Wypowiedzi
-
Labirynt
Daj kwiatu wonie
Harry Martinson
Umarł poeta nikt
tego nie zauważył bo poeci
nie umierają
poeci kochają cierpią są
osamotnieni tęsknią złorzeczą
przeklinają widzą i czują to
co dla innych
jest tylko bezwonnym powietrzem
robią różne rzeczy
ale nigdy nie umierają tak
zwyczajnie banalnie jak
starcy chorzy
zdrowi którzy giną w wypadkach
zachłanni na życie co są
zabijani i sami zabijają
umiera ojciec matka przyjaciel
i sąsiad z przeciwka
umierają dzieci również te
nienarodzone
umierają emeryci celebryci bogacze i
nędzarze i zasłużeni
dla rozwoju ludzkości ale nie poeci
Co ten dupek znowu wymyślił sobie
o czym pisze i co mu się marzy
śmierć nie dla ciebie jest
pisana
poeci nie umierają
poeci odchodzą w zapomnienie
takie nic nieznaczące
trudne do zobaczenia i opisania nie-
zwyczajne nic nigdzie nikogo
nie-
obchodzące możesz umrzeć tylko tak
jak umierają inni jak psuje się
kupa
nieświeżego mięsa kilka litrów
krwi zatrutej
doświadczeniem życia wyschnięty
szczap drzewa
gotowy do spalenia to o mózgu
i sercu
reszta to bezużyteczne bebechy
do wyrzucenia
Pamiętaj o kwiatach
inni nie będą pamiętać ty
będziesz żył wiecznie
poeci nie umierają błąkają się
tylko w swoim życiu i śmierci
w labiryncie
słów czułych przeklętych czasem
zapomnianych
Wiersz jest też w temacie Być poetą...Ten post został edytowany przez Autora dnia 16.07.13 o godzinie 09:46 -
Harry Martinson*
Wiersz
Wznosimy dziś cymbały ponad ziemią.
I spójrz, cymbały to twój księżyc stary,
co dosyć się już nabódł borów w sierpniu
i krągły jest jak pan na karczmach siedmiu.
Mówimy mową, którą ty przeczuwasz
wysoko w niebie i głęboko w błocie;
chcemy odnowić zdarte gwiezdne krocie
tchnąć w twój kwiat zupełnie nowe wonie.
I bracie, bracie, niech świat cały tonie –
niechby występek, bunt, ogień i zmowa –
pamiętaj, bracie, zawsze takie słowa:
Daj kwiatu wonie.
z tomu „Nomad”, 1931
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja skandynawskaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.11.11 o godzinie 18:30 -
Harry Martinson*
Ranek wrześniowy
Rosa poranna wylewa się chłodna i nadmierna.
Tysiące łąkowych sieci pajęczych ujawnia się całkiem wyraźnie.
Któż by przypuścił, ze jest ich aż tyle.
Wszystkie są cynowo-matowo-szare i gruzełkowato okrążone wilgocią.
Konik polny odstawił swój smyczek,
którym tak pilnie i często przeciągał
przez skrzypiące ciało.
Lato rdzewieje już w paprotniku.
z tomu „Tuvor”, 1973
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja skandynawska
Wiersz jest też w temacie Kalendarz poetycki na cały rokRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.11.11 o godzinie 06:56 -
Drzwi
Przez szparę w drzwiach na zewnątrz zobaczył
krowę dużą w biało-brązowe łaty z pełnymi
wymionami jak nadmuchane balony
chodziła z łbem nisko przy ziemi jakby skubała
trawę na ulicy
co u licha robi krowa w tym miejscu z jakiego
pastwiska miejskiego placu czy ulicy samotnie
tu przyszła kto ją wydoi i do czego wszak ludzie
w mieszkaniach z kranami i zlewami do wody
nie mają już żadnych wiader do mleka -
- tak myślał i martwił się trochę o krowę więcej
o siebie czy nie ma jakiś wiosennych prze-
widzeń
sileń
kwitnień
w niemłodej już głowie
Nie mogąc dłużej znieść tej niepewności
pchnął energicznie drzwi otworzył je szeroko
zobaczył przy krawężniku ulicy małego biało-
-brązowego pieska wąchającego coś na
topniejącym śniegu
a jednak miałem rację pomyślał i zamknął
drzwi z powrotem
01. 03. 2010
wiersz jest też w temacie DrzwiTen post został edytowany przez Autora dnia 15.03.14 o godzinie 16:06 -
Marian Ośniałowski
Brama
Senna jesień oprawiona w starą bramę.
