
w wersji oryginalnej pt. Вольность”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
* * *
Kochałem panią — i miłości mojej
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.
Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie — że daj Boże,
Aby cię inny tak pokochać mógł.
1829
tłum. Julian Tuwim
w wersji oryginalnej pt. „***[Я вас любил...]”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
* * *
O wiosno, poro miłowania!
Jakże mi ciężkie twe zjawienie
I jakieś ciemne krwi wzburzenie...
Że dziś się serce moje wzbrania
Przyjąć rozkoszne upojenie...
Wszystko, co błyszczy, ciesząc wzrok,
Przywodzi czczość i utrapienie.
Zwróćcie mi zamieć i śnieżycę,
I długi, mroźny nocy mrok!
1827
tłum. z rosyjskiego Mieczysław Jastrun
w wersji oryginalnej pt. „***[Весна, весна, пора любви...]”
w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaTen post został edytowany przez Autora dnia 20.03.14 o godzinie 03:11 -
Aleksander Puszkin
Mój rodowód
Ruskich pismaków tłuszcza mściwa
Z kolegi jadowicie drwi,
Arystokratą mię nazywa —
Ach co za bzdurstwo, wierzcie mi!
Jam nie lejbkuczer, nie asesor,
Mnie nie uszlachcił order, czyn,
Jam nie senator, nie profesor —
Jam prosty mieszczuch, ludu syn.
Rozumiem jaka losów zmiana:
Nie myślę się sprzeciwiać jej.
Nowiutka szlachta dziś wybrana —
Im nowsza, tem się jaśniej lśni.
Jam szczątek rodu gnębionego,
Z dawnego pnia jam twardy klin,
Potomek wiecu bojarskiego —
Jam ludu syn, jam ludu syn.
Mój przodek nie roznosił placków,
Z kozaków kniaziem nie spadł nam
Nie wrzeszczał w cerkwi w chórze diaczków
Nie czyścił carskich bótów sam
On nie był członkiem szwabskiej nacji,
Żołdackim zbiegiem aus Berlin —
Gdzież prawa do arystokracji?
Jam, chwała Bogu, miejski syn.
Mój praszczur w boju szukał sławy
Przy Świętym Newskim przelał krew;
Oszczędził jego wnuków krwawy,
Straszny Groźnego cara gniew.
Radzili carom Puszkinowie,
Nie jeden słynął, mimo win,
Gdy stanął przeciw polskiej zmowie
Mieszczanin Minin, ludu syn.
Gdy padła samozwańcza głowa,
Gdy się odwrócił wojen los,
Gdy na tron carski Romanowa
Powołał wiecu wolny głos,
Puszkinów kreski tam się znaczą:
Sam Michał ich pochwalił czyn:
Wówczas uścisną nas, uraczą —
A dziś — jam ciemny miejski syn.
Bo opór popsuł nasze sprawy:
Mój pradziad, co się nie bał kar,
Śmiał z Piotrem stanąć do rozprawy —
Powiesił upartego car.
Przytaczam przykład dla nauki:
Car nie chce by mu przeczył gmin:
Nie każdy Jakób Dołgoruki —
Szczęśliw pokorny ludu syn!
Mój dziad, gdy rokosz podłej żony
Straszny Piotrowi zadał cios,
Z Minichem stanął do obrony
Cara i jego dzielił los.
Tam była gratka dla Orłowa;
Dziad siedział w lochu, choć bez win
I harda się schyliła głowa
I z wnuka prosty miejski syn.
Przy starym herbie przechowałem
Uchwał i hramot dawny zwój;
Z magnactwem znać się nie chcę całem,
Zmiękł hardy duch bojarski mój.
Jam mało znany rymotwórca,
Puszkin, nie Musin, jam bez drwin
Wolny, nie lokaj z carów dworca —
Jam człek piśmienny, ludu syn.
tłum. Bronisław Szwarce
Postscriptum
Orzekł Figlarin, mąż natchniony,
Że Hannibal, mój czarny dziad,
Za flaszkę rumu był kupiony,
I tak to w ręce szypra wpadł.
Lecz był to szyper wielkiej sławy
Szyper, co nowy zaczął wiek,
Kiedy sterowi naszej nawy
Nadał mocarny, szybki bieg.
Szyper dla dziada był życzliwy,
A tani Murzyn raczej dar –
Rósł nieprzedajny i gorliwy,
Za powiernika miał go car.
