Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Weselin Chanczew*

Połów delfinów


Czemu mi się teraz
połów delfinów przypomniał.

Znaleźliśmy nagle
wiele delfinów.
Napełniono ładownie.
Woda sięgała po burty,
ale statek nie mieścił obfitego połowu.

A chcieliśmy zabrać wszystko.

Wtedy ściągnęliśmy sieci,
wypełnione delfinami,
i ruszyliśmy powoli z powrotem.
Wracaliśmy z bogactwem.
Wiatr był pomyślny.
Maszt wesoło tańczył razem z nami
i nie widzieliśmy nic
oprócz miast,
które nas wypatrują oczami cichych kobiet.

Wtedy nadeszła niespodzianie burza.
Statek stanął.
Ciążyły ogromne sieci.
Bogaty połów ciągnął nas do tyłu
i strach nas przeszedł,
że nie dojdziemy do brzegu.

- Tnijcie liny! – wreszcie ktoś krzyknął.
Miał rację.
Ale nienawidziliśmy tego człowieka.
Podnieśliśmy topory.
Odcięliśmy pełne sieci.
Bardzo nas bolało.
Cięliśmy i płakali ze złości.

A na wprost przed nami brzeg się dźwigał powoli
pusty i cały w jasności.

Czemu mi się teraz
połów delfinów przypomniał?

tłum. z bułgarskiego Jan Zych

*notka o autorze w temacie Poezja kolei żelaznych

wiersz ten jest też w temacie O rybach i innych mieszkańcach wód
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.02.10 o godzinie 12:15
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Krzysztof Kamil Baczyński

Łowy


1.

Już się świt wyroił
kolorem jagody.
Strzelec konie poił
u zielonej wody.

*

Trąbka srebrna, z trąbki potok.
Poszedł strzelec w sosen rzekę,
poniósł łuk z cięciwą złotą
na łowy dalekie,
na łowy.
Jeszcze za nim chustką wiała,
jeszcze włosów promień dała,
niby nić na dziwną drogę,
niby przypomnienia ogień
włos dała.
Jeszcze z ciała jej nie okrzepł,
snu jej pełny niby dzban,
jeszcze oczy świtem mokre
do gwiazd składał jak do ran,
do gwiazd bladych.
Trąbka srebrna, ciała łuk.
Tonął strzelec w złoty puch,
tonął w olchach i w dębinie,
pozostawił cień dziewczynie,
w domu cień zostawił.

*

Jakże będę z cieniem twoim
usta łączyć jak ze zdrojem:
ni on płomień, ni on duch,
ni on włosów twoich puch,
jeno śpiew pajęczy.

*

Już się świt dopalił,
buchnął ognia słup.
Strzelec na oddali,
w domu cień jak duch.

2.

Przędzie drogi nić
kołujący liść.
Jakże ścieżka płynie,
górą czy w głębinie?
Dzikich jabłek łopot
poświst ptaków tnie.
Modry ptaku, przynieś
pogłos o zwierzynie,
zarzuć tropu nić
na różowe kły.
Trąbka srebrna zwiedzie
sarny i niedźwiedzie,
zarzuć tylko nić.

3.

Na polanie białe łanie
w tańcu niosły ciała strąk.
Jedna wiodła je błękitna,
jakby rzeźba wodnych rąk.
Tak cieniami niosły trzepot,
tak w nie słońce nikło blaskiem,
że stawały się jak cienie
drzewem, wodą, liściem, piaskiem.
A za nimi strzelec tropiąc
zgubił łuk,
nie wiązane cieniem stopy
kładł w kurzawę chmur.
Trwał szelestem, w taniec nikł,
zmieniał ręce w wiotkość leszczyn,
ni mu ptak spod stopy tryśnie,
ni mu gałąź nie zatrzeszczy,
kiedy wznosi modry lot
potrącając liści strop.

*

Znów się świt wyroił,
minął dzień i noc,
zbladły wodopoje
nad różową wsią.

4.

