Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Mordechaj Gebirtig

Dziecięce lata


Dziecięce lata, zostałyście ze mną
Choć rozstaliśmy się tak dawno
Kiedy o was pomyślę
Smutno mi i ciężko
Oj, jak szybko przyszła starość.

Wspominam rodzinny dom
Gdzie z dziecka wyrastałem
To moja kolebka
Kiedyś w niej leżałem
Wszystko przeminęło szybko jak sen.

Widzę Ciebie, piękna Fejgełe
I całuję w rumiane policzki
Twoje ciemne oczy
Poruszały moje serce
Marzyłem, żebyś była ze mną.

Dziecięce lata zostały gdzieś w tyle
Z miłą matką na zawsze się rozstałem
Nie ma już Fejgełe
i domu już nie ma
Oj, jak szybko przyszła starość.

tłum. Ewa Grochowska
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Icchak Kacenelson

Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie

fragment

"Śpiewaj! I harfę chwyć w dłonie, lekką, z pustego drzewa,

Ciężarem palców wydobądź ze strun jej tony wysokie,

Tak jakby to serca czyniły zbolałe, ostatnią pieśń śpiewaj,

Zaśpiewaj dziś o ginących ostatnich Żydach w Europie".



- I jakże mógłbym dziś śpiewać? I jakże usta otworzę,

Gdym oto został sam jeden i na nikogo nie czekam -

Bo żona moja i dwoje piskląt rodzonych - o Boże!...

I obejmuje mnie groza... płacz słyszę. Płacz z bardzo daleka -



"Śpiewaj, zaśpiewaj! Niech boleść podniesie krzyk - głos niech wyda!

Szukaj! Poszukaj go w górze, jeśli tam jest ponad ziemią -

Zaśpiewaj mu... o, zaśpiewaj pieśń ostatniego Żyda:

Już oto nigdzie go nie ma, żył, umarł i nie pogrzebion..."



- Jak śpiewać? Jak unieść głowę, jak dźwignąć z bezradnych rąk ją?

Zabrali mego Bencjonka, Jomelka, zabrali mi żonę -

Nie ma ich przy mnie, a przecież na krok mnie już nie odstąpią!

O, cienie mych jasnych, najdroższych, wyziębłe i niewidome!



"Śpiewaj, zaśpiewaj jeszcze po raz ostatni na ziemi,

Odrzuć do tyłu głowę, w niebo wznieś oczy i ręce,

Po raz ostatni zaśpiewaj, zanim cię cisza oniemi:

Wymordowano już Żydów! I nie masz, nie masz ich więcej!"



- I jakże mógłbym zaspiewać? Jak oczy wznieść osłupiałe,

Jak podnieść schyloną głowę? Łza z oczu spłynąć nie może,

Łza, co wezbrała we mnie... O Boże! O, mój ty Boże!



"Zaśpiewaj! Wznieś ku niebiosom wzrok ślepy i duszę całą,

Jakby tam Bóg mieszkał jeszcze... I wołaj: bądź pozdrowiony!

Jakby spłynęło nam stamtąd szczęście, co kiedyś jaśniało!

I niechaj z ruin bezludnych twej pieśni rozlegną się tony!"



- Jakże mam śpiewać? Świat cały obrócił mi się w pustynię!

Jak grać mam, kiedy daremnie ręka podźwignąć się sili?

Gdzieżeście, moi umarli? W śmieciach was szukam i glinie,

I w każdej garstce popiołu. Gdzieżeście mi się zgubili?



Krzyczcie z piaszczystych usypisk, i przywaleni kamieniem,

Z mgieł wszystkich, z każdego ognia i z dymu krzyk wasz niech rośnie -

Oto jest szpik waszych kości, oto krew wasza i tchnienie,

To wasze ciało i życie. Wołajcie, wołajcie głośniej!



Z wnętrzności zwierzyny leśnej wołajcie, z ryb w tylu rzekach -

One was zżarły. Wołajcie z wapna, nie gódźcie się z ciszą!

Wołania chcę o ratunek, niech krzyczy rozpacz człowieka!

Wymordowany narodzie żydowski, niech cię usłyszą!



Nie skarż się niebu - jak ziemia wzgardzi skargami twymi,

Nie skarż się słońcu - daremnie... Ach gdybym mógł, gdybym zdołał

o, mój narodzie! Ty więcej światła rozsiałeś dokoła!



Ukaż się, mój narodzie, zjaw się, wyciągnij ramiona

Z głębokich dołów, tych, któreś po brzegi wypełnił sobą

Warstwą na warstwie pokrytą wapnem i żarem spaloną -

Powstań! I wychodź z najgłębszych pokładów swojego grobu!



Przybądźcie tu z Sobiboru, z Treblinki i Oświęcimia,

Z Bełżca nadejdźcie, i z Ponar, skądkolwiek, z daleka i z bliska

Z milczącym wołaniem o pomoc i z otwarymi oczyma

Przybądźcie tu do mnie zewsząd, z mchów zgniłych, i z głębi bagniska!



Zjawcie się wyschli, zdeptani i wysłuchajcie zaklęcia,

Otoczcie mnie korowodem, ciżbą w milczeniu zastygłą -

Dziadkowie, babcie i matki ze swymi dziećmi w objęciach,

Kości zmielone na proszek z ciał przerobionych na mydło!



Ukażcie mi się raz jeszcze, o, przyjdźcie, przyzywam was płaczem,

Chcę widzieć was, widzieć wszystkich przez łzy już nigdy nie starte,

Niech naród mój, ten mój naród zamordowany zobaczę -

I będę śpiewać... zaśpiewam... i zagram... dajcie mi harfę.



tłum. Jerzy FicowskiJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 07.11.08 o godzinie 21:10

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Rina Szani – ur. w 1937 r. w Pelestynie, studiowała literaturę romańską i filozofię na uniwersytecie w Jerozolimie. Pierwszy tom jej poezji „Haszirim” ukazał się w 1960 r.
i otrzymał Nagrodę Autorów. Znana też ze swoich przekładów, m. in. Georgesa Duhamela i Pabla Nerudy.

