Temat: jak ludzie postrzegają myśliwych ... ?!
Piotr Brejwo:
Polowanie to więcej niż strzelanie. A gospodarka łowiecka to więcej niż polowanie. A gospodarka narodowa to jeszcze więcej i tak możemy do u...... śmierci. Słowa, słowa, słowa.....
Ale polowanie to naprawdę dużo więcej niż strzelanie :) Weźmy np majowe polowanie na rogacza. Trzeba najpierw pochodzić i wypatrzyć odpowiedniego, potem poznać jego zwyczaje, czas i miejsce żerowania. To nie dzieje się w czasie jednego popołudnia, znam kolegów którzy tygodniami chodzą za jednym, upatrzonym capem. I opowiadają o nim długom długo przed strzałem. Czyli mają intensywne doznania na polowaniu bez strzelania.
Ale nie udawajcie, proszę, że robicie to wszystko ze względu na możliwość/konieczność zakopania buraka w przeciwzającowym rowie zaporowym lub poczucie misji w obszarze zastąpienia "wyginiętego" rysia.
Pewnie, że to nie jest główna motywacja. Ale mówienie, że motywacją do polowania jest strzelanie do zwierząt jest spłycaniem w drugą stronę.
Który z Was przy kieliszeczku czegoś dobrego, w zacnym gronie kolegów, opowiada, ile to solnych lizawek nastawił. Albo jakie to aromatyczne sianko wyłożył w paśniku? Przecież nie trzymacie na ścianach na mahoniowych deseczkach puszek po piwie sprzątniętych po grzybiarzach tylko trofea, dowody Waszych łowieckich sukcesów.
Z mojego doświadczenia - przy kieliszeczku lepiej opowiada się o zwierzętach, których się nie upolowało. Moim najbardziej intensywnym przeżyciem łowieckim jest widok dzika, którego widziałem wybiegającego z miotu jakieś trzy lata temu. Była zima, snieg, na drzewach okisc, psy ruszyły odyńca, oszczek, dudnienie ziemi, okisc osypuje sie z drzew i po chwili na dukt wypada dzik. Był wielki. Szedł w galopie, widzialem go przez dwie, może 3 sekundy. Kiedy zamkne oczy widzę to jakby wczoraj. Nie upolowalem go, nie trafilem.
Jeśli będziecie opowiadać wyłącznie o Waszych cierpieniach i strasznej, heroicznej pracy na rzecz Matki Natury zamiast o urokach i romantyzmie Waszego hobby, nikt Wam nie uwierzy.
Zgadzam sie. Historyjki o wynoszeniu karmy zimą do lasu wykreowano jakoś w okolicy zimy stulecia. Dziś na nikim nie robią wrażenia.
Wiecie, jak Was ludzie postrzegają. Zamiast zastanowić się, co spieprzyliście i jak to ewentualnie zmienić, biadolicie, że ta powszechna opinia jest krzywdząca.
Bo jest krzywdząca. Problem w tym, że PZŁ zamiast zabrać się na serio za kreowanie wizerunku chowa głowę w piasek. Nie reaguje na fałszywe publikacje w mediach, nie wytacza procesów o zniesławienie. I teraz mamy już efekt kuli śniegowej. Łupią w nas z każdej strony.
Teraz widzę, że jest wśród nich także niemało księżniczek obrażonych na otaczający świat i dorabiających ideologię do codziennego prania skarpetek.
To też smutna prawda, ale to już chyba wynika z naszego polskiego narzekactwa. I takie sfochowane księżniczki funkcjonują w każdym większym skupisku w Polsce. Tym niemniej większość myśliwych - moim zdaniem - to jednak tacy własnie ludzie pozytywni, z fajną pasją.