Nie ma strzelca. Panna płacze.
Zanim minął mleczny dzień,
idzie panna modrym lasem,
płacząc niesie strzelca cień.
Na gałęziach promień biały
porozpalał jak płomyki
sierść wiewiórek - rudy mech.
Wiodły pannę w zagajniki,
wiodły pannę złotym dnem,
wiodły pannę nad jezioro,
gdzie czerwoną kryte korą
drzewa stały.
Nad jeziorem zła poświata,
leży strzelec w blasku biały,
a w jeziorze, w kręgach wód,
w kolorowym wieńcu nut
tańczą łanie, niosą taniec
w głąb.

"Wstań, kochany." Plotła wieniec
w białych rąk.
"Wstań, kochany." Z nóg mu zdjęła
zaplątany jak sznur trop.
"Wstań, kochany." Leży strzelec.
Płacze panna i na ziemię
kładzie strzelca cień i klnie się:
"Jeśli cieniem nie uniesie,
jeśli zieleń nie odnowi,
jeśli bicze łez - niech w knieje
sama drzewem skamienieję.
Wtedy, kniejo, z nim mnie zamień
w jeden krwią porosły kamień,
zamień w drzewo."
Cień u stóp jak motyl drżał.
Zamilkła panna. Strzelec wstał,
zgarnął z powiek ciężkie niebo -
pułap snu.
Ze słonecznych witek promień
jeden wyciął - sczynił łuk.
Wracał strzelec, przy nim panna,
przepłynęli bór do rana.

Już się świt dopalał,
Już się świt dopalał,
rósł jak mleczny porost.
Trąbka srebrna, złoty łuk.
Utonęli w mleczny puch,
w oplot dłoni, w zachwyt ciał,
tylko cień u stóp im drżał
jak ptak zamyślenia.

26 II 1942Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.02.10 o godzinie 23:21
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Stanisław Grochowiak

Polowanie na cietrzewie


...O trzeciej nad ranem obudził mnie leśniczy. Był zgoła
W koszulce męskiej – do pępka. Widziałem więc jego
Brunatne przyrodzenie z leciutkim nalotem siwizny.
- Do galopu – zawołał – Herbata kotłuje się w garnkach,
Baby po chałupach rozniecają ognie.
Mróz – jak Piorun Jasny – rozświetlił powietrze,
A pan mi tu chrapiesz w Stodole Pierzyny.
Zlękniony
Wskoczyłem w gacie –
I za siekiereczkę!
Dzyń, dzyń! – zatupotałem po okowach lodu,
Który ściął wodę w szczerbatej miednicy.

W tym czasie Leśniczy pieklił się przy ogniu:
Sadzał jaja na tłuszcze, ćwiartował kiełbasę,
Złotym zapachem cebuli obrócił mi język z wierzchu na nice.
- Lej pan gorzałkę!
- Do szklenic?
- Do gardła!
- Liter wystarczy?
- Jak dla pana, basta. A teraz daj flachę!

I przechylił. I nagle
Stała się Wielka Bożonarodzeniowa Jasność,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy Proboszcz – zaspany jeszcze – oblekał się w komeżkę,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy samotny bocian prostował złamane skrzydło,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy Karpie – w zamarzniętym stawie – rozpuszczały włosy.
Kiedy On pił.

Ale już Wiara Strzelcy domagają się u okien:
Ten w lisiej czapie,
Tamten spod Kozienic,
I ów – co uwiódł młódkę, a ojce go zdybali.
Ach, przaśne, męskie, stupudowe przekleństwa
Katulały się po śniegu jak młode niedźwiadki;
Nawet Leśniczy
Z wódą się zacukał,
I przez chwilę chciał czmychnąć do panieńskiego alkierza.

Ale bogać tam! – Jazda! Wraz łapiemy za rury,
Szleje torb myśliwskich wiążemy przez barki –
I w mróz!

Noc była. Za tą wielką nocą
Pola leżały białe, lecz tak trochę sine,
Jakby je śmierć ścięła. U zarannej gwiazdy
Wisiał sopel ciszy. Tylko pod obcasem
Śmigały żwawe, srebrnoskrzydłe świerszcze.
Wiater szedł nad polem
Niziutko – zwyczajem psa, co skwapliwie węszy.
Tak i my – potulni:
Ten w lisiej czapie postękiwał ciężko:
Widać go Zmora we śnie dopadła, a puścić nie raczy.
Tamten spod Kozienic wojował ze czkawką;
Hyp! – i hyp! – Lekarz od dawna odmówił mu zdrowia.
Ów, co uwiódł młódkę, próbował coś nucić,
Lecz jak się pośliznął, tak w niemotę popadł.