Węzełki

Daleko stąd, stamtąd i skądkolwiek
w milczeniu o wielokrotnych echach
próbuję utkać twój obraz
z jednego morza i niepoliczonych nocy.

Tam gdzie drwa rąbią
i wióry lecą
i w pienistych spadach potoków
próbuję złożyć twoje ciało
z czego?
ledwie z dymu i wiatru.
Ma więcej mnie nie stać.

Wszystkie żaglowce płynące w tę stronę
Zatonęły.
Są tylko twoje kroki
które uderzają
uderzają
uderzają o moje skronie.

Radość

Schowana wśród dachów,
szemrząc jak nocna uliczka,
posuwa się chwilami na koniuszkach palców,
czasem przybiera kształt oboju,
czasem zgina się w łuk jak mała fala pod bryzą.

Ale wnętrza pokojów są dla niej zamknięte,
tylko otwierane na moment drzwi
bawią się głosami.

Jedno i wielokrotne

Tysiąc twarzy
ma twoja twarz
a jedna z nich zawsze
spada nocą
w obie moje ręce.

Tysiąc mostów
ma twoje milczenie
a jeden z nich zawsze
zmazuje noc z moich oczu.

Wygnanie

Czy byłby to powrót
czy odejście –
ta noc nie będzie rozbita
na dwoje
ani jabłko rozcięte na kawałki.
Ten sam wąż okręci się
dookoła szyi.

I dopiero o świcie
w pocie naszych czół
wydrzemy z siebie gniew
i z niedoli naszej
urodzi się przebaczenie.

przeł. Aleksander ZiemnyMarta Konarska edytował(a) ten post dnia 02.12.08 o godzinie 08:26

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jakow Besser – ur. W 1937 r. w Kaliszu, wydał m. in.: „Choref” (Zima, 1960),
„Bejn szareszim” (W gęstwinie korzeni, 1967), „Charada” (Troska, 1976), „Nesina
bilte nimma” (Odwrót nieunikniony, 1979). Tłumaczył poezję polską, rosyjską i jidisz.
Był redaktorem miesięcznika literackiego „Iton 77”, wydawanego w Tel-Awiwie.

Mały stary książę

To jest chyba to.
Mam dosyć. Co zrobiłem, to zrobiłem.
Nie trzeba ciągnąć dalej.
Odwdzięczyłem się słowom miłości.
A sam zostałem poetą królestwa,
w który nocą rządzi dwoje,
lecz za dnia jedno.
We śnie – śnię w sobie.
W dzień - sen umiera.
Wspina się król przed wieczorem,
żeby zapalić latarnie
zawieszone na niskiej chmurze.
A płomień, tak jak życie,
uwięziony jest wewnątrz rzeczy.

Od ust do ust

Przychodzimy i odchodzimy.
Spotykamy się na progu
jak na krawędzi ziemi.
Stoimy albo ciągniemy wóz dalej.
Ciemność ścina się lodem
pomiędzy nami
i na ślepo,
jakże bardzo na ślepo,
podajemy czarny lód od ust do ust.

* * *

Stoję przed starym, grubym murem
spryskanym czerwoną farbą.
Ktoś go zabazgrał literami
przed wielu, wielu laty.
Ktoś, komu paliło się
i bardzo czegoś pragnął.
Ten kaleki napis – odblask wojny –
mówi to właśnie,
tylko że mocniej i dokładniej,
co chciałbym wyryć wierszem w trwałej materii.
Nie, ja sam nie znalazłem dobrego muru
do żłobienia w nim słów.
Wystarczy, że zmęczone, zmordowane słowa
musiałem wydrapywać z wiązań mego ciała.
I od razu musiałem im przykazać,
żeby nie dzwoniły jak alegorie.

Co tutaj liczy się jedynie?
Jakiś człowiek zatrzymał się przed szczerbami muru
i zapragnął dotknąć ich słowami
i rękami ciepłymi od czerwieni.
Dygocącymi znakami
wypisać strzęp myśli,
która jest istotą wojny miedzy ludźmi.

przeł. Aleksander ZiemnyMarta Konarska edytował(a) ten post dnia 02.12.08 o godzinie 09:12

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Abraham Szlonski (1900-1973) – poeta i tłumacz żydowski, urodził się na Ukrainie, po studiach w Rosji i krótkim pobycie w Paryżu osiedlił się w Palestynie.
Wydał m. in. tomy poezji: „Awnej Bohu” (Kamienie Bohu), „Szirej bamapolet webopijus” (Pieśni o zjednoczeniu i pojednaniu), „Al milet” (Pełnia).
Tłumaczył poezję z języka rosyjskiego (Błok, Puszkin) i angielskiego (Szekspir).

Trud

Włóż na mnie, dobra matko,
szatę chwalebną i wielobarwną
i poprowadź mnie o świcie do roboty.

Mój kraj jest owinięty światłem
jak szalem modlitewnym. Domki wzięły się
za ręce, a drogi z kamieni
układanych rękami zbiegają ku dolinom
jak rzemyki filakterii.

Miasto o ledwie poczętej urodzie
odmawia modlitwę poranną do Stwórcy.
Pomiędzy jego robotnikami
twój syn, Abraham, piewca Izraela,
co dzień przedłużający drogę
o własną skromną piędź bruku.

Kiedy zmierzch się nachyli,
ojciec mój wróci od dziennych trudów
i wyszepce jakby w radosnej modlitwie:
„Synu mój drogi, Abrahamie,
moja skóro, ścięgna i kości –
alleluja.”