Złoto, czerwień popielaty gasi muślin.
Wejdziesz przez nią – ustał dzienny zamęt.
Światło zagaś, zamknij oczy, uśnij.
Mgła perłowa narzucona na jeziora.
Omiń tam uśpiona dawno pieśń.
Sosny w słońcu od jesieni chorym.
Będzie piękniej, niż to można znieść.
z tomu „Kontrasty”, 1958
wiersz jest też w temacie Jesień przychodzi za wcześnie... -
Marian Ośniałowski
Brama
Senna jesień oprawiona w starą bramę.
Złoto, czerwień popielaty gasi muślin.
Wejdziesz przez nią – ustał dzienny zamęt.
Światło zagaś, zamknij oczy, uśnij.
Mgła perłowa narzucona na jeziora.
Omiń tam uśpiona dawno pieśń.
Sosny w słońcu od jesieni chorym.
Będzie piękniej, niż to można znieść.
z tomu „Kontrasty”, 1958
wiersz jest też w temacie DrzwiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.09.10 o godzinie 14:36 -
Marian Ośniałowski
Ulice
Ulice – Radzymińska, Kawęczyńska, Grochowska
brudne ulice Pragi, każda ma swoją dal.
Na Targowskiej ozłaca wiosna młodą dębinę
jesienie zawiązują ulicom mgliste szale.
Dzisiaj o 11 rano tramwaj przejechał chłopca,
zdążył tylko krzyknąć dwa razy – mamo.
Śmierć jego znikła w szumie miasta.
Spod Orbisu autobus na lotnisko odwozi pasażerów.
Pociągi odjeżdżają do Jeleniej Góry, do Zakopanego.
W samo serce mnie zaciął wieczór.
Na cyrkiem Nr 1 mrugają trzy gwiazdki.
O czym myślą za kratami przestępcy.
Różowy obłok peonii za szybą.
Ulice – Mokotowska, Żelazna, Puławska,
Dawne, znane ulice – każda ma inną dal.
z tomu „Kontrasty”, 1958 -
Idzie jesień
zamykam na noc okna
nie będzie wiersza
o wielobarwnych liściach
układających pod nogami miękki
dywan nie będzie też
nic o chłodnych zaspanych porankach
i o złocistych promieniach
wrześniowego słońca o nostalgicznym
wietrze we włosach nic nic już
nie będzie zamykam okna poeta
kładzie się do łóżka
zasypia
obudzi go brutalny i bezwzględny
świt ludzie-wilki hieny
pokrzykiwania
ponaglenia śmiechy drwiny
nie będzie już pokazywał
subtelności języka udowadniał
że żyje i też ma jakieś prawa
hejnał na trąbce
wieczorem z wieży kościoła
zaśpiewa czule
żegnaj
i jeszcze dzwon odezwie się
raz dwa trzyRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.09.10 o godzinie 05:51 -
Józef Przerwa-Tetmajer
Morskie Oko
Skądże to wielkie i ciche zwierciadło
Na Karpaty spadło?
Któż nad nim te nagie skały
Ustawił w ołtarz wspaniały?
Wierzchołek jego szeroko otwarty
Stoi w samym niebie;
Niżej się wije obłok rozdarty,
Grzmotem przemawia do ciebie.
Ugnij kolana i pochyl głowę!
Widzisz li tego olbrzyma?
Zwiesił na ciebie ogromu połowę
i na bryłeczce się trzyma!
fot. Ks. B. Łaciak, pocz. XX w.
Julian Kornhauser
Morskie Oko
Morskie Oko mruga do mnie:
chodź, posłuchaj dna.
Będziesz miała dużo wspomnień,
gdy zabłyśnie łza.
Gdy podeszłam, zanurzyłam
zimną swoją dłoń,
to od razu uwierzyłam
w granatową toń.
W oku stawu widać góry,
płyną wolno tak,
jakby góry zeszły z chmury
dając tobie znak.
W Morskim Oku ryba śpiewa
hen na cały głos!