Ba, nawet sam Leśniczy, nastroszył się szronem,
I choć ziąb okrutny, on pary z gęby nie puścił.

Noc była. Gdzieś w pobliskim lesie
Mróz kopnął salwą z gwintowej
Aże dech zaparło. Potem znowu głucho.
Jeno od Sadyb – od ich białej sieni
Szło coraz słodsze, rozmarzone mlaskanie:
To bracia Dziki ucztowali w kartoflach,
Które chłód zimowy ucukrza i marcypani.

I właśnie wtedy –
Znienacka –
Ku grozie naszych rur posenniałych –
Wyszły nam naprzeciw
Szlachetne, Ciepłokrwiste, Dziewczęce Cietrzewie.

- Bigosować. Bracia! Bij, kto w Boga wierzy! -
Tak Leśniczy wrzasnął, aż mu złote żyłki (co starość zwiastują)
W oczach popękały. A tamci już za nim:

Proch za prochem, śrut za śrutem, i granulek garścią
Prosto w te Miłe, ogniskiem pachnące, Zwierzęta.
Pamiętam błogosławioną zawieję krwi,
Która obmywała mi czoło i słonymi pocałunkami pieściła me wargi.
Pamiętam macierzyńską ulewę piór,
Które osuwały się wzdłuż moich ramion jak krople stężałego miodu.
Pamiętam dziecięcy, ale jakże wdzięczny śpiew Cietrzewi.
Który zgiął mi kolana i nad głową rozpiął namioty Kościoła.
Klęcząc, wrzucałem do myśliwskiej torby
Drżące pod opuszkami palców – dojrzale Owoce życia.

...Dobrze przed zmierzchem obudził mnie Leśniczy. Na niebie
Stała chmura podobna do wątroby. To właśnie z niej
Śnieg ostatni uchodził, zastygając w drzewach.
W izbie było ciepło,
Leśniczy we flaneli,
Zegar wyrzucał kukułkę jak matka dziecko na dwór.
Ten w lisiej czapie
Spał na gołej ławie,
Tylko ręka bezwładną cos pisał w powietrzu;
Tamten spod Kozienic
Osypał się wzdłuż ściany,
Kucnął, pięścią podparł
Łeb mroczny jak puszcza;
Ów, co młódkę uwiódł, oblizywał się we śnie,
Pocałunki tak zgarniał czy posmak bigosu?...
- Chyżo! – rzekł Leśniczy – już na nieszpór dzwonią,
A pan gliwiejesz! Do kroćset, naturę
Masz ponoć poetyczną. Tymczasem mnie Starego
Sam na chandrę wystawiasz z tym pokotem ptactwa,
Filozofii jam głodny.
Wstałem –
I tak już do rana,
Skubiąc zdechłe cietrzewie, wiedliśmy rozmowę
O śmierci niechybnej.

Styczeń 1971

z tomu „Bilard”, 1975
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.02.10 o godzinie 23:23
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Arsienij Tarkowski

Polowanie


Kończy się polowanie.
Zaszczuto mnie psami.
Chart wczepił się w bok.
Odrzuciłem głowę do tyłu, aż się rogi wparły w łopatki.
Ryczę.
Podcinają mi ścięgna.
Przystawiają lufę do ucha.

Pada na bok, rogami zaczepiając o mokre gałązki.
Widzę zamglone oko z jakimś przylgniętym źdźbłem.
W czarnej, skostniałej gałce nic się nie odbija.

Nogi zwiążą, żerdź przetkną, zarzucą na plecy...

tłum. Adam Pomorski
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Robert Bly*

Polowanie na bażanty wśród pól kukurydzy

I.


Cóż tak dziwnego w samotnym drzewie rosnącym na polu?
To wierzba. Chodzę wokół niej.
Ciało jest dziwnie rozdarte, nie umie od niej odejść.
Wreszcie siadam pod nią na ziemi.