Włóż na mnie, dobra matko,
szatę chwalebną i wielobarwną
i poprowadź mnie o świcie do roboty.

1923

Pasterz

Ten cały przestwór, który rozwiera nozdrza,
Te siwe wysokości, nachylone ku tobie.
Jasność, która nadaje biel mleku.
I zapach wełny.
I zapach chleba.

Razem z racicą krowy i stopą człowieka,
który wsłuchany jest w przyśpiewki wody
na rzecznych poidłach,
razem z nimi, na bosaka,
w nagości swoich pięciu zmysłów
stąpa ranek na spotkanie z południem.

Oto poranek Genezy! Już się rozprasza wśród pól
z trawą zaróżowioną. I budzą się ostre
aromaty nawozu.
Od horyzontu do horyzontu – człowiek i pole.
Od horyzontu do horyzontu – stado i Abel.

Deszcz w Sodomie

Spoglądał z góry i odmierzał teren:
zarys miasta to jakby męskie, kanciaste oblicze.
I wiedziony ręką najwyższego architekta
deszcz opuścił w dół tysiące pionowych tyczek.

Sterylny deszcz, który pada kwadratami,
schwytany w rynny i szczeliny bruku
zgaszony asfaltem
nie jest już ziemskimi łzami
dla nasienia, pąków i rosy.
Dla śmiertelnych cudów.

przeł. Aleksander ZiemnyKrzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 07.12.08 o godzinie 09:53

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Lea Goldberg (1911 – 1970) – poetka i tłumaczka żydowska, profesor literatury porównawczej na Uniwersytecie Hebrajskim. Wydała m. in. tomy poezji: „Al bapircha” (Kwitnienie) i „Barak ba-boker” (Błyskawica o świcie), tłumaczyła poezję z języka litewskiego, włoskiego (Petrarca, Dante), francuskiego (Baudelaire) i niemieckiego (Rilke).

Z pamiętnika umarłych

1


Poza krainą życia
była droga kręta i spadzista
przeciskająca się między skałami,
pomiędzy zmierzwionymi mchami,
pomiędzy słonymi trawami,
wśród wiatrów, dmących nisko,
suszących wszystko na wióry –
to była droga
aż do ostatniej linii murów.

A ja tam potykałam się i padałam,
mur się ciągnął głębokim jarem.
I nie było ucha dla zwierzenia,
nikomu zapłaty, dla nikogo kary.
Ani kruka, sępa czy hieny,
która ściga bodaj żywe cienie.

Cisza tam była głuchsza od próżni
I nie przyjęła mojej modlitwy.
W przezroczystej nocy, od nieba do ziemi
żadne światła się nie zatliły.

2

Siedem dni czekałam, aż jedna łza spadnie
na pamięć tego, co dała nam ziemia.
Ale tyś mi odmówił łzy, ostatniej łaski,
dlatego nie będzie wskrzeszenia.

Siedem nocy czekałam na twój własny sen,
w którym zwrócisz mi twarz w naszych dawnych cieniach.
Ale tyś nie śnił o mnie nawet siódmej nocy.
Dlatego nie będzie wskrzeszenia.

Przez siedem dni i siedem nocy
od śmierci mojej
nie zawołałeś mnie imieniem,
nie nazwałeś drogą, obojętną ani wrogą.
Więc jakim prawem jednak zmartwychwstałam?
Dla kogo?

przeł. Aleksander Ziemny

Miłosierdzie nie dotyczy

a.
Nie mam siebie
Bo nie mam ciebie.
I ni drzewa
Ni liścia na wietrze
Bo nie mam siebie.

Nie mam słów.
Nawet małe słowo "nie"
Już nie jest moje,
Bo komu odmówię?

b.
Jeśli cię nie zapomnę,
Niechaj przylgnie język do podniebienia mego.
Jeśli nie wyrwę wspomnienia o tobie
Z serca mych nocy,
Kości moje
Nie wyrażą nigdy poezji.

Kogo ogrzeje
Stosik suchych cierni na pustkowiu
I co
Spopieli płomień!

c.
Słowa były moją młodością
Latami mego życia
Są kamieniem na ustach.
Więc jak poruszę wargami?

Zamarły wszystkie moje pieśni.
Wszystkie słowa
Zabite.
Nawet nazwy tego kamienia na ustach
Nie potrafię wypowiedzieć.

d.
Z biegiem lat mnożą się
Zakazy
Słów.

Z biegiem lat
Coraz większe
Brzemię
Milczącego rozsądku
Albowiem miłosierdzie
Nie dotyczy
Skazanych na milczenie.

przeł. Marek Pelc

Inne wiersze Lei Goldberg w tematach:
Rzeki, potoki, strumienie..., Motyw zwierciadła, lustra i odbicia, Ojczyzna Marta K. edytował(a) ten post dnia 29.12.11 o godzinie 10:00

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Selma Meerbaum-Eisinger (1924-1942) - poetka żydowska, pisząca w języku niemieckim, urodziła się w Czerniowcach w Rumunii, w 1942 roku deportowana
wraz z rodziną do obozu pracy w Mikołajowsku na Ukrainie, gdzie wkrótce zmarła
na tyfus w wieku 18 lat.
Pozostawiła po sobie 57 utworów poetyckich oraz tłumaczenia na niemiecki poezji
z języków: jidisz, rumuńskiego i francuskiego.

Zwiędłe liście

Nagle krok mój niesłyszalny,
tylko szumi cicho, cicho
jak piosenka pełna kiczu,
co ją nucę, pełna tonów łzawych.
Pod moimi zmęczonymi stopami,
gdy ją wznoszę, jak we śnie
leżą martwe i ze łzami
liście z wielkich, wielkich drzew.