Był jakby ojcem Hannibala,
przed którym pośród morskich mas
ogień armadę statków spalał
i padł Nawaryn pierwszy raz.
Orzekł Figlarin, pismak płodny,
Że sam w rodzince swej czcigodnej
Szlachcicem na Mieszczańskiej* jest.
tłum. Leopold Lewin
1830
w wersji oryginalnej pt. „Моя родословная”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
*Przy ulicy Mieszczańskiej w Petersburgu mieściły się na początku XIX wieku domy publiczne. Aluzja do faktu, jakoby żona Bułharyna przed zamążpójściem była pensjonariuszką jednego
z tych zamtuzów – przyp. za: Aleksander Puszkin: Poezje. Wybór Danuty Wawiłow i Olega Usenki. PIW, Warszawa 1979, s. 150. -
Aleksander Puszkin
Piękna
Wszystko harmonią w niej zadziwia,
Od namiętności ziemskich czyste.
Rzekłbyś: wstydliwie odpoczywa
W urodzie swojej uroczystej.
Powiernic sobie nie dobiera,
Gdzie rzuci promieniami źrenic,
Piękności naszych blady wieniec
W jarzącym blasku jej zamiera.
Dokąd byś śpieszył z niepokojem,
Choćby na schadzkę umówioną,
Jaką byś żywił w sercu swojem
Zadumę na dnie utajoną –
Jeżeli ją zobaczysz, przy niej
Z drżeniem zatrzymasz się bezwolnym
W uszanowaniu bogobojnym
W obliczu piękna jej świątyni.
1932
tłum. Mieczysław Jastrun
w wersji oryginalnej pt. „Красавица”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
Echo
Czy w głuchym lesie ryczy tur,
Czy grzmot, czy trąbka gra przez bór,
Czy pieśń dziewczyny brzmi zza gór –
Na każdy dźwięk
W powietrzu pustym budzisz wtór,
Odgłosu jęk.
Piorunów słuchasz, huku wód
I jak na rzece pęka lód,
I krzyku z łąk pasterzy trzód
Odpowiedź ślesz na każdy głos,
Samo – bez echa... Twój to trud
I twój, poeto, los!
1831
tłum. Julian Tuwim
w wersji oryginalnej pt. „Эхо” w temacie
Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 14:37 -
Aleksander Puszkin
Madonna
Nie mnóstwem malowideł starej szkoły włoskiej
Chciałbym dom swój ozdobić, nie dla mistrzów sławnych,
Nie dla czci i podziwu tych znawców wytrawnych,
Co z oględzin uczone wyprowadzają wnioski.
W zacisznym moim kącie, śród zajęć niesprawnych,
Jeden obraz niech widzi trudy me i troski,
Ten jeden: oto z płótna jak z obłoków jawnych
Patrzy Przeczysta Panna i Zbawiciel Boski.
Ona – w całej swej krasie, On – mądrością wzroku.
We dwoje, bez aniołów, w świetlistym otoku,
Pod palmami Syjonu w chwale i pokorze.
I oto prośby mojej wysłuchano w niebie:
Madonno moja! Ciebie Bóg mi zesłał! Ciebie,
Przenajczystszego wdzięku przenajczystszy wzorze.
1930
tłum. Julian Tuwim
w wersji oryginalnej pt. „Мадонна”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin
Kwiat
Kwiat zasuszony i bezwonny
Znalazłem w książce z dawnych lat,
I głos marzenia nieuchronny
Już się do mej duszy wkradł.
Gdzie kwitnął? Jakiej wiosny zaznał?
Czy długo kwitnął? Kto go rwał ?
Czy go zerwała dłoń przyjazna?
I po co w książce leżeć miał?
Czy na pamiątkę czułej schadzki,
Czy znaczyć miał rozłąki ból,
Czy był to tylko ślad przechadzki
W cienistym lesie, w ciszy pól?
Czy żyje ów ? Czy żyje owa?
Gdzie mają swój zaciszny kąt?
A może zwiędli już bez słowa,
Tak jak ten kwiat nieznany zwiądł?
1928
tłum. Jan Brzechwa
w wersji oryginalnej pt. „Цветок”
w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 13:55 -
Aleksander Puszkin
* * *
Czy mi wybaczysz moje zazdrosne rojenia,
Szaleństwo mej miłości wciąż nieokiełznane?
Tyś mi wierna, więc skądże znowu te zachcenia,
Ażeby wyobraźni mej zadawać ranę?