II.

Jest to samotna wierzba pośród akrów suchej kukurydzy.
Jej opadłe liście leżą rozrzucone wokół pnia i wokół miejsca, gdzie siedzę.
Brunatne już, z delikatnymi plamkami.
Teraz szumią tu tylko łodygi kukurydzy.

III.

Słońce nie grzeje, świecąc w lodowatych odległościach przestrzeni.
Trawy przemarzły już dawno.
Dlaczego więc tak lubię patrzeć,
Jak słońce przesuwa się po chłodnej skórze gałęzi?

IV.

Umysł zrzucał liście samotny od lat.
Trwa osobny z małymi stworzeniami u korzeni.
Jestem szczęśliwy w tym odwiecznym miejscu,
Tak dobrze widocznym wśród pól kukurydzy,
Jak młode zwierzę o zmierzchu wracające do domu.

z tomu "Silence in the Snowy Fields", 1962

tłum. Julia Hartwig

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz ten jest też w temacie W harmonii z przyrodą
Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.08.13 o godzinie 06:49
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Józef Ratajczak*

Sezon polowań


Nienawiść obchodzi stulecia.

Zza pni
wynurza czarne dziury luf.

Narośl na locie ptaka
poderwanego do ołowiu,
niebo w podskoku zająca
rozcięte na pasztet.
Gałązka rogów
wyrąbana z łba
krwawi na ścianie
rozbielonej nocy.

Obok dwururka,
do strzału
złożone oczy.

z tomu „Ballada dziadowska”, 1973

*notka o autorze i linki do innych
jego wierszy w temacie Być poetą...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.12.11 o godzinie 14:28
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Federico García Lorca*

Myśliwy


Las wysokich pinii!
Cztery gołębie lecą nad nimi!

Lecą, wracają
cztery gołębie.
Już poranione
ich cztery cienie.

Las niskich pinii!
Cztery gołębie leżą pod nimi.

z tomu "Pieśni", 1927

tłum. Zofia Szleyen

*notka o poecie, inne jego wiersze i linki w temacie
Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Wielemir Chlebnikow

Polowanie


Gdy zając wybiegł na polanę, ujrzał stare znajome krzaki, nieznaną białą zaspę wśród nich
i zagadkowy czarny kij, wysunięty z zaspy. Zając podniósł łapkę i nadstawił uch. Nagle spoza zaspy błysnęły oczy, to nie były oczy zajęcze, kiedy wielkim gwiazdami przerażenia wschodzą nad śniegiem. Czyje więc – ludzkie? A może przyszły tutaj z krainy Wielkich Zajęcy, gdzie zające polują na ludzi, a ludzie z lękiem po nocach wychodzą ze swoich nor, wywołując strzały nieubłaganych strzelców, przedzierają się do warzywników, aby ogryźć gałązkę osiny albo główkę kapusty?
Tak pomyślał zając – to On, Wielki Zając przybył, aby uwolnić swoich krewniaków od obraźliwego jarzma człowieka. No, cóż, wypełnia święte nakazy naszej krainy.
Zając okrył skokami całą śnieżną polanę, to wytwornie koziołkując w powietrzu, to wysoko wyciągając nogi. W tej chwili czarny kij poruszył się. Zaspa podniosła się i zrobiła krok naprzód. Straszliwe niebieskie oczy błysnęły nad śniegiem.
- Ach – pomyślał zając – to nie wielki wyzwoliciel, to człowiek.
Strach skuł jego ciało. Siedział i drżał cały, dopóki strzał – bryzgając krwią, nie podrzucił jego ciała wysoko w górę.

tłum. Anna Kamieńska

*notka o autorze, inne wiersze i linki
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina

utwór ten jest też w temacie Bajki
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.05.10 o godzinie 19:32
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Kornelius Platelis*

Rozpoczęcie sezonu łowieckiego


Śnieg pokrywa puszczę. W gąszczu
Czuć ciężki oddech skaczących przez zaspy.
Naganiacze starannie rozcinają
Mroźne powietrze, wraz z dźwiękiem
Ulatuje z nich lekką parą samogon.
Po chwili sypią się strzały,
Kraczą wrony pod lasem.
Pierwsza krew
Barwi sierść i ręce,
Szpitalne prześcieradła,
Biały obrus stypy...

