Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Cyprian Kamil Norwid

MARMUR BIAłY


Grecjo piękna!… twe dziwiąc ramiona z marmuru
I - serce… pytam: co się téż stało z Homerem,
Który cię uczył śpiewać z gwiazdami do chóru?
Gdzie jego grób? lub chata? - mów! chociażby szmerem
Fal egejskich, bijących w heksametr o skałę -
Rytmem klasku ich rzeknij - zapisz, w piany białe!

*

Wdzięczna Grecjo! - a co się i z Fidiasem stało,
Który cię uczył kibić wyginać dostojnie
I stąpać jako bogi, duchem czując ciało -?
Czy on w więzieniu przepadł? Milcjad czy na wojnie?

Temistokles, Tucydyd, Cymon… czyż skazani?!
Grecjo! - a co się z słodkim Arystydem stało,
Który-ć przebaczać uczył, cierpiąc jak wygnani?
A stary Focjon, bitwę co wygrywa z chwałą
Nim mu podawasz trucizn… a Sokrat??…

…Oh! Pani,
Błękitno-oka, z równym profilem Minerwy…
- Stąd to zwaliska twoje są, jak ty, nadobne,
Wita się je z radością!… a żegna z tęsknotą,
Rosami operlone rwąc fijołki drobne,
Jedyne, co łzawieją tam… i rosną po to.

na pokładzie okrętu u Egejskiego Morza 18[48]

Marmur biały – słowa: Cyprian Kamil Norwid,
muzyka i wykonanie: Czesław Niemen
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.08.12 o godzinie 23:32

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

AKROPOL


Wysoko w górze - on! Wewnętrzny okrzyk w tonacji jasnej i prawie tryumfalnej.

Droga była długa i zawiła, a szansa znikoma, że dotrę do celu. Trzeba było pokonać przeszkody, mury urzędów, zamknięte drzwi, korytarze i całą masę rozmienionych na drobne cerberów za biurkami, wahających się, czy przybić magiczną pieczęć, trzymających, plątających w palcach nitkę mojej przygody.

A przecież można poprzestać na relacji innych, na świadectwach rzeczoznawców, można ostatecznie zgodzić się, że przedmiot naszych marzeń będzie zawsze poza zasięgiem wzroku i dotyku. Skąd więc ta przemożna wola konfrontacji, ta pasja pchająca do zbliżeni a fizycznego, pożądanie, aby położyć ręce, zjednoczyć się cieleśnie, a potem oderwać się, odejść i unieść ze sobą - co? Obraz? Dreszcz?

Nigdy nie przestawałem wierzyć, że Akropol istnieje realnie i spotkanie twarzą w twarz nie było wcale konieczne dla umocnienia tej wiary. Akropol był cudem rzeczywistym. Nie wodził zmysłów na pokuszenie, nie obiecywał, że będzie czymś więcej niż jest. Spełniał się cały, był równy samemu sobie.

Powtarzałem sobie tedy niezdarną formułę: on jest i ja jestem, a ogromna przestrzeń czasu, dzieląca daty naszych urodzin, kurczyła się, nikła. Byliśmy współcześni.

Do Aten dotarłem późnym popołudniem. Szukanie hotelu, złośliwości bagaży, pierwsze niepewne błądzenie po mieście. Tracenie drogocennego czasu na pisanie kartek, picie kawy, oglądanie wystaw. Zdałem sobie sprawę, że podświadomie przeciągam moment spotkani a z Akropolem, jakbym usiłował przez to wzmocnić siłę doznania.

Była już noc. Wokół wzgórza prawie pusto. Jeśli dobrze przypominam sobie tę chwilę, zacząłem liczyć, po prostu liczyć kolumny - osiem, siedemnaście i znów osiem, siedemnaście, dokładnie tyle, ile rysowało się w zeszytach szkolnych. Tak jakbym chciał ten nieoczekiwany spadek przyjąć chłodno i racjonalnie.

Wkrótce uświadomiłem sobie, że istnieją we mnie dwa Akropole: dzienny i nocny. Pierwszy był analityczny, z głową w przewodniku. Sprawdzanie planu, badanie struktury całości, dotykanie kamieni, wyobrażanie sobie tego, co zginęło - trochę jak studium anatomii wykopaliskowego zwierza.