Dlaczego, otoczona tłumem wielbicieli,
Wśród gwaru zabaw, chcesz się wszystkim wydać miła
I ze wszystkimi pustą nadzieją się dzieli
Twój wzrok smutny, którego blask czułość zaćmiła?
Zawładnąwszy mą duszą, rozum zamroczywszy,
Pewna stałości moich uczuć nieszczęśliwych,
Nie widzisz nawet, gdy wśród spojrzeń pożądliwych,
Obcy gwarowi rozmów i od wszystkich cichszy,
Męczę się w trosce mojej; więc dla mnie ni słowa,
Ni jednego spojrzenia... Kochanko surowa!
Czy kiedy chcę uciekać, pełne próśb i trwogi
Twoje oczy nie biegną zawrócić mnie z drogi
Albo gdy jakaś piękna dziewczyna w pobliżu
Dwuznaczną zacznie ze mną prowadzić rozmowę,
Tyś spokojna, a mnie twój żartobliwy wyrzut
Poraża jak świadectwo niekochania nowe.
Powiedz jeszcze, dlaczego memu rywalowi,
Gdy zastanie nas z sobą i ciebie pozdrowi,
Pozwalasz, by zmrużonym spojrzeniem wyznawał?
Cóż ma do ciebie? Powiedz, jakież jego prawa,
Aby blednąć z zazdrości, kiedy nas zobaczy?
Między zmierzchem a świtem w nieskromnej godzinie.
Bez matki, czyż przystoi samotnej dziewczynie
Półodzianej przyjmować go... i cóż to znaczy?
Lecz jam kochany przecież... Kiedyśmy we dwoje,
Tak czuła jesteś dla mnie! Pocałunki twoje
Tak płomienne! I twojej miłości wyrazy
Tak szczere, pełne serca twojego bez skazy.
Śmieszne dla ciebie muszą być cierpienia moje.
Lecz jam kochany przecież... Ja ciebie rozumiem,
Moja miła, więc nie dręcz mnie, ja cię zaklinam,
Ty nie wiesz, jak ja mocno cię kocham, jedyna,
Ty nie wiesz, jak okrutnie cierpieć umiem.
1823
tłum. Mieczysław Jastrun
w wersji oryginalnej pt. „***[Простишь ли мне ревнивые мечты...]”
w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 12:21 -
Leszek A. Moczulski
W pochodzie dni i nocy
We wrzawie świata zagubić własny głos,
widzialność marzeń, w bezsenną wierzyć noc.
Zapatrzyć się w niebo, oddychać życiem
i w śpiewie ptaka, i w zgiełku dni.
Płynąć, płynąć, płynąć w pochodzie
tak podobnych do siebie dni, nocy.
Płynąć, płynąć pokoleniami
ze zdartymi od krzyku ustami.
Cyrkowym sercem uwierzyć by iść
w niepowstrzymanym pochodzie życia.
Z taneczną wiarą we własny świat,
wśród tylu zdarzeń, przez tyle lat.
Płynąć, płynąć, płynąć w pochodzie...
Zdartym sercem uwierzyć jeszcze raz,
oddać swe ciało na popiół i blask.
Cyrkowym krokiem w nieznaną dal,
w niepowstrzymanym pędzie dnia.
Płynąć, płynąć, płynąć w pochodzie...
W pochodzie dni i nocy – słowa Leszek A. Moczulski,
muzyka i wykonanie Marek Grechuta,
z albumu "Magia obłoków", 1974Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.05.10 o godzinie 05:29 -
Andrzej Bieły
Z okna wagonu
Ellisowi
Pociąg płacze. W rodzime oddale
Telegrafu rozciąga się sieć.
Lecą pola w ros śnieżnych krysztale.
Lecę w pola. Tam, śmierci, mnie wiedź!
Lecę, lecę. Tak psuto, tak goło...
Lecę tu, lecę tam, lecę gdzieś,
Lecę, lecę – za siołem mknie sioło,
Lecę, lecę – za wioską mknie wieś –
I cmentarzyk, i szynk, dziecko z matką,
Syn na piersi matczynej śpi rad,
Tam – ubogich chatynek mrze stadko,
Tam – ubóstwo i ból ludzkich stad.
Matko Rosjo! Dla ciebie me pieśni.
Przyjąć, niema, surowa, je racz!
Daj mi zginąć w twej duszy bez wieści,
Przyjm nad życiem bezdrożnym mój płacz.
Pociąg płacze. Oddala rodzime.
Telegrafu rozciąga się sieć.