Niebieski dym ogniska wzbija się w szare niebo.
Żałobny obiad myśliwski: wędzone mięso,
Ciepło w gardle, rozmowy o interesach.
Nadchodzi zamieć.
Wiatr pędzi przed sobą rój białych muszek,
Przysiadają na gałęziach.
Oni pakują rzeczy i szybko wracają do przaśnego
Życia, gdzie wiatr czasu
Rozwiewa dusze myśliwych,
A świat je przytłacza
Całym ciężarem ustalonego porządku.

z litewskiego tłum. Zuzanna Mrozikowa
*Kornelius Platelis (ur. 1951) - litewski poeta, tłumacz i eseista, bardzo aktywny w życiu społecznym
i politycznym, m. in. minister kultury i edukacji w latach 1991-1993, minister edukacji w latach 1998-2000.
Jego wiersze są tłumaczone na wiele języków, w tym na: angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, rosyjski,
szwedzki, węgierski i polski. - R. M.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Robert Francis*

Grudzień


W mgliste popołudnie grudniowe popołudnie
Tuż przed zmrokiem, czapeczki ich
Gwiazdkowo czy nie-Gwiazdkowo czerwone,
Myśliwi.

Och, mówię sobie, śmierć
W lesie lepsza jest
Od potępienia w rzeźni.
A przecież myśliwi śledzą mnie.

Czy teraz sarna umiera, czy myśliwy
W mgliste popołudnie grudniowe popołudnie
Z chłodnego zamiaru czy z przypadku zawsze
Moja śmierć?

tłum. Grzegorz Musiał


Obrazek

*notka o poecie, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.12.11 o godzinie 14:52
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Manuel Bandeira*

Legenda brazylijska


Gąszcz poruszył się. Bentinho Jararaca podniósł broń do twarzy:
z buszu wyszedł Biały Jeleń.
Bentinho przywarł do ziemi. Chciał nacisnąć spust i nie mógł.
- Odpuść mi, Boże!
A zwierz zbliżał się, zbliżał, stanął tuż obok myśliwego i powoli
Zaczął zjadać lufę strzelby.

tłum. Joanna Karasek

*notka o poecie, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Michael Longley*

Dalekie echo


„Daleka droga z południa
Gdy kłusownicy są wszędzie.
Ile tych gęsi przebędzie
Gęstą mgłę, trudna wróżba.”

„Ty do ostatnich nie strzelaj,
Niech na północ dolecą
Lub zabić obie obiecaj
Żeby ich nie rozdzielać.”

z tomu „Gnost Orchid”, 1995

tłum. Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Kristina Lugn

* * *


Nagonka w snach ojca trwa przez całą noc.
Marzenia matki biorą udział w innym polowaniu.
Felczer własnoręcznie defoliuje dzieci.
Rozpacz jest naszą bronią.
Nadzieja naszym trofeum.
Gdy dzień przepełza przez zasłony mgielne
zaczyna się napad gniewu.
Ginekolodzy krążą bezładnie po poligonie.
Pokój dziewcząt zamknięty jest w piwnicy.

z tomu „Hej då, ha det så bra!”, 2003

tłum. ze szwedzkiego Natalia Altebo

wersja oryginalna pt. „***[Drevet går hela natten
i faderns sömn...]” w temacie Poezja skandynawska
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Igor Zidić

Polowanie na jelenia


Kamieniem uderz w płótno,
na którym smukły jeleń
ucieka przed psów bezmyślną sforą!

Przetnij nożem, wypuść żmiję,
zdrap paznokciem, otruj, złam
drżącego ciała wątły łuk!

(Od ran on chyli się ku ziemi,
a jego dusza umęczona wyszła
do chartów przed bramę ciała.)

Tarczo męska, pełna krwi
wonna skóro na muskułach -
broń się w ostatnim spazmie,
nakarm wszystkich śmiercią swą!