Pierwsze próby oswojenia się i wyrobienia sobie osobistego stosunku do zabytku. Wybrałem "dla siebie" Propyleje i Partenon dla ich rozmachu, masy i porządku. Świątynia Nike była zbyt filigranowa, aby odczuć jej kamienną materialność, sprawiała na mnie wr ażenie udanej kopii, dobrego wypracowania na tematy klasyczne. Najtrudniej było mi znaleźć porozumienie z Erechtejonem. Portyk kariatyd szpeciły metalowe rury podpór, odbierające budowli sens i zamierzoną lekkość. Same kariatydy, okaleczone i odarte z wdzięku, zatrzymane były jakby w połowie drogi między kształtem ludzkim a kolumną. Nad ciemną sadzawką starych ateńskich kultów ta jońska świątynia zdaje się mówić o niemożności połączenia dawnej wiary z nowym wyrazem architektonicznym.

Drugi Akropol - nocny, zapalony na niebie, oddający się spojrzeniu jako całość. Siadywałem na Wzgórzu Muz, tuż koło pomnika Filopapposa. Z dołu, z ubogiej dzielnicy Plaka, dochodził gwar banalny i codzienny. Białe domy jarzyły się wapnem w ciemności. W powietrzu unosiła się woń baraniny, oliwy i czosnku. Akropol w wieńcu cebulowych zapachów. Na lewo, wśród drzew, odbywało się co wieczór widowisko Son et Lumiere. Chóry Sofoklesa płakały na przemian po francusku i po angielsku. Światło wydobywało z nocy fragmenty świętego wzgórza. Rzucany z reflektorów czerwony blask imitował pożary.

Akropol był dla mnie wtedy rzeźbą; nie zespołem architektury, ale właśnie rzeźbą. Zrujnowana kolumnada południowa Partenonu, ścięte nisko pnie kolumn wywoływały skurcz serca. Kamienie walczyły z nacierającą pustką.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Historia Minotaura


W nie odczytanym jeszcze piśmie linearnym A opowiedziano
prawdziwą historię księcia Minotaura. Był on - wbrew
późniejszym plotkom - autentycznym synem króla Minosa i Parsifae.
Chłopak urodził się zdrowy, lecz z nienormalnie dużą głową
- co wróżbiarze poczytywali jako znak przyszłej mądrości.
W istocie Minotaur rósł w lata swoje jako silny, nieco
melancholijny - małolatek. Król postanowił oddać go do stanu
kapłańskiego. Ale kapłani tłumaczyli, że nie mogą przyjąć
nienormalnego księcia, bo to mogłoby obniżyć już i tak
nadszarpnięty, przez odkrycie koła - autorytet religii.
Sprowadził tedy Minos młodego w Grecji inżyniera Dedala
- twórcę głośnego kierunku architektury pedagogicznej. Tak
powstał labirynt. Przez system korytarzy, od najprostszych do
coraz bardziej skomplikowanych, różnicę poziomów i schody
abstrakcji miał wdrażać księcia Minotaura w zasady poprawnego
myślenia.
Snuł się tedy nieszczęsny książę popychany przez preceptorów
korytarzami indukcji i dedukcji, nieprzytomnym okiem patrzył
na poglądowe freski. Nic z tego nie rozumiał.
Wyczerpawszy wszystkie środki król Minos postanowił pozbyć
się zakały rodu. Sprowadził (także z Grecji, która słynęła ze
zdolnych ludzi) zręcznego mordercę Tezeusza. I Tezeusz zabił
Minotaura. W tym punkcie mit i historia są ze sobą zgodne.
Przez labirynt - niepotrzebny już elementarz - wraca Tezeusz
niosąc wielką, krwawą głowę Minotaura o wytrzeszczonych
oczach, w których po raz pierwszy kiełkować zaczęła mądrość
- jaką zwykło zsyłać doświadczenie.