24. 09. 1939

Wiesz ty...

Wiesz ty, czy wiesz, jak kracze kruk
i przerażona bladość snu
nie wie już dokąd iść?
Jak zalękniona nie wie jak,
jej jest to świat - nie jej to świat,
czy wiatr ma jej, czy ona jego być
i czy nie wściekły z głodu wilk
już ją rozszarpać ma?

Wiesz ty, czy wiesz, jak wyje wiatr
i z przerażenia blady las
nie wie już dokąd iść?
Jak zalękniony nie wie jak,
jego to świat - nie jego świat,
czy jego panem noc, czy deszcz
i - czy nie, zęby szczerząc, śmierć -
najwyższym jego władcą jest?

Wiesz ty, czy wiesz, jak płacze deszcz
i z przerażenia blada w nim
nie wiem już dokąd iść?
Jak zalękniona nie wiem jak,
mój jest to świat - nie mój to świat
czy noc jest moja, czy też ja, ja mam być jej
i moich ust śmiertelna biel
nie tych jest, których płacz?

4 . 03. 1941

Ja jestem noc

Ja jestem noc, mój całun jest
miększy jeszcze niż biała śmierć
zabieram każdy gorący ból
w moją czarną, chłodną łódź.

Mój kochanek to nieskończoność dróg,
zaręczeni jesteśmy na zawsze,
kocham go i okrywam do stóp
moich włosów czarnym płaszczem.

Mój pocałunek jest słodki jak zapach bzu,
wędrowiec wie o tym dobrze,
kiedy zanurzy się w me ramiona do snu,
zapomni wszelką gorącość kobiet.

Moje ręce tak szczupłe i białe są,
że gorączki każdy żar chłodzą
i każde czoło, gdy ich dotyk mu,
musi śmiać się jak pod przemocą.

Ja jestem noc, mój całun jest
miększy jeszcze niż biała śmierć
zabieram każdy gorący ból
w moją czarną, chłodną łódź.

6. 05. 1941

Tragizm

To, co najcięższe, sobą obdarować
i wiedząc o tym, niepotrzebną być
oddać się całkiem i być świadoma
że się jak dym rozpływa w nic.

23. 12. 1941

Dopisane czerwonym ołówkiem:
”Nie miałam czasu dokończyć...”

przeł. Martin Ryziński

Inne wiersze Selmy Meerbaum-Eisinger w tematach:
Kołysanki nie tylko dla dzieci i Zaśpiewam ci pieśń- K. A.Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 17.12.08 o godzinie 10:45

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jehuda Amichaj (1924-2000) – poeta żydowski, urodził się w Niemczech,
w 1935 roku wyjechał do Palestyny, brał udział w II wojnie światowej i wojnie izraelsko-arabskiej 1948-1949. Pisał wiersze, dramaty, utwory prozatorskie i książki dla dzieci. Uważany za jednego z najwybitniejszych poetów żydowskich XX wieku. Jego twórczość tłumaczono na przeszło 30 języków. Po polsku ukazał się wybór poezji: Koniec sezonu pomarańczy. Wyd. Świat Literacki, Warszawa 2000.

Żydzi

Żydzi są jak zdjęcia wystawione w witrynie
wszyscy razem jednego wzrostu żywi i martwi
narzeczeni i panny młode, chłopcy w wieku bar micwy z niemowlętami.
Wyretuszowane odbitki z pożółkłych zdjęć.
Czasami przychodzą wybić okno
i palą zdjęcia. Wtedy zaczynają
robić nowe zdjęcia i na nowo wywoływać
i znów ich wystawiać cierpiących i uśmiechniętych.

Rembrandt malował ich w tureckich
fezach dyskretnie złotoustych
Chagall malował ich szybujących w powietrzu
a ja maluję ich tak jak mój ojciec i matka.
Żydzi są rezerwatem pierwotnej puszczy
w której drzewa stoją blisko siebie, i nawet umierając
nie mogą się położyć. Wspierają się, przy życiu, upierają się
i nie można ich rozróżnić. Tylko ogień
spali umarłych szybciej.

A co w sprawie Boga? Bóg został
jak zapach perfum po pięknej kobiecie która przeszła niegdyś
koło nich i nie zobaczyli jej twarzy,
lecz pozostał jej zapach, różne zapachy,
twórca różnych zapachów.

Żyd pamięta szałas w domu dziadka.
A szałas pamięta zamiast niego
wędrówkę po pustyni, która pamięta
łaskę młodości i kamienne Tablice Przymierza
i złoto Złotego Cielca i pragnienie i głód
które pamiętają Egipt.

A co w sprawie Boga? Według umowy
po rozwodzie z Rajem i ze Świątynią
Bóg widzi swoich synów tylko raz
do roku, w Jom Kippur.

Żydzi nie są narodem historycznym
ani nawet archeologicznym, Żydzi
są narodem geologicznym z załamaniami
i urwiskami i warstwami rozżarzonej lawy.
Ich historię trzeba mierzyć
według innej skali.

Żydzi opiłowani cierpieniem i oszlifowanymi mękami,
jak kamyki na morskim brzegu.
Wyższość Żydów objawia się tylko przez śmierć
jak wyższość kamyków nad resztą kamieni:
kiedy silna ręka nimi rzuca,
podskakują dwa lub trzy razy
nad powierzchnią wody zanim zatoną.

Niedawno temu spotkałem ładną kobietę,
której dziadek dokonał na mnie obrzezania
na długo zanim się urodziła. Powiedziałem jej,
nie znasz mnie a ja nie znam ciebie,
ale jesteśmy narodem żydowskim,

twój zmarły dziadek, ja obrzezany przez niego i ty jego ładna wnuczka
o jasnych włosach: jesteśmy narodem żydowskim.
A co w sprawie Boga? Kiedyś śpiewaliśmy
"Nie ma jak nasz Bóg", a dzisiaj śpiewamy, "Nie ma naszego Boga"
ale śpiewamy, ciągle śpiewamy.