Ołowiem ciężkim, cierpieniem tkany
uśmiechnie się do nich i pokaże,
że szybszy jest od śmierci samej
ten szkic, który jej skromnie służy.

tłum. z chorwackiego Adam Zagajewski
Jerzy Andrzej Masłowski

Jerzy Andrzej Masłowski poeta, autor tekstów
piosenek, prozaik

Temat: Polowania i łowy

Mieczysław Jastrun

POLOWANIE NA WIELORYBA

Morze daremne (Cesare Pavese)
morze błękitnogranatowe. Morze Jońskie.
Odwrócili się bogowie oczami bez łez
od naszych źrenic, których światło wąskie.

Morze niewyczerpane, czerpiące
z samego siebie, czarne od cierpień -
światła statków, łodzie, wyspy czarujące,
głębokości, których człowiek nie wyczerpie.

Morze drążone dreszczem fal. Nurkowie
w czarnych kombinezonach spuszczają się na dno.
Przez nich umysłem, drżeniem duszy chce człowiek

Zmusić do lądowania Boga,
jakby można było zabić go harpunem
jak wieloryba do okrętu dowlec,
by nic z okrwawionego skarbu nie przepadło
czarna chorągiew nad okrętem ze złotym runem. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 09.12.2012 o godzinie 06:40 z tematu "O rybach i innych mieszkańcach wód"
Kacper Potocki

Kacper Potocki specjalista od psiej
dietetyki

Temat: Polowania i łowy

Lisica

Kita twa długa skrzy wbrew promieni, czerwieni długa droga do ziemi.
Jesteś jak rozkosz biegając bosa – ziemi daleka, bliżej w niebiosa.

Spotkałem tylko raz to zjawienie, gdzie się w mych oczach stały płomienie.
To wystarczyło i od tej razy, stadnie wbiegają w głowę obrazy.

Powiedz mi lisie gdzie chadzasz nocą? Czy tam gdzie muszki się srebrem złocą?
Szukałem śladów tuż po zachodzie, znalazłem tylko krew kur w ogrodzie.

W dnieje nie pomnę ile cię złaził, com zawiruszył i świat obraził.
Zapamiętania warta ta ziemia – śladów wskroś lisich dla lisa nie ma.

Daj znak od życia, że jesteś żywa – nocą wzbudzona, za dnia leniwa.
Poniechaj ze mną zabaw tych bóle, nie staje siły na lwią tresurę.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Polowania i łowy

Harriet Löwenhjelm

Polowanie na ptaka


Tallyho, tallyho*, postrzeliłem dodo**,
Postrzeliłem dodo ze strzelby z celownikami,
Kiedy nad bladym horyzontem słońce wstawało
I lśniące morze leżało między wyspami a skałami.
A dym zakopcił w powietrzu, jakby ciepło stanęło
I przestrzeń wokół była jak powtarzające się echo,
Rozbrzmiewając daleko i blisko moimi strzałami.

Postrzeliłem dodo, postrzeliłem dodo.
Bracia z wygodnego odpoczynku się podnieśli.
Ale klienci nigdy nie myśleli tak jak wy oto.
Cynicznie, wykrętnie i powściągliwie nie uwierzyli.
On był duży, brązowy i krzyczał jak dziecko,
A jego skrzydła stukały jak młyńskie koło,
Kiedy trafił do pokoju, gdzie rybacy mieszkali.

Postrzeliłem dodo, postrzeliłem dodo.
Idę teraz do wioski, gdzie mieszkają bracia moi
I zaraz wracam, ale na moim miejscu pusto,
A ja nie wołam już więcej: tallyho, tallyho i
Nie opowiadam chętnie, jakie upolowałem cudo,
Nie czuję się dobrze i szlachetnie, ale jak ci, co
Cynicznie, wykrętnie i powściągliwie nie uwierzyli.

Z tomu „Dikter”, 1946

tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski

*tallyho - okrzyk myśliwych podczas polowania – R. M.

**dodo (szw. dront, łac. raphus cucullatus) – gatunek dużego,
wymarłego ptaka nielotnego z rodziny gołębiowatych – R. M.

Wersja oryginalna pt. "Jakt på fågel" w temacie
Poezja skandynawska
Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.03.15 o godzinie 03:41

Następna dyskusja:

5.05 WARSZAWA -"Techniki i ...




Wyślij zaproszenie do