Temat: NGO a dg
Argument "robiłem tak wiele razy" ma wartość zerową. Ja z kolei widziałem wiele razy różne rzeczy zrobione nieprawidłowo.
Odpowiadając na pytanie Zuzanny: w żadnym wypadku nie można występować jednocześnie po obu stronach umowy, czyli na pewno nie można takiej umowy podpisać w ten sposób, że np. z jednej strony jesteś Ty jako osoba fizyczna (zleceniobiorca), a z drugiej jako prezes stowarzyszenia.
Ale co w przypadku, gdy w imieniu stowarzyszenia mogą umowę zawrzeć jakieś inne osoby (np. wiceprezes i skarbnik)?
Szkoły są dwie.
Stanowisko pragmatyczne jest takie, że wtedy mogą to zrobić te osoby (ba! gdyby np. wszystkie oświadczenia woli musiały składać 2 osoby, a zarząd też byłby 2-osobowy, to nawet można teoretycznie wziąć kogokolwiek, ustanowić go pełnomocnikiem do podpisania tej jednej umowy i wtedy on podpisze). Tak się często robi i ja nie spotkałem się dotąd, żeby jakaś kontrola to kwestionowała, ale to moim zdaniem nie dowodzi wcale tego że jest to postępowanie prawidłowe, tylko raczej tego, że kontrole po prostu takich rzeczy nie sprawdzają, bardziej się skupiając na cyferkach i żeby "kasa grała". Taka głębsza kontrola, np. NIK-u, powinna to moim zdaniem wyłapać.
Bo tak jak pisałem, jest też druga szkoła. To drugie stanowisko, trzymające się ściśle logicznie przepisów prawa (chociaż być może zbyt ściśle i zbyt bezdusznie, to jest kwestia do dyskusji) jest takie, że to nie ma znaczenia kto fizycznie podpisuje umowę w sensie maźnięcia długopisem, bo tak czy siak zawiera ją zarząd (w imieniu stowarzyszenia). Więc decyzję o podjęciu tej umowy podjął zarząd (cały) i on za nią odpowiada, a samo złożenie podpisów jest już tylko czynnością techniczną. A skoro jesteś członkinią tego zarządu (czy nawet prezeską) to nie możesz zawierać umowy z sobą. Co prawda nie jest to wprost uregulowane w prawie o stowarzyszeniach (bo tam mało co jest uregulowane), ale w przypadku innych form prawnych jest to właśnie wprost zabronione (np. w art. 15 kodeksu spółek handlowych) i w jednej z opinii Sąd Najwyższy sygnalizował, że ta zasada powinna być analogicznie stosowana w przypadku innych podmiotów (co zresztą jest logiczne jeśli się to przemyśli na spokojnie). W takim wypadku zawarcie umowy z kimś z zarządu wymagałoby, żeby zarząd miał do tego upoważnienie - zapewne od walnego zgromadzenia członków, bo raczej innych decyzyjnych organów w stowarzyszeniu już nie ma.
Proponuję, aby sprawę najlepiej jakoś uregulować przy najbliższej okazji w statucie waszego stowarzyszenia.
Warto dodać, że w przypadku fundacji najczęściej nie ma tego problemu, ponieważ fundacje zwykle mają organ powołujący i odwołujący zarząd - czyli radę - i wtedy taką umowę (zlecenie czy nawet o pracę) z członkiem zarządu zawiera po prostu rada.