(Także pięść była kiedyś otwartą dłonią)

Czego nauczyłem się na wojnach

Czego nauczyłem się na wojnach:
maszerować równym krokiem wymachiwać rękami i nogami
jak pompy pompujące z pustej studni.

Maszerować w wojskowym szyku i być samemu wewnątrz,
okopać się poduszkami i pierzynami i ciałem ukochanej kobiety,
krzyczeć "mamo", gdy ona nie może usłyszeć
i krzyczeć "Boże", bez wiary w Niego
ale nawet gdybym wierzył
nie opowiadałbym Jemu o wojnie
tak jak nie opowiada się dziecku o nikczemnościach dorosłych.

Czego nauczyłem się jeszcze. Nauczyłem się pilnować drogi odwrotu;
za granicą wynajmować pokój w hotelu
niedaleko lotniska lub stacji kolejowej.
Nawet w salach wesela lub radości
zawsze mieć na oku małe drzwi
nad którymi napisano czerwonymi literami "wyjście"

i bitwa zaczyna się tak
jak takt bębnów zaczyna taniec i kończy się
"odwrotem o świcie". Zabroniona miłość
i bitwa, czasami, obie tak się kończą.

Ale przede wszystkim nauczyłem się kamuflażu,
nie rzucać się w oczy, żeby nie rozpoznali,
żeby nie dostrzegli różnicy między mną a otoczeniem
nawet między mną a moją miłością,
niech pomyślą, że jestem krzewem lub owcą,
że jestem drzewem, że jestem drzewa cieniem
że jestem wątpliwością, wątpliwości cieniem,
że jestem żywopłotem, martwym głazem
domem, rogiem domu.

Gdybym był prorokiem stłumiłbym blask wizji
zaciemniłbym moją wiarę czarnym papierem
zakryłbym misterium stworzenia siecią.

Gdy nadejdzie czas wdzieję szaty kamuflażu mego końca:
biel obłoków i dużo błękitu nieba
i gwiazd nie mających końca.

(Także pięść była kiedyś otwartą dłonią)

przeł. Marek Pelc

Inne wiersze Jehudy Amichaja w tematach:
Urodziny, imieniny i inne ważne dni..., Motyw ojca, PięknoMarta K. edytował(a) ten post dnia 29.12.11 o godzinie 10:17

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Natan Zach – urodził się w 1930 roku w Berlinie w rodzinie niemiecko-włoskiej pochodzenia żydowskiego. W 1936 został wypędzony wraz rodziną do Palestyny. Zanim skończył hebraistyke i został pisarzem imał się różnych zawodów. Debiutował w 1956 roku tomem wierszy pt. Szirim rishonim” (Pierwsze wiersze), tłumaczył też poezje i dramaty z języka niemieckiego (Bertolt Brecht, Friedrich Dürrenmatt) i angielskiego (Allen Ginsberg).

Gdy dzwoniłaś drżał ci głos

gdy dzwoniłaś drżał ci głos
a ja wiedziałem że jestem w żałobie przez ciebie

i nie słuchałem co mówisz
bo gdy dzwoniłaś drżał ci głos

a ja wiedziałem że jestem w żałobie przez siebie
i nie słyszałaś mego głosu

bo gdy dzwoniłaś drżał ci głos
a ja wiedziałem że nie ma już ciebie.

Uśmiechnęłaś się

Uśmiechnęłaś się całymi ustami
i poprawiłaś włosy
i powiedziałaś że twoje życie
nauczyło się już uśmiechać
i powiedziałaś, że twoje życie
już nie jest tym czym było dawniej
że czasami już się śmiejesz
i nie zawsze jesteś sama

i widziałem kłamstwo
i domyśliłem się prawdy
i powiedziałem tak jest dobrze
nie musimy się zakochać
można i tak żyć

i w ogóle można żyć
tak bez szczęścia i bez wiedzy
dla kogo po co i jak
i chciałem ci pomóc
chciałem pomagać
i była w tobie jakaś odwaga
i była w tobie jakaś jasność
co odtrącała od razu współczucie
co odtrącała wszelką jałmużnę
i była w tobie jakaś prostota
i byłaś po prostu piękna.

I spoglądałem za tobą
i widziałem jak twoja postać
w ciemność znów wraca
jak pochłania ją twoja noc
i chciałem ci pomóc
lecz zrozumiałem
że i tak można żyć
i w tym ty mi pomogłaś

Wiersz w środku nocy

Wstał w środku nocy
a pokój ciemny i obcy
po omacku szuka swej drogi
noga zawadza o poduszkę
wstał w środku nocy
cierpiący mroczny i gorzki
i otworzył na wiatr żaluzje
i zapalił papierosa tą ręką
co od dawna nie zaznała spoczynku
co od dawna nie pieściła niczego
i otworzył na wiatr żaluzje
i zobaczył spoglądając przez okno
jak zapomniane nieomal wspomnienie
nie chce pogrążyć się w sen
i spoglądał już prawie spokojny
i napełnił płuca dymem
w pokoju ciemnym i obcym
w pokoju starym znajomym
i tę pieśń zrozumiał
której nikt mu nie śpiewał
co raniła i śpiewała się sama.

przeł. Marek Pelc

Inne wiersze Natana Zacha w tematach: Rozstania i Świecie nasz Marta K. edytował(a) ten post dnia 29.12.11 o godzinie 10:14

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Marina Cwietajewa*

Poemat kresu
(fragm.)

Za miastem! Rozumiesz ty?
Poza! Przekroczywszy granicę!
Życie to miejsce, gdzie nie można żyć:
To ży-dowskie dzielnice...

