Temat: The Coin Theory
Karolina P.:
Beata K.:
Beata - ta odpowiedź jest do Karoliny (to tak na wszelki..)
Robert Kuba(z) Nowakowski:
Tutaj całkowicie zgadzam się z Dorotą. Uważam, że to do D*** tak praca nad sobą, skoro jej efektem jest widzenie innych ludzi mniejszymi.
Nie mniejszymi! Ty cos robisz, widzisz sens chociazby w próbach naprawy zwiazku, rozmowach..., a druga osoba mówi, ze ma to wszystko w nosie.
Ja wcale nie widziałam go mniejszym, nadal uwazam, ze w tamtym czasie był to mężczyzna mojego zycia, ale nie miał żadnej woli zmiany tego co działo się źle.
Wlanie o to chodzi, ze trzeba sie jakos zgrac w tych zmianach i jak tylko jedna strona bedzie probowac, to nic z tego nie wyjdzie
Wydaje mi sie ze zwiazek, ktory stoi w miejscu nie ma szans na przetrwanie
Z punktu widzenia choćby czasu "stanie w miejscu jest niemożliwe", więc to na pewno subiektywny odbiór. Być może tak jest łatwiej o tym myśleć, tak widzieć, ale takiego fikołka robi się chyba po to, żeby "uzasadnić", kiedy coś idzie inaczej, niż byśmy sobie wyobrażali.
Sokrates powiedział swoim uczniom "POZNAJ SIEBIE" - może warto zadać sobie pytanie czy "pretensje", oczekiwania wobec partnera wynikają z czegoś innego? Może zwyczajnie "nie jarzy o co biega"? Tutaj może nawet nie chodzi o terapię a mediację, rolę osoby bezstronnej, która potrafi dojść do sedna z obu stron i pomoże im to sedno przedstawić w formie nie wywołującej emocji. Odnoszę wrażenie, że 100% KOBIETA nie może liczyć na zrozumienie 100% MĘŻCZYZNY - tak się między sobą różnią w sposobie myślenia, widzenia, komunikacji (werbalnej i niewerbalnej).
Przeciez nawet takie kwestie jak pozadanie, z czasem slabna i trzeba pracowac nad tym, zeby bylo dobrze
Najwazniejsze zeby sie chcialo chciec!
No tak, masz rację, ale chyba ważne jest wiedzieć skąd się to bierze, żeby można było coś z tym zrobić? I znów - to dość trudne, przynajmniej dla mnie, ale warto poznać siebie w tej sytuacji, chociaż sobie powiedzieć prawdę. PRAWDA często różni się znacząco od "mojej wersji".
I jeszcze jedno - wiem, że są związki, które rozpadają się harmonijnie, spokojnie strony mówią sobie "fajnie było, ale teraz już czas na nowy etap". To jest możliwe, znam takie pary. Niektóre później do siebie wracają, inne pozostają w przyjaźni, inne tracą kontakt, ale nie noszą w sobie żadnych pretensji do siebie nawzajem...
To chyba też jest jakaś forma akceptacji, dla drugiej strony monety, tak uważam:)