Spada wtedy szyszka z drzewa,
a z drzewiny kos.
fot. Jacek Żuchowski, 2002Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.09.10 o godzinie 11:18 -
Pamięć
Kiedy ojciec osiągnął
wiek gdy myślami był już
po tamtej stronie
oznajmił matce i mnie że
musi jechać by pożegnać się
ze swoim dzieciństwem
Towarzyszyłem mu w tej
dziwnej podróży
do miejsca i ludzi którzy
żyli już tylko
w jego starczej pamięci
Zastanawiałem się dlaczego
zależało mu na tym
czyżby sądził że jak odejdzie
to po tamtej stronie
będzie mu mile wspominać
tę ostatnią wizytę
Po kilku godzinach jazdy
autobusem wyraźnie
podekscytowany wykręcił
głowę do okna
o tutaj patrz tutaj się urodziłem
i wychowałem tutaj był
mój dom
pokazał zamaszystym ruchem
na puste zaorane pola
autobus pomknął dalej
i tak skończyła się ta ostatnia
misja mego ojca
Puste zaorane pola i ojciec
wędrujący samotnie w obłokach
blisko innego domu
czarny kamień granitu w dzień
urodzin imienin i śmierci
i pamięci wszystkich
świętych
żywy ogień łączący tamte
wyblakłe dni i bolesne dzisiajRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.09.10 o godzinie 08:37 -
Bogdan Ostromęcki*
Sokół
Przyleieli sokołowie
pod wiśniowy sad...
Kołem kołem
nad podolem
skrzydłem orlim lub sokołem
w sinym polu troje lotek
troje siwych piór
biały sokół
wyświęcony z jakich dzwonków
dla najgładszej z cór
czołem panie bracie czołem
przylecieli sokołowie
pod wiśniowy dwór
przylecieli odlecieli
zatoczyli piórem dymu po niebie
kołem kołem
trojgiem skrzydeł czarcim krzyżem
krwawe znamię
rzucili za siebie
lecą wióry srogich piór
wyją drzazgi podpalone
świecą czarne kosy cór
sokół sokół
nade dworem
wywleczony z jakich jatek
z wyprutych barłogów
czarny sokół
nad podolem
nad upalnym żniwnym polem
nad pszeniczki zgorzeliskiem
jeszcze
wiecznie jeszcze raz
czarny sokół
nad podolem
czołem panie bracie czołem
z cyklu „Inskrypcje polskie”, w: "Poezje wybrane", 1975
*notka o autorze i linki do innych jego wierszy w temacie Motyw kamieniaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.11.12 o godzinie 07:04 -
Bogdan Ostromęcki*
Kruk
Białą rękę w dziobie trzyma
Na niej pierścień błyska...
Syrokomla
Kruku kruku
czemu czarnym piórem ścigasz
gdzieś z pobojowiska
to już nie ten czas
biała ręka dobrze zagrzebana
w niepamięci lat
pierścień poszedł między stoły
czarny pierścień do krwi zdarty
toczy się wesoło
kruku kruku
krzyżem pióra
przeżegnałeś nas
przeżegnały
pożegnały nas
piosenki
to już nie ten czas
kruku kruku
srebrny kruku
pański czy ludowy
wróć
pomiędzy stare księgi
kruku
pora spać
z cyklu „Inskrypcje polskie”, w „Poezje wybrane”, 1975
*notka o autorze i linki do innych jego wierszy w temacie Motyw kamieniaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.11.12 o godzinie 07:02 -
Bogdan Ostromęcki*
Kamień
Kamień
porażony upałem
zwalony w pożar powietrza
idący od ziemi
pod ciężkim podmuchem topól
w chrzęstach zrąbanych gałęzi
kamień
wezgłowie niedobitego
stygnący powoli pod głową
w śmiertelnych strzyżeniach świerszczy
w mrowiach zdartego listowia
w strzępach legendy
w zwycięstwach
na wiatr rzucanego słowa
w klęskach
niedomilczenia
kamień pamiątka przestroga
* * *
Dzieje kamieni nigdy nie ostygłych
na których nikt marnego
znaku nie wypisze
nim zdążą rzucić pacierz
albo i przekleństwo
zdmuchniętej wiązce ostu
rozdartej gałęzi
które skrzypią nad polem
jak wozy uwożące
wygrzebane kości
nad wielką równina
uzbrojoną
w ciszę
z cyklu „Inskrypcje polskie”, w: "Poezje wybrane", 1975
*Bogdan Ostromęcki (1911-1979) – poeta, tłumacz i krytyk literacki. Przed wojną ukończył studia prawnicze, w czasie okupacji studiował polonistykę na tajnym uniwersytecie w Warszawie, od 1943 r. żołnierz AK. Po wojnie związał się na długie lata z Polskim Radiem, będąc kierownikiem literackim audycji poetyckich. Autor tomów poezji: „Popiół niepodległy” (1947), „Muzyka nad Młynowem” (1952), „Wędrowcy czasu” (1958), „Wieża z ziarnek maku” (1960), „Znak planety” (1968), ”Wybór wierszy” (1972), „Poezje wybrane” (1975) oraz zbioru esejów z krytyki
literackiej: „Lirnicy, trubadurzy i tyrteje” (1972), „Laury i piołuny” (1974). Pisał też wiersze dla dzieci i tłumaczył poezję z bułgarskiego, czeskiego, gruzińskiego, rosyjskiego i francuskiego.