Czy więc nie godniej jest stokrotnie
Wiecznym Tułaczem zostać?
Bo dla każdego, kto nie jest łotrem,
Życie to po-grom żydowski.

A żywią go tylko wychrzty!
Judaszami wiatr wyje!
Na trędowatych wyspy!
Do piekieł! – wszędzie! Byle

Nie w życie – Tylko wychrztom pobłaża,
Owce oddaje katu!
Prawo na przeżycie, list żelazny
Po-depcę na przekór światu!

Wdeptuję! Za gwiazdę Dawida –
Zemsta! – W ciał miazgę wdepcę!
Czyż to nie wspaniałe, że Żyd
Żyć już dłużej nie zechce?!

Getto wybrańców! Rów i kraty.
Nie łudź się żadną litością!
W tym najbardziej chrześcijańskim ze światów
Poeci – to żydostwo!

przełożył Seweryn Pollak

*notka o autorce, inne jej wiersze oraz linki
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Anna B. edytował(a) ten post dnia 18.07.10 o godzinie 16:35
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Irit Amiel

Poetka i tłumaczka. Urodzona w 1931 r. w Częstochowie. Wojnę przeżyła na aryjskich papierach w Polsce. Mieszka w Palestynie od 1947 roku. Odbyła studia z zakresu filologii, historii i historii literatury. Tłumaczy z kilku i na kilka języków. Z języka polskiego na hebrajski przetłumaczyła m.in.: książki M. M. Mariańskich Wśród przyjaciół i wrogów, M. Frenkla To jest morderstwo. W roku 1994 ukazał się w Tel-Awiwie jej zbiorek wierszy hebrajskich.


Obrazek


Słowniki

Chleba się nie wyrzuca
Jedzenie to świętość
Mrok to pustka i udręka
Noc to koszmary dzieciństwa
Poranek to zduszone trwogi
Pociągi jadą zawsze do Treblinki
Odgłos kroków to pościg
Życie to sieroctwo i łzy.

Łagodne zmierzchy i zachody,
Jesienne smutki, rudy wrzos.
Lepkie kasztany, szarotki i mgły,
Wierzby płaczące, osiki drżące,
Złote liście, białe śniegi,
Żółte kaczeńce i liliowe bzy,
Szyszki pachnące i jodły szumiące -
Należą do innego słownika.

Moja pobożna babcia

Udl nazywała się moja pobożna babcia
matka mojego ojca która była wdową.
Nosiła zawsze perukę na głowie
jadała tylko koszerne jedzenie
a w sobotę modląc się błogosławiła świece.

Pamiętam jak stałam wpatrzona w jej głowę
pochyloną nad świecami płonącymi
w srebrnych lichtarzach
wsłuchana w jej cichy szept obcych
czarownych pachnących dalą słów.

A ona stała tam prosta jak świeca zasłaniając
obiema dłońmi twarz a łzy jak krople deszczu
kapały na biały obrus pomiędzy jej palcami.

Nad czym płakała w sobotę nad świecami
moja rozmodlona pobożna babcia Udl?
Może nad swoją Cierniową Drogą?Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 17.05.09 o godzinie 12:18
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Tadeusz Żurawek*

Shalom


jestem żydem
rzucali za mną kamieniami
gdy poleciał pierwszy
pomyślałem – pomyłka
gdy poleciał drugi
pochyliłem głowę
gdy z furkotem przekleństw
trzeci czwarty piąty
zacząłem uciekać
uciekam do tej pory

z tomiku "Pobocza", 2008

*notka autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Współczesna poezja polska – najmłodsze pokolenie
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 29.08.11 o godzinie 07:25
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Irit Amiel

Perła


Spotkałam ją na lekcji gimnastyki.
Mówiła, że od wielu lat bolą ją nogi
od czasu tamtej sześcioletniej wojny
- Nie wiedziałam, że ty też tam byłaś - powiedziałam
- Tak - odpowiedziała - ale ja miałam szczęście
bardzo lekko to przeżyłam, nigdy nie głodowałam.
Tylko leżałam trzy lata po ciemku
pod łóżkiem
ze zgiętymi kolanami jak zarodek
I tam wsuwano mi kartofle i wodę.

Dlatego teraz mam trudności z chodzeniem.
I jeszcze raz powtórzyła - ja miałam szczęście
Bardzo lekko to przeżyłam.

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Halina Poświatowska

Nad spaloną Żydówką


Sulamito jak umierałaś?
rzewnie
kiedy z twojego białego ciała
wiatr uczynił zabawkę płomieniom
Jeanne d'Arc nie tak spopielała
inaczej

Czyje włosy sypały złoto
w wszystkich trzaskających iskrach
czyje usta napiętnował
wystrzał

I po co?
Sulamito
ilekroć ogień płonie
pod dobrym garnkiem
prześwietlam różowo dłonie
patrzę

i pytam Sulamito
po co?
w dzień w noc
i zgrzytam

bo chciałabym odkupić
twoje żydowskie ciało
z chrześcijańskich płomieni
wrócić ci żydowską łąkę
nagrzaną
świętą - pod deszczem
i młodość

Wypisali ciemno twoje imię
nad pobielonym rowem
świeci
zgłoskami nie spalonego metalu
nienawiścią wypisali twoje imię
rozkruszona ziemio
Sulamito
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Tadeusz Śliwiak

Żydówka


Ściągnęli ze strychu na ziemię
trzymali za ręce
powalili w śnieg

ona nosiła imię kwiatu
śmiała się z rozwścieczonych
ucieknę wam ucieknę
śmiała się przegryzając cienkie szkło ampułki
ucieknę wam u...

