Temat: Analiza ryzyka
Jak pisze Piotr, wszystko jest kwestią potrzeb i nawet prosty diagram Ishikawy można sknocić, jak się to robi tylko na pokaz.
Mam bogatą bibliotekę "rybek", w których firmy same sobie udowodniły, że to narzędzie jest bez sensu (choć to nie jest prawda), bo zbyt upraszczały analizę. Jak pokazuję na warsztatach jak się robi "rybkę" i jakie rzeczy wychodzą, to wiele osób wierzyć nie chce, że to proste narzędzie jest tak skuteczne. Tylko trzeba się przyłożyć, a nie pisać, że bezpośrednią przyczyną wadliwego wyrobu jest "niekompetentny pracownik", bo to totalna bzdura.
Mam ten luksus, że pracuję często z dużymi firmami, często mocno rozwiniętymi jakościowo i tacy klienci potrafią docenić, że pokazuję jak poszczególne narzędzia wykorzystać skutecznie, a nie tylko "żeby wyglądało" :) I nie dotyczy to tylko Ishikawy, ale ostatnio często właśnie FMEA.
A klienci mniejsi jak tylko mają problem jakościowy, np. niezrozumiałą co do przyczyn reklamację, to też potrafią docenić, że "zarządzanie jakością rzeczywiście działa!".
Na pozorne wykorzystanie metod i narzędzi jakościowych można nabrać auditora jednoski certyfikującej, ale nie auditorów VW, BMW, Whirlpoola czy Electrolux.
A co do pisowni..., to zapewne Sławek napisał małymi literami z pośpiechu. Jak wiadomo FMEA to akronim, a jako taki pisać się go powinno wielkimi literami, podobnie jak RPN. To nie jest nazwa własna typu Kaizen/kaizen, Lean/lean, gdzie pisownia może być różna.
Nikt przenież nie pisze iso, tylko ISO. Nawet jak nie lubi norm :)