Inne wiersze Bogdana Ostromęckiego w tematach:
Pierzaści bracia mniejsi, Kalendarz poetycki na cały rok, s. 5, s. 25, Świecie nasz, Samotność, Być poetą..., Mury, ściany, granice..., Śmierć/Plaża, dzika plaża..., PamięćRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.11.12 o godzinie 09:46 -
Bogdan Ostromęcki*
Wrzesień
W krajobrazach
jak paciorki różańca
w przesuwających się powoli pociągach
w uderzeniach podmuchach
idący wielkimi równinami
w asymetriach ukrzyżowanych topoli
którego urodą
spalona płachta lniana
spłukana w kapuśniaczkach
nienadobność
otwarty na cztery wiatry
zamknięty na cztery spusty
odwrócony ku piątej stronie
światowid
zamroczony w upale
ciężkim makowym wywarem
spłoszonych marzeń
w krajobrazach
idący wielkimi równinami
przytupujący w miejscu na wygonie
brnący stępa jak koń spętany
przez wieczny ugór siedmiu lat chudych
w krajobrazach
przetaczanych w drewnianych piastach podwód
przeganianych szprychami cieni
od wschodu słońca po zachód
od zachodu do wschodu
w krajobrazach
przesuwanych jak paciorki różańca
w różanach modlinach
przesypujący ziarna
swoich nierozegranych nigdy
stu dni
pod słońcem chropowatego hełmu
w przepalonych drelichach zieleni
w szczęku żelaznych żniw
w przepowiedniach
od morza do morza
zawężonych do rzeki jedynej
w słonecznikach nasturcjach krwi
w krajobrazach
jak paciorki różańca
w przesuwających się powoli pociągach
pod słońce pod wiatr pod żar
idący wielkimi równinami
w dymach
w odrąbanych gałęziach topól
przesuwających swój cień
po nieruchomych twarzach
w czarnych krzyżach
wgryzanych w biel
w antyfonach pod obronę jedyną
w krajobrazach
przesuwających się powoli
w polach spoza widzenia
w nawiedzeniach
w niedokończonych nieustających równinach
z cyklu „Inskrypcje polskie”, w: "Poezje wybrane", 1975
*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Motyw kamieniaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.11.12 o godzinie 06:42 -
Anna Świrszczyńska
Uderzam w bęben słońca
Słońce nade mną,
tańczę pijany słońcem.
Ziemi nie ma
pode mną.
Pióra słońca tańczą na mojej głowie
wspaniałe jak wspaniałość,
bransolety słońca wokoło moich pięt.
Uderzam
w bęben słońca,
w bęben słońca, który krzyczy
radośnie i z potęgą.
Oto napój słońca, piję go.
Jakże mnie uszczęśliwia, piję go.
Gardło moje szczęśliwe,
jestem cały szczęśliwy
jak sam środek szczęścia.
z tomu „Czarne słowa”, 1967
wiersz jest też w temacie
Człowiek czarnoskóry w poezjiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.09.10 o godzinie 17:01 -
Zbigniew Herbert
Pieśń o bębnie
Odeszły pasterskie fletnie
złoto niedzielnych trąbek
zielone echa waltornie
i skrzypce takie odeszły?