krzak gorejący który rósł w niej krwią
począł stygnąć i czernieć

ona nosiła imię kwiatu
imię człowieka
imię milionów pogrzebanych w ogniu

leży na śniegu
patrzy w ślepe niebo

dwa zielone kruki
wydziobują jej z szyi
złote ziarnka łańcuszka

Kraków, 15 lat po śmierci RóżyRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.01.09 o godzinie 13:25
Zofia Szydzik

Zofia Szydzik wolna jak wiatr -
emerytura

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Wójcik Leszek

Lista Schindlera


Spielberg w Krakowie
naśladuje historię

W sztafażu sztucznego cierpienia
za murem z płyt wiórowych
nowe stare lampy wyrastają bez korzeni

Asystenci dziesiątkują tłum
chętni do bycia Żydem
stoją w kolejce po gwiazdy Dawida
bez strachu

Charakteryzator poprawia semickość rabina
starzy Żydzi przy straganach grają w karty
rozgrzewają się niekoszerną wódką
niemiecki oficer uczy się niemieckich rozkazów
młodzi esesmani bardziej aryjscy od prawdziwych
uwieczniają się na fotografii
z nieżydowską Żydówką
getto czeka na odpowiednie światło

Wyroki śmierci padają
z wzorową dykcją
ślepy los celnie trafia
ślepymi kulami
tortury są fotogeniczne

Człowiek nie ryzykuje życia
by ukryć człowieka
można być kimś kto stracił nadzieję
że wolno być sobą
jest jak nie było
gdy Jahwe odwracał swoje oblicze

(z tomiku "Nazywanie")

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Julian Kornhauser

Śmierć–Żydówka


Jedli ogień
połykali własny świat
który jeszcze nie zdążył się splamić

z dachu widać było przechodniów
po aryjskiej stronie

niektórzy patrzyli w górę
i pokazywali coś palcami

śmierć jak bochenek chleba
ratowała przed głosem
wszechświata

ale to była śmierć-Żydówka
gwałcona przez własowców

bunkier w którym umierali
był niewielką pastylką cyjanku
którą przełknęliśmy

nie ma już muru
ani Umschlagplatzu
rozkołysanej krwi
i oczu które zobaczyły

tylko
co roku wyskakuję z okna
palącego się domu
i nie wiem
co krzyczą
i dlaczego

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Stanisław Baliński

Wizja Getta


Dokądże mnie prowadzisz, tragiczny poeto,
Wzdłuż murów, których nie znam, chociaż miasto znane,
Dokądże mi otwierasz drzwi zakratowane
I w jakie wiedziesz światy? Cicho. Oto getto.

Duszny upał nas owiał, noc gęsta dotyka,
Jakiś krzyk przerażenia zabrzmiał w dali piekłem,
Idę przez sen za tobą i ciemność przenikam,
By ujrzeć kształt cierpienia, przed którym uciekłem.

Nic ma tu drzew i liści, tylko mur i kamień,
Nie ma wiatru i wody, tylko studnia czarna,
Skąd głód wychodzi boso, przystaje przy bramie
I rozsypuje smutnie tyfusowe ziarna.

Idę, nie wierząc jeszcze hańbie feudalnej,
Którą przywieźli tutaj okrutni siepacze,
Wznosząc w naszej Warszawie, starej, liberalnej,
Na wieczną żałość rzeczy - drugą ścianę płaczu.

Cicho. Słyszysz, ktoś płacze... Jakieś dziecko płacze.
To tam, w tej suterynie. Chodźmy. Niech zobaczę.
Na rozpalonym łóżku, gdzie upał nie stygnie,
Dwoje dzieci majaczy w czerwonej malignie.

Nad nimi stoi matka i bezradnie słucha,
A za nią jakieś krewne i babki w perukach,
O wyblakłych spojrzeniach i cerze woskowej,
Gdzie odbija się trwożnie szept lampki naftowej.

Chłopiec otwiera oczy i łzy w nich zabłysły,
Spieczone od gorączki, od popiołu bledsze:
- Mamo! - woła - już, lato... już widać brzeg Wisły,
I wodę, co przepływa, i nad nią powietrze.

Jakieś wspomnienie szczęścia muska go po twarzy
I niesie pocałunek kraju dalekiego,
A dziewczynka uśmiecha się sennie i marzy:
- Chciałabym mieć gałązkę z Ogrodu Saskiego.

Chciałaby mieć gałązkę z Ogrodu Saskiego,
Wyciąga do niej ręce, jak może, jak umie,
Krewne kiwają tylko głową: Coś takiego...
Skąd ona może wiedzieć, ona nie rozumie.
Lecz matka się zerwała. Wiatr porwał się z ziemi.
Wybiegła na ulicę. Wiatr biegnie wśród cieni.

Dobiegła gdzieś do muru pod opaską nieba
I w umówionym miejscu przez szczelinę wąską,
Nie o cukru kawałek, nie o skórkę chleba,
Ale o zieleń błaga, o jedną gałązkę.

Jakieś zielone drzewa zaszumiały z lekka,
Ktoś rzucił jej gałązkę i szepnął: "Uciekaj"...

....................................................................

Przez ulice upalne, gdzie nic nie dojrzewa,
Przez zaułki i ścieki, w których tyfus ziewa,
Przez czarne rzędy okien, bez dźwięku i ruchu,
Skąd płynie świst oddechów, stłoczonych w zaduchu,
Przez okrucieństwo ludzkie i przez poniżenie,
Które poniża słabych, a wywyższa mocnych,
- Biegnie matka widmowa środkiem godzin nocnych,
A noc zamienia echo jej kroków w kamienie.

Biegnie przez całe getto, przez życie i przez sen,
Tak samo kochająca, tak samo bolesna,
Biegnie naprzeciw krzywdzie, w poprzek nienawiści,
I niesie swoim dzieciom pęk zielonych liści,
Które w ostatniej chwili, jak tchnienie łaskawsze,
Położy im na oczach, na ustach, na zawsze.