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Mieczysław Jastrun

Zejście między cienie


Dawno zapadli się pod ziemię widzowie
a teatr w Epidauros trwa
wmurowany w powietrze tysiącleci

Miałem już zawalony w sobie
świat Olimpu i Olimpii
i za sobą gruzowisko Persów
gdy na ramieniu poczułem
rękę Hermesa

Okaleczone ciała Amazonek
Lapici w walce z Centaurami
Herakles łamiący gnaty już tylko Cieniom
po cielesnych przodkach cienie rzucających
Po lwach zostały tylko pazury
wrośnięte w kamień zaryte w piasku
na metopach o tle jak morze błękitnym
na fryzach
(cały ten tłum piekielny)
Wspaniali drwale marmuru
wierzyli ślepo w ciała nie w bogów
dając im ruch w przestrzeni bez czasu
(dzięki tej niewierze doskonalili formę
resztę pozostawiając Anaksagorasom)
Na ostatnia ofiarę przeprowadzony przez Niki
do ołtarza
spętany byk
pochylony ku ziemi łeb rozbrojony
spokojnie czeka na piorun topora
(i w tym momencie mijają tysiąclecia
ale nie mija jasność słońca
mimo że już nie będzie ani bólu ani Grecji
ani światła)

Grecja 1975

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Czesław Miłosz

Heraklit


Litował się nad nimi, sam godzien litości.
Bo to jest poza wyrazami jakiegokolwiek języka.
Nawet syntaxis, ciemna, jak mu zarzucano,
Słowa tak ułożone że z potrójnym sensem,
Niczego nie obejmą. Te palce w sandale,
Pierś dziewczyny tak drobna pod ręka Artemis,
Pot, oliwa na twarzy człowieka z okrętów
Uczestniczą w Powszechnym, osobno istniejąc.
Swoi we śnie i sobie już tylko oddani,
Z miłością do zapachu zniszczalnego ciała,
Do centralnego ciepła pod włosem publicznym,
Z kolanami pod brodą, wiemy, ze jest Wszystko
I tęsknimy daremnie. Swoi, więc zwierzęcy.
Poszczególne istnienie odbiera nam światło
(to zdanie da się czytać w obie strony).
„Nikt jak on nie był dumny i wzgardliwy”.
Bo torturował siebie, wybaczyć nie mogąc,
Że chwila świadomości nigdy nas nie zmienia.
Litość dosięgła gniewu. Aż uciekł z Efezu.
Twarzy ludzkiej oglądać nie chciał. Mieszkał w górach.
Jadł trawę i listowie, powiada Laertius.
Pod stromym brzegiem Azji morze kładło fale
( Z wysoka fal nie widać, widać tylko morze),
A tam czy echo niesie dzwoneczki monstrancji,
Czy płyną złote szaty Orlanda Furioso,
Czy pysk ryby zdejmuje płynną farbkę z ust
Radiotelegrafistki głębinowych łodzi?

Montgeron, 1960Marta Konarska edytował(a) ten post dnia 10.10.08 o godzinie 12:23

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Mieczysław Jastrun

Rehabilitacja Sokratesa


W płaszczu bardzo podłym
zarzuconym niedbale przez ramię
z obnażoną włochatą piersią
z brodą siwiejącą zmierzwioną
z szerokim kartoflanym nosem
z życzliwymi ustami
jak na kopii rzymskiej z posągu Lizyppa
w ateńskim Pompejonie
(dziś British Museum)
można nabyć jego małą statuetkę
i nosić ją bezkarnie ze sobą
ku wiecznej pamięci
tej pamięci którą bał się postradać
w starości co jest wielką chorobą
bez nadziei wyzdrowienia –

Niewinny – jak wtedy gdy stał na agorze
przed tłumem próżniaków rozrabiaczy Kleonów
brzuchomówca a miał w sobie daimoniona –
Niewinny – skazany przez pomocników śmierci
w Atenach gdzie zapanowała demokracja śmierci
A któż jest winny że wie od innych więcej?

1976

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Krzysztof Kamil Baczyński

Hellada


Kolumny mdleją cieniami,
bluszcz gryzie słodki jak biel marmur,
błękitne wzgórza pełzają po miękkim morzu,
cisze spadają w dłonie bogactwem za darmo,
w szept mgieł schodzą strumienie w cierpkich błyskach noży.
Można nic nie mówić,
w chmurach się położyć,
wędrować:
w drodze napotkam omdlałą świątynię Nike,
obejmę miękko dłońmi - przyjacielskim splotem,
w góry zmącone echem - pasterskim pokrzykiem,
pójdziemy wolna nad groby zgubionych homerów.