pozostał tylko bęben
i bęben gra nam dalej
odświętny marsz żałobny marsz
proste uczucia idą w takt
na sztywnych nogach
dobosz gra
i jedna myśl i słowo jedno
gdy bęben wzywa stromą przepaść
niesiemy kłosy lub nagrobek
co mądry nam wywróży bęben
gdy w skórę bruków bije krok
ten hardy krok co świat przemieni
na pochód i na okrzyk jeden
nareszcie idzie ludzkość cała
nareszcie każdy trafił w krok
cielęca skóra pałki dwie
rozbiły wieże i samotność
i stratowane jest milczenie
a śmierć niestraszna kiedy tłumna
kolumna prochu nad pochodem
rozstąpi się posłuszne morze
zejdziemy nisko do czeluści
do pustych piekieł oraz wyżej
nieba sprawdzamy nieprawdziwość
i wyzwolony od przestrachów
w piasek się zmieni cały pochód
niesiony przez szyderczy wiatr
i tak ostatnie echo przejdzie
po nieposłusznej pleśni ziemi
zostanie tylko bęben bęben
dyktator muzyk rozgromionych
z tomu "Hermes, pies i gwiazda", 1957Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.09.10 o godzinie 07:14 -
Georg Trakl*
Muzyka w Mirabell
Fontanna śpiewa. Chmury na kształt cieni
Stoją łagodne – w błękitnej pogodzie.
Spokojni ludzie chodzą zamyśleni
Cichym wieczorem po starym ogrodzie.
Wspina się marmur przodków poszarzały.
Ptactwo przeciąga w dal na wysokości.
Faun martwym okiem patrzy osowiały
Na cienie ślizgające się w ciemności.
Czerwone liście ze starego drzewa
Wirując wpadną w okno uchylone.
Blask ognia przestrzeń wokoło nagrzewa,
Malując widma trwogi nachmurzone.
Do domu wchodzi obcy człowiek biały.
Przez korytarze pędzi pies kudłaty.
Dziewka zgasiła lampę u powały
I ucho słyszy nocą dźwięk sonaty.
tłum. Leopold Lewin
Fontanna w ogrodzie przed zamkiem w Mirabell
*notka o poecie, inne wiersze i linki w temacie
A może w języku Goethego?Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 17:24 -
Vladimír Reisel
Wrzesień
Wrzesień
I babie lato
Boże ile pozdrowień posyłaliśmy po nitkach
Tego telefonu
Halo czyś to ty tam moja nieskończona łzo
Tak
Daj znać więc Marii i Marcie
Że mi się o nich śniło dziś w nocy
A rano
Siadła mi jedna gwiazda na poduszce
Miała krwawe ręce
Chodziła długo po świecie
To się zdarza
To się zdarza
tłum. ze słowackiego Antoni Brosz
wiersz jest też w temacie Jesień przychodzi za wcześnie...Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.04.14 o godzinie 04:12 -
Ryszard Żarowski
Wrzesień
Wrzesień - wrzosem zakwitł las
Jesień - melancholii czas
Z paletą farb przywitał wiatr
Zaplamił cały park
Bolą oczy od tych wszystkich barw
Zrudział mchem porosły pień
Jesień - coraz krótszy każdy dzień
Przyszedłem nasycić wzrok
Nim spadną liście z drzew
Nim umilknie całkiem ptaków śpiew
Zanim spadnie śnieg
Nim oblepi wszystko śnieg
Leśnym duktem bezszelestnie
Idzie jesień pełna barw
Ma woalkę z mgieł
I z babiego lata tren
W zamyśleniu przechodzi
Zwiewna jak z ognisk dym
Wrzesień – słowa i muzyka Ryszard Żarowski, śpiewa Ryszard Żarowski
z zespołem SDM, z albumu „Latawce pogodnych dni”, 1996Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.04.14 o godzinie 20:01 -
Maciej Woźniak*
Sierpień, ujście Słupianki
Terra in cogito: wał od strony stawu z upustkiem
przecięty szramą drogi na Rydzyno
i Struga, w rzęsie i zdrętwiałym półśnie
woda nie chce płynąć
ropuszy muł puchnie
jakby w upał coś zdechło i powoli gniło
kilka mętnych luster
zarasta zielskiem i faszyną
wrzeciona klei, krwistopłetwe jazie
długie, zielonkawe
seanse przez spróchniałe deski w starym moście
promieniste spektakle „tarło i mistycyzm”
a teraz wizyty
w szpitalu, gdzie się zmienia chorych, a ni epościel.
z tomiku „Iluzjon”, 2008
*notka o autorze i inne jego wiersze w temacie
Współczesna poezja polska – najmłodsze pokolenie
Wał przeciwpowodziowy na Słupiance, fot. Dominik DziecinnyRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 26.10.11 o godzinie 18:37