....................................................................

I te liście zielone już nigdy nie zginą,
Wiele rzeczy przeminie, lecz one nie miną,
Kiedy mury pogardy jak proch się rozpadną,
A wolny wiatr zawieje nad rozbitym głazem,
Zakwitną znowu wiosną i cicho opadną,
Liście - w których się splotą śmierć i miłość razem.

Londyn, lipiec 1942

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Barbara Kobos-Kamińska

Szabasowe lichtarzyki


Córce Ani

Z kraju mojego dzieciństwa
zabrałam z sobą szkatułkę,
owiniętą płócienną serwetką,
wręczoną mi na pożegnanie.

Z myślą, by w moim domu
było więcej światła - powiadano,
by anioły wysłuchały
Szalom Elejchem.

Dwa srebrne lichtarzyki
leżą nie naruszone,
czekają na twoje przyjście,
na rozpoczęcie Szabasu.

Lund, w październiku 1987
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji


Obrazek


Nelly Sachs 1891–1970 – urodziła się w Berlinie w zamożnej rodzinie żydowskiej. W wieku lat 15 przeczytała sagę szwedzkiej pisarki Selmy Lagerlöf "Gösta Berling". Pod wrażeniem lektury napisała list do autorki i tak rozpoczęła się trwająca 35 lat korespondencja między przyszłymi laureatkami Nagrody Nobla.
Nelly Sachs zadebiutowała w 1921 r. zbiorem poetyckim "Legendy i opowieści", ale nie uważała siebie za poetkę - ani wówczas, ani przez następne 25 lat. W okresie międzywojennym opublikowała jeszcze tylko garść wierszy. Po śmierci ojca w 1930 r. prowadziła samotniczy tryb życia. Całkowicie oddała się studiom nad judaizmem, mistyką chrześcijańską (zwłaszcza Jakuba Biöhme), Starym Testamentem, kabałą i chasydyzmem; publikowała też wiersze w czasopismach żydowskich. Nazistowskie prześladowania zmusiły Nelly Sachs i jej matkę do podjęcia decyzji o emigracji; uniknęły deportacji do obozu zagłady. Wizę szwedzką uzyskały dzięki pomocy sędziwej Selmy Lagerlöf. Nelly nigdy nie spotkała się ze swoją wybawczynią; Lagerlöf umarła w 1940 r. W tym czasie prawie cała jej rodzina, a także jedyny mężczyzna, którego w życiu kochała - zginęli w obozach zagłady. W Szwecji Nelly Sachs zaczęła pisać wiersze. Narodziła się na nowo jako poetka. Swoje utwory wydała w czterech kolejnych zbiorach: "W mieszkaniach śmierci" (1946), "Ciemnienie gwiazd" (1949), "I nikt nie wie co dalej" (1957) oraz "Ucieczka i przemiana" (1959). Jak napisał Stephen Spender: "jej wiersze są różnorodne, a jednocześnie wszystko, co pisze, to jeden i ten sam wiersz". Pozbawionym rymów, wizjonersko-metafizycznym językiem psalmów wyrażają ogrom przeżytego cierpienia z powodu holocaustu, który nabiera w nich znaczenia symbolicznego, stając się symbolem losu ludzkiego. W religijnych, apokaliptycznych hymnach Nelly Sachs pojawiają się postacie biblijne oraz Bóg, który "nie jest jednak pojęciem związanym z konkretną religią, lecz czymś na nowo stwarzanym jako suma tęsknoty wszystkich nieszczęśliwych". W swych najbardziej mistycznych wierszach poetka wyraża pragnienie przemiany doczesnego świata w niewidzialny kosmos, gdzie nie byłoby różnicy między życiem a śmiercią.

Nelly Sachs

Aby prześladowani nie stali się prześladowcami


Kroki -
W jakich grotach ech
was przechowano
was, coście uszom niegdyś wróżyły
zbliżającą się śmierć?

Kroki -
Nie ptaków lot, ni widok wnętrzności,
ni krwawym potem dyszący Mars
nie przepowiedział więcej śmierci -
jedynie kroki -

Kroki -
Odwieczna gra katów i ofiar,
prześladowanych i prześladowców,
myśliwych i pędzonej zwierzyny -

Kroki,
co rwą na strzępy czas,
godziny obwieszają wilkami,
ucieczkę zbiega topią
we krwi.

Kroki,
które czas liczą krzykami, jękami,
wylewem krwi aż wycieknie,
śmiertelnym potem, co się godzinami zbiera -

Kroki zbirów
nad krokami ofiar,
nad sekundnikiem w biegu ziemi,
którym jest czarny księżyc straszliwie spowity?

W muzyce sfer
gdzie skowycze wasz dźwięk?

tłum. Leopold Lewin

Umarłe dziecko mówi

Matka trzymała mnie za rękę.
Nagle ktoś podniósł nóż pożegnania:
Matka wyrwała swą rękę z mojej,
Aby nie trafił we mnie.
Dotknęła jednak lekko mego biodra -
I ręka jej krwawiła -

Odtąd rozcinał mi nóż pożegnania
Każdy kęs w gardle na dwoje -
Wypływał w zmierzchu porannym ze słońcem
I w moich oczach zaczynał się ostrzyć -
W uszach mych szlifowały się wiatry i woda,
I każdy głos pociechy w serce mnie kłuł -

Kiedy na śmierć mnie wyprowadzono,
Poczułem jeszcze w ostatniej chwili
Wydobycie wielkiego noża pożegnania.

tłum. Leopold LewinJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 11.02.09 o godzinie 08:45

Następna dyskusja:

Gwiazdy, planety, kosmos w ...




Wyślij zaproszenie do