Tam w przestrzeni twej śnieżnej i zimnej
Z wiatrołomem jesiennym mi grzmieć.
sierpień 1908
Sujda
tłum. Włodzimierz Słobodnik
w wersji oryginalnej pt. „Из окна вагона”
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina -
Aleksander Puszkin*
* * *
Gdy w uścisk wiotką kibić twą
Oplotem zamknę — i upojnie
Z zachwytu i rozkoszy drżąc
Słowa miłości sypię hojnie,
Ty — od uścisku ramion mych
Milcząc uwalniasz się i słaniasz,
I odpowiadasz w zamian mi
Uśmiechem... lecz niedowierzania.
Żałosne dzieje dawnych zdrad
W pamięci przechowując skrzętnie,
Słów moich słuchasz obojętnie
I osowiała patrzysz w świat.
Przeklinam grzeszną młodą krew,
Przemyślne dawnych lat zabiegi
I tajne schadzki, i przeszpiegi
W ogrodach, nocą, w mroku drzew,
I szepty słodkie i szalone,
I wierszy melodyjny wiew,
Pieszczoty łatwowiernych dziew
I łzy, i skargi ich spóźnione
tłum. Julian Tuwim
*notka o poecie, inne jego wiersze i linki
w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 12:08 -
Aleksander Puszkin*
Do fontanny pałacu w Bakczysaraju
Wodo miłości, wodo żywa!
W darze przyniosłem ci dwie róże.
Kocham twój szum, co wciąż upływa,
I łzy poezji w kropel chmurze.
Twój mi srebrzysty pył szeleści
I rosą skroń ochładza moją.
Ach, płyń, ach, płyń, radosny zdroju!
I szum mi, szum twe opowieści...
Wodo miłości, wodo smętna!
Fontanno, marmur twój błagałem,
Krainie tej oddałem chwałę.
O Marii milczysz obojętna.
Gwiazdo haremu blada, niema!
Czyliż już w mroku zapomnienia?
Albo też Maria i Zarema
To li szczęśliwe urojenia?
Sny może tylko fantastyczne
W pustynnej mgle namalowały
Swoje widzenia błyskawiczne,
Duszy niejasne ideały?
tłum. Mieczysław Jastrun
*notka o poecie, inne jego wiersze i linki
w temacie Стихи – czyli w języku PuszkinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.08.10 o godzinie 02:35 -
Stara wiata PKS
Przez cały okrągły rok
myślał o niej
i nie mógł sobie tego
darować że jej
wtedy nie wykorzystał
wracali szarym świtem
z dyskoteki
spleceni ze sobą
spoceni
parując alkoholem i żądzą
szybkiego seksu
a tu pustka dookoła
zadupie
nie ma gdzie się schować
więc musieli stłumić swoje żądze
utopić je przy śniadaniu
w rozwodnionej owsiance
herbacie słomce i tęsknym
spojrzeniu
przez całe nudne sympozjum
A dzisiaj znów na tej samej
pustej drodze
w rozgwieżdżoną noc wracają
z dyskoteki
i znów łby parują i targają
żądze a on zachował
w pamięci tę starą pustą
wiatę PKS
więc gdy zbliżyli się do niej
bez słowa
pociągnął tam za sobą
wygłodzoną partnerkę zdjął jej
majtki i wylizał
zdjął majtki i wylizał
a ona posłusznie i sprawnie
jak na wojskową komendę
wyjęła mu ptaka
i włożyła sobie w usta
a potem
wypięła okrągły blady
tyłek
w którym jak w lustrze
przejrzał się
wiszący nad nimi księżyc
w pełni
i spełnili to co mieli kiedyś
spełnić
co tłumili w sobie i na co
czekali przez cały okrągły rok
okrągły
jak ten księżyc podglądacz
w pełni i jej wypięty
blady tyłek
w tę rozgwieżdżoną noc
Wiersz jest też w temacie Pożądanie, fantazje erotyczneTen post został edytowany przez Autora dnia 28.06.13 o godzinie 06:49 -
Ignacy Krasicki
Strumyk i fontanny
Impet wody w fontannach gdy ogromnie huczał,
Strumyk blisko płynący zazdrościł i mruczał.
Pękły rury, co wody hojnie dodawały:
Strumyk płynął jak pierwej, fontanny ustały.
Nastąpiła po żalu radość niewymówna:
Poznał, że kunszt naturze nigdy nie wyrówna.
”Bajki i przypowieści”, 1779