18. X. 43r.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Do Apollina


1

Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask

oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat

we własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia

zatopiony w sobie
źrenicami białymi jak strumień

kamienny
od sandałów
do wstążki we włosach

zmyślałem twoje palce
wierzyłem twoim oczom

bez strun instrument
ręce bez dłoni

oddaj mi
młody okrzyk
wyciągnięte ręce
i głowę moją
w ogromnym pióropuszu zachwytu

oddaj moją nadzieję
milcząca biała głowo

cisza - pęknięta szyja
cisza - złamany śpiew

2

Pierwszego dna młodości
nie dotknę cierpliwy nurek

wyławiam teraz tylko
słone strzaskane torsy

Apollo śni się po nocach
z twarzą poległego Persa

mylne są wróżby poezji
wszystko było inaczej

inny był pożar poematu
inny był pożar miasta
bohaterowie nie wrócili z wyprawy
nie było bohaterów
ocaleli niegodni

szukam posągu
zatopionego w młodości

pozostał tylko pusty cokół -
ślad dłoni szukający kształtu
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Do Ateny


Przez sowią ciemność
twoje oczy

nad hełm spiżowy twoja
mądrość

uniesieni
myślą lekką jak strzała
wbiegamy przez bramy światła
z jasności w oślepienie

uniesieni
na mdlejącym ramieniu
salutujemy ciebie
ciałem na tarczy cienia

gdy głowa runie na piersi
zanurz nam palce we włosy
unieś wysoko

kształt ostry i niespodziewany
wynurz na chwilę
z ptasich opon

niech nas dobije twoja dobroć
niech zgubi nas okrutna litość

w otwarte włócznią
puste ciało
oliwę lej
łagodnych blasków

i zedrzyj z oczu
łuskę powiek

niech patrząRyszard M. edytował(a) ten post dnia 13.10.08 o godzinie 13:05

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Apollo i Marsjasz


właściwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(słuch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa się pod wieczór
gdy jak już wiemy
sędziowie
przyznali zwycięstwo bogu

mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku

wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument

tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A

w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała

łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci

wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument

teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy

to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych

żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki - powiedzmy - konkretnej

nagle
pod nogi upada mu
skamieniały słowik

odwraca głowę
i widzi
że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
jest siwe

zupełnie

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Jan Lechoń

Grób Agamemnona


Czarna cyprysu dłoń wzniesiona
I rozkruszonych kolumn piach,
Grobowe płyty potrzaskane
I księżyc, który padł na ścianę.
Czy widzisz grób Agamemnona?
Elektrę nad nim całą w łzach?

Oto żołnierze bez nadziei,
Co krwią zbroczeni padli w pyle,
Pobladłą, trupią kryjąc twarz.
Ty, któryś szedł na Termopile,
Czy słyszysz wicher Cheronei,
Którego odtąd słuchać masz?

Siądź tutaj ze mną w cząbrów woni,
Trzymaj Elektry dłoń w twej dłoni,
Wsłuchany w łąki nocny śpiew!
Na tego grobu usiądź płyty -
Patrz! Jakiś orzeł znakomity
Ze srebrnych skrzydeł trzęsie krew.

O, nie myśl teraz: "To kto inny!".
Padnij i wołaj: "Jam jest winny!",
Ja, którym marzył, którym spał.
I tylko wtedy w gąszczu pinii
Zobaczysz kształt klasycznych linii,
Atenę złotą pośród skał.

Patrz! Oto światła smuga drżąca
Ginie i schodzi w mroczny Ereb.
Niech cię nie straszy jego głąb!
I niechaj stopa twa potrąca
Na drodze twej rubaszny czerep,
I na dno samo śmiało zstąp!

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

O Troi


1

O Trojo Trojo
archeolog
przez palce twój przesypie popiół
a pożar większy od Iliady
na siedem strun -

za mało strun
potrzebny chór
lamentów morze
i łoskot gór
kamienny deszcz

- jak wyprowadzić
z ruin ludzi
jak wyprowadzić
z wierszy chór -

myśli poeta doskonały
jak soli słup
dostojnie niemy

- Pieśń ujdzie cało
Uszła cało
płomiennym skrzydłem
w czyste niebo

Nad ruinami wschodzi księżyc
O Trojo Trojo
Milczy miasto

Poeta walczy z własnym cieniem
Poeta krzyczy jak ptak w pustce

Księżyc powtarza swój krajobraz
łagodny metal w zgorzelisku

2

Szli wąwozami byłych ulic
jak przez czerwone morze zgliszcz

a wiatr podnosił pył czerwony
wiernie malował zachód miasta

Szli wąwozami byłych ulic
chuchali na czczo w zmarzły świt

mówili: przejdą długie lata
zanim tu stanie pierwszy dom

szli wąwozami byłych ulic
myśleli że odnajdą ślad

na harmonijce
gra kaleka
o wierzb warkoczach
o dziewczynie

poeta milczy
pada deszcz
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Fragment wazy greckiej


Na pierwszym planie widać
dorodne ciało młodzieńca

broda oparta o piersi
kolano podkurczone
ręka jak martwa gałąź

zamknął oczy
wyrzeka się nawet Eos

jej palce wbite w powietrze
i włosy rozpuszczone
a także linie jej szaty
tworzą trzy kręgi żalu

zamknął oczy
wyrzeka się zbroi miedzianej

pięknego hełmu
ozdobionego krwią i czarną kitą

tarczy złamanej
i włóczni

zamknął oczy
wyrzeka się świata

liście zwisają w cichym powietrzu
drży gałąź potrącona cieniem odlatujących ptaków
i tylko świerszcz ukryty
w żywych jeszcze włosach Memnona
głosi przekonywającą
pochwałę życia

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

William Butler Yeats

Bizancjum


Natłok dziennych obrazów z wolna barwy traci;
Zasypiają pijani cesarscy żołdacy;
Echo gongu katedry, śpiewu ladacznicy
Cichnie w głębi nocnej ulicy;
W świetle gwiazd lub księżyca ogromna kopuła
Gardzi ludzi sprawami
I całym ich zgmatwaniem,
Na błoto i na furię ludzkich żył nieczuła.

Przede mną płynie obraz -- człowiek albo widmo,
Widmo raczej, lecz bardziej obraz niźli widmo;
Mumie, szpule Hadesu płótnem owinięte,
Mogą omotać ścieżki kręte;
Wyschłe usta zwołają, chociaż tchu brak w piersi,
Usta żywe, zdyszane;
Witaj, nadludzki stanie;
Śmiercią-w-życiu nazywam cię i życiem-w-śmierci.

Cudowny ptak, zabawka ze złota wykuta,
Bardziej cud niż ptak albo rzecz ze złota kuta,
W świetle gwiazd posadzony na złotej gałęzi,
Potrafi, drażniony przez księżyc,
Piać jak kogut z Hadesu, albo, w glorii złota
Trwalszego niż zwykłe światy,
Wyszydzać ptaki i płatki,
Całą tę gmatwaninę żywej krwi i błota.

Północ; ponad cesarski bruk wzlatują żywo
Płomyki, którym zbędny jest chrust czy krzesiwo,
Których nie zgasi burza; ogień z ognia zrodzon,
Gdzie duchy z krwi zrodzone wchodzą,
Porzucając zgmatwania, furię i udręki,
I umierają tańcem,
Paroksyzmem i transem,
Płomieniem, który nawet nie osmali ręki.

Mkną wierzchem na delfinach, na krwi, błocie żywym,
Nieprzeliczone duchy! Wstrzymują przypływy
Kuźnie, gdzie złoto kują złotnicy Cesarza!
Marmur posadzek tamę stwarza,
Która wstrzymuje furię, zgmatwanie i grozę,
Te wizje, z których nowe
Rodzi się wizji mrowie,
To delfinem rozdarte, gongiem bite morze.

1930

przekład - Stanisław BarańczakKrystyna B. edytował(a) ten post dnia 03.11.08 o godzinie 16:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

William Butler Yeats*

Nowiny dla Wyroczni Delfickiej


I

Tu pozłacane legły mamuty,
Tam rosa srebrna, cicha.
Morze wzdychało do miłości,
Wiatr także do niej wzdychał.
Wzdychała przy Oisinie w trawie
Najam do pieszczot skora,
I wzdychał w tym miłosnym chórze
Wysmukły Pitagoras.
I Plotyn przyszedł, spojrzał w krąg,
Na piersi sól mu błyszczy,
Ziewnął, przeciągnął się i legł,
Wzdychając tak, jak wszyscy.

II

Te Niewiniątka na grzbietach delfinów
Płetwami podtrzymywane,
Na śmierć powtórną czekając, płyną,
Otwarte znów ich rany.
Śmieje się ekstatycznie morze
I wzorem przodków w tańcu kłębi,
Słysząc w ich krzyku dziwną słodycz.
Delfiny zaś znikają w głębi,
Aż tam w zatoce pośród skał,
Gdzie chór miłosny brodzi, nucąc,
Gotowy oddać święty laur,
Wreszcie swój ciężar zrzucą.

III

Szczupły chłopak z nimfy szatki zwleka:
To Peleusz wpatrzony w Tetydę.
Jej członki delikatne jak powieka.
Miłość go oślepia bezwstydem.
A brzuch Tetydy słucha;
Nagle z pieczary Pana
Nieznośna muzyka bucha,
Spływa po górskich ścianach.
Oto wstrętny łeb kozła, ramię,
Barki bestii, brzuch, zad - na zmianę
Błyska jak ryba. Nimfy z satyrami
Spółkują w pianie.

tłum. Ludmiła Marjańska

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.12.11 o godzinie 21:40

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

William Butler Yeats*

Dwie pieśni ze sztuki


I

Kiedy boski Dionizos umierał, ujrzałem
Przy nim dziewicę o szalonym wzroku.
I wydarła mu serce z rozprutego boku,
I złożyła na dłoni, powstając nad ciałem.
I zabrała to serce, choć jeszcze się tłukło,
A wtedy wszystkie zaśpiewały Muzy,
Iż Magnus Annus z wiosny się wynurzył,
Jakby śmierć Boga była byle sztuką.

Inną Troję wznieść trzeba ponad Troi grobem,
Inny ród musi stać się żerem kruka
I jaskrawszej błyskotki musi zacząć szukać
Inne Argo z malowanym dziobem.
Rzymskie Imperium wielki strach ogarnął:
Przestało władać wojną i pokojem,
Gdy zawzięta dziewica razem z gwiazdą swoją
Wołaniem zamąciła ciemność legendarną.

II

Litując się nad ludzką myślą zaciemnioną
On wszedł na sceną i z niej zeszedł
W świat galilejskich zamieszek.
Gwiaździste światło Babilonu
Wniosło bezkształtny mrok baśniowo ciemny
Woń krwi, gdy Chrystus na krzyżu umierał,
Sens tolerancji platońskiej odbiera,
Czyni dorycki porządek daremnym.

Wszystko, co człowiek zwykł poważać,
Trwa dzień zaledwie, chwilę jedną.
Miłości, gdy spełnione, bledną,
A pędzel niszczy sny malarza.
Okrzyk herolda czy krok armii
Uśmierca sławę, moc spopiela.
Co ponad noc płomieniem strzela --
Żywicą ludzkich serc się karmi.

przełożyła Ludmiła Marjańska

*Notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 05.12.11 o godzinie 20:35

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Stanisław Korab-Brzozowski

Tarcza Achillesa


Hefajstos, boski kowal, kruszcu złom z ciemnicy
Gór przepastnych, gdzie wiecznie panuje noc głucha,
Dobywszy, z trudem niesie, sapie, chwyta ducha,
Aż wreszcie na ziem ciska w głębi swej kuźnicy,

I skinął: na znak jego czujni robotnicy,
Cyklopi, ogień niecą: już żar krwawy bucha;
Więc bryłę weń wrzucają, aż skier zawierucha
Gardzielą Etny strzela w dymów nawałnicy.

On tymczasem młot chwyta w dłoń i z siłą turzą
Kuje metal jęczący, a echem mu wtórzą
Uderzenia Cyklopów - olbrzymich wśród żaru.

A coraz bardziej nagli młota swego razy,
Albowiem ujrzał, mocą swej twórczej ekstazy,
Na tarczy Achillesa Gród w łunach pożaru.Krystyna B. edytował(a) ten post dnia 03.11.08 o godzinie 16:45

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Józef Czechowicz

Iliada tętni


pamięci stanisława wyspiańskiego

zamknięte niebo źrenic
dłonie bezwładne bezradne jak dzieci w grubej ciemności

nieskończoność to szklistej jesieni
czy jesień gorąca nieskończoności

tylko w uszach zmarłego płaty huku
w złotych rzutach wybucha głos
iliada po bruku chmur łuku
dudni tętni wlecze promienny a ciężki swój włos

jutrzenka w płaszczu podobnym do wodotrysku
skacze z rumianej głębiny w blask
a nisko
nocy ostatnia godzina w bani błękitu i gwiazd
schodzi pod wodę
głowy okute runem splotów
czarne smoliste oczy
ucięte siłą ruchy ostrych dłoni bark
wznoszą się krzyczą naprzeciw strzelistych lotów
nagiego torsu śpiewaka zgiętego pod wagą harf

których stworzył smagłych i śmigłych
biegną brzęcząc tarczami o tarcze miedzią
zwyciężają i giną
a jest dzień
włócznie od krwi nieostygłe
ciała pachnące bitwą młodej chwały zapowiedzią
nad rzeką wśród dymu płyną
w kraczący cień
achilles ma oczy blade bardzo
otwarte niebo źrenic
w mokre od rosy włosy zanurza swe palce słońce i żal
i jemu tętnią konie tłum tratujące z pogardą
choć wielkie oblicze matki prawdziwie patrzy z fal

apollo bijący strzałami
drapieżny na obłoku
apollo odziany zorzą i gniewem co się pod sercem mełł
twój pocisk wdarł się w pierś jesiennej nieskończoności
utkwił po bełt

dlatego w ciszy źrenice
w nieskończoności jesiennej dłonie
ale tętnią po chmurach i uszach konnice
iliady miedzianej konie

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Anna Kamieńska

Dysputa na temat Horacego


Eheu, że nie znasz Horacego wierszy,
Bardzo mi żal cię, bo tobie nie świeci
Soracte śnieżnym szczytem ani białych
Nie poda ramion Fidyle.

Mówisz, że nie chcesz zakurzonych dziewic
Sorbońskich katedr ani ci potrzeba
Dawno stopniałych śniegów, wypalonych
Lat temu tysiąc mądrości.

Niżeli martwych języków słowniki
Wolisz studiować ścisłe mózgi maszyn,
Serce kamienia chemią myśli badać
I w tym świat kochać, w czym — inny.

Quo pinus ingens — a jednak, jak zawsze,
Gwiazdy nam mówią, że żyjemy krótko,
I że odejdzie każdy z nas, skąd żaden
Nie wrócił — nawet Horacy.

I wtedy życie tak kochamy właśnie,
Jak Leuconoe — zbyt ciekawa losów.
Chodź, chodź, najmilszy, rozpalimy ogień
Tej, co znów inna — miłości.

konto usunięte

Temat: Antyczne korzenie cywilizacji

Zbigniew Herbert

Arijon


Oto on - Arijon -
helleński Caruso
koncertmistrz antycznego świata
drogocenny jak naszyjnik
albo lepiej jak konstelacja
śpiewa
bałwanom morskim i kupcom bławatnym
tyranom i poganiaczom mułów
tyranom czernieją na głowach korony
a sprzedawcy placków z cebulą
po raz pierwszy mylą się w rachubach na swoją niekorzyść

o czym śpiewa Arijon
tego dokładnie nikt nie wie
najważniejsze jest to że przywraca światu harmonię
morze kołysze łagodnie ziemię
ogień rozmawia z wodą bez nienawiści
w cieniu jednego heksametru leżą
wilk i łania jastrząb i gołąb
a dziecko usypia na grzywie lwa
jak w kołysce

patrzcie jak uśmiechają się zwierzęta
ludzie żywią się białymi kwiatami
i wszystko jest tak dobrze
jak było na początku

to on - Arijon
drogocenny i wielokrotny
sprawca zawrotów głowy stoi
w zamieci obrazów ma osiem
palców jak oktawa
i śpiewa

Aż kiedy z błękitu na zachodzie
wysnuwają się świetliste niteczki szafranu
co oznacza zbliżającą się noc
Arijon uprzejmym ruchem głowy
żegna
poganiaczy mułów i tyranów
sklepikarzy i filozofów
i wsiada w porcie na grzbiet
oswojonego delfina

- do widzenia -

jakże jest piękny Arijon
- mówią dziewczęta -
kiedy wypływa na morze
sam
z wieńcem widnokręgów na głowieMarta Konarska edytował(a) ten post dnia 25.10.08 o godzinie 21:43



Wyślij zaproszenie do